|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science »
Targi *&#^%^@^ Naturalnej [1] Author of this text: Wojciech Terlecki
"Witam. Wczoraj moja duża ryba Welonka przestała
oddychać i leżała już na brzuchu do góry. Przełożyłam rybę do naczynia z wodą a pod nią włożyłam obie Pana mandale. Po około 3 godzinach ryba ożyła i uzdrowiała.
Dziękuje i pozdrawiam 18.03.2007r.
Elżbieta z Bielska-Białej" [ 1 ] Dziesięć lat temu wiedziony ciekawością, która jak wiadomo
zabiła niejednego kota, wybrałem się wraz z partnerką na targi „medycyny"
naturalnej. Chodziło oczywiście o rozwój duchowy. Rozwijać duchowo można się
wszędzie, trzeba tylko zdobyć książki do rozwoju duchowego i już można podrywać
dziewczyny na bajduchy tam napisane. Młode kobiety lubią rozwiniętych duchowo
facetów. Potem dosyć szybko mądrzeją i wybierają rozwiniętych finansowo. Ale i tak wychodzi się na swoje.
Wróżki
Pod koniec stycznia tego roku postanowiłem powtórzyć to
doświadczenie, by zobaczyć jak dziesięć lat wpłynęło na kondycje pararozsądku w Polsce. Miejsce to samo — obiekt Warszawianki przy ul. Puławskiej. Otóż ku
mojemu zaskoczeniu zmniejszyła się liczba wróżek. Nie jestem niestety w stanie
stwierdzić, czy podniosła się sprawdzalność przepowiedni. Obraz stanowiska pracy
wróżki nie zmienił się, obowiązuje standard cygańsko-kruchtowy, karty tarota i zapłakana klientka — pani w średnim wieku do kompletu. Oprócz tego Jezus, Maria i Aniołowie Pańscy. Przyznam, że byłem kiedyś u wróżki, oczywiście nigdy za to
nie płaciłem, a panią wróżkę wynajęła firma, w ramach imprezy integracyjnej o jarmarcznym charakterze. Zwierzyłem się jej z problemów zdrowotnych, pani wróżka
po konsultacji z kartami stwierdziła, że będzie lepiej. No i było. W ramach
rewanżu zwierzyła się, że organizatorzy nie pozwalają jej korzystać z darmowego
piwa serwowanego na tej imprezie. Uznałem to za niesprawiedliwe i potajemnie, od
tyłu namiotu zaopatrzyłem kobietę w poprawiający jakość przyszłowidzenia napój.
Wracając do targów, wróżów nie zaobserwowałem, być może w tym zawodzie należy
wprowadzić ustawowy parytet. Wiedźmini również nie byli obecni ani teraz, ani
dekadę wcześniej.
Bioenergo
Najsmutniej przedstawiali się bioenergoterapeuci płci
męskiej. Starsi przygarbieni panowie ze znaczną nadwagą. Jak można przypuszczać,
że posiadają oni jakąkolwiek energię życiową, nie mówiąc już o uzdrawiającej?
Są oczywiście wyjątki, jak elegancki pan z dużym wężem eskulapa wpiętym w klapę marynarki, przedstawiający się jako
Uzdrowiciel Kwantowy (!). „Uzdrawianie kwantowe to rodzaj medycyny
komplementarnej wspierający medycynę tradycyjną." Asekurant. „Uzdrowicielem
kwantowym jest się z powołania i dzięki indywidualnym predyspozycjom ściśle
określanym przez międzynarodowe grono ekspertów w tej dziedzinie". . Apage satanas!
Wydawać by się mogło, że uzdrowiciel kwantowy używa jakiejś szczególnej
aparatury. Nic bardziej błędnego. Kładziesz się relaksujesz, a on pomacha nad
tobą łapkami. Czasami za twoją zgodą cię dotknie. Standard.
Z satysfakcją stwierdziłem, że i reprezentacja
bioenergoterapeutów uległa uszczupleniu ilościowemu. Natomiast jakość pracy
musiała wzrosnąć, gdyż od wydania Dziennika Ustaw. Nr 20 z 2003 r., poz. 171, ich
działalność sankcjonuje państwo polskie.
Izby Rzemieślnicze powołały państwowe komisje egzaminacyjne. Na terenie
naszego kraju 23 komisje egzaminują bioenergoterapeutów i radiestetów.
Według Polskiej Klasyfikacji Działalności, działalność gospodarcza w zakresie bioenergoterapii i radiestezji zaliczana jest do grupy „działalności
paramedycznych".
