The RationalistSkip to content


We have registered
207.786.023 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2994 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy »

Postprawda - opowieści ważniejsze od rzeczywistości [1]
Author of this text:

Ponowoczesność z samotnością, „bezdomnością" doskonale skomunikowanych jednostek wytworzyła idealne środowisko dla rozprzestrzeniania się nieprawdziwych informacji w skali globalnej. Mówi się w Polsce, ale także na świecie o coraz bardziej uciążliwych podziałach. Nasilają się niepokoje i poczucie zagrożenia. Pojawiają się „prorocy", którzy mimo udzielania nieprawdziwych odpowiedzi zyskują zwolenników. Czy to, co zdaje się wyglądać na zderzenie niepowstrzymanej siły z niewzruszonym obiektem trwać będzie do momentu potężnego wybuchu? A może rzeczywistość jest inna niż usiłuje się ją nam przedstawić? Może podział na „my" i „oni" jest także elementem nieprawdziwej narracji? Spróbujmy znaleźć rozwiązanie.

Zadaniem skutecznego polityka jest objęcie władzy. Nie uda się to inaczej, niż przez właściwe odczytanie potrzeb ludzi i już istniejących różnic. Dopiero zbudowanie wokół tych różnic opowieści, która zostanie zaakceptowana przez nas i wydaje się nas jednoczyć powoduje, że na obcych spoglądamy z wrogością. Poszukiwanie winnego takiego stanu jest więc raczej wygodnym uproszczeniem pozwalającym zdjąć odpowiedzialność z nas samych. Dopóki łakniemy i zadowalamy się mitami, nie przybliżymy się do rozwiązania. Od wieków proces przebiega podobnie. Politycy potrafią z tych zjawisk korzystać i je pielęgnować — sprzedają nam swoje historie. Ale to właśnie my je kupujemy, my je akceptujemy. Trudno oczekiwać od tych, którzy właściwie rozpoznali sytuację i mają przewagę wiedzy by z tej przewagi rezygnowali — są, jakkolwiek to brzmi, zakładnikami aktualnej sytuacji. W ich interesie jest kierowanie uwagi jedynie na powierzchnię zjawiska, wspieranie wspomnianej tendencji do obarczania winą jakiegoś mniej lub bardziej konkretnego wroga. Dlatego uważam, że lepiej będzie poszukać źródeł, u których rzeczywiście można skutecznie działać. Warto więc rozpocząć od nas samych. Jakże niewielu z nas potrafi wznieść się ponad myślenie, że różnice między nami muszą z konieczności oznaczać podział i wzajemną wrogość.



Pieter Bruegel (starszy), Ślepcy, 1568

Dopóki pozostajemy ślepi na fakt, że to każdy z nas może być przyczyną współczesnego zamieszania nie ruszymy z miejsca. Nie zrobimy postępów także jeśli do zjawisk podejdziemy zbyt ogólnie lub zbyt szczegółowo. Spróbujmy więc przyjrzeć się im omijając szerokim łukiem frazesy w rodzaju „wybierzmy lepszych polityków" czy „oni są wszystkiemu winni" i inne. To, co jest przedstawiane w przestrzeni publicznej jako rozwiązanie jest zwykle wyjściem korzystnym dla jednej strony. A więc rozwiązaniem nie jest. Tymczasem to, co wydaje się być skutkiem podziału społeczeństwa może być skutkiem tego, co każdy z nas może zaobserwować wokół siebie. A następnie zmienić.

Warto przyglądnąć się temu, co jest tuż ponad pojedynczą osobą, a jeszcze przed społeczeństwem. Pomiędzy biegunami indywidualizmu i kolektywizmu. Próby tego rodzaju podejmuje filozofia dialogu, podejmuje też komunitaryzm. W tym i innych swoich tekstach (np. Czym jest wspólnota? , Czy istnieje potrzeba powrotu do wspólnot?) staram się przyjrzeć wspólnocie jako takiej z różnych stron — realnym więziom, relacjom, które łączą nas z innymi ludźmi i które są jej istotą, potrzebom, ewentualnym korzyściom. Rozważyć, co możemy zrobić, aby te więzi odbudować, co im szkodzi i jak szkodliwym zjawiskom zapobiegać. Chciałbym zachęcić tych, którym przedstawiane zagadnienia są bliskie do refleksji nad nimi i do działania, a także do rozpowszechniania tych treści. Problematyka wydaje mi się ważna, zasługująca na badania i popularyzację. Bez odbudowy więzi, wspólnot wokół siebie jedynym jednoczącym nas czynnikiem pozostanie strach. Rzut oka na historię wystarczy, abyśmy zobaczyli do czego może prowadzić nasza bezczynność.



