The RationalistSkip to content


We have registered
204.979.161 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom II
Friedrich Nietzsche - Antychryst
 Reading room »

Doradztwo religijne i religioznawcze V [1]
Author of this text:

Motto: "Istnieją trzy stopnie poznawcze: opinie, co do których
mamy świadomość, że są niewystarczające zarówno subiektywnie
jak i obiektywnie, wiara, która jest wystarczająca tylko subiektywnie,
ale nie obiektywnie; i wreszcie wiedza, która jest wystarczająca
zarówno subiektywnie, jak i obiektywnie".
Wg Krytyki czystego rozumu, Immanuela Kanta.

Na dzisiejszy dyżur przygotowałem sobie zawczasu termos ze świeżo zaparzoną herbatą, ulubione słone krakersy i nowy poradnik ogrodniczy, jako że wiosna tuż, tuż. Jeśli będzie małe zainteresowanie, poczytam sobie. Jednak na pierwszy telefon nie czekałem długo.

Doradca: Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?

Uczennica: Chciałabym się dowiedzieć czy pobożność to jest to samo co moralność? Nasza katechetka tłumaczyła, że te pojęcia są tożsame, bo przecież to Bóg dał nam prawa moralne, ale ja gdzieś czytałam o poza religijnych źródłach moralności. Dlatego chcę się upewnić, bo gdyby miał być ten egzamin z religii na maturze, to zgodnie z tym co mówił bp Pieronek: „Dlaczego człowiek /../ nie mógłby wyrobić sobie poglądów na temat wiary i przedstawić ich na egzaminie?", lepiej jest wiedzieć więcej, niż mieć ograniczony do podstawowej wiedzy światopogląd, prawda? Widać, że nawet sam Kościół nie ma nic przeciwko temu, aby jego wierni byli mądrzejsi w tematyce religijnej. Chcę skorzystać z tego udogodnienia. Może mi pan coś pomóc w tym względzie?

D: Od tego tu jestem. Rozpatrzmy to w kolejności: czy pobożność i moralność są tym samym? Zdecydowanie nie! Możemy się o tym dowiedzieć z doskonałej książki Andrzeja Nowickiego Zarys dziejów krytyki religii. Starożytność, w której autor opisuje dialog Sokratesa z Eutyfrona Platona:

Prawie wszystkie religie uczą, że „miłe bogom" są rozmaite czynności nie mające bezpośredniego związku z moralnością, takie jak odmawianie modlitw, składanie ofiar, udział w procesjach i pielgrzymkach, noszenie krzyżyków i szkaplerzyków. Wykonywanie takich czynności jest o wiele łatwiejsze od stałego i konsekwentnego trzymania się uczciwego życia. Jeżeli zaś bogom można się przypodobać nie tylko moralnym postępowaniem, ale także spełnianiem obrzędów religijnych, to pobożność musi wpływać negatywnie na moralność, skłaniając do wyboru łatwiejszej drogi uzyskania łaski bożej, do /../ zastępowania moralności czynnościami kultowymi.

Co wynika z powyższego? To, że odkąd tylko istnieją religie, ich kapłani zawsze propagowali obrzędowy charakter wiary, przejawiający się głównie w rytuale i liturgii, ale też w wielu innych zewnętrznych formach owej dziwnie pojmowanej „pobożności", nie mającej jednak żadnego związku z dogłębnym przeżyciem religijnym, które wg Jezusa miało zupełnie na czym innym polegać. Odpowiedź dlaczego tak się dzieje, stanowi klucz do zrozumienia mechanizmów działania religii sacerdotalistycznych. Domyślasz się może, o co w tym wszystkim chodzi?

U: Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia.

D: Zastanów się więc przez chwilę: co kapłani mieliby innego do roboty, gdyby nie istniała przebogata obrzędowość religijna, podczas celebrowania której, są oni głównymi aktorami tego „świętego" teatru odgrywanego dla wiernych? Co by mieli do roboty, gdyby kontakt człowieka z Bogiem był bezpośredni, bez udziału ogniwa pośredniego w postaci kapłana i jego Kościoła? Zastanów się też, czy ta misterna pajęczyna różnych form zachowań religijnych, oplatająca wiernych, potrzebna jest Bogu, czy raczej kapłanom? Jak myślisz?

