The RationalistSkip to content


We have registered
204.978.922 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
« Outlook on life  
Religia to instrument, tylko instrument [1]
Author of this text:

Przeciwko magicznemu myśleniu o mocy sprawczej idei

Historia jest wspaniałą nauczycielką życia, jeśli zabiera się za nią od właściwej strony. Nie wiem kto wymyślił koncepcję, że historia nauczana w szkole powinna być wąsko rozumianą historią polityczną i batalistyczną, lecz z pewnością taka historia nie jest w stanie potwierdzić maksymy Cycerona: Historia est Magistra Vitae. Taka historia to zawracanie głowy. Nie można pisać dorzecznie o historii bez ekonomii, ale i bez aktualizacji metod do opisu historii całych zbiorowości ludzkich (a nie jedynie historii mężczyzn i ich towarzyszek). Aby szkolne nauczanie historii miało w ogóle sens jej osią powinna być historia gospodarcza spleciona z historią nauki, techniki i prawa. Historia zaś polityczna powinna być tym, czym jest dziś historia gospodarcza: dodatkiem, kontekstem, ciekawostką.

Przez wieki aż do dziś najmocniejszymi fundamentami dowolnego organizmu politycznego były kopalnie minerałów i rud — po pierwsze dlatego, że są źródłem surowców i towarów handlowych, po drugie zaś — były to jedyne dobra, których w praktyce nie można zniszczyć czy zrabować. Drugim dobrem były szlaki handlowe: im więcej posiadało się szlaków, tym więcej bogactwa, ponieważ przy szlakach wszystko kwitło i całe państwa też kwitły — dzięki cłom. Szlaki handlowe nigdy nie były stałe ani przypadkowe, dlatego wielokrotnie pobliskie miejscowości toczyły ze sobą zacięte boje o to, by ściągać do siebie jak najwięcej handlarzy wiozących takie czy inne towary. Boje były jeszcze mocniejsze, jeśli były to miasta przedzielone granicą państwa.

Niewiele mniej atrakcyjne były trasy pielgrzymkowe — do różnych wód zawierających cenne minerały. Zawsze urządzano im niezwykłe oprawy, by wzmocnić ich urok i reklamowe przebicie: kreowano legendy, mity, sanktuaria bogów i bogiń. Pielgrzymowanie zawsze było turystyką i takie były naczelne motywy pielgrzymów. Nawet jeśli oprawiało się to w religijną retorykę. Każdy mógł spokojnie odnaleźć analogiczne legendy i świętych w swoim kraju, a jednak ten, kto mógł sobie na to pozwolić ciągnął do zagranicznych bogiń.

Religia jako instrument buntu i wyzysku

Jeśli się wejrzy głębiej w dowolny konflikt wojenny, zauważymy, że prawie zawsze są to wojny o zasoby (na ogół kopalne), ewentualnie o dostęp do węzłów handlowych (zwłaszcza mórz i rzek dopływowych). Ani w szkołach tego nie pokazują ani nawet w pracach historycznych zawodowcy swój wywód polityczny gospodarką najwyżej ubarwiają i kontekstują . Częściowo jest to zrozumiałe: choć bowiem olbrzymia większość wojen to wojny o zasoby, to nie tylko nie wypisuje się tego na sztandarach, ale i stara się starannie te aspekty ponakrywać czymkolwiek w danej sytuacji się nadaje. Tzw. społeczność międzynarodowa mogłaby ze zrozumieniem odnieść się chyba tylko do takiej sytuacji stawiania sprawy jasno, gdyby chodziło o brak dostępu do wody czy o inne rzeczy egzystencjalnie kluczowe. Ale na ogół chodzi o dostęp do ważnego złoża, ważnego kanału handlowego, o odcięcie komuś dostępu do jakiegoś złoża czy kanału.

Ci, którzy zajmują się trzeciorzędnymi fenomenami kulturowymi przeceniają rzekomo irracjonalne czynniki wojen. Z annalistyki historycznej nader często wyłaniają się opisy w stylu: Dwie strony, grupy czy kraje, doszły do takiego poziomu wzajemnej nienawiści, nieporozumień czy kłótni, że aż wybuchła wojna. W prawdziwym świecie takie zjawiska to kategoria ewenementów.