Na stoisku pana mistrza bioenergoterapeuty do wglądu dla
sceptyków był wyeksponowany dyplom mistrzowski potwierdzający zdanie
Egzaminu Państwowego w Cechu Rzemiosł przy Izbie
Rzemieślniczej, opatrzony dużą urzędową pieczęcią z orłem. Dokument
wygląda jak świadectwo maturalne. Jest na nim również ocena z egzaminu i podpis
egzaminatora. Skręca mnie z ciekawości jak wyglądają takie egzaminy.
Bioenergoterapeutami są również panie. Teren przed targami
oplakatowany był przez dyplomowaną (wiadomo) bioenergo leczącą również ze
zdjęcia, (co za wygoda!) I na odległość (to zdecydowanie poszerza rynek).
Plakaty przyniosły skutek, bo pani była ciągle zajęta wymachiwaniem kończynami.
Biorąc pod uwagę siłę oddziaływania plakatów dziwię się, że inni uczestnicy
imprezy nie zdecydowali się na taką promocję.
Dekadę temu poszukując mocnych wrażeń postanowiłem
przyjrzeć się pracy bioenergo o międzynarodowej sławie, który od lat 80 upodobał
sobie Polskę.
Clive 'co łaska' Harris, z pudełkiem o wycięciu w kształcie banknotu. Przed barakami na Służewcu w Warszawie ustawiła się długa
kolejka, która jednymi drzwiami wnikała do budynku a z drugiej strony
rozproszona na poszczególne osoby opuszczała barak. Trzeba było odstać ze dwie
godziny żeby dotrzeć do wnętrza, gdzie szczupły niewysoki facet odprawiał przy
dźwiękach muzyki organowej uzdrawiające zabiegi. Harris nie wszystkich traktował
jednakowo. Zdecydowanie więcej czasu poświęcał młodym dziewczynom niż starszym
mężczyznom stosując przy tym bliższy kontakt i nakładanie rąk. Mnie zaszczycił
szybką diagnozą po polsku na wpół pytając na wpół stwierdzając: „Kręgosłup". Po
dziesięciu sekundach było po wszystkim. Facet zatańczył krótki taniec i już.
Chcąc być fair wrzuciłem dychę do pudełka. Bioenergo czasami, niby po namyśle
gonił za klientem, wręczając mu zaproszenie na następne spotkanie. Zdarzało się,
że bez słów wyganiał jakiegoś człowieka z pomieszczenia, z powodów, których nie
sposób ustalić. Duży entuzjazm wśród oczekujących pacjentów wzbudzała konsumpcja
przez niego czekolady, której marka zapewne po spotkaniu, dobrze sprzedawała się w okolicznych sklepach. Licząc lekko jednego dnia przewinęło się przez ręce pana
bioenergo około 2000 osób x 10-20 zł. Bez podatku. Nie planowałem powtórzyć
więcej tego eksperymentu, zresztą i tak nie ma na to szansy. Clive opuścił w zeszłym roku ten świat. Chociaż po takich jak on niczego nie można być pewnym. A czy ta terapia pomagała ludziom? Musiała, jeżeli ktoś odstał kilka godzin to był w obowiązku poczuć się lepiej, inaczej to byłaby strata czasu i pieniędzy.
Irydolodzy, czyli efekt dziury w zębie
Zapewne nikt się nie przyzna, ale prawie każdy miał dziurę w zębie i dłubał tam językiem. Subiektywnie wydaje się, że ubytek jest ogromny.
Mamy tam groty i kaniony do spenetrowania. Tymczasem otworek nie bywa większy
niż główka od zapałki. Złudzenie to wywołane jest dużą reprezentacja nerwów
czuciowych na powierzchni języka. Dodajmy do tego, że czas spędzony na fotelu w oczekiwaniu na ból dłuży się niemiłosiernie i oto mamy przyczynę, dla której bez
szemrania płacimy tak dużo za usługi stomatologiczne. Nasz sentyment czuciowy
obejmuje również gałkę oczną. Obejrzeć swoje oko w powiększeniu na 17 calowym
monitorze to niezapomniane przeżycie. Doświadczony irydolog wyczyta z plamek na
tęczówce o wiele więcej niż zwykły studiujący wiele lat lekarz. Zgodnie z niepotwierdzoną teorią na tęczówce reprezentowane są wszystkie organy a nawet
predyspozycje parapsychiczne. Jeżeli po kolorze włosów możemy wnioskować o cechach charakteru, a nawet o inteligencji, to kolorowa i niejednorodna
powierzchnia tęczówki pozostawia ogromne pole do wnioskowania.
