|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room » Publishing novelties
Precz z rozterkami [2] Author of this text: Jerzy Neuhoff
To
nie 'my' ani zadufanie we własną mądrość Linneusza, lecz ewolucja
wytworzyła bariery między człowiekiem a resztą świata. A swoją drogą, nie
jest ten jego system nazewnictwa taki sztuczny, skoro przez dwieście lat się
utrzymał i nikt nie chce się go pozbyć.
W
pogłębianiu nieporozumienia pomaga i język. Przed laty, z numeru 10
„Problemów" z roku 1987 wynotowałem sobie taką myśl:, "Aby kogoś nazwać 'osobą' musi to być istota: 1) rozumna, 2) której
można przypisać orzeczniki psychologiczne — myśli, czuje, dąży, pragnie,
planuje itd., 3) wobec której zajmujemy pewne nastawienie lub postawę, -
tzn. traktujemy ją, jako podmiot moralny, 4) która sama jest zdolna do zajęcia
podobnej postawy wobec nas, czyli musi to być istota zdolna do działań
moralnych, 5) zdolna do porozumienia się za pomocą języka i 6) wyposażona w specjalny rodzaj świadomości, który można nazwać poczuciem własnej tożsamości.
Mam wrażenie, że to są właśnie te bariery, których na razie żaden
gatunek, poza naszym, nie przekroczył.
Okazuje
się, że oprócz bioetyki, 'ekologii głębokiej', 'ekoetyki' istnieje
także 'ekofilozofia'. Wśród jej wzniosłych idei, jest i taka: 'uwolnić
ludzkość od wtórnych, sztucznie wzbudzanych potrzeb, tak by konsumpcja
utrzymywała się na podstawowym, niezbędnym poziomie.'
Cóż
to są te wtórne potrzeby? Czy jest to samochód, telefon, komputer, może
piwo, aspiryna albo, nie daj Boże, prezerwatywa? Historia świata zna już parę
przypadków samorzutnego lub wymuszonego pozbywania się takich 'wtórnych'
potrzeb. Przekonał do tego swoich rodaków np. Savonarola, zrobił to Kim Ir
Sen a jego syn twórczo kontynuuje dzieło ojca. Niestety, te budujące wzory
nie przyjmują się, wręcz przeciwnie, zazwyczaj budzą niezadowolenie 'szczęściarzy'
oraz rezerwę otoczenia. Postulat utrzymywania konsumpcji na jakimś
podstawowym, niezbędnym poziomie, jest postulatem minimum, który w kilku
krajach jeszcze nie jest spełniany, w których garstka ryżu decyduje o życiu,
natomiast próba redukcji konsumpcji, a coś takiego już przecież przeżyliśmy,
autor chyba także, jest pomysłem nie na tę epokę, powiedziałbym, że na żadną.
„Uważam,
że większość deformacji cywilizacyjnych wynika z wypaczenia naturalnego
charakteru biologicznego naszego gatunku." — Takie zdanie wywołuje ciarki,
więc dobrze byłoby wskazać, jakie to deformacje niesie ze sobą cywilizacja i co to jest naturalny charakter biologiczny naszego, ale nie tylko naszego,
gatunku? Psy, koty, konie, krowy, jedwabniki, pszczoły, ryż, pszenica -
wszystko to zmieniło swój charakter biologiczny w kontakcie z człowiekiem,
natomiast niektóre dinozaury zrobiły to całkowicie spontanicznie, więc teraz
mamy różne ptaszki. Zmiana charakteru biologicznego to nic innego jak proces
ewolucyjny, rośliny dostosowują się do zwierząt, zwierzęta do roślin,
czynią to nie z rozmysłem, lecz w wyniku presji środowiska, którego bardzo
aktywnym składnikiem od pewnego czasu jest człowiek. Kiedy jeszcze człowieka
nie było, ewolucja też zachodziła, coś tam wyszło z wody na ląd, coś
innego ponownie weszło do wody, a wszystko to było jak najbardziej naturalne i uzasadnione.
