O zagrożeniach związanych z umowami CETA i TTIP mówi się
odwołując do mechanizmu
ISDS (investor-to-state dispute settlement), czyli specjalnego narzędzia
ochrony inwestycji przed państwem, które za ingerowanie w status quo może być
pozywane przez korporacje przed prywatne trybunały arbitrażowe. Mówi się też o zagrożeniu dla polskiego rolnictwa. By jednak zyskać bardziej całościowy
pogląd na konsekwencje tych umów najlepiej przeanalizować skutki jej wielkiej
poprzedniczki NAFTA, która działa już ponad dwie dekady. Poniższy materiał wideo
przedstawia ogólnie negatywne konsekwencje umowy NAFTA dla Kanady:
NAFTA to umowa pomiędzy USA oraz Kanadą i Meksykiem, która weszła w życie w 1994. Skutki
NAFTA dla Kanady mogą być analogiczne dla skutków TTIP dla Europy Zachodniej. My — Europa Środkowa — powinniśmy patrzeć nie na Kanadę, lecz na Meksyk.
Jakie są skutki NAFTA po 20 latach obowiązywania?
Płace najmocniej wzrosły w Meksyku (USA: 0.17%, Kanada:
0.96%, Meksyk: 1.3%). Realne wynagrodzenia od 2006 spadły jednak w Meksyku o 3,5%. Siła nabywcza w Meksyku spadła od wprowadzenia aż o 38%.
Część firm przeniosła swoje produkcje z USA do Meksyku,
lecz za to zyskało amerykańskie rolnictwo. USA straciły 1 mln miejsc pracy,
natomiast Meksyk stracił 1,3 mln miejsc pracy w rolnictwie. Dla Polski to
szczególne zagrożenie: o ile ogólna produkcja jest u nas zdominowana przez
przedsiębiorstwa niemieckie czy francuskie, o tyle akurat rolnictwo wciąż
zachowuje polski charakter. Innymi słowy pogłębimy wyraźnie neokolonialną
strukturę gospodarki. Nawet jeśli nie będzie tragedii z ogólną liczbą miejsc
pracy to grozi nam tragedia strukturalna.
Skutki dla PKB: Przed wejściem umowy Meksyk miał najwyższy
wzrost PKB, po wejściu odnotował rekordową od wielu dekad recesję, w kolejnych
latach zaczął rosnąć, ale słabiej niż w Kanadzie czy USA. W 1994 PKB Meksyku i Kanady były podobne (578 mld dol. Kanady, 527 mld dol. Meksyku), natomiast USA
były kilkunastokrotnie większe (7,3 bln dol.). Od tego czasu USA nieznacznie
zwiększyły swą przewagę (18 bln dol. w 2015), lecz Meksyk stracił dziś wyraźnie
do Kanady (1,1 bln dol. wobec 1,5 bln dol. w 2015). Od 1994 PKB Meksyku urosło
zaledwie 2,4-krotnie, zaś Kanady 3,1-krotnie. W okresie tym PKB Ukrainy czy
Białorusi rosły więc lepiej niż Kanady czy Meksyku (licząc przed rozpoczęciem
wojny na Ukrainie: od 1994 PKB Ukrainy urosło 3,5-krotnie, zaś Białorusi oraz
Polski: 5-krotnie).
W zakresie PKB na głowę mieszkańca: w 1994 USA miały 27
tys. dol. Kanada miała na poziomie Niemiec: 22 tys. dol. Meksyk natomiast miał
8,8 tys. dol. na głowę, czyli stał wyraźnie wyżej niż Polska (6,8 tys. dol.) i ponad dwukrotnie wyżej niż Białoruś (4,2 tys. dol.). Od wejścia NAFTA wszystko
zmieniło się na niekorzyść Ameryki Północnej. Niemcy przegoniły dziś Kanadę, zaś
Meksyk przegoniła nie tylko Polska, ale i nawet Białoruś! O ile więc USA, Kanada i Meksyk zwiększyły swoje PKB na głowę dwukrotnie od 1994, o tyle Niemcy
zwiększyły go nieco więcej, Polska zwiększyła prawie 4-krotnie, zaś Białoruś
ponad 4-krotnie! Dane pochodzą ze strony Banku Światowego.
