|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room »
Doradztwo religijne i religioznawcze [3] Author of this text: Lucjan Ferus
„Gdyby świat był rządzony przez Opatrzność Bożą, wówczas
wszystko byłoby odmierzane — jak na sprawiedliwej wadze — każdemu człowiekowi
według tego, na co zasługuje, a więc dobrym przypadałoby w udziale dobro, a złym zło. Lecz skoro w rzeczywistości wszystko dzieje się zupełnie inaczej,
nie mogę dopatrzyć się w tym w żaden sposób istnienia Opatrzności Bożej
na tym naszym świecie /../ Widzimy bowiem, że na tych, którzy nigdy nie
przekraczają granicy tego co sprawiedliwe i słuszne, spadają co dzień
niezliczone ciosy wrogów; oplatani są siecią intryg i zdrad, rzucane im są
pod nogi kłody, spotykają ich niezliczone przeciwności. Natomiast
tych, którzy depcząc prawa boskie i ludzkie, są splamieni czynami występnymi i zbrodniczymi, nie spotykają żadne nieszczęścia, nie spadają na nich żadne
klęski, ale posiadają obfitość wszelkich dóbr i pędzą życie w spokoju i rozkoszach" („Vanini" Andrzej Nowicki).
Jaki wniosek nasuwa się z powyższego? Taki, iż starożytni mędrcy
byli o wiele mądrzejsi od niektórych współczesnych „mędrców", ot co!
Jeśli to wszystko, dziękuję za cierpliwość.
***
Ledwie zdążyłem skończyć rozmowę, rozdzwonił się telefon.
Doradca:
Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?
Kobieta:
Dzwoniłam już dzisiaj, ale mnie pan zbył jakimiś głupimi cytatami!
D:
Przepraszam jeśli były one dla pani niezrozumiałe.
K:
Tu nie chodzi panie o zrozumienie, czy nie! Wydaje się panu, iż ma rację, bo
liznął pan nieco historii naszej religii, Boga i jego Kościoła. Lecz obojętnie
co by pan złego o nim przeczytał — oszczercy i bluźniercy zawsze się znajdą — to nie zmienia faktu, iż ten nasz Bóg, tak przez pana szkalowany, dał nam
moralność i zbawił nas od śmierci. Czy już choćby to nie wystarczy, by w niego wierzyć i ufać mu bezgranicznie, a nie szukać dziury w całym?!
D:
Domyślam się, iż uważa pani moralność za coś wartościowego i uwznioślającego
nas — ludzi?
K:
No, a jakżeby inaczej!? Czym bylibyśmy bez moralności? Zwykłymi zwierzętami!
D:
Proszę więc spojrzeć na to z innej strony; gdyby rodzaj ludzki był doskonały i bezgrzeszny, moralność do niczego nie byłaby mu potrzebna. Bo jak
stwierdził F. Nietzsche: „Tylko zwyrodniałe życie potrzebuje zakazów i nakazów moralnych". Jednakże Bóg się uparł, iż rodzaj ludzki wywiedzie z
ułomnych protoplastów, których
natura wskutek upadku została skażona
grzesznymi skłonnościami. Dlatego właśnie zmuszony był wprowadzić wielce
niedoskonałą namiastkę owej utraconej doskonałości swych stworzeń, w postaci szeregu praw, bez których przestrzegania, te jego ułomne istoty nie
mogłyby w ogóle funkcjonować właściwie. Jednym słowem: moralność jest protezą
zastępującą zdrowy organizm (w tym przypadku psychikę) doskonałego człowieka.
Mam zatem duże wątpliwości, iż taka niedbała prowizorka w tak ważnej
kwestii, przynosi chlubę naszemu Stwórcy.
K:
Pan to zawsze potrafi „obrócić kota ogonem"!
