|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Skutki kompromisu solidarnościowych reformatorów z Kościołem i postkomunistami [1] Author of this text: Mirosław Woroniecki
Jako
czynnego uczestnika procesów transformacji polskiej gospodarki w latach dziewięćdziesiątych — to
jest przede wszystkim jej prywatyzacji, ale również zmiany formy
prawnej przedsiębiorstw państwowych tj. stosowanej na szeroką skalę tzw.
komercjalizacji polegającej na przekształcaniu tych przedsiębiorstw w spółki
prawa handlowego tj. przede wszystkim spółki akcyjne, rzadziej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością-
zawsze fascynował mnie sposób w jaki uzyskano
konsensus polityczny, a co za tym idzie przyzwolenie społeczne na
przeprowadzenie prywatyzacji polskiej gospodarki. Proces ten intensywnie
realizowany w latach dziewięćdziesiątych, a nawet dzisiaj ostatecznie nie
zakończony wytrzymał bez zakłóceń i przy niewielkich jedynie zmianach
wprowadzonych ustawą z dnia 30 sierpnia 1996 roku o komercjalizacji i prywatyzacji, kolejne ekipy rządzących od liberalnego centrum poprzez lewicę
postkomunistyczną i narodowo- wyznaniową prawicę
nie doznając żadnego uszczerbku, a bardzo rzadkie próby dokonywania
dochodzenia odpowiedzialności z tytułu prawdziwych czy rzekomych nieprawidłowości w prowadzeniu prywatyzacji kończyły się przeważnie niepowodzeniem. W procesie prywatyzacji- szczególnie w początkowym okresie podejmowano różne działania w tym także wobec braku
regulacji prawnych i zasad wykształconej praktyki wątpliwe prawnie.
Przeprowadzano procesy prywatyzacyjne w wyniku których najbardziej nawet kontrowersyjne projekty były urzeczywistniane
pomimo ostrych medialnych ataków,
czy różnych form sprzeciwu grup społecznych ewidentnie pokrzywdzonych poprzez
utratę miejsc pracy, a nawet wypchniętych na margines tak jak stało się to z pracownikami PGR-ów.
Przekazanie 1500 państwowych gospodarstw rolnych Agencji
Własności Rolnej Skarbu Państwa (
obecnie jest to Agencja Nieruchomości Rolnych) spowodowało niebywałe zupełnie
poszerzenie skali ubóstwa na wsi, a sprzedawanie bądź wydzierżawianie majątku
przez agencje państwową nasiliło zjawiska patologiczne, korupcyjne i jednocześnie
nie wpłynęło bądź wpłynęło w nieznacznym zakresie na kształtowanie się
nowoczesnej gospodarki rolnej. Nie chodzi przy tym o kwestionowanie celowości
prywatyzacji, która w ocenie zdecydowanej większości społeczeństwa była
koniecznością, niezależnie od różnic w sposobach jej przeprowadzenia, lecz o próbę analizy podstaw, zakresu i sposobu uzyskania konsensusu
reformatorskich sił „Solidarności" z partią komunistyczną w zakresie
transformacji gospodarczej i roli Kościoła katolickiego jako gwaranta przyjętych
uzgodnień.
W mojej ocenie bez
zawarcia takiego kompromisu przekształcenia
własnościowe w Polsce narażone byłyby na tak głęboki sprzeciw społeczny i sabotaż polityczny, że mogły zostać całkowicie udaremnione
spychając kraj na pozycje przekreślające uczestnictwo w NATO czy Unii
Europejskiej. Wszystko wymaga jednak
swojej ceny i za sukces transformacji przyszło zapłacić poważny rachunek i prawdopodobnie trzeba będzie płacić dalej. W wymiarze politycznym może to
kosztować postępującą radykalizacją, a w konsekwencji
przejęciem władzy przez narodowo-wyznaniowa prawicę, w wymiarze społecznym
dalszą klerykalizacją i regresem cywilizacyjnym, a w aspekcie finansowym
utrzymaniem serwitutów i uprzywilejowania kościoła.
