|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Refleksje niewierzącego nad przyszłością chrześcijaństwa Author of this text: Radosław S. Czarnecki
Nauka
po prostu neguje i odrzuca samo istnienie sił
ciemności
Charles Taylor
Kiedyś chrześcijaństwo oddawało
przekonania, wartości i pragnienia większości. Dziś chrześcijaństwo na
Zachodzie zaczyna stanowić subkulturę — mówi amerykański watykanista
John L. Allen, ekspert CNN w sprawach Kościoła kat. Benedykt XVI nazywa dziś
tę sytuację "chrześcijaństwem
kreatywnej mniejszości" (to sąd życzeniowy i eufeministycznie wyrażony).
Zdaniem
J.L.Allena w chrześcijaństwie zachodnim, czyli w Europie, USA, Kanadzie i Australii następuje przekształcanie się religii jako siły kształtującej
kulturę większości w religię wyznawaną przez mniejszość społeczeństwa.
To dzieje się — jego zdaniem — od pewnego czasu, ale teraz zbliżamy się do
punktu kulminacyjnego. Analogie z pierwszymi
wiekami historii chrześcijaństwa (przynajmniej do edyktu Konstantyna I Wielkiego) nasuwają się same.
Można więc stwierdzić, iż chrześcijaństwo wchodzi w etap swego rozwoju
nader zbliżony (bądź bardzo podobny) do egzystencji judaizmu od wieków:
rozproszenie, diaspora w morzu innych kultur, wyznań czy quasi-religii, odrębność
gmin (w sferze kultu, doktryny czy interpretacji Pisma Św.). Allen wprost
stwierdza, że "...Chrześcijanie będą
musieli przyzwyczaić się do tego, do czego Żydzi
są przyzwyczajeni od wieków". Czyli do życia zarówno jako diaspora jak i mniejszość, pośród
obcej ideologicznie bądź doktrynalnie masy ludności.
Wtóruje
mu w tym wypowiedź kardynała Józefa Ratzingera sprzed lat (dziś Benedykta XVI), który w wywiadzie udzielonym P.Seewaldowi w 1996 r. ("BÓG
I ŚWIAT", Warszawa 2006)
jasno stwierdza: "...Kościół
trzech pierwszych wieków naszej ery był niewielką wspólnotą. [...]… Ludzie
którzy nie czuli się zdolni do pełnej identyfikacji, mogli niejako przylgnąć
do Kościoła by zobaczyć, czy się zdobędą na ostateczny akces". Jego
zdaniem — jako ważnego hierarchy instytucji religijnej jest to głos szczególnie
istotny — przyszłością
katolicyzmu (i Kościoła katolickiego tym samym) jest esencjalizacja (i wszystko co za
tym pojęciem się kryje).
Znakomity znawca
problemów Kościoła katolickiego oraz relacji chrześcijaństwo — judaizm, M.Horoszewicz celnie zauważa w kontekście prowadzonych tu
dywagacji, że jedynie w Europie Zachodniej
(czyli nawet nie na całym obszarze zwanym potocznie — i jak uważanym
jako takaż kultura czy cywilizacja — Zachodem) następuje to, co zwiemy
sekularyzacją (bądź laicyzacją) codziennego życia. Co jednocześnie nie
jest równoznaczne z zanikiem społecznych potrzeb transcendencji czy duchowości.
Pozostałe części świata nadal toną jednak w pogłębiającym się w niektórych
przestrzeniach, religianctwie, mistycyzmie, w oparach irracjonalizmu i ezoterycznych widm. Charyzmatyczne sekty i quasi-religijne ruchy poszerzają
stale swe możliwości sugestii i infiltracji ludzkiej świadomości (i podświadomości)
tak ilościowo jak i jakościowo
(technologia i nowe formy medialnego oddziaływania). Wpisują się też
doskonale w podstawowe kanony agresywnej gospodarki wolnorynkowej. I na ten fakt
zwraca — osłabienie znaczenia Europy i europejskiej kultury (de-
europontrocentryzacja świata) — w rzeczonym wcześniej wywiadzie kard. Józef
Ratzinger widząc w tym fakcie szansę dla Kościoła jako ogólnoświatowej,
uniwersalnej, ponad partykularnej (polityka, kultura, ekonomia, ideologia etc.)
instytucji.
Wielkie struktury, tradycyjne, hierarchiczne i zdogmatyzowane, tracą -
wg ZASADY 3 x D (dekonstrukcja, demokracja, decentralizacja) — coraz bardziej na
znaczeniu i rozpływają się w tym co Zygmunt Bauman zwie "płynną
ponowoczesnością". Kościół katolicki,
będący ostatnią światową
monarchią (w miarę — przynajmniej teoretycznie i z założeń wczesno-średniowiecznych
kiedy kształtowały się jego zręby w ówczesnej Europie Zachodniej -
uniwersalną) i strukturą post-średniowieczną w swym monarchizmie, jest coraz szerzej i dogłębniej dotykany przez procesy
postępującej dezintegracji. Dotyczy to również innych kościołów chrześcijańskich,
tzw. tradycyjnych (denominacji luterańskiej i kalwińskiej).
