|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Various topics »
Nowy wspaniały świat medialnych koncernów Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
"Reportaż powinien z potoku dziejących się wydarzeń umieć wysnuć refleksję, próbować nadać pewną logikę temu, co wydaje się alogiczne, i ustalić pewne
prawidła tego, co wydaje się pełną anarchią i chaosem. Mówiąc szerzej, próba ogarnięcia i uporządkowania otaczającej nas rzeczywistości jest zadaniem
rozumu. Pogłębiony, refleksyjny reportaż to rezultat jego wysiłku"
Ryszard Kapuściński
Media są najbardziej newralgicznym elementem władzy ustroju demokratycznego. Koncepcja mediów jako czwartej władzy jest moim zdaniem błędna i szkodliwa.
Media są warunkiem władzy demokratycznej, jej krwiobiegiem.
Antyrządowe „skrzywienie" mediosfery jest dla demokracji takim samym problemem, jak ich „skrzywienie" prorządowe. Warunkiem demokracji jest bowiem takie
ukształtowanie mediosfery w której dominują media, które nie są ani prorządowe ani antyrządowe. Przy mediach prorządowych, władza może swobodnie tuszować
wszelkie nadużycia. Przy mediach antyrządowych, rząd nie ma realnej możliwości komunikowania ze społeczeństwem i trudne staje się jakiekolwiek rządzenie.
Demokracja, która nie wytworzy swego „krwiobiegu" w którym media są przede wszystkim kanałem informacyjnym pomiędzy Suwerenem a jego pełnomocnikami,
zaczyna się przeradzać w mediokrację. Współcześnie dominują właśnie takie ustroje mediokratyczne w których ośrodki medialne mają przemożny wpływ na skład i
nawet styl sprawowanej władzy.
Koncernowe polipy
Brak swoistej inżynierii w kreowaniu demokratycznej mediosfery doprowadził do takiej jej mutacji w której media tworzy się nie (przede wszystkim) dla
realizacji kluczowych zadań publicznych, lecz jako wzmocnienie działalności biznesowej, której ekspansja prowadzi do budowy koncernu. To właśnie
koncernowość jest głównym źródłem problemów mediosfery współczesnych demokracji.
Cechą specyficzną medialnych koncernów jest ich różnorodność branżowa. Idea budowy potęgi koncernu medialnego nie polega na dążeniu i koncentrowaniu się
np. na stworzeniu potężnej telewizji — konserwatywnej, lewicowej, neutralnej itd. Ekspansja polega na kumulowaniu i zagospodarowywaniu różnorodnych kanałów
medialnych (prasa, telewizja, radio, internet itd) oraz grup społecznych (kanały konserwatywne, uzupełniane są kanałami lewicowymi czy religijnymi — byle
portfolio obejmowało możliwie wiele preferencji wokół których ludzie lubią się dzielić i grupować). Notabene, w 2012 Sławomir Sierakowski pochwalił się na
łamach Gazety Wyborczej, że Krytyka Polityczna jest sponsorowana przez znanego działacza lewicowego, Georga Sorosa (Open Society Fundations Georga Sorosa i
Trust for Civil Society in Central and Eastern Europe były głównymi grantodawcami „Dziennika Opinii" KP).
Po uformowaniu zadowalającego portfolio medialnego rozpoczyna się kolekcjonowanie portfolio biznesowego, bardzo często zupełnie nie powiązanych ze sobą
branż. Koncerny medialne zaczynają „kolekcjonować" elektrownie, kopalnie, firmy energetyczne, osiedla, fabryki samochodów, samolotów, księgarnie, sieci
kin, kioski Relay, agencje reklamowe, teatry, sieci komórkowe, firmy ubezpieczeniowe, banki, towarzystwa emerytalne, zakłady bukmacherskie, drużyny
sportowe. Jeden z francuskich koncernów rozpoczął nawet przejmowanie koncernu lotniczo-zbrojeniowego EADS. Będzie jak znalazł na jakieś nowe wspaniałe reality show.
