|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Outlook on life Neorenesans kontra Nowe Średniowiecze [2] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Oczywiście poza Polską działali oni już pod innymi nazwami, zwłaszcza jako socynianie a później unitarianie. Unitarianami byli twórcy USA, Thomas Jefferson
i Benjamin Franklin, poza tym Izaak Newton i Karol Darwin. W XX w. unitarianie współtworzyli dwa kolejne przełomowe nurty światopoglądowe: chrześcijaństwo
ateistyczne oraz ruch wolnomyślicielsko-humanistyczny. Wśród sygnatariuszy I Manifestu Humanistycznego było wielu unitarian. Tak więc współczesny
międzynarodowy zorganizowany ruch ateistów i agnostyków ma swe korzenie w ruchu braci polskich.
Nagły sposób ujawnienia się w małopolskim kalwinizmie prężnej grupy braci polskich skłania niektórych historyków do snucia przypuszczeń, że nie tyle
zrodzili się oni w łonie kalwinizmu, co przeniknęli do środowiska kalwińskiego. Dzieje Braci Polskich mogą być odczytywane jako dzieje Renesansu, który
odnalazł skuteczną formułę na ewolucyjną racjonalizację i humanizację najgroźniejszych form fundamentalistycznego chrześcijaństwa.
Renesans a Oświecenie
Terapia dla fundamentalizmu katolickiego przyszła z Oświeceniem. Ważną rolę w jego rozwoju odegrało wolnomularstwo zrodzone w łonie „zreformowanej
reformacji". Uformowało się w Anglii i szybko zostało przeniesione do katolickiej Francji, gdzie odegrało ważną rolę sekularyzacyjną, stawiając sobie
zadanie humanizacji i racjonalizacji wierzeń religijnych. Wolnomularstwo było najzdrowszym elementem Oświecenia, bowiem zaczęło aplikować w praktyce
remedium Braci Polskich przeciwko fundamentalizmowi religijnemu: szkoła harmonijnego współżycia dla wyznawców różnych odłamów chrześcijaństwa.
Wolnomularstwo stanowiło tutaj jednak krok naprzód: już nie chodziło tylko o samo współżycie obok siebie, lecz o szkołę tworzenia zintegrowanych grup w
oparciu o wyznawców różnych wyznań.
Głównym błędem Oświecenia było rozwinięcie u jego schyłku wojującej antyreligijności. Jak zwykle dało to efekt przeciwny od zamierzonego: eskalacja
fanatyzmu religijnego we Francji. Gilotynowanie księży i rzeź wandejska znów odwróciły proces racjonalizacji i humanizacji religii. W 1825 w okresie
restauracji francuskiej wprowadzono Loi sur le sacrilège — prawo przewidujące karę śmierci za profanację kielicha z hostią, zaś za profanację samej hostii
— ścięcie głowy poprzedzone ścięciem prawej ręki. O ile w dojrzałym Oświeceniu hierarchia kościelna znów była bliska stanu z okresu Reformacji, nawet
niektórzy papieże byli sympatykami Oświecenia, o tyle po Rewolucji Francuskiej papiestwo znów stało się epicentrum ciemnogrodu, upośledzającym kraje
katolickie względem protestanckich. Tyle dał fanatyzm antyreligijny — ponowne zniweczenie humanizacji i racjonalizacji katolicyzmu.
Gdyby skok w nowoczesność odbył się nie z Oświecenia a z Renesansu — byłaby to najpewniej bardziej harmonijna nowoczesność, mniej skrzecząca.
Obecnie z papieżem Franciszkiem odrodził się proces sekularyzacji katolicyzmu, znany z okresu Renesansu i Oświecenia. Czy tym razem zakończy się
powodzeniem? Zaczyna się trzecia tego rodzaju próba. Na największej grupie chrześcijańskiej, która najpowszechniej przyjęła ewolucjonizm Darwina.
Pomiędzy dialogiem a konfrontacją
Racjonaliści nie powinni „nawracać" wierzących na ateizm z jednego zasadniczego powodu — to nie działa. Ilu znacie wierzących, których nawróciliście na
ateizm lub choćby na deizm? W żadnym razie nie oznacza to, że ateiści powinni się ukrywać czy siedzieć cicho. Powinni mocno i wyraziście pokazywać swoją
obecność w społeczeństwie. Ale nie powinni nawracać czy ateizować, gdyż jest to przeciwskuteczne, czyli nieracjonalne.
