|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Demokracja szlachecka - historyczne apogeum Polski [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Współcześni Polacy na ogół nie cenią zbyt wysoko polskiej historii lub traktują
ją jako antywzór na przyszłość. To konsekwencja tego, że polska edukacja
historyczna nie wyjaśnia i nie uczy rozumienia historii naszego kraju, tylko
pokazuje pewien zbiór faktów i dat. Jako zbiór nie jest on ani ciekawy ani
dostatecznie duży, by choćby dawał szansę na samodzielne rozumowania. Dodatkowo
zawiera wiele elementów zupełnie zbędnych, mało istotnych, pomijając wiele
kluczowych.
Spory o historię zdominowane są kwestią, czy odrzucić ze wzgardą polską
martyrologię czy padać przed nią na kolana. W istocie jest to spór pozornie
historyczny — jest tylko dziedzictwem wojny władz ludowych z dziedzictwem II RP
oraz władz antyludowych z dziedzictwem PRL.
Ci, którzy chcą przerwać spór o martyrologię, jako pozytywne przejawy polskiego
dziedzictwa historycznego, na ogól zaczynają wyliczankę wygranych bitew. Nie
mogąc dopatrzyć się rozwoju kraju po wielkich sukcesach militarnych Polacy
dochodzą do wniosku, że zawsze wszystko nam nie wychodziło, więc historia jest
dla nas tylko przestrogą i nauczką.
Wnioski takie są wzmacniane dodatkowo koncentracją na historii królów. To, że
ten czy inny król nie osiągał tego, co by chciał i zamierzał jest kluczowe tylko w monarchiach absolutnych, która u nas szczęśliwie nie zaistniała. Nie można
historii Polski opowiadać w analogiczny sposób, jak np. historii Francji, z dużym naciskiem na historię królów, ponieważ taka optyka niewiele wyjaśnia z naszej historii, sporo natomiast zaciemnia. W efekcie, uczeń więcej nauczy się
ze sztuki prowadzenia wojen (taktyki i strategii) oraz dziejów dynastycznych
aniżeli historii własnego kraju — jego wzlotów i niepowodzeń. Tymczasem jest to
niezwykle pouczająca i ciekawa rzecz.
Tysiącletnie dzieje Polski mają swoje dwa wspaniale wzloty: okres panowania
Kazimierza Wielkiego w XIV wieku oraz okres demokracji szlacheckiej w XVI w.
Tego pierwszego się nie kwestionuje (choć często nie docenia). Ten drugi nie
tylko nieczęsto jest dziś chwalony, lecz na dodatek obciążany odpowiedzialnością
za upadek i rozbiory. Upadek Polski to jednak dziedzictwo oligarchii a nie
demokracji szlacheckiej. Ówczesna szlachta polska była dziedzictwem Kazimierza
Wielkiego, na tyle wybitnym, że zdołali zdominować Jagiellonów, dążąc do
odbudowy ustroju na wzór antycznego Rzymu. W żadnym okresie dziejów polskiej
demokracji nasz kraj nie doświadczył tak dynamicznego rozwoju wewnętrznego, jak w czasach demokracji szlacheckiej.
Republika szlachecka — wskrzeszenie Republiki rzymskiej
Przy okazji omawiania epoki Renesansu na języku polskim czy historii, podkreśla
się, że rozwinęła się ona w kontekście odzyskania przez Europę dziedzictwa
antycznego Rzymu i Grecji. Opowiada sie oczywiście o dzielnych mnichach, którzy
nie zawsze niszczyli pogańskie księgi, lecz czasami je także kopiowali. O zmianie optyki na humanizm i człowieka. O nowych inspiracjach w poezji i architekturze. Nie dowiadujemy się natomiast o dwóch najważniejszych lub
najbardziej spektakularnych przejawach owego odzysku: imperium średniowiecznego
Kościoła, który przestał wysługiwać się barbarzyńskim królom i cesarzom i był w stanie zdobyć najwyższą dominację polityczną w Europie, oparło się nie na
zabobonach i sztuczkach, lecz na wchłonięciu prawa rzymskiego. Najbardziej
uciążliwym dla średniowiecznego papiestwa sporem nie był ten o inwestyturę z cesarzami, lecz o Rzym z republikanami. Nikt tak często nie zmuszał papieży do
opuszczenia Rzymu, jak średniowieczni republikanie. Od XII w. w Rzymie usiłowano
odbudowywać antyczną republikę. Spory republiki z papieżami trwały przez kolejne
wieki, kończąc się tym, że antyk „podbił" katolicyzm od wewnątrz. Luter przerwał
proces przekształcania Państwa Kościelnego w państwo rzymskie (luterańskie
wojska niemieckie i hiszpańskie wojska arcykatolickie wespół zespół dokonały
pogromu Rzymu mordując tysiące rzymskich cywilów w 1527).
