|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Zagłada to także polska tragedia Author of this text: Jan Hartman
Tekst ukazał się w
Gazecie Wyborczej 5 maja 2005 r.
Znów ruszył „marsz żywych" i znów patrzyli na siebie nieufnie, a może tylko z pozoru nieufnie ci idący i ci
stojący na chodnikach. Niejeden polski Żyd zastanawia się każdego roku: iść czy
nie iść? Czy ci z Izraela aby nie mają czegoś do nas, Polaków? Czy ten marsz nie
ma jakiegoś drugiego dna? Myślę, że nie, ale obawy i nieufność polskiego Żyda
nie jest mi obca. Polskość
naszych Żydów nie doczekała się dostatecznego poszanowania i uznania — ani wśród
Polaków, ani wśród Żydów. Z tego powodu także nasi przodkowie pomordowani w obozach zostali przez pamięć i przez dyskurs publiczny „źle zakwalifikowani". Są
pamiętani wyłącznie jako Żydzi, podczas gdy w wielu wypadkach byli w
takim samym stopniu Polakami. Jako polski Żyd domagam się pamięci o tym, że
Zagłada Żydów była także tragedią polską, bo setki tysięcy spośród jej ofiar
czuło się i było Polakami, tak samo jak ja i moi zgładzeni przodkowie.
Ignorowanie tej prawdy idzie w parze ze złą opinią wielu Żydów o Polsce i Polakach. Odczuwam żal do swoich ziomków-Żydów za to, że tak łatwo uwierzyli, iż
Polska jest szczególnie antysemickim krajem i że tak wielu z nich głosi
niesprawiedliwe opinie o Polakach. Mam nadzieję, że to się z czasem zmieni. Może
już się zmienia?
Kim jesteśmy
Żydzi mają szczególne powody,
by piętnować ksenofobię i uprzedzenia, także pośród swoich. Dlatego sądzę, że
niezbędna jest dyskusja na temat stosunku współczesnych Żydów do Polaków,
podobna do trwającej od lat w Polsce debaty o polskim antysemityzmie. Odkłamania
wymaga zwłaszcza stereotyp Polaka jako „zwykłego człowieka", czyli obojętnego
świadka Zagłady, a w istocie współwinnego jej przez tę swoją przyzwalającą
obojętność.
W Polsce, podobnie jak w wielu krajach Zachodu, począwszy od XVIII wieku
istniała warstwa mniej czy bardziej zasymilowanych Żydów, będących patriotami
krajów, w których żyli, ale zachowujących poczucie przynależności do narodu
żydowskiego. Również dziś żyją w całym świecie miliony takich dwunarodowych
Żydów. W przypadku, dajmy na to, USA jest to dla wszystkich naturalne. Nie jest
już jednak takie naturalne w odniesieniu do Polski. Decyduje o tym uprzedzenie, z którym zbyt często się stykamy. Każdego polskiego Żyda wielokrotnie pytano:
„co ty jeszcze robisz w tym kraju?!", „jak możesz żyć w cieniu pieców
Auschwitz?!". Te pytania sugerują, że Polska i polskie społeczeństwo to
środowisko społeczne nieprzyjazne dla Żyda. Że to jest dla Żyda złe miejsce. To
nieprawda, a ja, będąc w stu procentach Polakiem i w stu procentach Żydem, nie
chcę żyć nigdzie indziej i boli mnie nieufność a tym bardziej jawna niechęć
wielu moich ziomków-Żydów do mojego narodu — Polaków. Boli jednak i to, że wielu
Żydów, wiedząc że jestem Polakiem, odmawia mi pełnej żydowskiej tożsamości, tak
jakbym był jakąś niezdrową hybrydą. Dlaczego, pytam, można być Żydem i Francuzem, Żydem i Amerykaninem, a nie można niby być Żydem i Polakiem, „Żydo-Polakiem"?
Można. Jestem na to żywym dowodem, podobnie jak dziesiątki moich przodków, o których wiem, że myśleli i czuli tak samo jak ja.
Wojna
Odmowa zrozumienia, że polscy
Żydzi są i byli Polakami powoduje wypaczenie obrazu wojny na terenie Polski.
