|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Racjonalizm polityczny czyli poza dobrem i złem [2] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Nie wiadomo jeszcze w jaki sposób Bliski Wschód się w końcu wyzwoli. Czy będzie to podobnie jak w przypadku Polski, że załapie się na jakiś globalny
konflikt, czy raczej tak jak dawniej: po upadku Imperium Zachodniorzymskiego. Ten pierwszy wariant mógłby mieć miejsce w razie nasilenia konfliktu
amerykańsko-chińskiego. Ten drugi — mógłby zaistnieć, gdyby Chiny, najbardziej wiekowa kultura, okazały się na tyle mądre, by uniknąć konfliktu z Ameryką,
w słusznym przewidywaniu, że napięcie Bliskiego Wschodu z Zachodem jest bardziej wybuchowe, i rozsądniej będzie przeczekać na finał tego konfliktu, po
którym USA może już nie stanowić problemu (gdy stracą ostatecznie swój protektorat europejski).
Dlatego sądzę, że konflikt islamizmu z Zachodem ma wszelkie predyspozycje, by stać się najbardziej destruktywnym konfliktem naszej przyszłości. Wielu
analityków sądzi inaczej, upatrując główny konflikt przyszłości w starciu amerykańsko-chińskim. Opiera się to głównie na przekonaniu, że Chiny bardziej
będą chciały zostać pierwszym mocarstwem świata aniżeli Bliski Wschód bardziej będzie chciał stać się wolny od Zachodu. Osobiście sądzę, że wielotysięczna
kultura chińska jak żadna inna potrafi być cierpliwą i przeczekiwać.
I my też powinniśmy wspiąć się na tę mądrość, by wyplątać się z tego konfliktu, by zdystansować się od niego, a w najgorszym razie — by włączyć się weń jak
najpóźniej.
Właśnie dlatego, że nie jesteśmy Francją, Anglią czy Niemcami — i możemy.
Co łączy nas z Zachodem?
Zachód po raz kolejny będzie usiłował nas wplątać w to prośbą i groźbą. Prośby będą najgorsze, gdyż będą się odwoływały do wspólnej kultury i historii.
Tyle że jest to mistyfikacja. Polska historycznie ma tyleż samo więzów ze Wschodem, także Bliskim, co i z Zachodem. Jest bowiem klasycznym krajem
pogranicza geopolitycznego. Polska tworzyła pas buforowy Europy, będący przedłużeniem tradycji bizantyjskich, które oddzielały (Bliski) Wschód od Europy. Z
jednej strony odpierała ataki Wschodu na Zachód, z drugiej jednak niweczyła także plany agresji Zachodu wobec Wschodu. Zaczątek tej idei został wypracowany
w projekcie wyszehradzkim XIV w. i na nim oparła się świetność Rzeczypospolitej Złotego Wieku, która eksportowała na Zachód nie tylko tolerancję, ale i np.
produkty bliskowschodnie.
Jednostronne narracje podkreślają dziś, że to Polska powstrzymała inwazję osmańską, pomijają to, że Polska była pierwszym krajem chrześcijańskim, który na
początku XVI w. zawarł pokój wieczysty z Imperium Osmańskim. Polska nie brała udziału w wyprawach krzyżowych, wojnach religijnych, podbojach kolonialnych
Ameryki i reszty globu, była państwem bez stosów, które stało się jedynym prawdziwym domem przeganianych zewsząd Semitów — Żydów. Polska nigdy nie była
także sprawcą żadnego ludobójstwa, choć stała się jego ofiarą. Czy w świetle tego można uważać, że mamy duchowe braterstwo z krajami zachodnimi, które
dopuściły się wszystkich tych okropieństw na wielką skalę?
Ktoś mógłby jeszcze podnieść, że przecież łączy nas chrześcijaństwo. Doprawdy? Chrześcijaństwo na Zachodzie już wyparowało, zostały tylko puste kościoły z
którymi nie bardzo wiadomo, co zrobić, pewnie będą przerabiane za jakiś czas na meczety. Polska zaś nie jest krajem chrześcijańskim. Polska jest krajem,
gdzie chrześcijaństwo ocalało.
Nasza kultura wywodzi się z Sumeru, czyli z tego regionu świata, który okazał się niedawno najzasobniejszym zakątkiem ziemi jeśli idzie o główne surowce
energetyczne. Region ten był wielokrotnie niszczony przez ludy zachodniej Europy i w końcu zniewolony kolonialnie i neokolonialnie przez mutacje Imperium
Rzymskiego.
