|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Outlook on life Religia to instrument, tylko instrument [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Przeciwko magicznemu myśleniu o mocy sprawczej idei
Historia jest wspaniałą nauczycielką życia, jeśli
zabiera się za nią od właściwej strony. Nie wiem kto wymyślił koncepcję, że historia
nauczana w szkole powinna być wąsko rozumianą historią polityczną i batalistyczną, lecz z pewnością taka historia nie jest w stanie potwierdzić
maksymy Cycerona: Historia est Magistra
Vitae. Taka historia to zawracanie głowy. Nie można pisać dorzecznie o historii bez ekonomii, ale i bez aktualizacji metod do opisu historii całych
zbiorowości ludzkich (a nie jedynie historii mężczyzn i ich towarzyszek). Aby
szkolne nauczanie historii miało w ogóle sens jej osią powinna być historia
gospodarcza spleciona z historią nauki, techniki i prawa. Historia zaś
polityczna powinna być tym, czym jest dziś historia gospodarcza: dodatkiem,
kontekstem, ciekawostką. Przez wieki aż do dziś najmocniejszymi fundamentami
dowolnego organizmu politycznego były kopalnie minerałów i rud — po pierwsze
dlatego, że są źródłem surowców i towarów handlowych, po drugie zaś — były to
jedyne dobra, których w praktyce nie można zniszczyć czy zrabować. Drugim dobrem
były szlaki handlowe: im więcej posiadało się szlaków, tym więcej bogactwa,
ponieważ przy szlakach wszystko kwitło i całe państwa też kwitły — dzięki cłom.
Szlaki handlowe nigdy nie były stałe ani przypadkowe, dlatego wielokrotnie
pobliskie miejscowości toczyły ze sobą zacięte boje o to, by ściągać do siebie
jak najwięcej handlarzy wiozących takie czy inne towary. Boje były jeszcze
mocniejsze, jeśli były to miasta przedzielone granicą państwa.
Niewiele mniej
atrakcyjne były trasy pielgrzymkowe — do różnych wód zawierających cenne
minerały. Zawsze urządzano im niezwykłe oprawy, by wzmocnić ich urok i
reklamowe przebicie: kreowano
legendy, mity, sanktuaria bogów i bogiń. Pielgrzymowanie zawsze było turystyką i takie były naczelne motywy pielgrzymów. Nawet jeśli oprawiało się to w religijną
retorykę. Każdy mógł spokojnie odnaleźć analogiczne legendy i świętych w swoim kraju, a jednak ten, kto mógł sobie na to pozwolić ciągnął do zagranicznych bogiń.
Religia jako instrument buntu i wyzysku
Jeśli się wejrzy głębiej w dowolny konflikt wojenny, zauważymy, że prawie zawsze są to wojny o zasoby (na
ogół kopalne), ewentualnie o dostęp do węzłów handlowych (zwłaszcza mórz i rzek
dopływowych). Ani w szkołach tego nie pokazują ani nawet w pracach historycznych
zawodowcy swój wywód polityczny gospodarką najwyżej ubarwiają i kontekstują .
Częściowo jest to zrozumiałe: choć bowiem olbrzymia większość wojen to wojny o zasoby, to nie tylko nie wypisuje się tego na sztandarach, ale i stara się
starannie te aspekty ponakrywać czymkolwiek w danej sytuacji się nadaje. Tzw.
społeczność międzynarodowa mogłaby ze zrozumieniem odnieść się chyba tylko do
takiej sytuacji stawiania sprawy jasno, gdyby chodziło o brak dostępu do wody
czy o inne rzeczy egzystencjalnie kluczowe. Ale na ogół chodzi o dostęp do
ważnego złoża, ważnego kanału handlowego, o odcięcie komuś dostępu do jakiegoś
złoża czy kanału.
Ci, którzy zajmują się
trzeciorzędnymi fenomenami kulturowymi przeceniają rzekomo irracjonalne
czynniki wojen. Z annalistyki historycznej nader często wyłaniają się opisy w stylu: Dwie strony, grupy czy kraje,
doszły do takiego poziomu wzajemnej nienawiści, nieporozumień czy kłótni, że aż
wybuchła wojna. W prawdziwym świecie takie zjawiska to kategoria
ewenementów.