D:
Po prostu, patrzę z innej perspektywy na problemy religijne, jak i na same
religie. A co do naszego zbawienia; abstrahując od tego, iż w żaden sposób
nie jest możliwe jego zweryfikowanie pod katem prawdziwości, gdyż
umiejscowione jest ono na samym końcu dziejów ludzkości. Można więc tylko wierzyć,
iż Bóg dotrzyma obietnicy i nic poza tym. Mnie jednak chodzi o coś
innego: czy nie przeraża pani CENA jaką za to obiecane zbawienie poniosła
ludzkość podczas historii chrześcijaństwa? Bo mnie tak! I miedzy innymi
dlatego właśnie nie godzę się na takiego Boga, który pomimo nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwości, każe swoim stworzeniom płacić tak
niewyobrażalnie wysoką cenę, za tę „zbawienną marchewkę". Uważam też,
iż droga którą poszedł Kościół kat. podczas „ewangelizacji" świata,
wytyczona w maksymie jezuitów: „Cel uświęca środki", jest nie do
pogodzenia z głównym przesłaniem chrześcijaństwa o miłowaniu bliźniego
jak siebie samego i nadstawianiu drugiego policzka. Jest on karykaturą chrześcijaństwa,
nie mająca nic wspólnego z Jezusem, na którego bez przerwy się powołuje,
przypisuje sobie kontynuację jego dzieła.
K:
Za kogo się pan ma, że pozwala sobie na krytykę bożego dzieła?!
D:
Może za kogoś, kto używa rozumu zgodnie z przeznaczeniem, czyli do myślenia?
Acha,.. jeszcze jedno powinna pani wiedzieć: z bożego punktu widzenia ta nasza
moralność czy też amoralność nie mają żadnego znaczenia w kwestii zbawienia człowieka.
Zależy ono wyłącznie od łaski bożej,
a tę akurat Bóg daje komu chce i kiedy chce, więc sama pani widzi, że
nie ma o co się wykłócać, a tym bardziej nabzdyczać się.
K: A idź pan z takim „doradztwem"! (sygnał rozłączenia się).
***
Następny
telefon był od żony, która przypomniała mi o ważnym spotkaniu za pół
godziny. Chwilę później znów
zadzwonił, tym razem był to interesant.
Doradca:
Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?
Uczniowie:
Dzwonimy do pana w związku z zapowiadanym egzaminem maturalnym z religii.
Chcieliśmy się dowiedzieć czegoś więcej na temat Trójcy Świętej, bo z tego co nam tłumaczył katecheta, prawdę mówiąc mało co zrozumieliśmy. Mógłby
pan nam pomóc w tej sprawie?
D:
Oczywiście! Od tego tu jestem, aby zainteresowaym pomagać zrozumieć prawdy wiary. Zatem wpierw ogólnie: w „Catholic
Encyklopedia" napisano: „Jest tylko jeden Bóg w trzech Osobach Boskich:
Ojca, Syna i Ducha Świętego i każda z tych Osób zachowuje pełną odrębność
od pozostałych. Tak więc zgodnie ze słowami atanazjańskiego wyznania wiary:
Ojciec jest Bogiem, Syn jest Bogiem i Duch Święty jest Bogiem, lecz nie są
oni trzema Bogami, lecz jednym Bogiem".
Natomiast jeśli chodzi o sam dogmat, składa się on z 9 punktów: „1.
Są Trzej, którzy dają świadectwo w niebie: Ojciec, Słowo czyli Syn i Duch
Święty. 2. Z Ojca Jest i był zawsze Syn. 3. Z Ojca i Syna jest i był zawsze
Duch. 4. Ojciec jest Jednym, Wiecznym, Osobowym Bogiem. 5. Syn jest Jednym,
Wiecznym, Osobowym Bogiem. 6. Duch jest Jednym, Wiecznym, Osobowym Bogiem. 7.
Ojciec nie jest Synem. 8. Syn nie jest Duchem Świętym. 9. Duch Święty nie
jest Ojcem".
D:
Zrozumieliście coś z tego?
U:
Prawdę mówiąc,.. nie bardzo.
D:
Nie macie się czego wstydzić, tego nikt nie rozumie. Dlatego nazwano to
Tajemnicą Trójcy Św. Pozwólcie wiec, że powiem wam jak ja to widzę. Otóż
teolodzy, którzy opracowywali ten dogmat, stanęli przed bardzo poważnym
zadaniem: Jak z Jezusa Chrystusa zrobić nowego Boga i wywieść go z religii
monoteistycznej, którą jest judaizm, a zarazem zachować status monoteizmu
(czyli wiarę w jedynego Boga). Sądząc
po zażartych sporach chrystologicznych, które trwały przez parę wieków od
uznania Jezusa pełnoprawnym Bogiem w 325 r. (sobór nicejski), nie było to łatwe
zadanie. Musieli zatem stworzyć tak zagmatwaną łamigłówkę
logiczno-teologiczną, aby nikt nie potrafił jej zrozumieć. Dlatego nazywana
jest Tajemnicą Trójcy Świętej. Kiedy się jednak przyjrzeć owej
„tajemnicy" z pozycji nie na kolanach, widać wyraźnie, iż nie mamy w niej
do czynienia z jednym Bogiem występującym w trzech osobach, lecz z trzema
odrębnymi Bogami, a świadczą o tym trzy ostatnie punkty owego dogmatu i ten fragment encyklopedycznego hasła: „każda z tych Osób zachowuje pełną
odrębność od pozostałych". I to by się potwierdzało w Ewangeliach, kiedy
Jezus przyznaje, iż nie zna planów swojego Ojca: „Lecz o dniu owym lub
godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec" (Mk
13,32).