Rozmowa

Warto zastanowić się co takiego się stało, że straciliśmy tę jakże ludzką umiejętność najprostszej, szczerej rozmowy (zob. Dlaczego nie umiemy już rozmawiać?). Nawet, jeśli nie byliśmy świadomi reguł, umieliśmy chyba rozmawiać? A jeśli nigdy nie umieliśmy, może warto się tego nauczyć? Spory można próbować rozstrzygnąć albo w niej właśnie, albo siłą. To drugie, często dramatyczne rozwiązanie jest bardzo prawdopodobne, jeśli to pierwsze się nie powiedzie. To nie jest tak, że możemy bezkarnie ze sobą nie rozmawiać, że możemy wiecznie trwać w wyczerpującym sporze.

Wygląda na to, że powszechnym wzorem rozmowy stały się dla nas medialne polemiki. A jakże przecież inna jest rola polityka w debacie od roli rozmówcy. Polemice bliżej do walki, rozmowie do współpracy. Zamiast poszukiwać prawdy z drugim człowiekiem staramy się jak najkorzystniej zaprezentować własne poglądy i zwalczyć poglądy przeciwnika, bo już nie partnera w poszukiwaniach. Stajemy się często nieświadomymi bojownikami w czyimś imieniu. W czyim? I jaką my mamy korzyści z polemizowania? Co każe nam walczyć, choćby tylko na słowa?



Jeśli nie robimy tego z powodu egoizmu, być może walczymy w obronie opowieści w którą wierzymy i w ramach której czujemy się bezpiecznie. Pół biedy, gdy opowieści dostarczali filozofowie czy kapłani (choć i to okazywało się zgubne), ale dzisiaj to raczej kuglarze, populiści igrający z emocjami. Ci, którzy w jaskini naszej mówią, że widzimy tylko cienie burzą nam spokój i stają się niewygodni. Ale czy i oni nie mają informacji od swoich kuglarzy? To, co jest różne od jednego fałszu może być innym fałszem, nie musi być prawdą. Nasze polemiki mogą być często starciem dwóch fałszywych światów czy ich wizji kosztem jakości realnego, świadomego życia. Opowieści stały się ważniejsze od rzeczywistości.

Przeciążenie informacyjne

Zamknęliśmy się w tych własnych wyobrażeniach o sobie i świecie, w czyjejś bajce. W niej to „trzeba biec z całą szybkością [...] ażeby pozostać w tym samym miejscu". Utrata tej opowieści nas przeraża. Bez niej jakże małe wydaje się nasze życie w porównaniu z całym światem! Jakże mało wiemy, jak mało jesteśmy w stanie sprawdzić osobiście z tego, co do nas dociera! Jak przeraża nas ten ocean faktów, ich interpretacji, wydarzeń, zjawisk! Ale czy kiedykolwiek było inaczej? Czy to nasze „małe" życie nie jest wszystkim, co rzeczywiście mamy i z czego tak chętnie rezygnujemy w zamian za opowieść?

„Od stuleci karmią nas gotową wiedzą nauczyciele, święci, autorytety i dzieła. Prosimy: "Powiedz nam wszystko o tym, co znajduje się za górami, co znajduje się poza ziemią?", a otrzymana odpowiedź i opisy zadowalają nas. Oznacza to, że żyjemy słowami, a życie nasze jest jałowe i puste. Żyjemy jakby „z drugiej ręki"; żyjemy tym, co nam ktoś powiedział; żyjemy, kierując się swymi przekonaniami lub będąc pod przymusem sytuacji, jaką tworzy nasze środowisko. Jesteśmy wynikiem wszelkiego rodzaju wpływów i nie ma w nas niczego nowego, niczego oryginalnego, pierwotnego i jasnego." [ 1 ]

Byłoby pychą sądzić, że staliśmy się znacznie lepiej uposażeni w zdolności fizyczne czy intelektualne niż nasi praojcowie. Człowiek nie zmienił się, ale warunki w których żyje i możliwości którymi dysponuje zmieniają się tak szybko, że trudno się w nich orientować. To rodzi niepewność, obawy. Szukamy przewodnika. Jeśli już wiemy, że nam to potrzebne, to wybierzmy świadomie, odpowiedzialnie.

