The RationalistSkip to content


We have registered
204.378.614 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life »

Areligijna kapsuła czasu [1]
Author of this text:

Czyli co powinien zrobić dziadek ateista, którego wnuczek idzie do Pierwszej Komunii Św.?

Być może ten tekst będzie przysłowiową „musztardą po obiedzie", bo okres komunii mamy już dawno za sobą, lecz dopiero teraz pomyślałem aby się tym pomysłem podzielić z Czytelnikami Racjonalisty. Może ktoś jeszcze z niego skorzysta? Zatem wróćmy do tytułowego pytania. Możliwości jest wiele; od zachwytu i całkowitej akceptacji tej religijnej uroczystości, poprzez obojętność, czy wręcz oburzenie i nieukrywaną złość w stosunku do jej uczestników. Ja wybrałem zupełnie inny sposób wypowiedzenia się w tej sprawie, a na uroczystości bawiłem się na równi z resztą rodziny. Rozwiązanie, które zastosowałem opiera się na pomyśle przedstawionym w jednym z fantastycznych opowiadań (tytułu i autora nie pamiętam, niestety) z lat 70-tych ubiegłego wieku. W nim właśnie główny bohater stanął przed poważnym problemem: jak skomunikować się z przyszłym potomkiem (pra, prawnuczką), aby odebrała od niego ważną informację.

Dość powiedzieć, iż stanąłem przed podobnym zadaniem: jak przekazać ważną wiadomość swojemu wnuczkowi, z którym rozdziela mnie (a właściwie nasze świadomości) prawie 60-cio letni przedział czasu? W związku z czym nie ma mowy o tym, aby mnie teraz zrozumiał, a jak już dorośnie i będzie mądrzejszy — to albo ja go już nie będę w stanie zrozumieć (starcza demencja), albo nie będzie mnie już na tym świecie. Problem pozornie nierozwiązywalny, ale od czego jest wyobraźnia? Skoro teraz nie mogę wytłumaczyć wnuczkowi co myślę o jego niedawnej uroczystości religijnej, jak też o religii jako takiej, muszę to zrobić w przyszłości, nawet w takiej, kiedy już mnie z — dużym prawdopodobieństwem statystycznym — może nie być.

Wymyśliłem więc taki sposób: na każdą ważniejszą okazję (np. 5 urodziny, pierwsza komunia, lub inne) wykonuję własnoręcznie jakiś piękny przedmiot (to ważne, bo wtedy nabywa on coś z osobowości artysty, szczególnie jeśli wkłada się w tę pracę swoje serce). Np. lustro w stylowej ramie, szkatułkę, barometr lub zegar w rzeźbionej oprawie czy inną rzecz wykonaną w drewnie. I do każdego z nich dołączam swój przekaz, ukryty w specjalnej skrytce, a na kopercie zaadresowanej osobiście do niego, znajduje się dopisek: „Przeczytaj to, gdy skończysz 18 lat". Myślę, iż w tym wieku powinien już zrozumieć o co mi chodzi w tych listach do niego. I tak np. do okazałej płaskorzeźby wykonanej dla wnuczka z okazji tej religijnej inicjacji, dołączyłem taki oto list:

KOCHANY KRZYSIU

Nie byłbym sobą, gdybym do prezentu jaki dla Ciebie zrobiłem z okazji Twojej Pierwszej Komunii nie dołączył jakiegoś pisemnego przesłania, które dla mnie jest ważniejsze od tej wypracowanej płaskorzeźby, będącej tylko unikatowym przedmiotem, mającym dla mnie wartość bardziej emocjonalną, bo wykonanym własnoręcznie, niż materialną. Z tym, że jego sens zrozumiesz dopiero za kilka lub kilkanaście lat, ale taka jest kolej rzeczy.

Na pewno dzień swojej Pierwszej Komunii Św. uznałeś i zapewne tak go zapamiętasz, za wyjątkową cezurę w twoim życiu. A to z powodu tej gorączkowej krzątaniny wokół przygotowań aby wypaść jak najlepiej, wielu drogich i oczekiwanych przez Ciebie prezentów, które przy tej okazji dostałeś (nie licząc już sporej kasy) od bliższej i dalszej rodziny, świątecznego i podniosłego nastroju samej uroczystości, oraz dużej ilości niezrozumiałych formułek religijnych, których musiałeś nauczyć się na pamięć. Jednym słowem, to wszystko składało się na przekonanie, iż uczestniczysz w bardzo wyjątkowym wydarzeniu, którego ważności nie można z niczym porównać.