Biorąc pod uwagę dynamikę rozwoju Białorusi i Ukrainy (ta
ostatnia w dekadzie panowania Kuczmy rozwijała najszybciej w całej Europie
Środkowej, zwolniła dopiero gdy zaczęły się rewolucje polityczne), można sądzić,
że Polska najszybciej rozwijałaby się, gdyby powstała Unia Środkowoeuropejska.
Zamiast tego połowa Europy Środkowej przyłączyła się do Unii Euroazjatyckiej,
druga zaś połowa do Unii Zachodnioeuropejskiej (Ukraina jako jedyny kraj naszego
regionu usiłowała zachować neutralność wobec obu stron). Dołączenie z naszą unią
do USA czy Kanady stworzy dla nas sytuację NAFTA-bis, wyhamowując rozwój.
Trzeba jednak pamiętać, że wskaźniki PKB czy nawet PKB per
capita więcej mówią o kondycji krajowych przedsiębiorstw, w tym zwłaszcza
oligarchii biznesowej, aniżeli o realnej kondycji społeczeństwa.
Realna kondycja Meksyku jest natomiast taka, że Meksykanie
mogą kupić mniej niż przed wejściem umowy, choć mają za to większy wybór. Czyli sytuacja się pogorszyła.
Nastąpiło podwojenie liczby nielegalnych imigrantów uciekających do USA. Innymi
słowy: w wyniku NAFTA szereg przedsiębiorstw z krajów bogatszych przeniosło się
do Meksyku, lecz sami Meksykanie musieli coraz częściej opuszczać swoje domy i szukać szczęścia jako nielegalni imigranci.
NAFTA była więc bardzo zła dla mieszkańców Meksyku, była
również zła dla mieszkańców Kanady oraz niedobra dla mieszkańców USA.
Czy jednak oznacza to, że była dobra jedynie dla biznesu?
Otóż nie! Była dobra jedynie dla korporacji. Dla biznesu średniego a zwłaszcza
małego była zła. Pogorszyła sytuację klasy średniej. Moment zawarcia NAFTA była
bardzo szczególny w historii kapitalizmu. Wtedy to bowiem wszystko wskazywało na
to, że zajdzie wielka ewolucja kapitalizmu i jego przejście z prymitywnej fazy
monokratycznej do rozwiniętej fazy demokratycznej. To wtedy spektakularne
triumfy zaczęły święcić spółki pracownicze, czyli kolektywne formy biznesu. To w 1994 pracownicy przejęli wielkie linie lotnicze United Airlines, które uratowali
od upadku i stworzyli potęgę, która wypierała korporacje.
Po przyjęciu NAFTA trendy uległy zmianie i nastąpił
renesans oligarchii oraz rosnący kryzys małych i średnich. NAFTA to był zamach
oligarchii na rosnący w siłę ruch i potencjał pracowniczy. NAFTA przyniosła
rozbrat kapitalizmu z demokracją. Została powstrzymana demokratyzacja
kapitalizmu.
Dziś oligarchia amerykańska sięga w kierunku Europy.
Po przyłączeniu Polski do znacznie bogatszej Unii
Zachodnioeuropejskiej ugrzęźliśmy w pułapce średniego dochodu. Europa Zachodnia
umacnia swoją dominację gospodarczą nad Europą Środkową. Mimo tego przyłączenie
do głębszej integracji gospodarczej w ramach UE było dla Polski znacznie mniej
dotkliwe niż wspólny rynek amerykański dla Meksyku. W związku ze swobodą
przepływu osób spora część Polaków wyemigrowała utrzymując jednocześnie realne
związki z krajem, gdzie przesyłali pieniądze reszcie rodziny, wracali na wakacje i w odwiedziny do rodzin. Więc pieniądze, które Polacy zarabiali poza krajem
pracowały też częściowo w kraju, w efekcie Polska zdołała zachować wyższą
dynamikę rozwoju niż stara Unia. Z czasem te więzy naszej emigracji słabną,
sytuacja dąży, niestety, do wyrównania dynamiki rozwoju z resztą unii, co
oznacza ugrzęźnięcie w naszym niedorozwoju. I dlatego obecnie trzeba poszukiwać
innego modelu rozwoju, bo w przeciwnym razie będziemy pogłębiać zamiast
niwelować różnicę do zachodu Europy.