Za twórców koncepcji transformacji gospodarki w powszechnej opinii uważa
się ruch związkowy „Solidarność", który wyłonił
ekipę prof. Balcerowicza z jej głównym prawnikiem prof. Góralczykiem i całym zespołem związanym z konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość"
. Niezależnie od niewątpliwych zasług jakie wnieśli oni do koncepcji
prywatyzacji i jej realizacji, to wypada przypomnieć że geneza przekształceń
własnościowych w Polsce jest nieco starsza i obejmuje tzw. „prywatyzację
nomenklaturową" , która niezależnie
od jej celów jakimi było uwłaszczenie działaczy partyjno-rządowego
establishmentu wykształciła
mechanizmy prywatyzacji zastosowane w późniejszych rozwiązaniach tzw.
prywatyzacji managerskich, czy też leasingu pracowniczego, starsze rozwiązania
prawne dotyczące działalności tzw. firm polonijnych oraz zasadę pełnej
swobody gospodarczej wprowadzonej ustawą Wilczka.
Ostateczna wersja ustawy z dnia 13 lipca 1990 roku o prywatyzacji przedsiębiorstw
państwowych uwzględniając te wszystkie doświadczenia w warunkach rodzących
się zmian politycznych i gospodarczych w naszej części Europy stała na
stanowisku, że prywatna własność przedsiębiorstw oznacza
ich znacznie większą efektywność ekonomiczną i wszystkie działania
muszą być podporządkowane konieczności prywatyzowania wszystkich przedsiębiorstw.
Stad też komercjalizacja miała być jedynie formą przejściową prowadzącą
do prywatyzacji. Proces prywatyzacyjny miał przebiegać możliwie szybko, a lakoniczne postanowienia dotyczące prywatyzacji likwidacyjnej miały w mojej
ocenie dopuszczać szerokie możliwości dowolnego jej kształtowania, o czym świadczyć
może fakt, że do końca 2002 roku z przyczyn ekonomicznych zlikwidowano
( w drodze likwidacji i ogłoszenia
upadłości) ponad 1751 przedsiębiorstw tj. 33% przedsiębiorstw z liczby ok.
5400 objętych przekształceniami własnościowymi. W szczególnych wypadkach
Rada Ministrów była upoważniona do podejmowania uchwał o odstąpieniu od
trybów prywatyzacji określonych w ustawie, a więc teoretycznie mogła nawet
zadecydować o nieodpłatnym nabyciu danego przedsiębiorstwa, co w istocie miało
miejsce przynajmniej w jednym znanym mi wypadku dotyczącym przemysłu
stoczniowego.
