|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Articles and essays »
Niewolnicy w Obronie Niewolnictwa Author of this text: Anatol Ulman
1.
(wstęp, który można, z wielką szkodą dla świadomości, opuścić)
W obronie wściekłej, zaciekłej,
bezwzględnej. Swojego, własnego, świętego. Niestety niewolnictwa. Wpojonego im,
wczepionego w nich bardziej niż świerzb, zakaźnego. Z poczuciem zarówno racji,
jak i siły płynącej z przynależności do wielkiej niewolniczej masy. A najśmieszniejsze, że pod
sztandarami… wolności i prawa ludzi sobie równych. Boć przecież człowiek
niepodległy ma, między innymi, prawo bycia niewolnikiem, trwałego pozostawania w tym stanie nieszczęsnym oraz groźnym.
Ba, konstytucje zapewniają mu nawet śmierć w niewolnictwa obronie.
Oczywiście nie chodzi o niewolnictwo
fizyczne (chociaż, niby dobrowolnie, przejawia się i ono) lecz umysłowe,
duchowe. Było ono i jest jakby niezauważane przez naukę, która widzi w nim tylko
ideologiczne szaleństwa.
Do stanu tego, zwracałem na fakt
uwagę już kiedyś, człowiek (w zasadzie człowieczek) wpisywany jest mechanicznie w prześlicznym, wzruszającym , rzewnym i bielutkim akcie chrztu. A potem
obrabiany, tumaniony przez kamienne
żarna tradycji, obyczajów, przyzwyczajeń, niewzruszonych przekonań, tego
wszystkiego czemu służy rozkosznie kultywowana, wygodna bezmyślność.
2.
(felieton właściwy)
Wszyscy wiedzą, że powieszenie,
zwane nieprawidłowo i oszukańczo sejmowym, odbyło się kiedyś, w budynku
parlamentu, podstępnie w nocy,
ukradkiem, po złodziejsku. Można by więc rzec, że po katolicku. Dawniej
przeciwników takiej ewangelizacji (obłudna nazwa przemocy) wyrzynano (patrz
Prusowie, Indianie, Arabowie, Murzyni oraz inni), teraz jakiś niewolnik zakrada
się, wymijając straże, zawiesza symbol podległości i obiekt natychmiast staje
się chrześcijański. A przede wszystkim nie wolno go tknąć. Wyznająca
niewolnictwo zestrachana większość uważa, że przedmiot nikomu nie przeszkadza,
chociaż akt agresji pozostaje aktem agresji.
Tu chciałbym, jako że rzecz jest
symptomatyczna, spytać pewnego
dziennikarza, prawicowego, pulchnego niegolącego się klerykała pracującego
katolickim cudem w po części liberalnym (zresztą niezmiernie przeze mnie
lubianym) Szkiełku kontaktowym, czy,
gdybym nocą, jak religijny rzezimieszek ukradkiem dostał się do jego chałupy i zawiesił mu po cichu na ścianie salonu np. portrecik mojego świętego Fryderyka
Nietzschego, albo powiedzmy muzułmański
półksiężyc na tle zielonym, to też by mu nie przeszkadzało?
Typ obraził kiedyś publicznie a bezczelnie setki tysięcy Polaków, zesłanych przez komunę ruską na Sybir i do
Kazachstanu, którzy potem wstąpili do Ludowego Wojska Polskiego, by walczyć o niepodległość ojczyzny. Nazwał ich żołnierzami
polskojęzycznymi. Trzeba mieć łeb
skamieniały na czarno, by znieważać ziomków, nawet jeżeli walczyć i ginąć
musieli pod sowiecką komendą. A jest li
słuszną rzeczą pozostawanie pod komendą watykańską?
W ogóle można zauważyć, że chociaż w
Szkiełku… lubiąpodszczypywać prezesa i jego komicznych żołnierzy, a szczególnie bezkarnie
obśmiewać biednych napieralszczyków, to bardziej niż zarazy w Grenadzie
wystrzegają się jakichkolwiek krytycznych
komentarzy na temat nagannego postępowania sług i urzędasów Kościoła,
jeżeli rozmówcy z czymś takim
wyskoczą. Prowadzący teleaudycję wiją się wówczas jak krocionogi i najczęściej
temat pomijają nie odnosząc w ogóle, albo twierdzą, że są sprawy ważniejsze niż
ten tam przedmiot po cichu zawieszony, bo co powieszone a katolickie, wisieć
powinno i wara.
Nie jest to tylko przejaw strachu o wysokopłatne posady (dziennikarze, a nie tylko, znają prawie boską moc
szkodliwości biskupów), lecz właśnie wyraz duchowego niewolnictwa nakazującego
unikać krytyki tych, co niewolnikami rządzą. Praktycznie mamy tu do czynienia
tylko z niewolniczym zaniechaniem.
Różne chytrusy,
czyli niewolnicy aktywni, w podobnych
sytuacjach idą dalej. Kiedy zorientują się, że na takim bezprawnym, ubliżającym
państwu powieszeniu, można zarobić, wypłynąć i zasługi zdobyć (a zasługi to
posady i szmal) głośno akcentują swą niewolniczość, stając w bezprzykładnej
obronie bezprawia. Przykładem posieł
Śmiesznotek Ciemnotek, co ogłosił, że powieszenie, gdyby ktoś chciał odwiesić,
obroni własną chłopską piersią, boć ojce jego stały zawsze przy ołtarzu (co
często było równoczesnym staniem przy carskim, cesarskim tronie) i przy
pańszczyźnianych słodyczach, tedy i on.
