|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Art » Sacrilegous films »
Ci Obcy Author of this text: Marcin Łętowski
Podział na
„my" i „oni"; „swój" i „obcy" należy do najbardziej
podstawowych i kluczowych kategorii pozwalających porządkować świat, w którym
egzystujemy. Jak każda taka prosta, binarna opozycja ma oczywiście swoje luki.
Poczucie tego kto jest „nasz" a kto „inny", „obcy" nie
jest stałe, może się zmieniać w zależności od panującej ideologii czy
warunków społeczno-kulturowych. Nie ma co ukrywać jednak, że podział ten
jest bardzo głęboko umocowany w ludzkim pojmowaniu rzeczywistości społecznej.
Najbardziej mnie tu interesuje pojęcie „Innego", „Obcego". To ktoś
spoza naszego bezpiecznego otoczenia, w którym panują znane nam zasady, wiemy
mniej więcej czego się spodziewać, jak się zachowywać. Nie znamy go i nie
rozumiemy. Może on mieć inny światopogląd, wyznawać inną religię,
pochodzić z innego kraju, posiadać odmienny kolor skóry, orientację seksualną
itd. Boimy się go, odczuwamy, że może być zagrożeniem. Obcy umacnia
wspólnotę: nie należąc do niej, powoduje, że więzy jeszcze bardziej się
umacniają. Paradoksalnie też generuje możliwość jeśli nie rozbicia, to
czasem zachwiania fundamentów takiej „swojskiej" społeczności: może
fascynować, przyciągać swoją odmiennością, pokazywać odmienne style życia.
Ten podwójny status Innego jako intruza i wroga, od którego należy trzymać
się z daleka, ale też jako przedmiotu fascynacji był mniej lub bardziej jawnym
motywem wielu filmów. Postanowiłem wiec wybrać kilka obrazów, które szczególnie
zapadły mi w pamięci czy zainteresowały i przypatrzeć się im pod tym kątem.
Inny będzie opisany jako jednostka czasem groźna, oddzielona od
„normalnego" świata jednak na swój sposób ludzka, często niewiele się
od nas różniąca, budząca urzekający wpływ czy też współczucie. Hrabia Orlok, wampir z klasycznego dzieła niemieckiego ekspresjonizmu, ekranizacji Draculi Brama Stokera, zatytułowanej Nosferatu — symfonia grozy (reż. Friedrich Wilhelm Murnau, 1922)
to jeszcze jeden jednowymiarowy stwór: potworny w swym wyglądzie, brzydki.
Przynosi tylko zarazę. Może nawet ucieleśnia żywe jeszcze na początku lat
dwudziestych wspomnienie o Wielkiej Wojnie i przede wszystkim o panującej w latach 1918-1919 pandemii „hiszpanki". W każdym bądź razie nic nie ma wspólnego z dwuznacznym pojęciem Obcego o jakim tu myślę. Nikogo nie oczarowuje, nie
hipnotyzuje i nie uwodzi. Składająca sama z siebie ofiarę Ellen, poświęcająca
się by zwabić do siebie potwora i zatrzymać go do wschodu Słońca nie ma w sobie nic z osoby, która uległa jego urokowi.
Jednak kolejna wspaniała
ekranizacja dzieła Stokera, w zasadzie najsłynniejsza czyli po prostu Dracula (reż. Tod Browning, 1931) przedstawia wampira, którego
najbardziej kojarzymy. Bela Lugosi wcielił się w hrabiego Draculę:
bladego, ubranego w długą czarną pelerynę, wyniosłego, o hipnotyzującym
wzroku i arystokratycznych manierach. Chociaż jego natura jest taka sama jak
Orloka z filmu Murnaua to jednak
oddziałuje on na bohaterów filmu i w końcu na samych widzów inaczej. Przeraża
(dziś oczywiście już nie tak jak za czasów premiery filmu, pod tym względem w przypadku filmów grozy i horrorów czas często robi swoje) ale też przyciąga
do siebie. Jest w nim coś nieokreślonego, niesamowitego. To Obcy, który w pewien sposób uwodzi, wabi swą niecodzienną, tajemniczą powierzchownością.