To prawda; z religijnego punktu widzenia, tak właśnie ma to wyglądać. Pamiętam jeszcze ze swojej Pierwszej Komunii, jacy byliśmy dumni kiedy ksiądz nam powiedział, iż sam Napoleon Bonaparte uznał ten dzień za najważniejszy w jego życiu. I główni organizatorzy tej uroczystości (ksiądz i katechetka) robili wszystko od dłuższego już czasu, abyś tak właśnie myślał o tym dniu. Nie wspominając o Twoich rodzicach i najbliższej rodzinie, którzy w najlepszej wierze również w tym uczestniczyli, kierując się miłością do Ciebie i mając na uwadze twoje dobro.

Po prostu; kultura, w której żyjemy (a religia jest jej znakomitą częścią) nakłada na nas niepisany obowiązek udziału w pewnych rytualnych obrzędach, podkreślając ważniejsze momenty naszego życia, robiąc im widowiskowo-emocjonalną oprawę i wiążąc nas tym samym z tradycją Kościoła. Można jednak spojrzeć na ten religijny rytuał z nieco innej perspektywy. I chociaż mało kogo jest stać na ten odmienny od ogólnie przyjętego punkt widzenia na religię, przytoczę go, ponieważ tak się składa, iż jestem jego zwolennikiem, lub mówiąc językiem religijnym: zdeklarowanym wyznawcą. Abyś właściwie pojął co mam na myśli, zacytuję Ci pewną opowiastkę z „Przebudzenia" Anthony’ego de Mello:

"Pewien człowiek znalazł jajko orła. Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie.
Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt i wyrósł wraz z nimi. Orzeł przez całe życie zachowywał
się jak kury z podwórka, myśląc, że jest podwórkowym kogutem. Drapał w ziemi szukając
glist i robaków, piał i gdakał. Potrafił nawet trzepotać skrzydłami i fruwać kilka metrów w
powietrzu. No bo przecież, czyż nie tak właśnie fruwają koguty?
Minęły lata i orzeł zestarzał się. Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą, na czystym
niebie wspaniałego ptaka. Płynął elegancko i majestatycznie wśród prądów powietrza, ledwo
poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami. Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony.
— Co to jest? — zapytał kurę stojącą obok.
— To jest orzeł, król ptaków — odrzekła kura — ale nie myśl o tym. Ty i ja jesteśmy inni niż on.
Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał. I umarł, wierząc, że jest kogutem w zagrodzie".

Jak należy rozumieć powyższą opowiastkę i jaki ma ona związek z uroczystością religijną, w której uczestniczyłeś i byłeś jej centralną postacią? Otóż chcąc nie chcąc, zostałeś w ten sposób zaliczony przez religię do — obrazowo mówiąc — domowego ptactwa w zagrodzie. Nie jest to żadną ujmą dla Ciebie, gdyż nasza religia wszystkich jak leci traktuje w ten sam sposób: „Nie ma sprawiedliwego, nawet jednego, nie ma rozumnego, nie ma kto by szukał Boga. Wszyscy zboczyli z drogi, zarazem się zepsuli, nie ma takiego co dobrze czyni, zgoła ani jednego" (Rzym 3,10-12). Sam więc widzisz, że nie jesteś wyjątkiem.

Niewidzialne granice tej „zagrody" wyznacza ciasny, nieomal infantylny światopogląd religijny, wystarczający jednak do bezpiecznej egzystencji w nieuświadamianej sobie niewoli umysłowej owego „ptactwa" (lub stada owieczek, jeśli już posługujemy się analogiami inwentarzowymi, tak bardzo lubianymi przez duszpasterzy). A sens wychowania religijnego polega na tym właśnie, abyś zaufał i uwierzył swoim duchowym pasterzom, że z racji wrodzonej ułomności naszej natury (grzech pierworodny), należysz do owego „ptactwa w zagrodzie", które nie jest w stanie obejść się bez ich duchowej opieki. Oraz w to, iż ludzkie życie bez idei, której oni są strażnikami i szafarzami całkowicie pozbawione jest sensu, a nawet więcej - „prawdziwego" człowieczeństwa.