Na poziomie państwowym najciekawszym takim projektem ustrojowym na wzorach
antycznych stała się Rzeczpospolita szlachecka, czyli przemiana królestwa
stanowego w renesansową republikę — i nie był to proces upadku, lecz niezwykłego
wzrostu.
Wielu historyków czyni zarzuty polskiej szlachcie, że stanęła na drodze naprawy
ustroju Polski, bo nie chciała słuchać patriotycznych napomnień Piotra Skargi o konieczności silnej władzy królewskiej. Pomija sie tutaj podstawowy fakt: silna
władza tak, ale dla króla renesansu a nie wojen w imię krzyża czy zagranicznych
interesów.
W 1575 Zamoyski tak opisywał ówczesny stan kraju: „Spójrzmy tylko na królestwo
nasze, jedno z pierwszych w Europie, spójrzmy na jego siły i środki obronne, na
jego dostatki, bogactwa, na wszystko, co ludziom jest potrzebne. Czegóż nam
brakuje? Oto rządu silnego i ustalonego ładu prawnego, a wtedy wszystko będziemy
mieli i stać będziemy silni i pewni siebie."
Nie chodzi o jakąkolwiek silną władzę, nie chodzi przecież o władzę sprawniej
prześladującą innowierców czy o silną władzę działającą na rzecz Świętej Ligi.
Prosperity demokracji szlacheckiej
Brak silnego króla nie oznaczał, że ustrój był wówczas chory. Przeforsowano w XVI w. ten układ, który zaprowadził Kazimierz Wielki: dominacja szlachty nad
magnaterią. Polska stała się czołową potęgą europejską, apogeum osiągając u schyłku panowania Zygmunta II Augusta. Różnica między pogrążonymi w wojnach
religijnych i nietolerancji ówczesnymi krajami europejskimi — a Polską,
zbudowaną na tolerancji, która pozwalała na żyzny wzrost wszelkich innowacyjnych
idei i koncepcji, była radykalna. Tym bardziej, że sukcesom
polityczno-kulturowym towarzyszyły sukcesy gospodarcze. Po raz pierwszy wówczas
Polacy zaczęli postrzegać swój kraj jako wzór dla całej Europy.
Kilka liczb XVI w.: liczba kuźnic wzrosła trzykrotnie (w kolejnym po wojnach
spadła o 40%). Produkcja soli z 12 t rocznie do 30 ton. W XVI w. Polska stała
się największym w Europie producentem zboża (wzrost dziesięciokrotny).
Dynamicznie rozwijał się wówczas staropolski okręg przemysłowy, centrum
górniczo-hutnicze szkła i metali żelaznych oraz nieżelaznych (w województwie
sandomierskim działały 142 kuźnice spośród 321 fabryk metalurgicznych w całej
Koronie, ośrodkami przemysłu stało się w XVI w. kilkadziesiąt miejscowości tego
regionu). Rzeczpospolita była ważnym łącznikiem handlowym pomiędzy Bliskim
Wschodem a Europą Zachodnią, która chyba niezbyt wyraźnie była tego świadoma
(kobierce perskie w Europie zwano
polskimi). Bilans handlowy Polski był dodatni. Rosła siła nabywcza (u
schyłku XVI w. za tę samą ilość eksportowanego zboża można było kupić dwukrotnie
więcej produktów z importu. Polska uważała się wówczas za „spichlerz Europy".
Siedemnastowieczny ekonomista polski, Wojciech Gostkowski twierdził, że
„cudzoziemcy nie obejdą się bez naszych towarów". Z kolei Mikołaj Rej pisał, że
wiele krajów pracuje na Polskę, „a my Polacy za małą pracę a za małym staraniem
ich kosztownej pracy, a ich robót z rozkoszą zażywamy".
Nie należy jednak wyobrażać sobie polskiej szlachty jako klasy próżniaczej. W Renesansie z coraz większą ochotą angażowali się nie tylko w handel, ale i przemysł (np. hutnictwo). Rosnący dobrobyt w Polsce na tle Europy był przez
ówczesnych wyraźnie dostrzegany.
Ponad Europą
Całkiem zrozumiale, że mając tak kwitnącą gospodarkę i jeszcze bardziej kwitnącą
kulturę, coraz częściej postrzegano Polskę ponad innymi krajami Europy, jako
wzór dla innych. Można oczywiście narzekać, że wciąż było wielu wykluczonych,
wciąż istniało poddaństwo i wyzysk. W dobrach królewskich byli wolni chłopi.