Ulega mu choćby jedna z żeńskich postaci filmu: Lucy Weston. Sprowadza to na
nią zgubę: ukąszona przez Hrabiego sama staje się wampirem.
Dracula jest seksualnym
uwodzicielem, w dodatku niezdefiniowanym pod różnymi względami czy to natury
(potwór, człowiek, zwierzę -pod
postacią nietoperza), wieku (prastary ale o stosunkowo młodym wyglądzie),
trudno go nawet jednoznacznie zaklasyfikować do świata żywych lub umarłych.
Jest Obcym niedającym się nigdzie jednoznacznie przyporządkować. Jego
zagadkowość i niepasujące do czasów porewolucyjnych arystokratyczne maniery
wywierają magnetyzujący wpływ na otoczenie, w którym się znalazł.
Filmowy Dracula jest obcy bo
pochodzi z zupełnie innego, dawno minionego świata, który może jednak na swój
sposób przyciągać do siebie, uwodzić swą „arystokratycznością". Z wampirem wygrywa jednak profesor Van Helsing, człowiek nauki i nowoczesności,
który Draculę traktuje bardziej jako insekta, pasożyta, którego można
zniszczyć według ściśle określonej procedury niż jako niepozwalający się
kontrolować upiorny, nadnaturalny, nieśmiertelny byt.
W tym samym roku co Dracula
powstał Frankenstein w reżyserii Jamesa Whale’a z Borisem Karloffem w roli dzieła tytułowego bohatera. Ekranizacja powieści Mary Shelley pokazuje
potwora jako obcą Rzecz, która nie posiada lub odmawia się jej posiadania własnej
niezależnej podmiotowości. Już sama pojawiająca się na początku filmu
plansza z nazwiskami występujących w nim aktorów każe widzowi zająć
konkretne stanowisko wobec postaci, którą „stworzył" szalony doktor
Frankenstein. Zamiast imienia i nazwiska odtwórcy roli Potwora pojawia się
tylko znak zapytania. Dopiero na końcu, gdy znowu przedstawiono aktorów
dowiadujemy się, że był to Boris Karloff.
Tak jakby dopiero po zakończeniu, spaleniu Potwora w młynie przez
rozjuszony, spragniony krwi i linczu tłum można było publiczności ujawnić,
kto go grał. Już na początku sugeruje się niesamowitość i grozę tej
postaci. Mamy ją widzieć jako powstały w niecodzienny sposób, wbrew
„naturalnemu" porządkowi groźny, zagadkowy obiekt, podobnie jak Dracula
nieokreślony (żywy lub martwy, człowiek lub nakręcony automat, organizm lub
mechanizm) a nie jako pozostawioną samą sobie zagubioną istotę.
Potwór Frankensteina jednak
budzi współczucie. Jako ktoś „narodzony" od razu jako dorosły nie
przeszedł etapu wychowania i socjalizacji i nie potrafi poruszać się po świecie.
Cechuje go pewna dziecinność i dobroduszność (zabawa ze spotkaną nad rzeką
dziewczynką) ale też nieobliczalność (nieintencjonalne spowodowanie utonięcia
tego dziecka). Nie jest on zły z natury, okoliczności zmuszają go do pewnych,
na ogół niezamierzonych zachowań. Większą potwornością wykazuje się
pomocnik Frankensteina wykorzystujący lęk Potwora przed ogniem i w końcu wieśniacy
podpalający młyn, w którym skryła się grana przez Karloffa postać. Istota
ożywiona przez Frankensteina to Obcy rozumiany jako kozioł ofiarny, na którego
można zawsze zrzucić winę, wymierzyć sprawiedliwość, zlinczować. To Inny,
który zacieśnia więzy wspólnoty, która przymierza się przeciw niemu.