Prywatyzowanie
gospodarki w ujęciu twórców i realizatorów piastujących główne stanowiska
rządowe zważywszy tak
na precedensowa rolę Polski jako lidera przemian w Europie Wschodniej, a także
skalę i długotrwałość procesu którego istotą ekonomiczną w owym czasie
było prywatyzowanie dla zasady (podług neoliberalnej żarliwości neofitów ) i możliwie jak największej liczby przedsiębiorstw musiało zostać
zabezpieczone politycznie przede wszystkim w skali krajowej, ale i poprzez
zaplecze międzynarodowe w formie
pomocy gospodarczej, funduszów stabilizacyjnych, funduszów gwarantujących
inwestycje itp. O ile w zakresie różnych rozwiązań gospodarczych, tak co do
międzynarodowego wsparcia finansowego jak i tworzenia instytucjonalnego
zaplecza krajowego ( np. „Pakt o przedsiębiorstwie państwowym " z 1992 r.),
możemy uzyskać znaczną wiedzę ze źródeł ogólnie dostępnych, o tyle
jednak zaplecze polityczne musiało obejmować główne siły społeczno-polityczne, a więc nie tylko nową formację post komunistyczną, której interesy zostały
jeżeli nie zabezpieczone to w każdym razie zagwarantowane zostało pełnoprawne
dopuszczenie jej interesantów do
przejmowania prywatyzowanego majątku państwowego jak i Kościoła
katolickiego, który otrzymał lub mógł odtąd liczyć na aprobatę dla swoich
roszczeń restytucyjnych obejmujących tak sprawy światopoglądowe jak i majątkowe
mogąc nieustannie zwiększać swoje wpływy na wszelkie dziedziny życia
obywateli, nie ponosząc ani nie narażając się na ujemne konsekwencje działań
politycznych i gospodarczych rządu. W podobnej sytuacji znalazły się organizacje polityczne kwestionujące
porozumienia "okrągłego stołu" tworzące trwałą opozycję i tylko dzięki
ich słabości, różnorodności i wzajemnym animozjom nie były w stanie
stworzyć realnej przeciwwagi nie tylko dla sposobu przeprowadzania procesów
prywatyzacyjnych lecz również dla ewidentnych zjawisk patologicznych jakie na
szczęście rzadko, ale jednak się pojawiały najczęściej doprowadzając do
nieuzasadnionej likwidacji przedsiębiorstw.
W tym miejscu wypada przypomnieć, że końcowe lata komunizmu w Polsce i pierwsze lata wolności charakteryzowały się załamaniem gospodarki na niebywałą
skalę, inflacja szalała, a przemysł państwowy — przestarzały, niewydolny,
energochłonny borykał się z jednej strony ze spadającymi
zamówieniami z państw byłego RWPG, z drugiej strony z różnicami
kursowymi i stałym spadkiem wartości pieniądza niszczonego trzycyfrową
inflacją. Stąd zadłużenie doprowadzające do upadku nawet dobrze prosperujące
firmy na starcie wykluczało ich konkurencyjność w gospodarce wolnorynkowej.
Rząd nie tylko nie podjął żadnych kroków w umożliwianiu oddłużania
przedsiębiorstw, lecz postanowił się nie wywiązywać z tych zobowiązań
wobec przedsiębiorstw, które przyznane przez ministrów dawnego PRL należały
się szczególnie np. w przemyśle ciężkim, maszynowym i stoczniowym. W efekcie np. stocznia w Szczecinie budowała w wykonaniu zawartych z Republiką
Indii czy Związkiem Radzieckim
umów statki, do których komponenty kupowała w strefie dewizowej, w Polsce płaciła
za materiały urealnione już ceny złotowe i jednocześnie została pozbawiona dopłat do wyprodukowanych statków
ponosząc straty operacyjne powiększone o niebywale wysokie odsetki od kredytów
na budowę statków zaciągniętych z konieczności w polskich bankach, gdyż
obowiązywały jeszcze wówczas ograniczenia w możliwości uzyskiwania kredytów
zagranicznych w postaci zezwoleń dewizowych, których uzyskanie nie było
automatyczne lecz wymagało przeprowadzenie dość długotrwałej procedury w Narodowym Banku Polskim.
Sytuacja gospodarcza na początku lat dziewięćdziesiątych
determinowana wyżej wskazanymi czynnikami w istocie skazywała polski przemysł
na niebyt, a misję przekształceń własnościowych na całkowitą porażkę,
chyba że celem była wyprzedaż masy upadłości złożonej ze zrujnowanego
mienia polskich przedsiębiorstw. Po prześledzeniu artykułów prasowych oraz
publicystycznych audycji radiowych i telewizyjnych poświeconych gospodarce z pierwszej
połowy lat dziewięćdziesiątych nie sposób nie zdziwić się jak to mogło
się stać, że prywatyzowano coraz więcej firm, że inwestycje w Polsce cieszyły
się zainteresowaniem kapitału zagranicznego, że polscy przedsiębiorcy byli
skłonni podejmować znaczne ryzyko skoro z przekazu medialnego wiało grozą.