Żydzi patrzą na tę wojnę przez pryzmat Zagłady i odmienności sytuacji Polaków i
Żydów w obliczu agresji niemieckiej. Niemcy zamknęli Żydów w murach gett i od
tego czasu również w wyobraźni Żydów ze świata polscy Żydzi zaczęli przedstawiać
się jako całkowicie odrębna społeczność, społeczność nie-Polaków na terenie
Polski. Jest to jednak sposób myślenia narzucony zachowaniem Niemców. Nie
poddawajmy mu się. Prawda jest zupełnie inna. Liczni Żydzi polscy byli w podobnym sensie Polakami jak zasymilowani Żydzi francuscy Francuzami, a nawet
niemieccy — Niemcami. Ci ostatni być może przestali być Niemcami, gdy państwo
niemieckie się ich wyrzekło, ale na pewno nie można tego powiedzieć o Żydach
polskich. W Polsce było przed wojną wiele antysemickich ekscesów i przejawów
urzędowej dyskryminacji — więcej niż w niektórych innych krajach europejskich,
choć mniej niż w wielu innych. Byłoby jednak zupełnym absurdem przypuszczać, że
te ekscesy wyłączyły 3,5 mln Żydów ze społeczeństwa i zamknęły ich w getcie, że
ta wielka społeczność żydowska przestała być częścią społeczeństwa polskiego,
żyjącą w jednej politycznej całości z etnicznymi Polakami i innymi grupami.
Polska była na tyle normalnym, przyzwoitym krajem, że zamieszkujące tu
mniejszości narodowe były po prostu fragmentem społecznej i politycznej całości
tego wielokulturowego państwa, tak jak to jest dzisiaj w większości krajów,
gdzie Żydzi mieszkają. Uprzytomnienie sobie tego pomaga zrozumieć coś, co do
wielu wciąż nie dociera: Zagłada jest niewymowną tragedią Żydów, ale jest
również tragedią Polaków.
Zagłada pochłonęła trzy miliony polskich Żydów. Większość z tych ludzi
uważała się za pełnoprawnych członków polskiego społeczeństwa, mówiła dobrze po
polsku (wielu nawet wyłącznie po polsku) i kochała Polskę. Znaczna część z tych
ludzi była, tak jak ja, Żydami i Polakami. Dlatego ich śmierć to także
tragedia polska.
Te miliony
Żydów to nie wszyscy nasi ludzie, których straciliśmy w czasie wojny. Z rąk
wroga zginęło jeszcze kolejne 3,5 mln, i nie będę rozwodzić się nad tym, ilu
wśród nich było etnicznych Polaków, a ilu przedstawicieli różnych mniejszości.
Pamiętajmy, że mimo całej odmienności losu etnicznego Polaka i polskiego Żyda w czasie wojny (w końcu ten pierwszy miał 90% szans przeżycia, a ten drugi 10%),
los „aryjczyków" również był straszny. Pamiętajmy o żołnierzach i partyzantach, a także o setkach tysięcy cywilów zamęczonych w obozach czy zabitych w czasie
Powstania Warszawskiego.
Jeśli
trudno niektórym pogodzić się z możliwością spojrzenia na Zagładę w taki sposób,
niechaj zechcą pomyśleć o 11 września. Pod gruzami WTC zginęło wielu Żydów. Czy
oddzielamy ich od amerykańskich ofiar tej tragedii? Oczywiście nie, bo jest dla
nas jasne, że ci Żydzi byli jednocześnie Amerykanami. Dlaczego więc ktoś może
wzdragać się na myśl, że w Zagładzie zginęły setki tysięcy Żydów-Polaków, wobec
czego tragedia ta jest także tragedią Polaków? Chyba tylko dlatego, że jest
przekonany, iż Polacy byli wrogami Żydów, a Żydzi nie byli w Polsce u siebie.
Otóż Polacy w zdecydowanej większości nie byli wrogami Żydów, a Żydzi w zdecydowanej większości czuli się w Polsce u siebie. To jest taki sam fakt
społeczny, jak to, że przed wojną istniał w Polsce i innych krajach Zachodu
silny antysemityzm.
Gdy Marsz Żywych idzie co roku przez miasto Oświęcim do obozu Auschwitz,
na chodnikach stoją ludzie i patrzą. Stojący na chodnikach i patrzący ludzie
wyglądają trochę obco i nieprzyjemnie. Ale też właściwie, to co mają robić?