Allen uważa też, że sam Kościół jest odpowiedzialny za postępującą
sekularyzację: "Kościół ponosi za to
odpowiedzialność z trzech powodów. Po pierwsze — zbyt długo nie uznawał
autonomii państwa. To sprawiło, że wielu ludzi zaczęło postrzegać Kościół
jako instytucję polityczną. A polityka, jak wiadomo, dzieli. Po drugie — Kościół w krajach takich jak Hiszpania i Polska przez setki lat był monopolistą. A monopoliści są leniwi". Po
trzecie — (ten aspekt dotyczy przede wszystkim Polski) monopoliści, jak na
rynku — "... nie mają ochoty niczego
zmieniać. Kościół w Polsce musi się nauczyć rywalizacji, konkurencji. Musi
się po prostu gruntownie zmienić".
Ponadto warto tu dodać, że Kościół nad Wisłą, Odrą i Bugiem jak
każdy monopolista uzurpuje sobie wszelkie przymioty i autorytatywność
wydawania opinii (działania i skutki tych poczynań dotyczą bowiem rynku idei,
wierzeń religijnych, zachowań czy symboliki). Zwłaszcza jeśli chodzi o historię i zmiany ustrojowe w Polsce (i na całym kontynencie europejskim).
Uzurpuje sobie też owe prerogatywy na zasadzie wydania „z siebie" -
formalnie, praktycznie, doktrynalnie i ideologicznie — Jana Pawła II, postaci
zawłaszczającej w polskiej przestrzeni intelektualnej i dialogu publicznym całość
konfrontacji dwóch systemów: liberalnej demokracji z komunistycznym blokiem,
skupionym wokół ZSRR, zakończonej implozja tego ostatniego. Historyczne zasługi
Kościoła są w tym przypadku wg polskich „prawdziwych" katolików więc
niepodważalne, sięgające nieba, wieczne.
W kwestii krzyża w polskim Sejmie Allen
mówi: "… Nie wiem, jaki będzie
rezultat tej bitwy. Ale moja długoterminowa prognoza dla Polski jest taka, że ten krzyż pewnego dnia zostanie zdjęty".Swoje zdanie uzasadnia tym, że w innych krajach Europy symbole
religijne zniknęły z publicznych miejsc wiele lat temu. I jest gotowy założyć
się, że stanie się to także w Polsce. Dni potężnego, uprzywilejowanego,
korzystającego na współpracy z państwem chrześcijaństwa się muszą skończyć — konkluduje amerykański watykanista.
Jednak Kościół powszechny, zarówno w Polsce jak i w wymiarze światowym,
Kościół Jana Pawła i Benedykta, wcale nie zamierza się zmieniać. Może
najwyżej kosmetycznie. Jeżeli podstawą doktryny i działania praktycznego,
codziennego, katolickiego ma nadal stanowić ewangelizacja — teraz poprzez
inkulturację (ulubione terminy i pojęcia doktrynalne papieża-Polaka) cojest
ni mniej ni więcej tylko starym, ale przedstawianym w nowym opakowaniu
„eklezjo-centrycznym" pojmowaniem historii, kultury, dorobku myśli człowieka
itd. z ukrytymi pod post-modernistycznym językiem starymi zadaniami
misjonarsko-eurocywilizacyjnymi rodem z epoki kolonialnej, trudno o inne wnioski i konkluzje.
W 1916 r. papież Benedykt XV w liście do kardynała B.Pompilego nazwał Europę
"ogrodem świata". Europa w tej
metaforze pełniła (i pełni nadal w świadomości watykańskich kurialistów, a papież rzymski jest przecież jednym z nich) zawsze "siłę
Kościoła w skali globalnej" ([za]: M.Impagliazzo) i poczucie, iż papież
jest z racji położenia Watykanu (w Europie) spadkobiercą tradycji rzymskich i
"jednym z najważniejszych Europejczyków".
To wyjaśnia wszystko. To pokazuje nadal imperialne ciągoty papieży
rzymskich (w przestrzeni ducha, świadomości, mentalności) i poczucie misji oraz posiadania
jedynej prawdy. To egzemplifikuje niechęć do współczesnego świata, świata
Zachodu który już dawno wymknął się chrześcijańskim okowom określonego
sposobu myślenia. Katolicyzm jest tu najbardziej skrajnym przykładem — ze
swoją hierarchicznością, apriorycznością, strukturą i podporządkowaniem
wiernych. Inne wyznania chrześcijańskie (w mniejszym lub większym stopniu)
porzuciły ten średniowieczny i imperialny model już dawno.