Im więcej biznesów w koncernie medialnym tym bardziej skomplikowane interesy rozgrywane są poprzez strategie długofalowe, w których media stają się po
prostu wyrafinowanymi instrumentami.
Naturalnie we współczesnych koncernach medialnych sukcesywnie zaciera się granica między tworzeniem a relacjonowaniem wydarzeń, faktów. Koncerny to dziś
najbardziej dynamiczne i ewoluujące elementy ustrojów demokratycznych.
Dysfunkcja narkotyzująca
Wśród efektów oddziaływania mediów masowych Paul Lazarsfeld i Robert Merton wskazali dysfunkcję narkotyzującą. Oznacza ona postępujące uzależnienie
odbiorców od mediów oraz związane z nim przeświadczenie, że pozyskiwanie aktualnych informacji powoduje, iż pełniej, bardziej świadomie i aktywnie
uczestniczą w życiu społecznym. Tymczasem dysfunkcja narkotyzująca prowadzi do pasywnej obserwacji rzeczywistości, sprawia, że odbiorcy stają się raczej
obserwatorami niż zaangażowanymi uczestnikami życia społecznego. Odbiorcy zamiast działać, przyglądają się. Popadają w zastępcze przeżywanie
rzeczywistości. Dysfunkcja narkotyzująca prowadzi do odrętwienia, pasywności społecznej i atomizacji — zawsze odbywa się kosztem ograniczenia kontaktów
interpersonalnych i relacji ze światem zewnętrznym.
Europarlament przeciw pluralizmowi mediów
Trzeba podkreślić, że nie jest to jakiś specyficznie nasz problem. W analogicznej mierze dotyczy także mniej lub bardziej innych krajów demokratycznych.
Unia na tym polu poniosła żenującą porażkę. Wspólne regulacje unijne ustalają zasady ochrony środowiska, ochrony konsumenta czy praw człowieka, lecz nie
wypracowały standardów pluralizmu mediów.
W związku z postępującą degradacją unijnej mediosfery związaną z coraz jaskrawszą koncentracją ośrodków władzy medialnej, w 2007 Komitet Ministrów podjął
się opracowania Rekomendacji CM/Rec(2007)2 dla państw członkowskich dotyczącej pluralizmu i różnorodności przekazu medialnego, która została przyjęta 31
stycznia 2007. W październiku 2009 przygotowano bardziej wiążącą dyrektywę unijną dotyczącą wspólnych wysokich
standardów pluralizmu mediów, prawa do informacji i wolności ekspresji. Projekt przepadł w Europarlamencie większścią trzech głosów. Za odrzuceniem była
głównie Europejska Partia Ludowa (PO, PSL), ale i np. irlandzcy liberałowie, którzy się później tłumaczyli, że naciskał na nich prawicowy rząd.
Transformacja państwowego monopolu w koncernowy oligopol
Charakterystyczne jest, że w Polsce gros debaty publicznej wszelkich uzdrawiaczy mediów sprowadza problemy do karykaturalnie rozumianego upolitycznienia
ograniczonego do wpływu rządu na kształt mediów, nie podnosząc, że wpływ (polityczny) mediów na kształt rządu jest tak samo patologicznym zjawiskiem.
Podstawowym zjawiskiem towarzyszącym mediokracji jest koncentracja mediów, czyli powstawanie potężnych „imperiów" medialnych, dopiero bowiem od pewnego
poziomu koncentracji krajowych mediów, są one w stanie zdominować władzę polityczną. Tamę dla mediokracji można osiągnąć poprzez odpowiednie ukształtowanie
zawodu dziennikarskiego oraz pluralizm mediów. Żaden z tych warunków nie został w Polsce zrealizowany. Wielu pewnie byłoby zaskoczonych, że obecnie w
Polsce ma miejsce finalizacja oligopolu — wszak w tv takie mrowie kanałów, a w kioskach takie zatrzęsienie tytułów.