Zbliża się czas emancypacji i wyrównania rachunków i nie ma poważnych powodów, byśmy z tej okazji wystawiali swoje piersi. Dla Zachodu jest to szansa, bo
kultury uczą się tylko na błędach doświadczanych. Tymczasem odkąd państwa europejskie wyłoniły się na gruzach antycznego Rzymu, były głównie agresorami i
ludobójcami — nie były natomiast ofiarami Wschodu, gdyż Polska wykrwawiała się pełniąc rolę przedmurza, które nie dało nam żadnej solidarności
europejskiej, tylko kolejne zdrady i cynizm. Zachód musi zrozumieć, że krótkowzroczne interesiki, kosztem innych, długofalowo są bardzo kosztowne. Że nie
jest żadnym bastionem wyższej cywilizacji, tylko jedną z fluktuacji, która zachowuje swą wyższość dzięki awanturnictwu i pasożytnictwu.
Z powyższego wywodu można by wysnuć wniosek, że nie tylko usprawiedliwiam islamizm, ale i wręcz kibicuję mu. Tak jednak nie jest. Podobnie tłumaczę także
Putina, lecz jego interesy są sprzeczne z polskimi. Jestem częścią regionu pogranicza kultur, który nie powinien stać się stroną tego konfliktu, gdyż nie
ma w nim żadnych interesów, po żadnej ze stron. Ani nie mamy co tracić na Zachodzie, ani na Bliskim Wschodzie.
Co łączy nas ze Wschodem?
Potencjalnie można by nas wiązać z Bliskim Wschodem, przez porównanie naszych terrorystów walczących o niepodległość państwa do terrorystów, którzy w imię
islamu walczą z neokolonializmem Zachodu. Tyle że to podobieństwo jest dość powierzchowne.
W głębszym ujęciu Bliski Wschód jest znacznie bliższy Zachodniej Europie aniżeli Polsce. Bliski Wschód podobnie jak i Europa miał ambicje i tendencje
imperialne, które zostały jednak powstrzymane i przeważone przez Europę, przy walnym udziale Polski. Bliski Wschód był odwrotną stroną tego samego medalu.
Rzeczpospolita rozpadła się dość łagodnie i umierała jako kraj dewocyjnie chrześcijański, który wytworzył sobie ładny mit kraju-Chrystusa, który umiera, w
konsekwencji swego poświęcenia dla innych narodów. Dzięki temu gdy nasze państwo umierało nie narozrabialiśmy za wiele, a wkrótce potem rozpoczął się
proces odrodzenia moralnego.
Imperium Osmańskie upadło fatalnie — pogrążając się w fanatycznym modernizmie i zgodnie z ideami darwinizmu społecznego dokonało tuż przed swym upadkiem
pierwszego ludobójstwa XX w. na chrześcijańskich Ormianach i Grekach. Jest to brzemię, które zaciążyło na morale Turków i myślę, że ciąży do dziś.
Wydarzenie to przekreśliło całą w dużej mierze chwalebną historię Imperium Osmańskiego i przesądziło, że Bliski Wschód jest bardzo podobny do Zachodniej
Europy. Jest czymś niemal symbolicznym, że ludobójstwo ormiańskie zostało przebite przez niemieckie i dziś Turkowie stanowią drugą nację w Niemczech.
Dlaczego islam skazany jest na sukces
Europę nie łączy wcale chrześcijaństwo. Przeciwnie, chrześcijaństwo ją dzieliło, Europa znalazła sobie sposób na takie podzielenie chrześcijaństwa, by
stało się ono zarzewiem walk i podziałów. Europę nie łączy tolerancja, gdyż tolerancja to jest w Europie bardzo świeża nowinka, a przez ostatnie milenium
tolerancja istniała dłużej tylko na peryferiach Europy: w Polsce, Siedmiogrodzie, Imperium Osmańskim. Europę nie wyróżnia także wolność, równość oraz
braterstwo, gdyż tam gdzie pojawiali się Europejczycy, tam zazwyczaj ograniczano te wartości. Europę łączy tylko jedno: jest to wspólnota imperializmów,
podbojów oraz ludobójstw.
Polska ma to szczęście, że nigdy nie była sprawcą ludobójstw, a jedynie ich ofiarą. To że dziś na Zachodzie szeroko funkcjonuje zbitka „polskich obozów
śmierci" jest jakby ostateczną postacią Polski Chrystusa Narodów, który bierze na siebie winy innych — niemal wszystkie kraje Europy mają na swoim sumieniu
ludobójstwa, lecz obozy śmierci są akurat polskie, czyli ofiary.
Nie jestem ani rusofobem, ani islamofobem. Racjonalizm polityczny to umiejętność dostrzeżenia racji przeciwników bez popadania przy tym w bezmyślną
rezygnację z interesu własnego kraju i społeczeństwa.