Bo jeśli otwarty katolik, czołowy adherent teleologie nouvelle, admirator janowego aggiornamento i acomodata
renovatio oraz twórca Vaticanum II
o. M.D.Chenu stwierdzał przed pół wiekiem, że należy utrzymywać prymat
kontemplacji nad działaniem to trudno się dziwić aktualnym stanowiskom
Watykanu wobec współczesnej cywilizacji. Bowiem zarówno koncepcje Jana Pawła
II (jego poprzednik Paweł VI był o wiele bardziej ostrożnym i płochliwym w wyrażaniu potępień, rzucaniu anatem czy ostrzeżeń wobec niepokornych owieczek oraz otaczającego Kościół i katolicyzm świata) jak
Benedykta XVI w tej mierze zdecydowanie odbiegają od zasadniczych idei
M.D.Chenu i innych animatorów II Soboru Watykańskiego (z Janem XXIII na
czele). Jan Paweł i Benedykt usztywnili stanowisko katolicyzmu w węzłowych
zagadnieniach doktrynalnych, zwłaszcza w relacjach katolicyzm — świat współczesny,
świat obcy i pluralistyczny, świat cywilizacji naukowo-technicznej III
generacji (mediatyzacja, globalizacja, miniaturyzacja czyli nano-technologia,
masowa komunikacja i indywidualizacja). Kościół, a także pozostałe
denominacje chrześcijańskie (zwłaszcza te tradycyjnej obediencji), nie
wytrzymują po prostu konkurencji innych wierzeń chrześcijańskich (ruchy
pentekostalne, Świadkowie Jehowy, mormoni czy nurty zwane ewangelikalnymi) bądź
nowych ruchów quasi-chrześcijańskiej proweniencji; ruchów demokratycznych
(wybór kapłana bezpośrednio przez wspólnotę, jego uczestnictwo na co dzień w życiu gminy, równoprawność kobiet i mężczyzn w sprawowaniu kultu,
charyzmatyczność i ezoteryka, tele-ewangeliczność czyli medialność,
rozrywka, show), rozproszonych,
pluralistycznych w formie zewnętrznej (i fundamentalistyczno-dogmatycznych w strukturze wewnętrznej), anty-strukturalnych i anty-hierarchicznych. Kryzys dotychczasowego
modelu chrześcijaństwa w ogóle (polegający z grubsza na porażce i uwiądzie
ilościowym i jakościowym — znaczenia i mocy społecznego oddziaływania — kościołów
pojmowanych tradycyjnie, jako duże, piętrowe struktury, z ogólnie przyjętą
hierarchią, dogmatami, liturgią i kultem) można sprowadzić do bankructwa tej
doktryny i wizji na gruncie antropologicznym.
Widać jak na dłoni, że wysiłki katolickiej myśli (ale ów problem
dotyczy także zarówno teologii i filozofii protestanckiej jak również prawosławnej)
godzenia nauki i doktryny chrześcijańskiej (tam gdzie nauka narzucana jest siłą
czy autorytetem urzędu lub struktury musimy mówić o doktrynie) z nowymi
formami cywilizacyjno-kulturowymi, łączeniu ich z nowymi trendami umysłowymi i najszerzej pojmowanym rozwojem ludzkości nie zdają u progu XXI wieku
absolutnie egzaminu. Chrześcijaństwo (w dotychczasowej formie i strukturze) się
cofa, kurczy, zwija, zamiera i więdnie.
To normalna ewolucja wierzeń religijnych (każdej formy tych wierzeń, znana
religioznawstwu i historii
jako coś oczywistego) — dalszą egzystencję tej religii można sobie
wyobrazić jako czegoś na kształt hinduizmu lub islamu (od upadku kalifatu
bagdadzkiego w 1258 r.): struktury rozproszonej, zdecentralizowanej, składającej
się z wielu kultów, wierzeń, tradycji, rytów i lokalnych obrzędów. Pojęcie
chrześcijaństwo będzie się — podobnie jak to ma miejsce współcześnie z hinduizmem — kojarzyć bardziej z jakąś, jedną z wielu, kulturą czy nawet — określoną cywilizacją. Będzie bardziej synkretycznym konglomeratem wierzeń i zhierarchizowany do tej pory katolicyzm to czeka.
Warto tylko zauważyć, iż chrześcijaństwo wobec dziejów i dorobku
historyczno-kulturowego tego co nazywać przywykliśmy hinduizmem jest religią
nader młodą.
Protestancki teolog i filozof P.Tillich miał stwierdzić, iż "...Krytyka
naukowa nie ma w sobie siły zdolnej doprowadzić do zaniku symboli religijnych.
Tam gdzie pozornie siłę taką przejawia, poprzedza ją pęknięcie w świadomości
religijnej". Dodać do tej wypowiedzi można jedynie to, iż owo pęknięcie w świadomości religijnej człowieka pojawia się m.in. w wyniku osiągnięć
nauki, bądź co bądź będącej efektem sprawczych mocy ludzkiego rozumu.
Zasada sprzężenia zwrotnego — jak wszędzie w życiu — ma tu jak
najbardziej zastosowanie.
Tak oto przejawia się garść ogólnych refleksji agnostyka i człowieka
pozostającego daleko od wiary religijnej na problemy nurtujące ponad 2,1 mld
ludzi na świecie (na tyle ocenia się liczbę chrześcijan w dzisiejszym świecie). I przede wszystkim dlatego jest to tak fascynujący i zajmujący temat.
« (Published: 14-11-2011 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Number of texts in service: 129 Show other texts of this author Newest author's article: Return Pana Boga | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7533 |
|