Racjonalistom powinno zależeć na tym, by niwelować religijne podziały w społeczeństwie, gdyż sa to podziały sztuczne, generujące sztuczne konflikty,
przyćmiewające często podziały i konflikty rzeczywiste, w konsekwencji w imię sztucznych konfliktów metafizycznych nie udaje nam się rozwiązywać konfliktów
rzeczywistych.
Racjonalistom powinno zależeć na tym, by rozwijał się wyniszczony reformacją proces racjonalizacji i humanizacji wierzeń religijnych, ponieważ kiedy
zostanie on dokonany kościoły samoistnie zaczną zanikać lub staną się organizacjami, które nie będą niosły ze sobą żadnych negatywnych skutków społecznych
(wyobraźmy sobie kościoły, które sprowadzają się do obietnicy zbawienia w zamian za bycie pomocnym dla rodziny i otoczenia).
Warunkiem procesu racjonalizacji i humanizacji wierzeń religijnych jest możliwość obcowania i współżycia ludzi wierzących z niewierzącymi, którzy są w
stanie pokazać wierzącym, że są tak samo dobrymi ludźmi pomimo nieposiadania wierzeń religijnych. I „dobro" to nie może być skierowane tylko na „swoich".
Wierzący muszą go doświadczać od niewierzących o których wiedzą, że są ateistami, agnostykami itd.
Nie ma lepszego oświecania od takiej postawy zacieśniania więzów.
Wobec ateisty, który gorączkuje się dla nawrócenia wierzącego na ateizm, reaguje on identycznie, jak ateista wobec wierzącego, który chce go nawrócić na
Chrystusa czy Mahometa — włącza się blokada nie tylko antynawróceniowa ale i antykooperacyjna. Jest to esencja idiotyzmu prakseologicznego.
Kto i dlaczego generuje fanatyzm
Tutaj dochodzimy do sedna problemu: barier humanizacji i racjonalizacji wierzeń religijnych: fanatyzmu i fundamentalizmu po obu stronach — u ludzi
religijnych i niereligijnych. Sami z siebie ludzie mają skłonność do postaw umiarkowanych, ułatwiających porozumienie. Jedynie fanatyzm obserwowany u
drugiej strony stymuluje usztywnianie postaw i automatyczny wzrost fundamentalizmu w naszych szeregach. Nietolerancyjni ateiści eskalują nietolerancję
ludzi religijnych wobec ateizmu i vice versa. Uruchamiają sie wówczas silne sprzężenia zwrotne i proces eskalacji fundamentalizmu staje się samograjem do
którego nie potrzeba nawet wyjściowych fanatyków. W tej sytuacji jedna strona fundamentalizuje się tylko dlatego, że widzi fundamentalizm drugoiej strony.
W fanatyzmie należy widzieć nie tyle zjawisko samorodne, co nade wszystko proces celowego „użyźniania" i spulchniania grupy wyznaniowej/bezwyznaniowej dla
zabezpieczania określonych interesów.
Najbardziej oczywiste to interesy liderów takich grup. Im mocniejsza jest władza, tym interesy te są wyrazistsze. Przenikanie się grup światopoglądowych
prowadzi do osłabiania podziałów i spadku ich znaczenia. Najbardziej tracą na tym przywódcy religijni, gdyż współżycie generuje poprawę sytuacji
społecznej, lepszy rozwój gospodarczy, a tym samym proces marginalizacji wierzeń, które są potrzebne coraz mniejszej grupie jednostek. W interesie
biskupów, pastorów, rabinów i imamów leży generowanie fanatyzmu, by podziały się umacniały a nie zanikały.
Czy jednak stymulacja fanatyzmu to tylko domena strony religijnej? Czy ateiści mogą mięć interes w tym, by eskalować podziały religijne w społeczeństwach?
Z jakich powodów ateiści mogą być wrogami oświecenia? Czy ateista może mieć jakąkolwiek korzyść z panowania irracjonalnych wierzeń? Oczywiście, może mieć
wiele takich korzyści, wystarczy, by nie obnosił się ze swoim ateizmem. Może w tysiącach form korzystać z ludzkiej naiwności i zabobonności. Niespieszno
nam do wskazywania takich ateistów jako że wykorzystują oni innych ludzi.