Tyle że był to zaledwie pewien etap rozwoju społeczno-kulturowego kraju, którego
najważniejszą cechą był stały kurs rozwojowy. Poza tym, żaden inny ówczesny kraj
nie dawał udziału we władzy tak dużej części społeczeństwa, jak polska
demokracja szlachecka (ok. 10%). Dla porównania: Po Wiośnie Ludów Francji udało
się „upowszechnić" prawo do głosu do poziomu 1%, podobnie w Niemczech. Znacznie
dalej poszła Anglia, która w 1867 wprowadziła w życie
Representation of the People Act,
dzięki któremu liczba wyborców przekroczyła 3% społeczeństwa. Poziom demokracji
szlacheckiej XVI w krajach europejskich osiągnięto dopiero w XX w.
Demokracja szlachecka stymulowała rozwój w kierunku egalitaryzmu, tyle że nieco
innego niż komunistyczny, zrównujący w biedzie. Demokracja szlachecka
stymulowała egalitaryzm jako proces „ku górze", rozwoju warstwy szlacheckiej
(stad „szlachcic na zagrodzie"). Problem z nierównościami społecznymi polega nie
na tym, że są biedni i bogaci, lecz na nieprzemakalności poszczególnych stanów. W ówczesnej Polsce ci, którzy się wyróżnili w czymś, względnie łatwo zdobywali
szlachectwo, stając sie równymi panom.
Obcokrajowcy dostrzegali w Polsce wybijający się ponad inne kraje poziom
rozwoju, ale i wyższy poziom samej szlachty. W 1573 francuski poseł Katarzyny
Medycejskiej do Polski, Jean de Montluc, w swych wrażeniach z podróży
stwierdził, że polska szlachta "wybija
się spośród wszystkich innych narodów",
"szlachta polska przewyższa każdą inną
jednością i bystrością", dodatkowo jest jej
"więcej aniżeli we Francji, Anglii i Hiszpanii razem wziętych", podkreślił też, że
"z uwagi na rozsadek i zręczność"
szlachty panuje w Polsce zasada tolerancji religijnej, dzięki której
"wzajemnie na się nie nastaje".
Czy Sarmaci byli ksenofobami?
Rozwojowi kultury polskiej towarzyszyły dwa uzupełniające się zjawiska: wysoka
ocena tego, „co tylko jest narodowe" (Fulvio Ruggieri), duża otwartość i łatwość
wchłaniania wielu różnych zagranicznych wzorców. Był to więc swoisty tygiel
kulturowy, który wytwarzał specyficzną nową jakość, już „polską". W XVI w.
pojawiła się w Polsce wśród Równych polska świadomość narodowa. Polskość była
jednak kategorią kulturową, a nie etniczną (obcokrajowcy mogli stać się częścią
narodu polskiego — polonizując się).
Współcześni polscy historycy — mierząc powojenną polską mentalnością — oskarżają
kulturę sarmacką o ksenofobię i ignorancję za to, że postrzegała sie jako wyższa
wobec kultury Zachodu. Jest to nonsensowna teza. Kultura sarmacka była wręcz
zaprzeczeniem ksenofobii, choć bardziej była zainteresowana Bliskim Wschodem
aniżeli Europą (stąd wyraźne jej watki orientalne). Polacy byli w XVI w.
najmobilniejszym narodem Europy, zjeżdżając wzdłuż i wszerz cały świat (w Padwie
jest nagrobek Erazma Kretkowskiego herbu Dołęga na którym podaje się, że
zjeździł on wówczas krainy od Gangesu po źródła Nilu). Francuz Laboureur nazywa
mieszkańców Rzeczypospolitej największymi podróżnikami Europy (fr.
les plus grands voyageurs de l'Europe). W Gdańsku do dziś zachował się z tego okresu trzeci co do wielkości na świecie
zbiór plakietek pielgrzymich, czyli swoistych pamiątek z sanktuariów z całego
świata (pielgrzymki były dawną formą turystyki). Jeśli idzie o Europe, to
najintensywniejsze były podróże do Włoch, gdzie ostało się jeszcze sporo
Renesansu. Od schyłku XVI w. polscy podróżnicy nie dostrzegają w Europie żadnych
wzorców dla Polski. Wielokrotnie piszą w swoich relacjach o brakach w wykształceniu i ignorancji na Zachodzie. Polska przejęła z Bizancjum nie tylko
antyczną myśl grecką, ale i styl. Polska szlachta ciągała wówczas w swoich
orszakach podróżujących przez Europe wielbłądy.
Nasi podręcznikowo-kanoniczni historiokleci przyjęli specyficzną manierę wybierania takich obrazów Sarmatów na których są oni nieodmiennie „tłustymi misiami", kojarzącymi się dość infantylnie i warcholsko. Oto nieco bardziej normalne obrazy naszych Sarmatów — a przy okazji dawnej mody sarmackiej. Obraz z prawej to Jan Aleksander Koniecpolski pełniący jeden z ważniejszych urzędów dawnej Rzeczypospolitej, odpowiadający dziś Ministrowi Transportu
1 2 3 Dalej..
« (Published: 10-04-2014 Last change: 08-09-2014)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9628 |
|