By mieć szansę na zachowanie neutralności w nadchodzącym konflikcie, powinniśmy trzymać się z dala od europejskiej polityki multikulti, gdyż wbrew naiwnym
pięknoduchom nie ma ona charakteru czysto kulturowego, lecz nade wszystko polityczny. Ze strony islamu stoją za tym poważne racje, ale to nie oznacza,
byśmy mieli popierać jedną lub drugą stronę.
Islam w Europie Zachodniej skazany jest na sukces. I to nie przez zwykłą demografię, lecz przez swój potencjał wspólnototwórczy. Silnie zintegrowane grupy
zawsze podbiją zindywidualizowane społeczeństwa. Europa Zachodnia nie posiada dziś realnych znaczących sił wspólnototwórczych. Jedyną jej siłę napędową
może tutaj stanowić lęk przed islamem, który jednak da siłę przede wszystkim muzułmanom. Muzułmanie powtórzą w Europie ten scenariusz, który niegdyś
zastosowali chrześcijanie: kiedy spruchniała kultura antyczna, której więzy społeczne się zaczęły rozpuszczać, słabość tę doskonale wykorzystali ludzie
katakumb, którzy byli początkowo tak samo demonizowani i uważani za motłoch z marginesu, jak dziś muzułmanie. A później ten „motłoch" przejmie władzę, gdyż
jako najsilniej zintegrowana społeczność będzie najmocniejszą podporą każdej władzy.
Z cywilizacyjnego punktu widzenia jest to proces normalny i naturalny, ale to nie znaczy, że nie powinniśmy się z niego wyplątać, gdyż on nie będzie
bezbolesny. Dopóki w Polsce nie rozkwita islamizm, dopóty możemy tego uniknąć. I nie ma tutaj wielkiego znaczenia przeciwstawianie liczb muzułmanów masom
społecznym, gdyż niezintegrowane wspólnotowo jednostki to tylko masa, którą wielorako można modelować społecznie. Prawdziwa siła tkwi w grupach, dobrze
zintegrowanych i zdeterminowanych. Zachodnie chrześcijaństwo nie jest już w stanie wykrzesać z siebie takiej siły wspólnototwórczej. W starożytnym Rzymie
na skutek presji chrześcijańskiej i obawy przed dominacją również zaktywizowała się dawna religia pogańska, która się zradykalizowała, tyle że nie
posiadała ona już rządu dusz, była społecznie martwa i jedyną poważną siłę wspólnototwórczą mogli wówczas zaoferować chrześcijanie. Dlatego wygrali. I
dlatego też na Zachodzie wygra islam.
To nie jest ani dobrze, ani źle. To po prostu naturalna kolej rzeczy w dziejach, że ten kto sieje wiatr, musi zebrać burzę.
Można się zastanawiać dlaczego dzisiejsze pięknoduchy, specjaliści od dobra, prawdy i piękna, nadal bezmyślnie wierzą, że ich świat przetrwa. Otóż
pięknoduchy niespecjalnie interesują się procesami historycznymi czy geopolityką. Zbyt pochłonięci są ideałami. Proszę spóbować wskazać, który z rzymskich
pięknoduchów II czy III wieku ogarniał swoim umysłem, że ten irracjonalny margines społeczny katakumb, w ciągu jednego wieku wybije się od tolerancji do
delegalizacji kultów pogańskich? Tolerancja dla chrześcijaństwa — 313, delegalizacja kultów pogańskich — 391. Wszyscy oni pisali o chrześcijaństwie to
samo, co dziś pisze się o islamie. „Świat nienawidzi chrześcijan" — czytamy w Liście do Diogneta z II w. Tacyt, Swetoniusz, Pliniusz Młodszy, Marek
Aureliusz — wszyscy widzieli w chrześcijanach „nieopanowanych głupców, którzy oddają życie za rzecz bezwartościową wiarę". Wydawało im się, że ich
zachowanie nie zasługuje na miano ludzkiego, że to raczej zwierzęca bezmyślność kieruje tymi, którzy wolą zginąć na arenie, niż wyprzeć się Chrystusa.
Fronton, słynny retor i przyjaciel Marka Aureliusza, pisał, że chrześcijaństwo przyjmują tylko dzieci, niewolnicy, głupie kobiety i kompletni prostacy.
Mój postulat neutralności Polski wobec tego procesu to nie jest hasło „Nasza chata skraja". Chodzi natomiast o to, że przyszłość przyniesie zmiany, które
ogromnie zmienią Europę. Polska powinna przyswoić sobie nieco mądrości chińskiej kultury, która jest jak „przyczajony tygrys, ukryty smok" i nie pcha się
na pierwszą linię konfliktów, zwłaszcza cudzych. Chiny umieją przy tym strzec swojej kultury. I jak dotąd na swojej strategii wychodzą imponująco.
1 2
« (Published: 18-09-2015 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9910 |
|