Podobnie jest z wojnami
religijnymi. Religie służą niemal wyłącznie do rozgrywania emocji społecznych i kontroli, kiedy potrzeba zrealizować taki czy inny interes na drodze wojennej.
Sztuka generowania wzburzenia tłumu i reakcji stadnych to już tylko czysta
sztuka prowadzenia wojen. Z moich osobistych analiz wielu tego rodzaju sytuacji
na całym świecie i w różnych epokach wynika jak dotąd, że tzw. fanatyzm
religijny mało kiedy jest zjawiskiem samorodnym.
Ludzie w każdej szerokości geograficznej i okresie mają na ogół skłonność do umiarkowanego podchodzenia do wierzeń
bez względu na to jak kategoryczne są same wierzenia. Niemniej jednak ci sami
ludzie łatwo wpadają w pułapki psychologii tłumu, kiedy wodzowie religijni
rozpoczynają manewry na społecznych emocjach.
Wzorcowym dla mnie tego
przykładem była sytuacja, kiedy w jednej z dużych prowincji indonezyjskich
ludność zaczęła bunt przeciwko dalszej eksploatacji ekonomicznej mieszkańców,
którzy mieszkali na ropie, a przez dekady nic z niej nie mieli, byli za to
eksploatowani za niewielkie pieniądze. Główne owoce szły do kiesy amerykańskiego
koncernu.
[ 1 ] Walka była długa i krwawa, lecz z całą pewnością można powiedzieć, że islam
pomógł im organizować tę walkę, przez co miała ona wyraźne zabarwienie
religijne. Jednak islam, który pomógł im pozbyć się jednego problemu, sam stał się
problemem. Przed walką mieli bowiem umiarkowany islam, po walce — zostali z fundamentalistycznym. Uleczyli jedną chorobę, lecz zostali z inną. Mimo wszystko
jednak eksploatacja ekonomiczna miała charakter bardziej podstawowy.
Jaki punkt wyjścia
stwarza sterowanie religijne emocjami społecznymi? Generuje otóż mniejsze lub
większe niestabilności. Niestabilne społeczeństwo staje się wówczas słabe wobec
podmiotu zewnętrznego. Często w przeszłości wystarczała zresztą religia, która
nieco modyfikowała swoje wierzenia czy założenia, by wytworzyć powstanie dwóch
kul śniegowych-przeciwnych grup w społeczeństwie, które na siebie coraz silniej
napierają. Wkraczał np. książę biorący w mocną obronę
religię prawdziwą przeciwko
odszczepieniu lub
wypaczeniu. Ci sami ludzie
pozostawieni sami sobie nie wytworzą analogicznego zjawiska, gdyż i szybko nad
wszystkim górę weźmie ekonomia jednostek, które prędzej dopasują ocierające się
doktryny do interesów, niż interesy do doktryn.
Moja hipoteza jest następująca:
Każda religia zostanie wykorzystana do
wyzyskania napięć społecznych. Rzekłbym nawet, że skala „religijności" danego
społeczeństwa jest wprost proporcjonalna do skali jego napięć społecznych. W każdym wieku religie były wykorzystywane i do wyzysku, i do buntu. Jeśli religie
na danym terenie nie dają się zinstrumentalizować do tego, by budować struktury
siły dla buntu — będą wypierane przez inne religie.
Istnieje wiele sposobów
korzystania z instrumentów religijnych dla rozgrywania interesów ekonomicznych.
Na ogół zresztą nie ma potrzeby sięgania po eskalowanie fanatyzmu czy
fundamentalizmu. Instrumenty religijne zmieniają się zresztą w zależności od
skali efektu potrzebnego do wywołania
Religie od wieków
były narzędziami dynamizującymi różne konflikty. Z jednej strony spełniały
funkcje maskujące, z drugiej zaś — w odpowiednim momencie pozwalały uruchomić
procesy buntu, konfliktu i wojny.
Religia jako
siła rozkładowa
Należy tutaj zaznaczyć, że o ile religie umacniają
wyzysk lub bunt, to przez wiele ostatnich wieków głównym problemem w różnych
wojnach religijnych są nie religie, które się wykorzystywało we własnym
interesie, lecz te, którymi się paraliżowało innych. Widzimy, że taktykę taką
stosowali Chińczycy już w XIV w. i Polacy z Czechami w XV. Nie wiem, odkąd
Chińczycy stosowali tę strategię.