U: Musiałabym się zastanowić...

D: Masz jakiś z tym problem? No dobrze, potem to sobie przemyślisz. Jeszcze tylko powiem ci o tym „boskim" pochodzeniu moralności. W świetnie napisanej książce Stephena Law'a Wycieczki filozoficzne jest przedstawiony „argument o koniecznym pochodzeniu moralności od Boga", który brzmi: „Jeśli nie ma Boga, który decyduje co jest dobre, a co złe, to znaczy, że my o tym decydujemy. Ale przecież moralność nie jest czymś, o czym my możemy decydować. Rzeczy są niezależnie od nas dobre albo złe. Z pewnością zabijanie jest złe samo w sobie, bez względu na to, co o tym sądzimy. A jeśli zabijanie jest złe samo w sobie, to może być takie tylko dlatego, że istnieje Bóg, który mówi, że zabijanie jest złe. Więc moralność musi pochodzić od Boga. Jeśli zatem wierzysz w moralność, to musisz też wierzyć w Boga".

Dalej autor argumentuje w ten sposób: "Jeśli zabijanie jest złe, ponieważ Bóg mówi, że jest złe, to oznacza, że gdyby Bóg mówił, że zabijanie jest dobre, to należałoby uznać, że jest ono dobre, czy tak? I tu właśnie tkwi błąd tego rozumowania, bowiem jeśli „moralność nie może pochodzić od nas, ponieważ my nie możemy sprawić, by zabijanie stało się dobre, mówiąc, że jest dobre, to dokładnie to samo dotyczy Boga; zabijanie jest złe, bez względu na to, co mógłby o tym powiedzieć Bóg. Zatem na mocy tego samego argumentu, moralność nie może pochodzić również od Boga".

Nawet w tym argumencie jest zawarty podstawowy błąd: albo zabijanie jest złe samo w sobie (co ów argument stwierdza), albo to ocena Boga sprawie, iż jest ono złe. Poza tym, zakłamanie tego problemu polega na tym, iż wg ludzi wierzących my sami nie możemy decydować co jest dla nas dobre a co złe. Natomiast może to robić Bóg. Dlatego kapłani stworzyli taki wizerunek Boga, który z jednej strony daje ludziom przykazanie „Nie będziesz zabijał", a z drugiej nakazuje im zabijać, jeśli tyko będą to robili w „jego" interesie, na co w Biblii jest wiele przykładów. Jeśli nie masz więcej pytań, dziękuję za uwagę.

***

Powinienem się spytać, czy powyższe argumenty zostały zrozumiane przez tę młodą osóbkę, ale przecież nie będę przepytywał swych rozmówców. Jeszcze by tego brakowało! Ważne, że chciała wiedzieć więcej, nie każdy o to zabiega. Po chwili znów zadzwonił telefon.

Doradca: Porady religijne i religioznawcze. W czym mogę pomóc?

Kobieta: (podekscytowana) No i co pan powie o naszym nowym papieżu? Widział pan znak, który się pojawił podczas tej religijnej uroczystości, kiedy go wybierano?

D: Drobne sprostowanie: to nie była religijna uroczystość ale polityczna, a ja z zasady nie oglądam takich widowisk, więc i tego „znaku" nie widziałem.

K: Wybór papieża nie był dla pana religijną uroczystością?! Co też za bzdury pan opowiada?! Nie widział pan tej mewy, która siedziała na dachu papieskiego pałacu? Przecież cały świat to oglądał!

D: Widocznie nie należę do tego „całego" świata. Więc co z tą mewą?

K: Dla wszystkich prawdziwie wierzących był to oczywisty znak od Boga i nikt w to nie wątpi.

D: Przepraszam, że spytam: jakiego Boga ma pani na myśli?

K: Jak to jakiego?! Oczywiście, że Pana Jezusa!

D: A czy to nie on przypadkiem nauczał w Ewangeliach: „Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym Ojcem; jeden jest bowiem Ojciec wasz, Ten w niebie /../ największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony" (Mt 23,9). Wg powyższych i innych nauk Jezusa wynika, iż określenie „Ojciec Święty" jest niedopuszczalną uzurpacją władzy w imieniu Boga, nie mającej żadnego uzasadnienia w Piśmie św.