Pora teraz na kontynuację
komentowanego dzieła czyli Narzeczoną
Frankensteina (reż. James Whale, 1935). Potwór w niej zaczyna być
bardziej „ludzki", mówi pojedyncze, proste słowa, nawet zaprzyjaźnia się z niewidomym pustelnikiem. Uwielbia słuchać muzyki. Odrzucony zostaje jednak
przez specjalnie dla niego ożywioną kobietę, która sama przeraziła się
wyglądem Potwora. Jego samotność została w ten sposób podniesiona do
drugiej potęgi: odtrącony został przez kogoś, kto powstał w ten sam sposób
co on. Jakby się nie starał, pozostaje zmuszony do bycia na zawsze Obcym, wyłączonym z „zwykłego" życia. Dla takich „nadmiarowych" bytów jak on nie ma
miejsca na świecie.
Równie wyalienowany i niezrozumiany był Nosferatu z filmu Nosferatu
wampir Wernera Herzoga z 1979r. — remake
opisywanego na początku dzieła Murnaua. Tu jednak wampir jest zupełnie
odmienny, na swój sposób „ludzki", raczej uwięziony w swej potwornej
naturze niż z nią się utożsamiający. Jego spotkanie z przybyłym do niego
Jonathanem Harkerem nie ma w sobie nic z groteskowego uwodzenia i przedstawienia
jak z Draculi. Nosferatu cechuje się
skrajną samotnością i nieprzystosowaniem do świata, do którego przybył.
Kiedy żona Harkera, Lucy tak jak Ellen z filmu Murnaua, poświęca się by
zniszczyć wampira, ten z początku delikatnie przesuwa dłoń po jej ciele, pieści
ją, zachowuje się inaczej niż jednowymiarowy hrabia Orlok. Jednakże może być
tylko tym czym jest i od tego nie ucieknie. Reprezentuje Obcość, na którą
zostaje się skazanym. Nie można tu też nie wspomnieć o innym arcydziele
Wernera Herzoga: Zagadce Kaspara Hausera.
(1974). Trzymany długie lata w zamknięciu Kaspar Hauser uczy się
funkcjonować w społeczeństwie. Film
pyta widza o to, co właściwie znaczy być człowiekiem, co w nim jest
wrodzone, co zaś wyuczone. Na ile oczywiste są takie zagadnienia, nad którymi
wielu rzadko się zastanawia jak wiara w Boga, rola kobiet, a nawet logiczne
rozumowanie. Kaspar Hauser to Obcy, którym na początku życia był każdy z nas. Dopiero wychowanie i socjalizacja do odpowiednich warunków społeczno-kulturowych
pozwalają ujarzmić tę „obcość". Kiedy umierający od ciosu nożem
Hauser opowiada swą opowieść, a właściwie jej początek o wędrującej na
pustyni karawanie ma się wrażenie, że opowiada o sobie. Tak jak nieznane mu są
dzieje karawany w mieście, do którego dotarła, tak nikt nie pozna jego właściwej
historii — dlaczego został przetrzymywany w zamknięciu aż do dorosłego
wieku, kto w ogóle go umieścił w wieży, skąd pochodził, kim byli jego
rodzice? Na zawsze pozostanie „sierotą Europy". Nie da się do niego dotrzeć i wydrzeć mu jego tajemnicy. Nie udaje się go „oswoić".
Podobnie na swój sposób
niedostępny pozostanie Edward Nożycoręki z baśniowego filmu Tima Burtona z 1990r. Wyrwany bez pytania o zgodę ze swego
zamku zostaje wrzucony w pozornie sielankowy świat amerykańskich przedmieść
pełnych kolorowych domków i równo przyciętych żywopłotów. Traktowany jest
przez mieszkańców jako pocieszna zabawka, kuriozalne indywiduum, które można
wykorzystać do obcinania włosów czy rzeźbienia żywopłotów w fantazyjne
kształty. Nożyce, które Edward posiada zamiast dłoni jednak potrafią ciąć
ostro, skaleczyć. Na dłuższą metę nie pasują do uładzonego świata, w którym
znalazł się odziany w czarny kombinezon główny bohater filmu Tima Burtona.