Skąd u autora myśl, że „Poziom realnej wiedzy o otaczających nas urządzeniach,
produktach i zjawiskach jest znikomy, często więc z gruntu, niczym w automatycznym odruchu obronnym negujemy wszelkie nowe rzeczy. Tymczasem każdy ma prawo
do swoich lęków, wpierw jednak powinno się zgłębić problem pod kątem faktów.
Strach nie powinien wynikać z niewiedzy."
Rzeczywiście,
wiele wynalazków i pomysłów było przyjmowanych z rezerwą a nawet z wrogością,
przy czym negacja i wyklinanie pojawiały się w zupełnie zaskakujących
sytuacjach, oto przykład. Kiedy, w roku 1936, Elza Schiapparelli po raz
pierwszy zastosowała zamek błyskawiczny w damskiej sukni, odezwali się
wszelkiego rodzaju moraliści. Ten przydatny wynalazek, ułatwiający
zdejmowanie sukni, w ich oczach był kolejnym diabelskim pomysłem, przyczyniającym
się do upadku obyczajów. Jest więc grupa ludzi, którym wszystko kojarzy się z jednym, o czym kilka dni temu mogliśmy się dobitnie przekonać obserwując
zachowanie czcigodnych reprezentantów i wybrańców naszego narodu.
Kto
więc ma zgłębiać fakty i które z nich warte są zgłębiania? Jeśli reakcją
jest strach to wynika on albo z niewiedzy, albo z przekonania, czasem fałszywego, a czasem uzasadnionego, że nadchodzi kres dla władzy, zwłaszcza nad duszami,
kres dla korzyści, dla nieomylności i t.p., a czasem ze zwykłej, jakże
ludzkiej, niechęci do ludzi, zwłaszcza innych lub inaczej myślących.
A
cóż to niby jest ta 'postępująca erozja genetyczna naszego gatunku.' Na
czym ona polega skoro rekordy sportowe coraz to wyższe,
długość życia coraz dłuższa, śmiertelność niemowląt coraz mniejsza,
niezawodność maszyn coraz większa? Skąd więc pomysł o 'akumulacji
negatywnych tendencji'? Urodziłem się w czasach, kiedy o DNA, genetyce i reszcie moi rodzice nie słyszeli, więc ryzykowali zupełnie bezmyślnie. Bez
tej wiedzy urodziło się, oprócz mnie, jeszcze wielu innych ludzi, często
lepszych ode mnie, ale i paru gorszych, a świat, mimo mojej na nim obecności,
idzie do przodu., więc może ta 'erozja' nie jest jakimś szczególnie
wielkim niebezpieczeństwem dla ludzkości. A może zachodzi coś wręcz
przeciwnego, czyli postępująca kumulacja pozytywnych cech genetycznych naszego
gatunku. Być może jedne i drugie cechy się kumulują, albo, co uważam za
prawdziwsze, nie kumulują się żadne cechy genetyczne, kumulują się
natomiast nasze dzieła cywilizacyjne.
Nie ma też sensu przypisywanie nauce twierdzeń, których nie
wypowiadała. Jeżeli 'zgodnie ze stanem
wiedzy z lat trzydziestych minionego stulecia [pestycydy] były całkowicie
bezpieczne', to znaczy dokładnie to, co napisano. O szkodliwość czy nieszkodliwość DDT nikt wtedy nie pytał, nikt też nie miał
wątpliwości, że trzeba z nim postępować ostrożnie, bo jest to dość
paskudny preparat, ale maseczka na twarzy wystarczała. Problemem było tylko
ile razy trzeba będzie ten „Azotox" rozpylić, bo taka była jego polska
nazwa, aby dać odpór stonce ziemniaczanej. W Polsce pojawił się on parę lat
po wojnie, jeszcze w okresie, w którym życie ludzkie nie było aż w takiej
cenie, natomiast życie stonki uważano za realnie zagrażające życiu
ludzkiemu.