Dlatego to końcowe zdanie: "Ale nie myśl o tym, ty i ja jesteśmy inni niż on", oddaje troskę owych samozwańczych „przewodników" przez życie, która wyraża się propagowaniem najchętniej przez nich widzianej postawy: „Tak, przyznaję; jestem słabym, ułomnym i grzesznym człowieczkiem, potrzebującym wsparcia duchowego na swej drodze życia i nieodzownej opieki ze strony Siły Wyższej, bez pomocy której trudno mi się obejść w ciężkich chwilach. Ufam zatem bez granic jej ziemskim reprezentantom gdyż wiem, że tylko oni prowadzeni Duchem Świętym są w stanie doprowadzić mnie do obiecanej nagrody w życiu przyszłym, pozagrobowym".

Oczywiście ta analogia nie jest doskonała, ponieważ religie w swojej zakłamanej hierarchii wartości i ważności przyjęły inną perspektywę widzenia tych problemów: to kapłani (szczególnie ci ze szczytów hierarchii kościelnej) i wyznawcy ich religii, są równi królom ptaków — orłom, wznoszącym się wysoko na skrzydłach wiary ponad ludzkimi słabościami i popędami. Zaś tych wszystkich, którzy temu zaprzeczają uznają za podłych odszczepieńców, diabelski pomiot nie godny nazywania się człowiekiem nawet.

Spytasz: co ma świadczyć o ich ważności? Oczywiście ich „barwne upierzenie" znamionujące pychę: przebogate, kolorowe szaty, blichtr i otaczanie się bogactwami tego świata, przepych i wielkość ich świątyń i pomników (np. licheńska czy też świebodzińska gigantomania), ale nade wszystko realna władza, jaką posiadają nad swymi owieczkami, którą najdobitniej scharakteryzował papież Pius X: „Co do tłumu, nie ma on żadnych obowiązków, jak dać się prowadzić i jak trzoda posłuszna iść za swymi pasterzami". Dobrze powiedziane, prawda? W taki właśnie sposób widzą oni swoją „misję ewangelizacyjną".

Nie wierz także nikomu kto Ci powie, iż światopogląd ateistyczny oznacza zamknięcie się na duchowość, oraz brak moralności (nazywanej mylnie nihilizmem). To ewidentna bzdura! Świadomość moralna istnieje niezależnie od religii, które zaanektowały ją do swoich potrzeb, a moralność ma się całkiem dobrze, a nawet lepiej niż razem z nimi. To prawda, iż życie bez duchowości jest płytkie i jałowe, ale wcale nie trzeba płacić za nią ceny, jaką jest zamknięcie naszej świadomości w murach i strukturach kościelnych. Jednym słowem: duchowość ateistyczna — wbrew obiegowej opinii — istnieje, a nawet jest czymś bardziej fundamentalnym niż jakakolwiek religia. Z książek, które Ci zostawię dowiesz się, iż nie musisz słuchać kościelnych „autorytetów" aby mądrze żyć. Dowiesz się także, iż swoją duchowość możesz, a nawet powinieneś rozwijać nie przez kościelne praktyki (obrzędowość i rytuał), lecz przez ćwiczenia się w myśleniu, działaniu na rzecz innych i kontemplacji otaczającego nas świata. Przede wszystkim jednak w nieustającym nabywaniu wiedzy, w możliwie szerokim zakresie. Tak widzę ten problem (i to nie tylko ja), na podstawie informacji nabywanych przez ostatnie 35 lat pasjonowania się religiami, religioznawstwem i filozofią.

Być może wyrośniesz jednak na potulną i bezwolną „owieczkę", na jedną z „kur" z tej opowiastkowej zagrody, której wiedza o religii będzie ograniczać się do tego, co usłyszy w niedzielę od księdza. Być może będziesz należał do osób, które nie potrafią iść przez życie o własnych siłach psychicznych i muszą wierzyć w opiekuńczą Istotę, od której uzależniają swój los, i w której upatrują sens swojego życia. Cóż,.. takiej ewentualności nie można wykluczyć i gdyby tak się miało stać, nie wpłynie to w żaden sposób na stan moich uczuć do Ciebie (miłość jest wszak bezwarunkowa). Po prostu ominie Cię ta wielka i nieporównywalna z niczym przygoda umysłowa, a moja biblioteka z mnóstwem ciekawych książek posłuży być może komu innemu.


1 2 Dalej..
 See comments (57)..   


«    (Published: 05-08-2013 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 9164 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)