Buddyzm, chrześcijaństwo i islam to w moim
przekonaniu klasyczne i modelowe religie tego typu, ale w ich pierwotnych
wersjach. Chrześcijaństwo paraliżowało Zachód, islam — Bliski Wschód. Buddyzm
występował głównie na Dalekim Wschodzie. Łączyło je oderwanie uwagi od życia i jego całkowita niemal dewaluacja.
Chrześcijaństwo wyraziście afirmuje takie zasady, które są wybitnie szkodliwe
dla stabilności każdego państwa. Dziś teolodzy zgadzają się w dużej mierze co do
tego, że nie da się ewangelii „całkowicie wcielić do życia społecznego". Nie w tym
tkwiła jego główna toksyna, że jakoś specjalnie mocno degenerowało to stabilność
imperium. Problem polegał na tym, że postanowiono wytworzyć siłę społeczną
poprzez kumulację jednostek aspołecznych, sfrustrowanych, niestabilnych
emocjonalnie. Rzymianie byli bitni i dobrze zorganizowani, lecz nie posiadali
zbyt kreatywnej refleksji religijnej. Wśród ludów podbitych mieli także tych o wyższej kulturze „religioznawczej". Chrześcijaństwo jako kukułcze jajo dla
Rzymian mogli wytworzyć zarówno Grecy, jak i Żydzi.
Nowy Testament nakazywał porzucić rodzinę,
jeśli nie idzie za Chrystusem,
zniechęcał do zakładania rodzin, wbijał cierpiętników w poczucie wyższości, a nawet dokładał specjalnej staranności, by odsunąć chrześcijan od sektora
pieniężnego: Jezus uderza w handel, potępia celników i lichwę. Podobnie lichwą
zajął się Koran. Podkreślmy jednak to, że to nie Żydzi najechali Rzym, lecz
odwrotnie. W 73 r. Rzym niszczy Świątynię Jerozolimską, a w 135 rozbija
Powstanie Barch-Kochby. Padły nadzieje na zwycięstwo w zwykłej walce -
najwcześniej między tymi datami zaczęło się kształtować chrześcijaństwo
poczynając od jego ewangelii. Tym samym społeczeństwa chrześcijańskie i islamskie oddają krwiobieg systemu gospodarczego.
Po słabym tysiącu lat
papiestwo (a w każdym razie ośrodki władzy na Zachodzie) zaczyna rozumieć
kłopotliwy charakter braku rozwiniętego systemu pieniężnego. Zaczynają się
krucjaty i pogromy Żydów. Nie jest przypadkiem, że krucjaty są inauguracją
krwawego antysemityzmu. Wcześniejsze pogromy Żydów podszyte były antyjudaizmem,
pogromy czasów krucjat to już kształtowanie się antysemityzmu. Mało kiedy mówi
się o tym, co stało się najbardziej fundamentalnym efektem krucjat: mianowicie
powstanie pierwszego „chrześcijańskiego" banku międzynarodowego, który
wytworzyli templariusze. W 1290 król Anglii rozbija bankowość żydowską i wypędza
Żydów. Kilkanaście lat później jeszcze większy „skok na bank" przeprowadza król
Francji, zagarniając dobra templariuszy.
Od początków systemy te (tj. chrześcijaństwo, islam, buddyzm) ewoluowały tak że w końcu
niewiele zostawało w nich pierwotnych założeń. Reformacja znów stara się
odwrócić życie i oczyszcza „naleciałości". Tylko gdzieniegdzie jednak reformacja
dokonała realnego powrotu do źródłowego chrześcijaństwa. Główny jej efekt to
trzy wieki wojen religijnych Europy. Prawdziwe prześladowania religijne
wybuchają dopiero po średniowieczu.
Jak religia
zmienia człowieka a jak człowiek religię
Negatywne oddziaływanie religii to głównie z jednej
strony skala grupy i tłumu, z drugiej zaś: wymiar krótkookresowy. Długofalowo
jednostki wyzwalają się z patologizujących presji religijnych. Będzie wówczas
zachodziło zjawisko odkształcania doktryny w kierunku życia i własnych
interesów.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Poprawniejszym sformułowaniem
byłoby chyba: „postamerykańskiego". « Outlook on life (Published: 25-10-2013 Last change: 26-10-2013)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9370 |
|