Podobnie jest z wojnami religijnymi. Religie służą niemal wyłącznie do rozgrywania emocji społecznych i kontroli, kiedy potrzeba zrealizować taki czy inny interes na drodze wojennej. Sztuka generowania wzburzenia tłumu i reakcji stadnych to już tylko czysta sztuka prowadzenia wojen. Z moich osobistych analiz wielu tego rodzaju sytuacji na całym świecie i w różnych epokach wynika jak dotąd, że tzw. fanatyzm religijny mało kiedy jest zjawiskiem samorodnym. Ludzie w każdej szerokości geograficznej i okresie mają na ogół skłonność do umiarkowanego podchodzenia do wierzeń bez względu na to jak kategoryczne są same wierzenia. Niemniej jednak ci sami ludzie łatwo wpadają w pułapki psychologii tłumu, kiedy wodzowie religijni rozpoczynają manewry na społecznych emocjach.

Wzorcowym dla mnie tego przykładem była sytuacja, kiedy w jednej z dużych prowincji indonezyjskich ludność zaczęła bunt przeciwko dalszej eksploatacji ekonomicznej mieszkańców, którzy mieszkali na ropie, a przez dekady nic z niej nie mieli, byli za to eksploatowani za niewielkie pieniądze. Główne owoce szły do kiesy amerykańskiego koncernu. [ 1 ] Walka była długa i krwawa, lecz z całą pewnością można powiedzieć, że islam pomógł im organizować tę walkę, przez co miała ona wyraźne zabarwienie religijne. Jednak islam, który pomógł im pozbyć się jednego problemu, sam stał się problemem. Przed walką mieli bowiem umiarkowany islam, po walce — zostali z fundamentalistycznym. Uleczyli jedną chorobę, lecz zostali z inną. Mimo wszystko jednak eksploatacja ekonomiczna miała charakter bardziej podstawowy.

Jaki punkt wyjścia stwarza sterowanie religijne emocjami społecznymi? Generuje otóż mniejsze lub większe niestabilności. Niestabilne społeczeństwo staje się wówczas słabe wobec podmiotu zewnętrznego. Często w przeszłości wystarczała zresztą religia, która nieco modyfikowała swoje wierzenia czy założenia, by wytworzyć powstanie dwóch kul śniegowych-przeciwnych grup w społeczeństwie, które na siebie coraz silniej napierają. Wkraczał np. książę biorący w mocną obronę religię prawdziwą przeciwko odszczepieniu lub wypaczeniu. Ci sami ludzie pozostawieni sami sobie nie wytworzą analogicznego zjawiska, gdyż i szybko nad wszystkim górę weźmie ekonomia jednostek, które prędzej dopasują ocierające się doktryny do interesów, niż interesy do doktryn.

Moja hipoteza jest następująca: Każda religia zostanie wykorzystana do wyzyskania napięć społecznych. Rzekłbym nawet, że skala „religijności" danego społeczeństwa jest wprost proporcjonalna do skali jego napięć społecznych. W każdym wieku religie były wykorzystywane i do wyzysku, i do buntu. Jeśli religie na danym terenie nie dają się zinstrumentalizować do tego, by budować struktury siły dla buntu — będą wypierane przez inne religie.

Istnieje wiele sposobów korzystania z instrumentów religijnych dla rozgrywania interesów ekonomicznych. Na ogół zresztą nie ma potrzeby sięgania po eskalowanie fanatyzmu czy fundamentalizmu. Instrumenty religijne zmieniają się zresztą w zależności od skali efektu potrzebnego do wywołania

Religie od wieków były narzędziami dynamizującymi różne konflikty. Z jednej strony spełniały funkcje maskujące, z drugiej zaś — w odpowiednim momencie pozwalały uruchomić procesy buntu, konfliktu i wojny.

Religia jako siła rozkładowa

Należy tutaj zaznaczyć, że o ile religie umacniają wyzysk lub bunt, to przez wiele ostatnich wieków głównym problemem w różnych wojnach religijnych są nie religie, które się wykorzystywało we własnym interesie, lecz te, którymi się paraliżowało innych. Widzimy, że taktykę taką stosowali Chińczycy już w XIV w. i Polacy z Czechami w XV. Nie wiem, odkąd Chińczycy stosowali tę strategię.

