|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Catholicism » Ogranization and authority »
Jeszcze się z tą panią policzymy. Radio Maryja w sądzie [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Nieczęsto udaje się z inicjatywy społecznej skazać
urzędującego polityka za pospolite wykroczenia. Tym bardziej jeśli jest to
polityk związany z Tadeuszem Rydzykiem, który od ponad dwudziestu już lat
pokazuje, że prawo się go nie ima. Blisko szczęśliwego finału jest sprawa Anny
Sobeckiej w sprawie o poplecznictwo i sabotowanie prawomocnych orzeczeń sądowych. Kiedy złożyliśmy w tej sprawie zawiadomienie, posłanka
odgrażała nam:
„Imputowanie mi, że nie powinnam zapłacić grzywny, to
bzdura! (...) Tak tej sprawy nie zostawię! Powiem jedno, za doniesienie
nieprawdy na mój temat również powinna być kara i będę się domagała jej
wymierzenia."
Naturalnie, pobożna członkini organu zajmującego się
tworzeniem prawa, owo prawo zna mgliście, bo przecież gdyby znała kodeks
wykroczeń i chciałaby się pochwalić, że dzięki niej T. Rydzyk uniknie
odpowiedzialności karnej, to nie podtykałaby pod kamery kwitów przeciwko sobie i nie formułowałaby swych wyznań tak jednoznacznie. Tak samo te pogróżki o ukaraniu nas za złożenie zawiadomienia nie zaowocowały żadnym postępowaniem
prawnym. Przyszły natomiast pogróżki:
„Prezesiku parchobolszewicki miocie i wywłoko Agnosiewicz
niebawem zawiśniesz na latarni. Wyrok wydany. Reaktywowana NSZ. Pomiocie
parchobolszewii, lecz przed powieszeniem 150 wyciorów na gołą dupę, jak to robił z takimi jak ty mój śp. Ojciec oficer NSZ. Pisz już testament, nie znasz
skurwysynu ni dnia ni godziny, oglądaj się na ulicy za siebie. To ja twoje
przeznaczenie i śmierć. mieczdamoklesa".
Tymczasem w mediach Posłanka tak sprawę zamotała, że Wirtualnej Polsce wyszło, że to my, składający zawiadomienie, jesteśmy grożącymi.
Zawiadomienie o wykroczeniu zamieniono w:
Afera wokół grzywny dla o. Rydzyka; „Wygrażają mi!", gdzie A. Sobecka mówiła:
„Są tacy, którzy mnie straszą, wygrażają mi, ale nie mam sobie nic do
zarzucenia. Niech się powołują na paragrafy, jakie chcą. Mnie to nie dotyczy, bo
zachowałam się zgodnie z prawem." W jaki sposób „tacy" jej grozili?
Oto jak...
Później podpięła swe pogróżki pod art. 238 kodeksu karnego: „Ostrzegam:
doniesienie np. do prokuratury na kogoś, że ten popełnił wykroczenie a on tego
nie zrobił, też jest przestępstwem". Jedynie „Ostrzegam" w tej wypowiedzi
ma sens. Art. 238 przewiduje odpowiedzialność za zawiadomienie o przestępstwie wiedząc, że go nie popełniono. Nie stanowi
przestępstwa fałszywe zawiadomienie o wykroczeniu lub wykroczeniu skarbowym, czy
przewinieniu dyscyplinarnym. Nieporozumieniem jest twierdzenie, że chodzi także o tego rodzaju czyny".
[ 1 ] A nawet gdyby i chodziło o wykroczenia, to gdzie tutaj fałszywość doniesienia,
skoro przed kamerami pani opowiedziała o swym czynie wraz ze szczegółami?
Zawiadomienie złożyłem do Prokuratury Okręgowej w Toruniu,
biorąc pod uwagę, że jest to bardziej adekwatne w przypadku wykroczenia w które
zaangażowany jest parlamentarzysta. Prokuratura przerzuciła to jednak na
policję. Rydzyk to postrach lokalnych prokuratorów jeszcze od czasu zaszczucia
prokuratorki, która w 1997 podjęła sprawę nawoływania przez ojca dyrektora do
„naruszenia nietykalności cielesnej". Chodziło o sprawę liberalizacji prawa
aborcyjnego. Rydzyk odczytał wówczas listę posłów, którzy głosowali za, mówiąc,
że należy im „ogolić głowy tak jak prostytutkom zadającym się z Niemcami".