Polska transformacja ustrojowa polegała na systematycznej koncentracji polskich mediów i degradacji zawodu dziennikarskiego. Jednocześne debata o
uzdrawianiu mediów została zdominowana przez tematy zastępcze, sprowadzające problemy mediosfery do likwidowania pozostałości wcześniejszego ustroju.
W efekcie zamiast kreowania takiej mediosfery, która stałaby się demokratycznym krwiobiegiem, zlikwidowano monopol państwowy, który jest zastępowany
oligopolem. Stara koncentracja zastępowana jest po prostu nową koncentracją. Co gorsza ta nowa stanowi większy problem, gdyż przebrana jest w maskę
pluralizmu. Mnóstwo tytułów, mnóstwo kanałów w rzeczywistości skoncentrowane są w rękach niewielkiej grupy właścicieli. Iluzja różnorodności znacznie
bardziej usypia krytycyzm odbiorców. Gdy media były tubą rządową, odbiorcy byli znacznie bardziej krytyczni, gdyż brak pluralizmu był ewidentny. Obecnie
jest coraz doskonalej kamuflowany.
Od budowy demokratycznej mediosfery powinna się zacząć cała transformacja ustrojowa. Nic podobnego nie miało miejsca. Do dziś obowiązuje prawo prasowe
uchwalone tuż po stanie wojennym, w styczniu 1984. Nie położono też nacisku na sam proces kształcenia dziennikarzy. Nawet na czołowych polskich uczelniach
przez długie lata nie było dziennikarskich kierunków studiów. Na Uniwersytecie Wrocławskim Katedra Dziennikarstwa powstała dopiero w 2001 roku. Byłem
wówczas na drugim roku prawa na tej uczelni. Rozpocząłem studia dziennikarskie jako drugi kierunek. Raczkujący stan tej edukacji dziennikarskiej był
podówczas na tyle wyrazisty, że przerwałem ją po ok. 3 miesiącach (być może dziś poziom jest zupełnie inny).
Kapuściński ekskomunikowany
Smutnym wykwitem procesu degradacji dziennikarstwa w mediosferze była dla mnie biografia Artura Domosławskiego „Kapuściński non-fiction", której
najbardziej optymalnym miejscem publikacji byłby cykl odcinkowy w Super Expressie. Miast przywoływać ojca „polskiej szkoły reportażu" jako wzór
dziennikarstwa, którego dziś tak brak, który przekazywał nie tylko cenne fakty, ale i zapładniał do myślenia i rozumienia otaczającego świata — miast tego
Domosławski wkłada sięgający absurdu wysiłek, by usypać sześćsetstronicową górę słabostek, dwuznaczności i nieprzyjemnych min, które mogłyby podmyć
szacunek, uznanie, fascynację tym głęboko humanistycznym i mądrościowym portrecistą rzeczywistości. Z groteskowym wobec efektu hasłem „burzenia mitu".
Domosławski jest dla mnie typowym wyrobnikiem współczesnych koncernów medialnych. Pisywał do Krytyki Politycznej, Gazety Wyborczej, Polityki. Znamienne
konkluzje daje zestawienie i porównanie jak pan Artur pisze o Kapuścińskim, Janie Pawle II i Franciszku. Kapuścińskiego z Franciszkiem łączy lewicowość
społeczna. Jan Paweł — coś jakby prawica. Pan dziennikarz — lewica krytycznopolityczna.
