|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Kreacjoniści są wśród nas Author of this text: Radosław S. Czarnecki
Zabić
nieprzyjaciela dla Chrystusa
to
pozyskać go dla Chrystusa
św. Bernard z Clairvaux (1091-1153)
Wracając późnym popołudniem 18.05.2013 pociągiem z Krakowa, gdzie
uczestniczyłem w obradach miejscowej „Kuźnicy" poświęconych kompromisowi
jako podstawy demokracji i pluralizmu, w przedziale na odcinku Kraków Gł. -
Katowice Gł. natknąłem się na polskich kreacjonistów. I to takich w stylu hard,
tak klasycznych jak opisuje się tego typu mentalność i poglądy przy okazji
enuncjacji oraz badań populacji amerykańskich ewangelikanów z tzw. „pasa biblijnego".
Zestaw podróżujących w tym przedziale — jak pokazuje opisywana niżej
przez mnie sytuacja był przedziwny i symptomatyczny zarazem: oprócz mnie jechał
trzy kobiety. Jak się okazało jedna z nich to 22 letnia studentka III roku
architektury, mieszkanka Katowic (studiująca w mieście Kraka) wracająca do
domu z zajęć, druga — osoba w średnim wieku o wyglądzie
pensjonarki z czasów schyłkowej Secesji (biała bluzka, wykładany kołnierzyk,
czarna spódnica, czytająca literaturę
bogobojną i ezoteryczną — kilka książek o tytułach sugerujących taką
tematykę leżało od początku obok niej) oraz obywatelka Belgii, młoda
dziewczyna, jak się okazała Turczynka z pochodzenia. Wyznawczyni islamu (choć
bez hidżabu, ubrana po europejsku, jak przystało na młodą dziewczynę w jej
wieku)
Już od początku dyskusja zeszła na tematy przekonań, a po pewnym
czasie skoncentrowała się na zagadnieniach związanych z ewolucją (wg zasad
przyjętych w cywilizowanym świecie, udowodnionych osiągnięciami nauk — różnorodnych
oraz zagadnieniami związanymi z postępem ludzkości), historią i wiarą
religijną. No i oczywiście z boskością Jezusa oraz realną obecnością
Szatana w świecie. A zaczęło się od dysputy nad terminem idea
Boga, którego w czasie rozmowy użyłem.
Ale nie to jest przedmiotem zainteresowania tego materiału.
Wymiana zdań — i to często w formie konfrontacyjnej — odbywała się
głównie między mną a studentką architektury, która oświadczyła na samym
początku, iż jest absolutną kreacjonistką (zadeklarowała się też jako
ewangeliczka o purytańskiej denominacji — czyli wyznawca ewangelikanizmu
wg nomenklatury religioznawczo-politologicznej). Dla niej Biblia jest absolutnym i jednoznacznym źródłem wszelkiej wiedzy, punktem wyjścia do jakichkolwiek
rozważań nad sensem życia, jego powstaniem, biologią, medycyną, geologią,
geomorfologią, fizyką itd. Co nie mieści się w tej konwencji jest
herezją, którą absolutnie odrzuca. Więcej — to co obraża
boga (czyli nie mieści się w treściach biblijnych) winno
być przez niego zniszczone. Tylko miłosierdzie i łaskawość Absolutu
pozwala, że takie "wyrzutki rodzaju
ludzkiego" (cytat dosłowny) i osobnicy zdemoralizowani, niegodni miana człowieka, obrażający "Majestat
Pana" i zaprzeczający "Dobru
Absolutnemu" jakim jest bóstwo chrześcijańskie
chodzą po tym pięknym świecie stworzonym przez "Pana
Boga".
Sekundowała jej jejmość o wyglądzie pensjonarki, twierdząc
autorytatywnie, że ludzie nie wierzący w boga, agnostycy i sceptycy to zło
współczesności i "w ogóle ich nie
powinno być na świecie". Nie zaznaczyła tylko jak takich osobników
wyeliminować z tego życia. Co raz to deklarowała także swe przywiązanie do
"Świętego Kościoła katolickiego,
Matki naszej".