Wzywano go sześciokrotnie. Wszystkie sześć wezwań zignorował. Magnat kościelny
zerwał swe relacje z prokuraturą nieco wcześniej, kiedy prokuratorzy zaczęli
ujawniać ciemne interesy rozgłośni maryjnej. Zaczęło się w 1995 od zawiadomienia
jednej z pracownik Radia, że ukradziono jej z mieszkania 217 tys. marek Rydzyka.
Kiedy wyszło, że kradzież była upozorowana, zaczęto drążyć przekręty celne.
Ludzie Ojca Dyrektora w torbach wozili marki na zakup sprzętu nadawczego.
Ściągali sprzęt do Polski jako „dary kultowe". Dochodzenie nie mogło jednak
posunąć się naprzód, ponieważ Rydzyk zerwał kontakty z prokuraturą (wcześniej
się stawiał, kiedy prowadzono postępowanie w sprawie kradzieży radiomaryjnych
pieniędzy). Wszystkie wezwania ignorował. Za ignorowanie wymierzono mu grzywnę
500 zł, którą też zignorował. Wtedy właśnie prokuratury Bydgoszczy i Torunia
zaczęły przerzucać pomiędzy sobą sprawę Radia Maryja. W rozmowie z Gazetą
Wyborczą prokurator toruński miał żal do bydgoskich prokuratorów: „Ja sie w ogóle dziwię kolegom z Bydgoszczy, że wszczęli takie śledztwo z urzędu. Żeby
jeszcze ktoś złożył doniesienie — ale samemu wkładać głowę w paszczę lwa?" [ 2 ] W efekcie zawieszono sprawę „na czas nieokreślony". Podobny cyrk rozpoczął się,
kiedy w 1996 Urząd Celny zawiadomił prokuraturę, że Radio Maryja sprowadziło dwa
mercedesy jako rzekome dary na cele kultowe, podczas kiedy celnicy ustalili, że
akty darowizny były fałszywe a mercedesy zostały zakupione. Toruńska prokuratura
tym razem starała się przerzucić sprawę do Bydgoszczy, argumentując, że i tak
zajmują się podobną sprawą dotyczącą Radia Maryja. Kiedy zrzut się nie udał i papiery wróciły, powiadomiono celników, że nie wezmą tej sprawy. I na tym się
skończyło.
Sprawy „nawoływania do naruszenia nietykalności" nie dało
się wyrzucić do śmietnika, gdyż zawiadomienie w tej sprawie złożyła grupa posłów
rządzącej koalicji. Ktoś musiał wejść „w paszczę lwa". Po wysłaniu sześciu
listów, które Rydzyk zignorował, prokurator wydała zarządzenie o zatrzymaniu
wielebnego i przymusowym doprowadzeniu do prokuratury. Zaczęły się wówczas
pikiety pod prokuraturami, zwłaszcza toruńską, gdzie zebrały się babcie moherowe
wraz z wszechpolakami. Domagano się powieszenia prokuratorki, która podniosła
rękę na męża świętego. [ 3 ]
Mimo prowadzenia postępowania w ścisłej tajemnicy, Radio Maryja ogłosiło
prywatny adres prokuratorki. Kiedy zaczęła otrzymywać groźby oblania kwasem i podpalenia mieszkania, prokurator generalny musiał przyznać jej ochronę. [ 8 ]
Po zmianie koalicji Tadeusz R. uznał, że zagrożenie minęło.
Prokurator bydgoski w rozmowie z Gazetą Wyborczą przekazał kolegom z Torunia
wyrazy współczucia: „Po ostatnich wyborach sadzanie ks. Tadeusza R. na ławie
równa się prawie samobójstwu. Współczuję toruńskim kolegom". Tadeusz R. zjawił
się w prokuraturze — z obstawą Romana Giertycha, który miał jakoby pilnować jego
interesów prawnych. Tyle że Giertych wówczas był dopiero dwa lata po studiach i dopiero uczył się na prawnika. Był jednak szefem Młodzieży Wszechpolskiej.
Postępowanie umorzono ze względu na „niską szkodliwość społeczną czynu".
Co by się działo gdyby chciano wówczas postawić Rydzyka
przed sądem? Przez lata prokuratorzy woleli tego nie sprawdzać.
Kiedy więc później zaczęły się mnożyć zarzuty dotyczące
milionów [ 4 ]
zebranych na „ratowanie Stoczni Gdańskiej", prokuratorzy wytrwale odmawiali
wszelkich postępowań, a Ojciec Dyrektor czuł się pewnie: „Dlaczego
mi nie wytoczą procesu? Ja bardzo proszę o proces!" Sprawa była ewidentna choćby
dlatego, że zbiórka prowadzona była bez zezwolenia i nie została rozliczona.