Muszą czekać aż my przejdziemy, aby samemu przejść przez ulicę albo po prostu
oglądają niecodzienną scenę uliczną. Trzeba trochę wyobraźni, aby zrozumieć, że
tak stojąc i patrząc nie popełniają żadnego występku, a jedynie z naszej,
idących, perspektywy jawią się tak obco i chłodno. Czynienie ludziom zarzutu z tego, że żyli, gdzie żyli, żyli jak się dało, choć obok Niemcy mordowali Żydów,
jest absurdalne i dowodzi całkowitego braku wyobraźni. Żydzi też starali się żyć
do ostatniego dnia możliwie najnormalniej, nawet wtedy, gdy już likwidowano
getta. Jakże miałoby być inaczej?
Wielu etnicznych Polaków podczas wojny kolaborowało z Niemcami, wydając
im Żydów. Było też wiele pogromów. Trzeba o tym pamiętać i my, Polacy,
powinniśmy sobie samym to pamiętać. Ludzie wykształceni mają zresztą tę
świadomość. Pragniemy jednak, aby i to nam pamiętano, że to w tej samej Polsce
Żydzi spotkali się z bohaterską pomocą na największą w Europie skalę.
Symbolizuje ją 6500 polskich drzewek w Yad-Vashem. Mimo że tych polskich drzewek
jest tam najwięcej, zbyt mało Żydów kojarzy naród polski z aktami bohaterskiej
solidarności, a za to bardzo wielu z wrogością i kolaboracją z Niemcami. To
niesprawiedliwe i stronnicze. Boli to, że bohaterowie ratujący Żydów, nie będący
Polakami, znani są nieporównanie szerzej niż bohaterowie narodowości polskiej.
Każdy zna, i powinien znać, nazwisko Wallenberg czy Schindler, mało kto zaś zna
nazwiska Sławik i Sendler — ludzi, którzy uratowali od śmierci tysiące Żydów i zasługują na tę samą publiczną pamięć. Gdy jednak trzeba przypomnieć dzieło
zbrodniarzy (a trzeba), polską narodowość niektórych spośród tych ludzi zaznacza
się skwapliwie. Nawet Niemców nazywa się w wielu publikacjach „nazistami" albo
„hitlerowcami", by zaznaczyć, że nie wszyscy Niemcy byli zbrodniarzami, gdy
jednak mówi się o szmalcownikach lub „zwykłych ludziach" — obojętnych świadkach
Zagłady, wtedy często bez wahania używana jest nazwa „Polacy". Mówmy na Niemców — Niemcy, a na Polaków — Polacy, lecz jeśli już unikamy tych określeń, to
unikajmy ich konsekwentnie i sprawiedliwie.
Antysemityzm dziś
Szeroki zakres antyżydowskich
aktów ze strony etnicznie polskich współobywateli ma tę samą przyczynę, co
wielka liczba aktów bohaterskich. Po prostu u nas Żydów było najwięcej i to nasz
kraj Niemcy uczynili sceną Zagłady. W ogólności, wszystkie zjawiska związane z „kwestią żydowską" w Polsce przejawiały się silniej niż w wielu innych krajach, z tego właśnie, ilościowego powodu. Reminiscencje tej rzeczywistości widoczne są
do dziś, na przykład w postaci pozostałości mitologii żydowskiego zagrożenia i demonizowania Żydów. Paradoksalnie, temu gatunkowi antysemityzmu sprzyja prawie
całkowity brak Żydów w naszym kraju (jest nas może kilkanaście tysięcy) -
łatwiej przecież demonizować abstrakt niż żywych ludzi.
Polski
antysemityzm jest strachem i zawiścią podszyty, krzewiąc się wśród ludzi, którzy
wszędzie wokół siebie widzą winnych swojej biedy. Ci sami ludzie, którzy mówią,
że władza to sami złodzieje, zwykle mówią też, że wszystkiemu winni są Żydzi.
Branie ludzi prymitywnych za wzorzec społeczeństwa polskiego jest jednak
nonsensem. Powiedzenie na takiej podstawie, że Polacy są na ogół antysemitami,
ma w sobie tyle samo prawdy, co powiedzenie, że na ogół nienawidzą swojego
państwa i lżą jego władze.