Tak szczere wyznania, pozy i mimika twarzy przy wypowiadaniu owych tez
(analogie ze znaną z polskich mediów prof. Krystyną Pawłowicz nasuwały się
same) nie pozostawiały żadnych wątpliwości
co do związków fundamentalizmu religijnego,
fanatyzmu przekonań z namiętnością w zaprowadzania (w przeszłości i
..… przyszłości, oczywiście w razie zaistnienia określonych, sprzyjających
warunków społeczno-kulturowo-politycznych) porządków "miłych"
naszemu "Bogu". W tym kontekście
mord dokonany w Londynie przez żarliwych i nawiedzonych fanatyków islamu
nabiera zupełnie innego wymiaru. Wymiaru realnego i w jakimś stopniu
uzasadnionego (z punktu widzenia wszelkiej ortodoksji i purytanizmu). Trzeba
tylko umiejętnie wyzwolić z jednostki te pokłady, odrazy, pogardy, nienawiści
jakie religijny obsesjonat nosi (jako stygmat
nauk swego boga) w sobie do „Innego".
Jednak największa niespodzianka spotkała mnie w chwili gdy doszło do wymiany zdań o ewolucji, historii Ziemi i gatunku
ludzkiego etc. Przyszły architekt stwierdziła autorytatywnie, że jej wiara i przekonania łączą się w jedno: świat stworzono (oczywiście to bóg jak
napisano w Biblii uczynił — Księga
Genesis) w 6 dni, w sumie ma on "coś
około" 6000 lat, a dinozaury
żyły razem (równolegle) z ludźmi, a wszelkie skamieniałości (geologia,
stratygrafia) świadczące o czymś zupełnie przeciwnym, to wymysły "zwolenników
pseudo-nauki Darwina". Moje argumenty z dziedzin biologii, geologii,
geografii czy filozofii były zbywane gorącymi zapewnieniami o jedno-prawdziwości
Pisma Świętego i jego absolutności we wszystkim co się dzieje na Ziemi
(wczoraj, dziś i jutro). Nauka ma być służką teologii
religii — to słowa osoby, która za-nie-długo
będzie architektem z tytułem magister-inżynier! A ja do tej pory zawsze sądziłem
że z nauk technicznych, właśnie architektura (immanentna politechnikom) jest
kierunkiem dającym ludziom szerokie pole świadomości,
estetyki (intelektualnej także), wolności myśli — jako, iż jest niezwykle
kompatybilna ze sztuką, kulturą i artyzmem. I że to obcowanie z taką
dziedziną ludzkiej kreatywności wymusza niejako otwartość, postępowość,
wolność w opisie świata i swobodę w formułowaniu idei.
Jednym z argumentów studentki architektury przeciwko darwinowskiej
koncepcji powstania życia na ziemi, a tym samym i człowieka był następujący
schlagwort (spotkałem się już
onegdaj z nim przy okazji wertowania zagadnień związanych z fundamentalizmem
chrześcijańskim — konkretnie; ewangelikanów— w USA):
Dziecko pyta matkę; Mamo, tata
powiedział, ż pochodzimy od małp. Czy to prawda?
Matka odpowiada; Nie wiem,
nigdy nie wspominał o swojej rodzinie.
Kolejnym curiosum (ale wynikającym z przedstawionego światopoglądu) był
fakt dotyczący podróży w Kosmos człowieka i zdobyczy techniki na tym polu
(tu człowiek moim zdaniem realizuje swą gatunkową potrzebę rozwoju i postępu,
odkrywania i zdobywania nowego, nieznanego, zaspokajania potrzeby poznania tego
co go otacza wokoło). Przyszła pani architekt nie interesuje się tym zupełnie,
to zbędne trwonienie ludzkiej energii bo "Wszechświat
to domena Boga", nie można mu zakłócać spokoju, bo "On tam realnie jest". Na moją konkluzję, że może kiedyś
ludzkość potrzebowała będzie przeniesienia się w inne światy, na inne
planety, do innego układu itd. otrzymałem odpowiedź, że "Chrystus
Pan wówczas weźmie nas, wiernych i przeniesie w bezpieczne miejsce. Ot tak,
fiu. On wszystko może". Tym samym "ci
inni" znikną z przestrzeni "tego
świata". Moje tłumaczenia o potrzebie rozwoju w tej kwestii bo przecież nasz świat jest skończony nie
znalazły zupełnie zrozumienia czy nawet jakiejkolwiek refleksji: i to nie
tylko z powodu (małego, ale zawsze) prawdopodobieństwa uderzenia weń
meteorytu bądź innego ciała
niebieskiego. Moje argumenty w tej mierze skwitowano, iż taka apokalipsa będzie
zemstą "miłosiernego Boga nad niewiarą i zasługą dla Jego wyznawców".