Rządy AWS dały jednak odpowiedni parasol ochronny. Kiedy stoczniowcy zwrócili
się o pomoc, usłyszeli od Rydzyka: „Nie dam wam pieniędzy na przeżarcie".
Poszły na cel zbożny. Wkrótce potem wystrzeliło imperium radiomaryjne (Fundacja
Lux Veritatis, Nasz Dziennik, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej, Telewizja
Trwam). Zawiadomienia do prokuratury składali m.in. Bronisław Jachym,
współpracownik Lecha Wałęsy, Czesław Wójcik ze Stronnictwa Narodowego,
stoczniowiec Stanisław Mazur.
W 2001 Radio Maryja wprowadziło do parlamentu LPR, a kiedy w 2005 prawica przejęła władzę, Radio Maryja było u szczytu. Zaraz po wyborach
Giertych i Kotlinowski złożyli wniosek o śledztwo przeciwko prokuratorom, którzy w 1997 poważyli się wydanie nakazu zatrzymania Rydzyka.
Odmówiono prowadzenia takiego postępowania przy końcu stycznia 2006.
Przesileniem było podpisanie paktu stabilizacyjnego pod patronatem medialnym
Radia Maryja pomiędzy PiS, LPR i Samoobroną. W czasie parafowania nowej koalicji
na Sali obecni byli jedynie dziennikarze Rydzyka. Bezpośrednią transmisję z parafowania paktu przeprowadzić mogła jedynie Telewizja Trwam. Radio Maryja
stawało się swoistym medium rządowym, które odsuwa na bok inne media.
Gazeta Wyborcza storpedowała układ. Wkrótce ukazało się
szereg artykułów, które skompromitowały Radio Maryja i LPR. Nagłośniono wówczas
sprawę wypompowania pieniędzy z Wielkopolskiego Banku Rolniczego przez
wierchuszkę LPR, zdjęcia z gestami „pięć piw". Zaraz po podpisaniu paktu
stabilizacyjnego w Wyborczej nagłośniono akcję „ratowania Stoczni Gdańskiej"
przez Radio Maryja, w kwietniu nagłośniono, że „kasjer Radia Maryja", o. Jan K.,
upłynnił zebrane wówczas świadectwa NFI i przejął spółkę giełdową Espebepe
Holding, która dysponowała atrakcyjnymi terenami w Szczecinie. Skupowanie jej
akcji przez ludzi RM rozpoczęło się w 1999, a w lipcu 2000 ubogi redemptorysta
był już największym akcjonariuszem posiadając 22,79% akcji wartych kilka
milionów złotych (Espebepe — Holding S.A., Raport bieżący nr 47/2000, Komunikaty spółek ESPI).
Pracownik biura maklerskiego wspominał jak to wyglądało: Pełnomocnik księdza
przynosił kilogramy świadectw w torbach turystycznych. Świadectw było około pół
miliona. Na niektórych widniały ręczne dopiski „Dar dla Radia Maryja" [ 5 ].
NIE pisało o tych sprawach już w 2002, lecz dopiero kiedy zaczęło się robić
naprawdę nieciekawie media głównego nurtu nagłośniły to. Kilka dni po
publikacjach prokurator krajowy
Janusz Kaczmarek oznajmił,
że prokuratura w końcu zajmie się sprawą zbiórki na ratowanie stoczni. Niemal
dziesięć lat po samej zbiórce...
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Ryszard A. Stefański,
Zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie w świetle prawa karnego,
Prokuratura i Prawo 10, 2005 [ 2 ] Piotr Głuchowski, Ostatnia sprawa
Radia Maryja, Gazeta Wyborcza, nr 258, 5 listopada 1997, s. 8. [ 4 ] Szacuje się, że majątek radia
powiększył się o około 160 milionów złotych. [ 5 ] Marcin Kowalski, Piotr
Głuchowski,
Przyboczny Rydzyka stracił na giełdzie miliony, Gazeta Wyborcza, 8
kwietnia 2006. Marcin Kowalski, Piotr Głuchowski, Giełdowe gry Radia
Maryja, GW, 10 kwietnia 2006. Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski,
Redemptoryści potwierdzają doniesienia "GW", GW, 10 kwietnia 2006. « (Published: 22-03-2013 Last change: 24-03-2013)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8847 |
|