Racjonalność to po prostu skuteczność, rozumienie naturalnych związków przyczynowo-skutkowych. Irracjonalizm na ogół wiąże się z jakąś formą ignorancji.
Kto nie zna natury wyładowań atmosferycznych, może dać się przekonać, że są one formą gniewu za niewykonanie tego lub owego.
Ateiści często pochopnie zrównują wierzących z administratorami wierzeń. Im wyżej w hierarchii duchownej tym trudniej o wierzących. Żaden wierzący nie
zabierałby się za modyfikację dogmatów ogłaszając wszem i wobec, że taką zmianę podyktował sam bóg. Magisteria kościelne zmieniają ludzie, którzy nie
słyszą głosów z nieba, ale i nie boją się konsekwencji majstrowania przy depozycie wiary, rozumiejąc, że realny jest kościół a nie bóg. A realny kościół
nie może się obejść bez sukcesywnego dostosowywania wierzeń do Zeitgeist — ducha czasów. Trzeba odpowiedniego wyczucia, bo kościoły upadają zarówno przy
administratorach nadgorliwych, jak i nierychliwych.
Ateiści dzielą się więc na tych, którzy chcą oświecenia z powodów humanitarnych lub najczęściej ogólnospołecznych (społeczeństwo oświecone jest
silniejsze), i tych, którzy go nie chcą — z powodów czysto osobistych (wolą zarobić na irracjonalizmie lub wzmocnić własną władzę jego kosztem). Sama
obrona kościołów może się jeszcze wiązać z przekonaniem, że są one ostoją określonych wartości czy zasad moralnych. To ostatnie może się wiązać z pewną
otwartością na racjonalizację i humanizację samych wierzeń religijnych.
Naturalnie podziały te, choć tak ważne, nie sa łatwo obserwowalne, jako że ateiści antyoświeceniowi na ogół nie chwalą się swoim ateizmem, gdyż jest to
postawa naganna z etycznego punktu widzenia. Czymś zupełnie unikalnym była postawa Leona X, papieża renesansowego, który był dość otwarty ze swoją
areligijnością, tak jakby chciał zniechęcić do wiary, wcale jednocześnie nie zniechęcając do siebie, gdyż był władcą tak dobrym i szczodrym, że szanował go
nie tylko lud Rzymu, ale i przeciwnicy religijni. Luter się nastekał, że trafił mu się tak dobry papież w okresie jego wystąpienia. Papieże Oświecenia już
nie pozwalali sobie na taką otwartość i kiedy tylko zaczęły się mnożyc pogłoski, że Benedykt XIV jest masonem, by temu zaprzeczyć wydał encyklikę
antymasońską.
Religie opresji, destrukcji i emancypacji
W ujęciu generalnym ateologia wielokrotnie wskazywała, że religie i wyznania wielokrotnie powstawały dla wzmocnienia władzy świeckiej. Implicite: powstawały nie w wyniku wiary czy objawień, lecz tworzyli je ludzie niewierzący dla zrealizowania pewnych swoich celów. Ateologia
marksistowska szczególnie ochoczo podnosiła tę tezę w dość powierzchownej formie, głosząc, że religie powstały dla zniewolenia ludzi pracy. Sądzę, że
trafna jest teza, że religie były na ogół instrumentami władzy, tyle że dwojakiego rodzaju: religie wyrosłe na lokalnej tradycji służyły do wzmacniania
całych grup, miały więc wpływ państwotwórczy i imperiotwórczy (choć nie zawsze, np. judaizm). Były też religie i wyznania wykreowane wbrew lokalnej
tradycji, często wbrew niej, obliczone na obalenie istniejącej władzy czy państwa (najbardziej klasycznym projektem tego rodzaju jawi się pierwotne
chrześcijaństwo; często projekty tego rodzaju mogły się wpisywać nie w zniewolenie, lecz przeciwnie: emancypację zniewolonych grup czy nawet społeczeństw,
np. średniowieczne herezje, maryjny katolicyzm okresu zaborów — ten ostatni rozwijał się przeciwko obcemu państwu, lecz nie przeciwko tradycji).
1 2 3 Dalej..
« Outlook on life (Published: 07-01-2014 Last change: 09-01-2014)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9535 |
|