Większość publikacji prasowych
koncentrowała się na obrzucaniu błotem wszystkich przekształceń własnościowych,
ich uczestników — biznesmenów i polityków, dyrektorów przedsiębiorstw,
doradców polskich i zagranicznych — wszystkich obrzucano błotem i inwektywami wysuwając zarzuty korupcji, układów, powiązań i przekrętów będących
zwykle wynikiem bujnej wyobraźni lecz mających kreować obraz prywatyzacji
jako zwykłego rozkradania majątku państwowego. Nie oznacza to oczywiście, że
zarzuty mediów zawsze były nieuzasadnione — z całą pewnością jakaś liczba prywatyzacji była mówiąc najogólniej
nieuczciwa, lecz w mojej ocenie opinie medialne wynikały najczęściej z braku
elementarnej wiedzy o sposobie, metodach i warunkach w jakich przeprowadzano w gruncie rzeczy rewolucyjną zmianę funkcjonowania polskiej gospodarki.
Można
wprawdzie zrozumieć publicystów i dziennikarzy, którzy woleli koncentrować
się na patologiach i szukać sensacji tam gdzie dotychczas nie było nic prócz
poczucia beznadziejności, biedy, braku perspektyw i niemocy, ale jednocześnie
trudno doszukiwać się było pogodzić
się z niesprawiedliwymi ocenami ludzi bezpośrednio zaangażowanych w przebudowę
gospodarki. Wyraźnie brakowało w owym czasie wysiłku stałego tłumaczenia
społeczeństwu i wyjaśniania na bieżąco dlaczego przeprowadzano takie a nie
inne działania, dlaczego zgadzano się na takie a nie inne warunki
prywatyzacji, dlaczego ustępstwa wobec inwestorów przyjmowały nieraz
zadziwiająco duży zakres. Nie prostowano informacji ukazujących się mediach,
nie podejmowano polemiki, nie wszczynano kroków prawnych w wypadkach
ewidentnych pomówień czy dezinformacji społeczeństwa przybierającej nieraz
kuriozalne wręcz formy. Najlepszym przykładem takiego bezrefleksyjnego
przekazu telewizyjnego połączonego z brakiem jakiegokolwiek odzewu ze strony
ówczesnego Ministra przekształceń Własnościowych był przypadek
prywatyzacji bezpośredniej fabryki wyrobów papierniczych który miał miejsce
na początku 1993 roku. Publiczna telewizja w głównym wydaniu wiadomości
pokazała migawkę z podpisania przez firmę ze Szwecji umowy prywatyzacyjnej na
mocy której kupione zostało przedsiębiorstwo państwowe produkujące papier
za kwotę ośmiuset tysięcy starych złotych tj. po wymianie 1 zł odpowiadał
10 tys. starych złotych. Minister z duma zaprezentował otrzymany czek, a zgromadzona licznie publiczność złożona z zaproszonych uczestników tej
trudnej prywatyzacji i dziennikarzy zajmujących się tematami gospodarczymi z aplauzem i brawami przyjęła dokonaną transakcję. Mogę sobie jedynie
wyobrazić jak przeciętnego widza musiał wzburzyć oglądany przekaz, z jakim
zdumieniem patrzył na uradowanych przedstawicieli władz, jak musiał przeklinać
złodziei wyobrażając sobie że w Polsce można zostać za darmo właścicielem fabryki.
1 2 Dalej..
« (Published: 22-02-2013 )
Mirosław WoronieckiAdwokat, specjalista prawa gospodarczego, cywilnego i prawa karnego gospodarczego, historyk doktryn politycznych i prawnych, doradca organizacji pozarządowych. Przewodniczący Rady Stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska Number of texts in service: 52 Show other texts of this author Newest author's article: Dwie lewice | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8767 |
|