W przypadku Meksyku nie było wolnego przepływu osób.
Emigracja była również duża. Od 1994 liczba imigrantów z Meksyku zwiększyła się w USA dwukrotnie, i wynosi ok 11,7 mln, z czego połowa to imigranci nielegalni, a tacy imigranci częściej dotknięci są bezrobociem i przede wszystkim de facto
zrywali więzy ze swoim krajem. W efekcie na nielegalnej imigracji z Meksyku
zyskiwały firmy amerykańskie, lecz Meksyk niczego nie zyskiwał. Nielegalni po
przekroczeniu granicy byli „zakleszczani" w USA. Dziś trend ten uległ
zahamowaniu. W 2012 po raz pierwszy od 60 lat więcej Meksykan opuściło USA niż
doń przybyło. Otóż po 20 latach od zawarcia NAFTA Meksykanie zaczynają wracać, i co jest bardzo interesujące z polskiego punktu widzenia, wracają nie tylko
dlatego, że są deportowani, lecz dlatego, że sami chcą i jako bardzo częsty
powód podają nostalgię
za krajem i bliskimi. Stąd też przypuszczam, że i w polskiej emigracji za jakiś
czas zaistnieje takie zjawisko. Zwłaszcza kiedy sytuacja w Polsce zacznie się
poprawiać, kiedy emigranci przekonają się, że pełna integracja zwłaszcza w społeczeństwie brytyjskim oraz niemieckim będzie dla większości z nich nie do
osiągnięcia z przyczyn kulturowych, i zawsze będą skazani na status obywatela
drugiej kategorii.
Wobec Meksyku nasuwa się nader frapująca zagwozdka na
marginesie wyborów prezydenckich w USA: dlaczego akurat teraz kiedy imigracja
meksykańska topnieje w USA wyłonił się kandydat na prezydenta, który leitmotivem
swojej kampanii uczynił walkę z nielegalną imigracją z Meksyku? Dlaczego Trump
chce budować wielki mur na granicy z Meksykiem skoro właśnie Meksykanie zaczęli
wracać do siebie? Z drugiej zaś strony to lewicowy Obama doprowadził do
najwyższego poziomu skalę deportacji Meksykan. Być może hasła polityczne wobec
imigrantów są całkowitą blagą a rzeczywiste intencje Obamy i Trumpa są zgoła
odmienne.
W USA mamy obecnie do czynienia ze starciem biznesu
amerykańskiego i biznesu ponadnarodowego. Trump reprezentuje interesy tego
pierwszego i czerpie on korzyści z nielegalnej imigracji, gdyż dzięki niej
korzysta z tańszej siły roboczej. Obecny trend jest dla biznesu amerykańskiego
niekorzystny. Biznes amerykański interes ma w tym, by ograniczyć odpływ
nielegalnych imigrantów z USA. Zupełnie przeciwne są interesy oligarchii
ponadnarodowej, które stoją m.in. za Clinton. NAFTA została tak skonstruowana,
że w Meksyku powstał amerykański rezerwuar taniej siły roboczej. To tam
zainstalowała się duża część oligarchii biznesowej. Nielegalna imigracja z Meksyku psuje oligarchom meksykański rynek: coraz mniej rąk do pracy, w efekcie
rosną koszty pracy. W Meksyku i USA mamy dziś niskie bezrobocie, poniżej 5%,
przy czym Obama zbił bezrobocie niemal dwukrotnie, po ostatnim kryzysie
bezrobocie w USA w roku 2010 było wyższe niż w Polsce i wynosiło niemal 10%.
Odbyło się to w dużej mierze przez redukcję nielegalnych pracowników. To Obama
de facto zintensyfikował walkę z nielegalną imigracją. W 2007 liczba
nielegalnych imigrantów z Meksyku wynosiła 6,9 mln, w 2014 już 5,6 mln, czyli
spadła o 1,3 mln w okresie prezydentury Obamy. Amerykańscy biznesmeni gustujący w zatrudnianiu na czarno podnoszą więc raban, że trzeba budować mur, bo im tani
robotnicy masowo uciekają do Meksyku i muszą zatrudniać droższych pracowników
legalnych!
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.