Jak łączyć zemstę z miłosierdziem
obie niewiasty nie potrafiły jednak wyłuszczyć.
Zupełnie zrozumiałym w takim kontekście prezentowanych poglądów był
stosunek moich adwersarzy (adwersarek ?) do badań nad komórkami macierzystymi i klonowaniem (przyszłym) człowieka czy jego narządów. To niedopuszczalne
poprawianie pana boga …… Więc w takiej perspektywie przeszczepy narządów,
dokonywane przez medycynę od wielu dekad i uznawanych jako norma we współczesnej
medycynie jawią się jako niedozwolone eksperymenty,
odbiegające od „woli bożej" i zapisów w Księdze Genesis
(co obie panie zgodnie stwierdziły — i to całkiem serio). Gdyby im się taka
sytuacja przydarzyła — czego nikomu nie życzę jako „zły ateista" i „pomiot szatana" — co by zrobiły
? Nie zdążyłem zapytać i postawić je przynajmniej teoretycznie przed takim
dylematem.
Belgijka tureckiego pochodzenia odzywała się najmniej i to nie tylko z tytułu nieznajomości języka polskiego — ale jej rzadkie enuncjacje
zachowywały największy umiar i dystans (była poza tym zatopiona w muzyce -
miała na uszach słuchawki — lekturze książki). Czy to nie symptom czasu,
miejsca, pochodzenia bądź introwertycznego wycofania ?
Co rzucało mi się w oczy oprócz tego fundamentalizmu, zapiekłości i twardości poglądów, jednoznaczności i autorytaryzmu Pisma Świętego w postawie moich dyskutantek? Spokój, impregnacja na treści z zewnątrz, pogoda
ducha (zwłaszcza u przyszłej pani architekt) ale wyższość, miłość w słowach, a nóż w ręku za plecami; "oby się Pan nawrócił bo będzie z panem źle" — zabrzmiały jak
groźba i ostrzeżenie jej ostatnie słowa przy wyjściu w Katowicach z przedziału. A na pewno jej poczucie wyższości i misji. Misji nawrócenia grzesznika, Innego.
Pani o wyglądzie pensjonarki nawet nie raczyła bąknąć "do
widzenia". Na twarzy jej podczas dyskusji malowało się — na przemian — obrzydzenie pomieszane ze wstrętem albo lubieżność z wężowatą chciwością.
Tak, religijny fanatyzm i miłość do boga mają coś w sobie z seksizmu i seksualnego pożądania. Wystarczy popatrzeć na wiele posągów czy obrazów
gdzie Maria czy święte kobiety Kościoła w ekstazie — religijnej,
mistycznej — zbliżają się niebezpiecznie (dla owych religiantów — oni
nawet o tym nie pomyślą bo to grzech) do erotyków czy obrazów z gatunku soft-porno.
I jeszcze jedno — fundamentalizm religijny, wszystkich opcji zawsze
znajdzie porozumienie, gdy chodzi o walkę z Innym;
sceptykiem, niewierzącym, agnostykiem, ateistą. Czyli "religianci,
fundamentaliści wszystkich denominacji — łączcie się" to ma być
daleki (a może nie ?), nie wypowiedziany ex
cathedra, horyzont tzw. ekumenizmu?
« (Published: 03-06-2013 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Number of texts in service: 129 Show other texts of this author Newest author's article: Return Pana Boga | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8998 |
|