Nie ma, więc co robić problemu np. z telefonów komórkowych. W grze o przyszłość rodzaju ludzkiego są inne, wyższe stawki, wśród nich
beztroskie szerzenie panikarskich nastrojów, w tym także przez nawiedzonych
naukowców i ekologistów, upowszechnianie fałszywych nadziei przez różnych
jasnowidzów, wróżki i horoskopy, parapsychologia, paramedycyna, jednym słowem
każda paranauka i każdy irracjonalizm.
Co
wynika ze stwierdzenia, że 'nadmierna wolność, rozwój nauki i wszechobecny
humanitaryzm mogą być negatywne.'? Czyżby chodziło o ograniczenie wolności,
zahamowanie tempa rozwoju nauki i ograniczenie humanitaryzmu, najlepiej tylko do
mojej osoby?
Nie
ma rozwoju bez wolności przepływu towarów, ludzi i idei. Tych trzech rzeczy
nie da się skutecznie od siebie oddzielić, jeśli nie chce się stworzyć
getta albo obozu koncentracyjnego. Tak samo nie da się humanitaryzmu stosować
wybiórczo. To, że obserwuje się jakby zachwianie proporcji między prawami a obowiązkami, co daje pole do popisu egoistom, jest objawem większego udziału w stosunkach międzyludzkich czynnika współczucia i poczucia solidarności, co
raczej korzystnie świadczy o poziomie moralnym rodzaju ludzkiego.
Na
koniec autor alarmuje: „Nigdy jeszcze w historii nasze społeczeństwo nie
wymagało tak radykalnych zmian, na taką skalę i w tak krótkim czasie. Musimy
się spieszyć, obawiam się, że im dłużej będziemy zwlekać, tym
drastyczniejsze środki trzeba będzie zastosować."
Skąd
ten panikarski ton? Po pierwsze, — co nagle, to po diable. Podstawowym
pytaniem jest, — co należy zmieniać? Czy bioetycy i ekofilozofowie już
uzgodnili, choćby tylko między sobą, odpowiedź? Obawiam się, że nie.
Raczej poprzestają na biciu w dzwon trwogi, ale robią to bardziej dla zasady,
niż z rzeczywistej potrzeby. Nie przypominam sobie, aby moraliści
którąś z dziedzin nauki posunęli do przodu, jeśli już za którąś się
zabrali, to częściej sypali piach w tryby, zatruwając życie badaczom, a w
konsekwencji i zwykłym ludziom. To nie moraliści przyczynili się do
likwidacji niewolnictwa, pańszczyzny i wyzysku. A akurat w ekonomii, zwłaszcza w bankowości, mieliby sporo do roboty, bo niektóre z działań bogobojnych
bankierów sprowadziły nieszczęścia na całe narody.
Nie
są też zbyt słyszalne głosy, np. na temat moralnych skutki zakazów
stosowania środków antykoncepcyjnych, racjonalnej kontroli urodzin, czyli tzw.
świadomego macierzyństwa. Jeżeli już coś się proponuje, to rozwiązania
sprzed wieków, całkowicie anachroniczne i nieskuteczne.
Praktyka
pokazuje, że najwięcej do powiedzenia mają demagodzy w każdej kwestii
wyprowadzający tysiączne wnioski i przewidujący zawsze katastrofalne skutki,
które, gdy sprawa dotyczy kwestii społecznych, nie sprawdzają się tak, jak
nie sprawdzają się zapowiedzi końca świata.
Zaryzykowałbym
tezę, że takie dyskusje kwitną wśród gremiów, które niczego praktycznego
nie potrafią wymyślić. Ci, którzy mają rzeczywiście ludzkości coś do
zaproponowania, nie muszą roztrząsać problemów wydumanych, bo dobrze wiedzą,
że postawi je dopiero życie.
1 2
« Publishing novelties (Published: 15-11-2011 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7536 |
|