Buddyzm, chrześcijaństwo i islam to w moim przekonaniu klasyczne i modelowe religie tego typu, ale w ich pierwotnych wersjach. Chrześcijaństwo paraliżowało Zachód, islam — Bliski Wschód. Buddyzm występował głównie na Dalekim Wschodzie. Łączyło je oderwanie uwagi od życia i jego całkowita niemal dewaluacja.

Chrześcijaństwo wyraziście afirmuje takie zasady, które są wybitnie szkodliwe dla stabilności każdego państwa. Dziś teolodzy zgadzają się w dużej mierze co do tego, że nie da się ewangelii „całkowicie wcielić do życia społecznego". Nie w tym tkwiła jego główna toksyna, że jakoś specjalnie mocno degenerowało to stabilność imperium. Problem polegał na tym, że postanowiono wytworzyć siłę społeczną poprzez kumulację jednostek aspołecznych, sfrustrowanych, niestabilnych emocjonalnie. Rzymianie byli bitni i dobrze zorganizowani, lecz nie posiadali zbyt kreatywnej refleksji religijnej. Wśród ludów podbitych mieli także tych o wyższej kulturze „religioznawczej". Chrześcijaństwo jako kukułcze jajo dla Rzymian mogli wytworzyć zarówno Grecy, jak i Żydzi.

Nowy Testament nakazywał porzucić rodzinę, jeśli nie idzie za Chrystusem, zniechęcał do zakładania rodzin, wbijał cierpiętników w poczucie wyższości, a nawet dokładał specjalnej staranności, by odsunąć chrześcijan od sektora pieniężnego: Jezus uderza w handel, potępia celników i lichwę. Podobnie lichwą zajął się Koran. Podkreślmy jednak to, że to nie Żydzi najechali Rzym, lecz odwrotnie. W 73 r. Rzym niszczy Świątynię Jerozolimską, a w 135 rozbija Powstanie Barch-Kochby. Padły nadzieje na zwycięstwo w zwykłej walce - najwcześniej między tymi datami zaczęło się kształtować chrześcijaństwo poczynając od jego ewangelii. Tym samym społeczeństwa chrześcijańskie i islamskie oddają krwiobieg systemu gospodarczego.

Po słabym tysiącu lat papiestwo (a w każdym razie ośrodki władzy na Zachodzie) zaczyna rozumieć kłopotliwy charakter braku rozwiniętego systemu pieniężnego. Zaczynają się krucjaty i pogromy Żydów. Nie jest przypadkiem, że krucjaty są inauguracją krwawego antysemityzmu. Wcześniejsze pogromy Żydów podszyte były antyjudaizmem, pogromy czasów krucjat to już kształtowanie się antysemityzmu. Mało kiedy mówi się o tym, co stało się najbardziej fundamentalnym efektem krucjat: mianowicie powstanie pierwszego „chrześcijańskiego" banku międzynarodowego, który wytworzyli templariusze. W 1290 król Anglii rozbija bankowość żydowską i wypędza Żydów. Kilkanaście lat później jeszcze większy „skok na bank" przeprowadza król Francji, zagarniając dobra templariuszy.

Od początków systemy te (tj. chrześcijaństwo, islam, buddyzm) ewoluowały tak że w końcu niewiele zostawało w nich pierwotnych założeń. Reformacja znów stara się odwrócić życie i oczyszcza „naleciałości". Tylko gdzieniegdzie jednak reformacja dokonała realnego powrotu do źródłowego chrześcijaństwa. Główny jej efekt to trzy wieki wojen religijnych Europy. Prawdziwe prześladowania religijne wybuchają dopiero po średniowieczu.

Jak religia zmienia człowieka a jak człowiek religię

Negatywne oddziaływanie religii to głównie z jednej strony skala grupy i tłumu, z drugiej zaś: wymiar krótkookresowy. Długofalowo jednostki wyzwalają się z patologizujących presji religijnych. Będzie wówczas zachodziło zjawisko odkształcania doktryny w kierunku życia i własnych interesów.


1 2 Dalej..
 See comments (30)..   


 Footnotes:
[ 1 ] Poprawniejszym sformułowaniem byłoby chyba: „postamerykańskiego".

« Outlook on life   (Published: 25-10-2013 Last change: 26-10-2013)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Private site

 Number of texts in service: 952  Show other texts of this author
 Number of translations: 5  Show translations of this author
 Newest author's article: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 9370 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)