K: Coś takiego! Dziwne, że ksiądz nam nigdy o tym nie mówił! Ee, tam! Jakaś bzdura i tyle! Chyba jakieś żydowskie ewangelie pan czytał, bo jak to można inaczej wytłumaczyć?

D: To akurat się zgadza. Utrafiła pani w sedno.

K: No, właśnie! Cieszy mnie, że uczciwie się pan przyznał. Przecież już samo imię jakie sobie wybrał nowy papież, najlepiej świadczy o tym, jaką obierze on drogę podczas swego pontyfikatu: będzie się on wzorował na dziedzictwie św. Franciszka i pomagał ubogim, jak jego święty patron. Mówił przecież, że chciałby aby to był biedny Kościół, otwarty dla biednych, czy jakoś tak.

D: Czy dobrze słyszałem? Powiedziała pani, iż nowy papież będzie się wzorował na dziedzictwie św. Franciszka, a nie na legendzie?

K: No, tak. To chyba oczywiste, nie?

D: Zna pani chociaż to historyczne dziedzictwo owego katolickiego świętego?

K: Też mi coś! Każdy wierzący zna: wszystkie swoje bogactwa rozdał ubogim, opiekował się biednymi i bezdomnymi, prawił kazania dla ptaków i zwierząt. Był wyjątkowo dobrym człowiekiem i zrobił wiele dobrego dla ludzi i Kościoła.

D: Pani zna jego legendę, a mnie chodzi o historyczną spuściznę, czyli jak ta jego idea dobroci została wykorzystana w późniejszej historii katolicyzmu. Proszę posłuchać:

"Gdyby istniał szatan, przyszłe losy zakonu założonego przez świętego Franciszka dostarczyłyby mu najbardziej wyszukanej satysfakcji. Bezpośredni następca świętego, brat Eliasz, jako głowa zakonu pławił się w luksusie i zezwolił na całkowitą rezygnację z ubóstwa. Główną czynnością franciszkanów w latach następnych, zaraz po śmierci swojego założyciela było rekrutowanie najemników do zaciekłych i krwawych wojen Gibelinów i Gwelfów.

Inkwizycja założona siedem lat po jego śmierci, była w wielu krajach prowadzona głównie przez franciszkanów. Skromna mniejszość zwana spirytuałami, pozostała wierna jego naukom; wielu z nich zostało spalonych przez inkwizycję za herezję. Mężczyźni ci utrzymywali, że Chrystus i apostołowie nie posiadali żadnego mienia, nie byli nawet właścicielami ubrań, które nosili. Opinia ta została potępiona jako heretycka w 1323 r. przez Jana XXII. Czystym zyskiem z życia świętego Franciszka było stworzenie jeszcze jednego zamożnego i skorumpowanego zakonu, wzmocnienie hierarchii i ułatwienie prześladowania wszystkich tych, którzy wyróżniali się moralną żarliwością lub wolnością myśli. Biorąc pod uwagę jego własne cele i charakter, nie można sobie wyobrazić bardziej gorzkiego, pełnego ironii rezultatu" (Bertrand Russell). I co pani na to powie?

K: Jakaś głupia antychrześcijańska propaganda! I pan w to wierzy?!

D: Ja to wiem! A co do pani pytania zadanego na wstępie; uważam, iż dla świata nie ma żadnego znaczenia jaki papież zostanie wybrany. Pula kandydatów do jego wyboru gwarantuje, iż polityka Kościoła nie zmieni się w zasadniczy sposób, gdyż ci, którzy naprawdę chcieli coś zmienić na lepsze w Kościele, dziwnym zrządzeniem losu, nie mieli zbyt wiele czasu, aby wprowadzić niezbędne reformy. Zatem problem jaki to będzie papież dla Kościoła nie interesuje mnie wcale. Gdyby jednak chciała pani podjąć kwestię, czy światu potrzebny jest Kościół katolicki, to chętnie podyskutuję na ten temat. Jeśli to wszystko, dziękuję za zainteresowanie.

***

1 2 3 4 Dalej..
 See comments (50)..   


«    (Published: 26-03-2013 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8857 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)