Jak to powinno wyglądać aby można było uznać, iż mamy do czynienia z jednym Bogiem w trzech osobach? Otóż musieliby oni mieć wspólną świadomość. Czyli każda z bożych osób powinna mieć
mentalną łączność z pozostałą dwójką i odbierać (przeżywać) te same
bodźce z otoczenia, których w danym momencie doświadczają pozostali. Wtedy — i tylko wtedy — można byłoby się zgodzić, iż w takiej sytuacji mamy
do czynienia z fenomenem jednej osobowości
(świadomości) rozłożonej na trzy odrębne osoby. W przypadku, który
jest przedstawiony w Ewangeliach (czyli Syn nie ma pojęcia o zamiarach swego
Ojca), oraz owym dogmacie, w żadnym wypadku nie można mówić o jedności w trójcy osób, lecz o trzech odrębnych
bytach.
Dla ścisłości należy dodać, iż 3 punkt spowodował schizmę z Kościołem
Wschodnim trwającą do dziś, z powodu jednego spornego słowa filique
(i od Syna), włączonego do chrześcijańskiego wyznania wiary w 806 r. A wiec nie zawsze z Ojca i Syna był
Duch, lecz dopiero od 806 r. Ale to tak na marginesie. Czy teraz bardziej jest
dla was zrozumiały ten teologiczny problem?
U:
No, raczej tak. Ale jednego nie rozumiemy: to Matka Boska nie należy do Trójcy
Świętej? Przecież było nie było jest Matką Boga, prawda? Dlaczego więc
tylko jego Ojciec wchodzi w jej skład i jakiś enigmatyczny Duch Święty, a ona nie? Czy nie byłoby bardziej logiczne i sprawiedliwe, gdyby owa Trójca Św.
składała się z Ojca, Matki i Syna? Jak pan uważa?
D: Z tym postulatem musicie wystąpić do papieża. Myślę, iż jest on na tyle
oryginalny, że powinien was wysłuchać. Jeśli nie macie więcej pytań, pozwólcie,
że was pożegnam, życząc udanych egzaminów z religii,. a być może w przyszłości i religioznawstwa, kto wie?
***
Kiedy telefon zadzwonił ponownie, spojrzałem na zegarek. To musi być
ostatni, pomyślałem.
Doradca:
Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?
Kobieta:
Piszę pewną pracę i potrzebuję następującej informacji; czy mógłby pan
rozwinąć popularne powiedzenie „wojujący ateista"?
D: Z przyjemnością! I nawet nie będę dociekał w jakich kręgach jest ono
popularne. Otóż „wojujący ateista" to taki człowiek, który zawsze
walczył (wojował) słowem; nie
mordował swych adwersarzy, nie torturował w bestialski sposób, nie palił ich
na stosach, nie wyrywał im języków, nie oślepiał, ani nie truł podstępnie.
Nie skazywał ich też na wiele innych dolegliwych kar, jak choćby zakuwanie w dyby i zamykanie w ciemnych lochach, przepadek ich mienia, odbierania im siłą
dzieci w celu odprawienia rytuału chrztu, skazywanie na wieloletni areszt
domowy czy nakaz opuszczenia kraju. Nie cenzurował i nie zakazywał publikacji
swych ideowych przeciwników, ani nie palił ich manuskryptów i nie skazywał
ich na biczowanie. Nie zachęcał też swoich towarzyszy „broni", aby nimi
pogardzali, nie tolerowali ich i uznawali ich za nierozumne istoty, niegodne
miana człowieka. Jego orężem w tej ideologicznej walce zawsze było słowo
i niezłomna wiara w to, że kiedyś zostanie ono właściwie zrozumiane, i że tylko prawda ma siłę, aby nas
wyzwolić od przesądów religijnych.
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 15-01-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8647 |
|