Edward Nożycoręki dobry jest tylko jako sezonowa ciekawostka, urozmaicenie
nudnego i sztucznego życia. Po pewnym czasie mieszkańcy reagują na niego
agresywnie. Chcą się go pozbyć. To Obcy, który w ostateczności nie pozwala
nad sobą zapanować, upchać się do ciasnych standardów społeczności
przedstawionej przez reżysera.
A co się dzieje kiedy sami
znajdziemy się w położeniu Innego? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Neill
Blomkamp w obrazie Dystrykt 9 z 2009r.
Na Ziemię przybywają kosmici. Dokładnie pojawiają się w Johannesburgu w Republice Południowej Afryki. Obcy okazują się jednak całkowicie odmienni od
istot znanych z ikonografii science fiction. Nie dość, że nie wyglądają jak
znane wszystkim „szaraki" to jeszcze są wygłodzeni i zupełnie bezradni.
Osiedlają się w wydzielonym dla nich getcie i stają się ofiarami uprzedzeń,
istotami drugiej a nawet trzeciej kategorii. Przeprowadza się też na nich
eksperymenty, które mają na celu odkryć sekret tajemniczej broni przybyszów z innej planety. Wzorowy pracownik firmy Multi-National United, która ma
przenieść getto w inne miejsce, z dala od ludzi — Wikus Van De Merwe
przypadkowo opryskuje się paliwem wyprodukowanym przez kosmitów. To powoduje
nieodwracalne zmiany w jego ciele. Sam powoli przeobraża się w „krewetkę"
jak nazywają kosmitów ludzie. Wikus, który na początku filmu był pewnym
siebie, pogardliwie odnoszącym się do przybyłych kosmitów, nieliczącym się z ich prawami cwaniaczkiem sam stał się ofiarą uprzedzeń i prześladowań.
Sytuacja zmusza go do osiedlenia się (cały czas ma nadzieję, że tylko
tymczasowo, że uda mu się uzyskać antidotum, które przywróci go do
poprzedniego stanu) w getcie Obcych. Zaczyna być poszukiwany, gdyż jako jedyny
człowiek na świecie potrafi obsługiwać broń Kosmitów. Tak
jak migrujący do innych krajów znalazł się w nowej dla niego i nieprzyjemnej
sytuacji. Okazuje się, że każdy może stać się ofiarą uprzedzeń, członkiem
uciskanej grupy. Znaleźć się po drugiej stronie łatwej do przekroczenia
granicy i dołączyć do świata Obcych, pojawić się jako reprezentant grupy
mniejszościowej, mimo że wcześniej miał wrażenie, że zawsze będzie
przedstawiać tylko tę bezpieczną „większość", która posiada władzę i dyktuje warunki. Film uczy, że w każdej chwili możemy znaleźć się w niekorzystnej sytuacji uciskanego Obcego. Uświadamia też, że ci Inni nic się
nie różnią od nas. Jeden z kosmitów ma syna, możemy się domyślać, że
bardzo się kochają i mają tylko siebie. W Dystrykcie 9 Obcy, Inny to ktoś, kim może stać się każdy z nas
choćby nie wiem jak się zarzekał, że do takiej sytuacji nigdy nie dojdzie, bo
przecież jest biały i z cywilizowanego „Zachodu".
Te kilka dzieł filmowych, które
pokrótce opisałem stara się ukazać różne aspekty bycia Obcym czy Innym.
Czasem jest to skrajnie odmienny „potwór", ktoś spoza zwyczajnego, znanego
wszystkim świata, innym razem ofiara uprzedzeń, także wyobcowany outsider,
samotnik, a w końcu ktoś, kim tak naprawdę możemy być sami chociaż tego
nie przeczuwamy lub nie chcemy przyjąć do wiadomości.
« (Published: 13-04-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7942 |
|