Urządzenia pozwalające filmować gałkę oczną musiały
potanieć, gdyż stoisk oferujących tego typu usługi było najwięcej, przez to ich
obsługa, w kilku przypadkach o orientalnych rysach, trochę się nudziła. Jednak,
jeżeli już trafił się klient to mógł uzyskać bardzo wiele informacji o swojej
kondycji. Jeżeli to był mężczyzna to zdecydowanie powinien uważać na wątrobę.
Kobiety muszą zwracać szczególną uwagę na układ wydalniczy. Co nie jest dziwne
zważywszy, że nawet z reklam, bez zaglądania głęboko w oczy, można się
dowiedzieć, że co trzecia z pań ma problemy z trzymaniem moczu. Jakiś czas temu
modna była książka dr Petera J.D'Adamo i Catherine
Whitney Jedz
zgodnie ze swoją grupą krwi.
Myślę, że na bazie tekstu książki, podmieniając grupy krwi na kolory,
można by stworzyć kolejny bestseller „Jedz zgodnie ze swoim kolorem tęczówki".
Zioła
Przez ostatnie dziesięciolecie nastąpił rozwój zielarstwa.
Wydaje się to racjonalne, zważywszy, że cała masa chwastów wydaje się być
niezagospodarowana, zwłaszcza chwastów egzotycznych. A te dziko rosnące są
dodatkowo ekologiczne. Jedna czwarta targów została opanowana przez producentów i dystrybutorów soczków i naparów z przeróżnych roślin, które sprzedawane były w kompilacjach zwanych formułami. Dla przykładu Czosnek Zwyczajny, Głóg, Papryka
Ostra, Borówka Czarna, Rokitnik Pospolity to Heartofgold formula™ made in
Vancouver, Canada. Preparat generalnie obniża i poprawia, z czym nie zamierzam
polemizować. Natomiast smak ma kontrowersyjny, czego należy oczekiwać po
skutecznych lekarstwach. Łuska gryczana i susz owocowy „cieszy się ogromnym
uznaniem ze strony osób dotkniętych schorzeniami takimi jak: cukrzyca, otyłość,
zła przemiana materii, podwyższony poziom cholesterolu, schorzenia przewodu
pokarmowego, pękające naczynia krwionośne, schorzenia układu moczowego, problemy
dermatologiczne, nadciśnienie, obrzęk nóg i rąk, osób przeciążonych (...) i uczących się (...) z mikrokrążeniem i miażdżycą." Do tej pory myślałem, że łuska
gryczana to odpad stosowany do skarmiania trzody, a tu taka niespodzianka!
Mile wspominam sok z łodyg młodego jęczmienia, naprawdę
smaczny i przyjemnie kojarzy się z latem i beztroskim obgryzaniem źdźbła trawy
na łące. Beztroskim, jeżeli nie przejmujemy się pasożytami oczekującymi na
takiej trawce na pożarcie przez końcowego żywiciela. Oto, w jaki sposób niejaki
V.R. Mirohito tłumaczy moc młodego jęczmienia. „Wyobraźcie sobie odwagę, siłę i entuzjazm roślinki, która przy kiełkowaniu musi przebić twardą ziemię i która
wystawia się ku słońcu swymi pierwszymi zielonymi listkami! Wczujcie się w roślinę, która musi wytrzymać w górach wielkie wahania temperatur w dzień i w
nocy. Właśnie odwaga, siła i entuzjazm są rodzajami energii, która przechodzi do
nas z roślin zależnie od naszej wrażliwości i której dziś tyle potrzebujemy."
Doceniam poezję, zwłaszcza, jeżeli chodzi o doznania kulinarne. Ale jeżeli
potrzeba mocniejszych argumentów, co do skuteczności preparatu to ma on Seal of
Approval wystawiony przez Diabetes Resource Center, Inc. Suplementy diety
doceniane są również w formie dyplomów przez XIII Ogólnopolskie sympozjum
diabetologiczne, VII Ogólnopolskie Forum Profilaktyki i Leczenia Otyłości na
targach DIABETICA EXPO 2009. Bałtyckie Centrum Promocji Zdrowia. Oprócz nagród i dyplomów preparaty legitymują się „Postanowieniami o nadaniu atestu",
Certyfikatami zgodności nadanymi przez biuro Certyfikacji. Po takiej lekturze
nie możemy mieć więcej wątpliwości, że to, co kupujemy to nie zwykłe soczki i herbatki.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z ulotek i materiałów dystrybuowanych na targach « (Published: 02-03-2010 Last change: 04-03-2010)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7177 |
|