Jeszcze wiek czy dwa wieki temu człowiek przepędzał życie w świecie dość ograniczonym, którego w dużej mierze doświadczał. Był on dla niego poznawalny, oswojony, przynajmniej w tym zakresie, w jakim było mu to potrzebne w jego codzienności. Całym światem była pojedyncza wioska, pojedyncze miasto. Syn bednarza stawał się bednarzem, syn kowala kowalem. Jeśli nie pojawiły się jakieś zawirowania historyczne, życie z pokolenia na pokolenie było przewidywalne. Do opisu tego świata, jego wyjaśnienia wystarczały proste słowa, tradycja, religia.

Ci, którzy mieli ku temu możliwość zapuszczali się w niepewne, skomplikowane obszary. Potrzebowali jednak sporej wiedzy i odpowiednich umiejętności, aby się w nich nie pogubić. Byli do tego przygotowywani. Polityk był politykiem, chłop był chłopem i jeden drugiemu nie wchodził w kompetencje. Na ogół oczywiście i może trochę na wyrost to piszę, bo trudno byłoby od historii międzyludzkich stosunków oczekiwać by coś było zawsze takie, a nie inne. Nie szczegóły są tutaj istotne a to, że pozwoliliśmy by świat w tej swojej części, która wymaga dużej wiedzy do jego zrozumienia wtargnął w codzienność. Bycie „prostym człowiekiem" stało się obelgą. Niewielu z nas ma odwagę powiedzieć „nie wiem". Koniecznością wręcz jest posiadanie zdania na każdy temat. A to i niemożliwe, i niepotrzebne.

Jeśli więc chcemy mieć coś do powiedzenia w sprawach trudniejszych, niż rozwiązywanie problemów codzienności, a do takich przecież należy także polityka, konieczna wydaje się pomoc filozofii i filozofów. Tych, którzy wyjaśnią świat i będą działać ze względu na wartość, jaką jest prawda, a nie ukryty interes takiej czy innej grupy. Bez odpowiedniej wiedzy, przygotowania, lektury wielkich dzieł raczej naiwnością jest sądzić, że „nasze własne zdanie" jest nasze i własne. A i po lekturze nie będzie, zobaczymy jednak skalę problemów i zyskamy szansę na wyrobienie sobie poglądów pod wpływem myśli tych, którzy na przestrzeni wieków dowiedli swej wartości. Uświadomienie sobie jakości własnych przekonań, tego, że wielokrotnie w naszej historii przerabialiśmy podobne wydarzenia, może pomóc ostudzić emocje, ułatwić dyskusję.

Inżynieria zgody

Czy tylko to się zmieniło? Czy tylko ilość informacji docierających do nas wzrosła ponad nasze możliwości? Wydaje się, że staliśmy się o wiele bardziej samotni, a więc pozbawiliśmy się kolejnego narzędzia do obróbki naszych poglądów. Funkcjonujemy w ponowoczesnym świecie postaci, odgrywanych ról. Otoczeni jesteśmy ludźmi, z którymi niemal nic poza interesami nas nie łączy. Naturalne wspólnoty powstające na niewielkim obszarze zanikły ze względu na naszą mobilność. Przedstawiany nam w mediach obraz świata raczej nie napawa optymizmem. Dobrą wiadomością jest zła wiadomość. Wrogi wszechświat i lęk przed nieznanym, niezrozumiałym popycha nas w różnych kierunkach. Jedni szukają wytrwale odpowiedzi, innym brakuje na to czasu. Jakimże więc wybawieniem będzie ktoś, kto nam tych odpowiedzi dostarczy! Jakimże utrapieniem ten, kto te odpowiedzi będzie kwestionował!


1 2 3 Dalej..
 See comments (4)..   


 Footnotes:
[ 1 ] Jiddu Krishnamurti, Wolność od znanego, tłum. F. Urbańczyk, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1994, s. 8.

«    (Published: 25-03-2017 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Piotr Jaskółka
Ur. 1984, mieszka w Rzeszowie. Stara się zrozumieć rzeczywistość ponieważ tylko zrozumienie umożliwia zastąpienie nieracjonalnych działań lub bezradności przez działania racjonalne. Stąd zainteresowanie m. in. filozofią i polską szkołą cybernetyczną. Swoją wiedzę wykorzystuje w działalności zawodowej (reklama, ochrona wizerunku). Współpracuje z serwisem videosejm.pl

 Number of texts in service: 13  Show other texts of this author
 Number of translations: 2  Show translations of this author
 Newest author's article: Dlaczego Polacy nie chodzą na koncerty?
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 10097 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)