Pojawił się też
szybko w telewizorze taki śmiesznie
gadający biskup (nazwiska nie zapamiętałem, bo nie warto) i wezwał posłów (tylko
ochrzczonych, czyli wszystkich
prawie), aby znaku niewoli sejmowi podrzuconego odrzucić nie pozwolili. Cóż,
taka jest niewolników powinność historyczna. Przy okazji z bezczelną pazernością
biskup zażądał, bym mu płacił ten jeden procent z podatku na utrzymanie
zdychającego państwa.
Inni idą dalej. Z medialnego
niebytu wypłynął niejaki prof. Adam Wielomski, ultramontanista. Jest to kierunek
polityczny dążący do zapewnienia papiestwu i duchowieństwu katolickiemu
maksymalnego wpływu na wszystkie dziedziny życia, idea bardziej
kłamliwa, niż uczona. Pragnie ona
ustroju, w którym monarcha, zastępując służbę zdrowia, skrofuły czy też utratę
członków leczył będzie przez dotyk swej brudnej łapy, zaś watykański papa za
życie poddanych w nędzy i gnoju zapewni im po śmierci czyste (ekologiczne)
powietrze w niebie oraz na
tamtejszych psiskach smaczne, pachnące sianko, które pobożne
owce bardzo lubią.
Co ja bym
mimo wszystko poparł, gdyby dał się
ożywić taki np. papież Aleksander VI,
inaczej Rodrigo Borgia, kochanek pięknej Vannozzy
Cattaneipotem
piętnastolatki Giulii Farnese,
ojciec nieletniego kardynała Cezara Borgii, palanta Juana i słodkiej trucicielki
Lukrecji. Przy tym organizator pląsów nagich dziwek w rzymskim Pałacu
Apostolskim. Natomiast przy dużej pewności, że papieżem zostać mógłby, rychły
niewątpliwie kardynał, doktor Rydz,
jestem zmuszony zrezygnować z popierania
feudalnie konserwowanych dziwolągów podumysłowych. Ultramontanizm to inaczej
ultraservusizm,
czyli wypłukane do cna z samodzielności intelektualnej oraz
wszelkiej refleksji umysłowe niewolnictwo.
Wielomski jest wytwórcą
Ruchu Odparcia Palikota. (Wypowiadamy mu
totalną wojnę na śmierć i życie...) Po
słusznym odparciu tegoż nastąpi, jak należy sądzić, reaktywacja w Polsce
monarchii, z erygowaniem oczywiście dynastii
wielomskiej, i restauracją feudalizmu z absolutną władzą
kleru. Może na królową (reginę) załapie
się Suchocka, albo i Sobańska?
Niewolnicze oburzenie rozlewa się
jak fale tajfunu. Mam nadzieję, że
pobożny lud zamieszkujący przedmurze, południowo-wschodnie rubieże
Rzeczypospolitej, z drutu stalowego wytwarza już garoty ulubione przez papiestwo
do duszenia niewiernych a kosy
przekuwa na złotówki dla Rydza, by ten dowiercił się do piekielnych ogni, one
zaś spalą na popiół ręce bluźnierców.
Sposób
na bluźnierców — tak klerykał z portalu
Onet zatytułował informację o jednym spryciarzu, byłym żołnierzu prezesa,
co szansę dla siebie zobaczył w reaktywowaniu (pod ładniejszą nazwą) Świętej Inkwizycji:
Pomorski adwokat Kazimierz Smoliński inicjuje powstanie instytutu, który zajmie
się monitorowaniem przypadków naruszania uczuć religijnych i znieważania symboli
religijnych. Święta Inkwizycja jako
Instytut, to ładne. Zresztą nie pierwszy.
W istocie, jak zawsze, nie idzie o ten przedmiot. Na rzeczy takiej w starożytności powieszono setki tysięcy
niewolników (głośny a nie jedyny przykład Spartakusa), więc jest niewolnictwa
symbolem. Nie chodzi o bystrego Palikota, który ubocznie dotknął zasadniczego,
więc wcale nie ubocznego, problemu: czy państwo nasze jest wolne, niepodległe
nikomu, czy raczej jest to zalękniony klerykalny twór pozwalający na
bezprzykładne zuchwalstwa duchowym właścicielom niewolników?
« (Published: 20-10-2011 )
Anatol Ulman Urodzony w 1931 roku pisarz, dziennikarz i krytyk literacki. Publikacje książkowe: Cigi de Montbazon (1979), Godziny błaznów w składnicy złomu. Komedia współczesna (1980), Obsesyjne opowiadania bez motywacji (1981), Szef i takie różne sprawy (1982), Potworne poglądy cynicznych krasnoludków (1985), Polujący z brzytwą (seria Ewa wzywa 07, 1988), Ojciec nasz Faust Mefistofelewicz (1991), Zabawne zbrodnie (1998), Pan Tatol czyli nieostatni zajazd na dziczy. Historia burżuazyjna z końca (2000), Transakcja z amnezją. Komedia wirtualna (2000), Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (Wydawnictwo Alta Press-2007), " Drzazgi. Powabność bytu" (2008). W listopadzie 2010 roku zadebiutował jako poeta tomikiem wierszy "Miąższ". Number of texts in service: 25 Show other texts of this author Newest author's article: Babok Krwiożerczy (nieśmieszny) | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7474 |
|