|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Society Czy kapitalizm i katolicyzm idą w parze? Author of this text: Ola Hołubowicz
Po Marszu Oburzonych w Polsce zawrzało. W prawicowych
mediach maintreamowych i na blogach zirytowani autorzy krzyczą zgodnie:
Odczepcie się od kapitalizmu. Tak jak Marek Magierowski z „Uważam
Rze", większość
ma do kapitalizmu podejście bardzo emocjonalne i dogmatyczne. Jego tekst Odczepcie
się od kapitalizmu zaczyna się wyznaniem wiary: „Z kapitalizmem jest jak z demokracją: system
nie jest może doskonały, ale dotąd lepszego nie wymyślono" Poczym
utyskuje, że ludzie tego nie rozumieją i wylicza wszystkie dobrodziejstwa
systemu: iPady, Starbucks i złoty jaguar posła Kalisza. Na swoim blogu Subiektyw
, Michał Górecki dodaje, że ci niezadowoleni to leniwi
hipsterzy, kończący modne kierunki, typu kulturoznawstwo, rozpieszczone dzieci
bogatych rodziców, którzy zamiast wybrać coś praktycznego (co?), wybierają
kierując się aktualnie obowiązującym trendem i później są nieprzygotowani
do realiów. A jak przypomina autor, to człowiek musi się przystosować do
rynku, a nie rynek do człowieka.
Naturalnie, z punktu widzenia prymatu rynku być może ma rację. Tylko czy na pewno
kierowanie się przede wszystkim prawami rynku jest uzasadnione? Czy w ogóle
przekłada się to na rozwój gospodarczy? Należy też zadać sobie pytanie, do
czego i komu ma służyć „rozwój gospodarczy"? Bo jeśli interesom tych
najlepiej zarabiających, stanowiących 1% społeczeństw statystycznie, to
dlaczego wspierać tego rodzaju ideologię?
U
podstaw liberalizmu leży przekonanie, że jeśli zlikwiduje się bariery natury
biurokratycznej stojące na drodze do działalności gospodarczej hamujące
naturalną przedsiębiorczość człowieka, ludzie będą mogli pracować na
takim polu, na jakim czują się dobrze, konkurować z innymi na wolnym rynku,
ci którzy odniosą sukces stworzą miejsca pracy i jeśli bogaci będą sobie
dobrze radzić przyczyniając się do ogólnego dobrobytu w państwie skapnie i do najuboższych. Wszystkim będzie kierować niewidzialna ręka rynku. Tylko,
że tak rozumiany kapitalizm jest utopią.
Od
czasów Adama Smitha trochę się zmieniło. Automatyzacja, tayloryzacja i fordyzacja pierw odhumanizowały pracę a „wyspecjalizowanym" a tak naprawdę
niewykwalifikowanym robotnikom oprócz przygotowania ich do obsługiwania
jednego urządzenia i wykonywania jednej czynności nie dały szansy na twórczą i przedsiębiorczą samorealizację. Wręcz przeciwnie, stali się oni
niewolnikami wielkich przedsiębiorstw, których właściciele ustanawiali
monopol. Ten stan trwa do teraz, pomimo przemian społecznych. Do tej pory
istnieje klasa robotnicza, którą Marks i Engels w Manifeście
komunistycznym określają jako ludzi zarabiających na życie pracą najemną, a nie czerpiących dochody z tytułu posiadania dóbr ziemskich albo przedsiębiorstw. O ile w XIX wieku w skład klasy robotniczej wchodzili robotnicy, obecnie są to
ludzie wykształceni, którzy teoretycznie powinni należeć do klasy średniej,
do której, posługując się
kategorią dochodów, na pewno nie należą. To ludzie zatrudnieni na umowach śmieciowych,
właściciele jednoosobowych firm, nauczyciele, urzędnicy, pracownicy banków
itd. Wbrew temu, co chcą udowodnić np. Magierski i Górecki, nie są to lenie,
ale ludzie, którzy pomimo ciężkiej, uczciwej pracy i wykształcenia nie są w stanie odnaleźć się w obecnej sytuacji.
Wielu z nich nawet nie narzeka, bo kupiło, tak jak Magierski i Górecki ideologię
neoliberalizmu. Zinternalizowali sobie ten mit na skalę indywidualną, że jeśli
będziemy ciężko pracować, to sobie poradzimy, a i pryncypialnie wierzą
dogmatycznie, że kapitalizm jest jedyną drogą, bo przecież jego alternatywą
jest to, co było wprowadzone w życie w wielu totalitarnych państwach, które
obwołały się komunistycznymi czy socjalistycznymi. Domosławski w Gorączce latynoamerykańskiej analizuje też pokrótce źródła
polskiego bezwarunkowego antykomunizmu i dochodzi do wniosku, że wynika on z wizji świata opartej na dychotomii. Jeśli nie zgadzamy się na
„anty-religijny komunizm" w wydaniu PRL, to musimy opowiedzieć automatycznie
za tą drugą opcją, czyli pro-chrześcijański kapitalizm. Domosławski o tym
napomyka jedynie przy okazji opisywania sytuacji w Chile Pinocheta, dyktatora,
który w Polsce ma wielu sympatyków, bo jest uznany za tego, który powstrzymał
czerwoną zarazę. Nota bene, Domosławski pokazuje, do czego mogą prowadzić
próby wprowadzenia w życie liberalnej utopii, w której wolnego rynku bronią nie przebierający w środkach
generałowie , na przykładzie dyktatury w Chile.
Wracając
do Magierskiego i Góreckiego, którzy za najważniejsze zalety kapitalizmu
uznają materialne gadżety, nasuwa się pytanie, a gdzie tu etyka chrześcijańska,
którą rzekomo tak bardzo promują prawicowe media? W Ewangelii Św. Mateusza Jezus mówi
do swoich uczniów: „Nie troszczcie się o to, by mieć przy sobie złoto,
srebro czy miedziaki. [...] Bo ten, kto pracuje ma prawo do utrzymania." (Nowy
Testament, Najnowszy przekład s 63) Dlaczego zatem Magierski i Górecki piszą
jedynie o tych miedziakach? Jezus namawia do jałmużny i pomocy najuboższym,
Magierski pisze o nadmiernych roszczeniach, np. do bezpłatnej służby zdrowia.
Etyka chrześcijańska jest etyką empatii, współodczuwania, pochylenia się
nad najbiedniejszymi, odziania nagich i nakarmienia głodnych. W świecie
propagatorów kapitalizmu nie ma na to miejsca. Ci, którzy są biedni, są
biedni z własnej winy. Pytanie się pojawia, czy chodzi o niewiedzę
prawicowych autorów, czy o złe intencje? Czy zapominają, że ich naczelny
autorytet Jan Paweł II też potępiał kapitalizm i wspierał trzecią drogę?
Czy naprawdę można tytułować się chrześcijaninem, jeśli wielbi się głównie
mamonę?
« Society (Published: 17-10-2011 )
Ola Hołubowicz Nauczycielka angielskiego i WOSu, doktorantka na wydziale filologicznym UG
| All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7464 |
|