Nie
bagatelizuję bynajmniej faktu, że w naszym kraju mury wysmarowane są napisami
„Żydzi do gazu!" i swastykami, a w wielu kioskach z prasą można kupić
nienawistne pisemka antyżydowskie. Mało kto odważy się przejść w kipie na głowie
przez osiedle w polskim mieście. Z kolei powiedzenie publicznie „jestem Żydem"
odbierane bywa jako coś na kształt prowokacji lub pretensjonalnej ostentacji.
Tak, Polska jest dotknięta antysemityzmem — na ogół prostackim, czasami bardziej
wysubtelnionym. To prawda. Ale nie ma żadnych podstaw, by przypuszczać, że w ogólności antysemityzm jest tu większy niż gdzie indziej w Europie. Wyraża się
natomiast zazwyczaj tak prymitywnie, bo cechuje prymitywnych ludzi. Jeden
głupiec może zrobić sto napisów, które trwają na murze przez lata, a ci co
powinni je zamalować nie robią tego, bo sądzą, że to i tak nic nie da. Ilu jest
takich głupców? Sądząc z mikroskopijnej sprzedaży wspomnianych pisemek, pewnie
niewielu. A jednak większość z nas, Żydów z Polski, nie doznała w wolnej Polsce
istotnych przykrości z racji swej przynależności narodowej. To też o czymś
świadczy. Podobnie jak to, że Polska wolna jest od masowej antyizraelskiej
histerii, która dotyka wiele społeczeństw zachodnich.
Przeciętny
Polak jest chyba obojętny wobec Żydów, jakkolwiek gotów jest przypuszczać, że
Żydzi nie cierpią Polaków, uważając ich za antysemitów. I wtedy zaczyna
faktycznie Żydów nie lubić. Mamy więc tzw. sprzężenie zwrotne: Żydzi często nie
lubią Polaków, bo uważają ich za antysemitów, Polacy zaś nie lubią Żydów, bo
uważają, że Żydzi widzą w nich antysemitów lub „obojętnych świadków Zagłady". To
paranoja. Przerwijmy ją!
*
To jeden z ważniejszych
moich artykułów, napisany pod wrażeniem udziału w Marszu Żywych w Auschwitz, w 2005 roku. Jest prosty w formie, napisany od serca, ale niczym szczególnym od
strony warsztatowej się nie wyróżnia. Ot, mówi, co mówi. Wywołał rozmaite
reakcje, czasami zaskakujące. O dziwo, spodobał się antysemitom. Niektórzy nich
uznali mnie za kogoś w rodzaju „naszego dobrego, lojalnego Żyda". Cóż, nie było
mi z taką łatką do twarzy, ale na szczęście szybko się jej pozbyłem. W środowiskach żydowskich tekst nie wzbudził entuzjazmu — trochę jakby za mało
anty-antysemicki. Poza tym temat antypolonizmu wśród Żydów był (i chyba wciąż
jest) raczej niepopularny. Bywając w Izraelu staram się go poruszać i z
pewnością życia mi to nie ułatwia. Potrzeba czasu, aby Żydzi z Izraela czy
Ameryki poważnie przemyśleli swój stosunek do Polski. A jeśli nie przemyślą, to
czas i zmiana pokoleń zrobi swoje.
Tekst wszedł w skład książki Zebra Hartmana (2011)
« (Published: 06-02-2012 )
Jan HartmanProfesor filozofii, wydawca i publicysta, profesor UJ i kierownik Zakładu Filozofii i Bioetyki w Collegium Medicum na Uniwersytecie Jagiellońskim, redaktor naczelny "Principia", profesor w Małopolskiej Wyższej Szkole Ekonomicznej w Tarnowie. Magisterium - KUL, doktorat i habilitacja - UJ. Zajmuje się metafilozofią (heurystyka filozoficzna, autorski projekt teorii neutrum), filozofią polityki, etyką i bioetyką. Zabierając głos w debatach publicznych na tematy polityczne i światopoglądowe, broni rozwiązań liberalnych i demokratycznych. Private site
Number of texts in service: 9 Show other texts of this author Newest author's article: List trzech profesorów do wszystkich, których to dotyczy, czyli do wszystkich | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7741 |
|