W „krytycznej" biografii Jana Pawła II Domosławski zgromadził sporo różnorodnej krytyki Papieża-Polaka. Fakty te wzbogacił całą gamą usprawiedliwień i
rozmiękczeń, nie mówiąc już o tym, że sporo pomieścił w niej miałkich laurek. Polska lat 70. to dla Domosławskiego państwo totalitarne. Jan Paweł II jest
więc dlań bojownikiem „o lepszy i bardziej przyjazny ludziom świat", „wołając o prawdę i sprawiedliwość, rozbrajając imperium zła, wreszcie poszukując
możliwie najlepszego ładu 'na tym świecie', przekonywał ludzi do solidarności…"
„Dzisiaj klimat medialny ma swe formy zanieczyszczenia, jadu. Ludzie to wiedzą, zdają sobie z tego sprawę, ale niestety człowiek przyzwyczaja się do oddychania płynącym z radia i telewizji zatrutym powietrzem, które nie służy".
Papież Franciszek, 22 marca 2014
Obecnie Domosławski sporo pisze o Franciszku — w moim przekonaniu pierwszym tak humanistycznym i lewicowym papieżu od czasów Oświecenia. Naturalnie nie ma
wobec niego nawet śladu tej wyrozumiałości, jak wobec Jana Pawła II. To ta sama pisanina jak wobec Kapuścińskiego. Ta sama metodyka. Wobec Jana Pawła
poszukuje pozytywnych wyjaśnień. Wobec Franciszka — gdzie się da przedstawia niekorzystne. Nawet gdy porównamy jak opisuje prawicowe dyktatury Ameryki
Łacińskiej, zauważymy, że są to dwa różne opisy, w zależności czy służą jako tło dla Jana Pawła czy Franciszka. U tego ostatniego — dyktatura latynoska z
którą miał rzekomo kolaborować odmalowana jest w prostych i wyrazistych słowach: „ich okrucieństwo i obłąkańcza ideologia "odnowy narodowej" przywodzi na
myśl rządy nazistów", „wpychano do odbytu lub pochwy rurę, a przez nią szczura". Te same latynoskie dyktatury z którymi Jan Paweł II tak współpracował, że
prowadził do ich „obalania", odmalowywane są za pomocą subtelnych metafor: „Jan Paweł II wchodził na grząski grunt; wkraczał w świat paradoksów, do którego
nie pasowały europejskie oceny i miary".
Według Domosławskiego kard. Bergoglio mówi językiem inkwizycji, „to dogmatyczna twarz Kościoła, wroga przemianom obyczajowym ostatnich dekad i lat… Mówi
się, że jego dogmatyczne podejście łagodzi stanowcza krytyka społecznych nierówności i wezwania do pomagania biednym. Kościół 'współczującego dogmatyzmu'?"
Jan Paweł II — dobrze chciał tylko nie zawsze mu wychodziło. Franciszek — źle chce, ale robi to z wdziękiem.
Kiedy Franciszek zamiast modlić się o duszę Pinocheta zaprasza do Watykanu „ojca teologii wyzwolenia", Gustavo Gutiérreza z Peru, z którym Jan Paweł II
przez cały pontyfikat nie miał czasu ni chęci się spotkać, kiedy przyjaciela Gutiérreza, Gerharda Ludwiga Müllera, mianuje prefektem Kongregacji Nauki
Wiary, Domosławski wynajduje jakiegoś drugorzędnego ex-księdza związanego z teologią wyzwolenia, który w wywiadzie wylewa na Franciszka kilka stron jadu.
Nie wiem co to za „szkoła" polskiej lewicy, która polega deformowaniu bohaterów pozytywnych, a zmiękczaniu — negatywnych. Jego chęć „zaprzeczenia"
Kapuścińskiego musiała się tlić latami. W 1999 swą biografię Jana Pawła II zatytułował „Chrystus bez karabinu", co wyraźnie nawiązywało do opublikowanej w
1975 przez Kapuścińskiego książki „Chrystus z karabinem na ramieniu" — zbioru reportaży z Bliskiego Wschodu, z Afryki i z Ameryki Łacińskiej o których
niektórzy woleliby, aby dziś nie pamiętano.
« (Published: 25-03-2014 Last change: 28-03-2014)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9613 |
|