|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Czy Polska może być krajem normalnym? Author of this text: Caden O. Reless
Wydarzenia ostatnich dni po raz kolejny przekonują mnie, że
nic się tak w Polsce nie dłuży jak agonia fantazmatu; tego fantazmatu, który
najpierw chciał, by Polska postrzegana była jako „regionalne mocarstwo" czy też
„duży średni europejski kraj", który „mógłby się rozwijać szybciej" (gdyby nie
rozwijał się w dzisiejszym tempie), potem — rozdęty do rozmiarów absurdu,
przekuty w propagandowy slogan: „polskiego państwa nie ma", zaprzeczał istnieniu
państwa polskiego w ogóle, a który w końcu — jak słyszymy ostatnio — znowu
wieszczy, że Polska ma potencjał na stanie się znaczącym graczem na arenie
międzynarodowej w wymiarze globalnym i równym partnerem największych potęg. Zgodnie z duchem owego fantazmatu ta Polska, która nas
otacza, która stanowi naturalny kontekst codziennego życia i praktycznej
działalności milionów Polaków, ta Polska zwyczajna, naoczna i namacalna, jest
zaledwie nędzną podróbką, sobowtórem, fałszywą i podmienioną wersją Polski
innej, tej prawdziwie autentycznej, to znaczy takiej, której nikt wprawdzie
jeszcze na oczy nie widział (choć przed paroma laty mieliśmy już okazję
zasmakować namiastki jej dobrodziejstw), ale która jest z pewnością pod każdym
względem lepsza i wspanialsza.
Ta inna, z założenia lepsza Polska, błyszcząca na
firmamencie współczesności niczym gwiazda zaranna, kraj nieugiętych pogromców
Teutonów i Moskali, kraj wizjonerów, proroków, a nawet -
zbawicieli świata, to wizja — jak się okazuje — ciągle dla wielu Polaków
pociągająca, mimo że w dziedzinie działań praktycznych (poza zastosowaniem,
które znajduje w socjotechnice ukierunkowanej na urabianie wiernego elektoratu)
zupełnie fałszywa, bo bezużyteczna i anachroniczna.
Nikomu bowiem (poza niektórymi politykami, którzy na niej
żerują), nawet samym Polakom, nie jest to wizja do niczego potrzebna. Dzisiejsi
Polacy nie potrzebują odrealnionych wizji Polski mocarstwowej i przywódczej, ale
przede wszystkim znajomości swojego
rzeczywistego potencjału i swojego rzeczywistego miejsca na mapie świata; nie
potrzebują też nowych snów o potędze, ale rozsądnego planu działania i możliwej
do zrealizowania strategii rozwoju; nie potrzebują sztywnej wierności niegdyś
szczytnym, a przebrzmiałym dziś ideałom, ale elastyczności w radzeniu sobie z wyzwaniami, jakie niesie teraźniejszość i przewidywalna przyszłość. Nie
potrzebują pławienia się w abstrakcyjnej narodowej chwale, ale konkretnych
rozwiązań, służących rozwojowi społecznemu i poprawie dobrobytu. Nie potrzebują w końcu, by każde niepowodzenie traktować w kategoriach hańby czy zdrady, ale
tego, by umieć z błędów i porażek wyciągać odpowiednie wnioski.
Co więcej, właśnie takiej Polski potrzebują najbardziej nie
tylko sami Polacy, ale — co stanowi kolejne zaprzeczenie istotnej treści
wspomnianego na początku fantazmatu — również najbliżsi partnerzy i sojusznicy
Polski na arenie międzynarodowej. Nie jest bowiem prawdą, że zagraniczni
partnerzy Polski nie potrzebują Polski silnej. Jest to jednak potęga, która nie
jest oparta na mocarstwowych urojeniach, ale na pragmatycznej filozofii
normalności, upatrującej w wystarczająco silnym państwie przede wszystkim
gwaranta stabilności i bezpieczeństwa. Aby Polska była liczącym się partnerem
dla innych krajów i organizacji międzynarodowych, wystarczy jeżeli będzie krajem
po prostu w miarę normalnym. Jakie są wyznaczniki tej normalności?
Po pierwsze, Polska musi zachować zdolność do współpracy z innymi krajami na arenie międzynarodowej. Nie jest prawdą, że Polska może sobie
pozwolić na samodzielne dyktowanie warunków komukolwiek, a tym bardziej nie jest
prawdą, że jest w stanie samodzielnie podejmować skuteczne rozwiązania wielu
współczesnych problemów, które mają zasięg globalny. W pojedynkę nie są w stanie
sprostać współczesnym wyzwaniom nawet największe mocarstwa. Zachowanie zdolności
do współpracy zależeć będzie głównie od tego, na ile Polska będzie odbierana
jako kraj, który podziela wartości wyznawane przez jej najważniejszych
euroatlantyckich partnerów, takie jak przywiązanie do demokracji, rządów prawa,
wolnego rynku i praw człowieka. Izolacjonizm i ekstremizm, nawet podejmowane w imię tak szczytnych ideałów, jak moralna odnowa narodu, jest niebezpieczną
utopią, która (jak pokazuje świeży przykład Węgier) wcale nie sprzyja rozwojowi
potęgi kraju, a może w stosunkowo krótkim czasie doprowadzić nawet do upadku
jego prestiżu.
Potęga Polski zależy również od tego, na ile zachowa ona
zdolność do promowania demokracji w skali regionu, kontynentu czy nawet świata, a to z kolei zależy głównie od tego, na ile sama Polska będzie dla innych krajów
przykładem odpowiedzialności, stabilności i bezpieczeństwa. Dziś są to kwestie,
które wydają się oczywiste, jakby nie na miarę coraz większych ambicji,
wyrażanych przez niektórych polskich polityków. Świadczy to przede wszystkim o tym, jak wielki postęp dokonał się w tych dziedzinach w ciągu zaledwie
dwudziestu lat. Dlatego nie wolno zapomnieć, że Polska zawdzięcza ów rozwój w dużej mierze bliskiej współpracy z międzynarodowymi partnerami — państwami i organizacjami, i coraz ściślejszej integracji w ramach struktur europejskich i euroatlantyckich. Dotyczy to również rozwoju gospodarczego Polski na przestrzeni
dwóch ostatnich dekad i bezprecedensowego wzrostu dobrobytu. Tego dorobku,
owoców pracy całego pokolenia, nie można roztrwonić w nieodpowiedzialnej pogoni
za jakimś ideo-politycznym urojeniem.
Po drugie, potęga normalnego państwa polega na tym, że jest
ono zdolne do zaspokajania podstawowych potrzeb obywateli w dziedzinie
bezpieczeństwa, edukacji, osłon socjalnych czy ochrony zdrowia, a także na tym,
że normalne państwo sprzyja realizacji takich wartości, jak szacunek dla
pluralizmu politycznego i światopoglądowego, rządy prawa, prawa człowieka,
wolność słowa czy społeczeństwo obywatelskie. Istnieją wprawdzie na świecie
państwa, które wybrały ścieżkę rozwoju własnej mocarstwowości kosztem rozwoju
gospodarczego i społecznego, a więc kosztem jakości życia własnych obywateli,
ale kto nazwie je państwami normalnymi? Na przykładzie tych państw jasno widać,
że nadmierny polityczny partykularyzm i izolacjonizm, będący bezpośrednim
skutkiem opętania fantazmatem mocarstwowości, jest w dzisiejszym świecie raczej
patologią niż normą. Tym bardziej byłoby to patologią w przypadku Polski, która
tak wiele skorzystała w ostatnim okresie na rozwijaniu i zacieśnianiu
partnerskich stosunków europejskich i euroatlantyckich.
Po trzecie, potęga normalnego kraju polega na tym, że
podejmuje on wyzwania, które leżą w zasięgu jego rzeczywistych możliwości.
Status „regionalnego mocarstwa" może wydawać się atrakcyjny (głównie
retorycznie, jeśli nie wręcz propagandowo), ale do jakiego konkretnego regionu
miałby ten termin w przypadku Polski właściwie się odnosić? Pod wieloma
względami do swoich największych sąsiadów — Niemiec i Rosji, a nawet Ukrainy -
osamotniona Polska nadal nie może się porównywać. Liczbą ludności ustępuje
wszystkim wymienionym wcześniej krajom; jej gospodarka jest porównywalna pod
względem wielkości PKB z gospodarkami samej tylko Bawarii czy Nadrenii
Północnej-Westfalii, a więc pojedynczych niemieckich landów, i choć jest większa
niż ukraińska, to nadal jest blisko trzykrotnie mniejsza od gospodarki
rosyjskiej. Podobnie niekorzystnie dla Polski wypada porównanie (na przykład pod
względem potencjału militarnego i dyplomatycznego) z autentycznymi europejskimi
mocarstwami regionalnymi, czyli przede wszystkim Rosją, Niemcami, Wielką
Brytanią, Francją i Włochami. W tej sytuacji wydaje się, że głównym regionalnym
mocarstwem w Europie Środkowej nadal pozostają przede wszystkim Niemcy, a w
Europie Wschodniej — Rosja.
Nie zmienia to faktu, że Polska może być znaczącym
uczestnikiem multilateralnych organizacji (jak jest w istocie); może również we
współpracy z innymi krajami podejmować lub popierać różne inicjatywy istotne z punktu widzenia jej własnych interesów, czego przykładem jest choćby Partnerstwo
Wschodnie. Polska pozostaje więc państwem liczącym się w regionie, podobnie jak
kilka innych krajów, ale jej znaczenie będzie proporcjonalne przede wszystkim do
rzeczywistego poziomu rozwoju w kluczowych sferach, a nie do ideowo-politycznych
deklaracji (w dużej mierze życzeniowych).
Na koniec można wspomnieć, że także w relacjach z Rosją,
która obok Niemiec pozostaje głównym straszakiem w propagandowym arsenale
zwolenników Polski mocarstwowej, pozycja osamotnionej Polski jest dość słaba, a nie jest gorsza tylko dlatego, że Polska może liczyć na solidarnościowe i kontrolne mechanizmy, funkcjonujące zarówno w ramach Unii Europejskiej, NATO,
jak i w ramach innych instytucji ładu międzynarodowego.
Z tych przynajmniej czterech powodów Polacy powinni przede
wszystkim dbać o swoją normalność; normalność, która wcale nie musi oznaczać
zastoju i marazmu, wstydu i hańby, przeciwnie — jak pokazuje przykład ostatnich
dwudziestu lat, szacunek dla normalności może prowadzić do stabilnego rozwoju,
osiągnięć i sukcesów, między innymi poprzez coraz bliższą współpracę w wymiarze
regionalnym i globalnym. Normalna Polska wcale nie musi puszyć się na bycie
małym czy też średnim mocarstwem, żeby coś znaczyć.
Odniesienia:
Philip H. Gordon,
The U.S. Relationship With Central
Europe Under the Obama Administration, Remarks at the Global Security 2011
Forum Bratislava, Slovakia March 3, 2011.
Philip H. Gordon,
The Transatlantic Trends 2011,
German Marshall Fund Washington, DC, September 14, 2011 September
« (Published: 18-12-2011 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7625 |
|