|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Various topics Multikulturalizm czyli jak zbudowano nowy apartheid [2] Author of this text: Dagmara Planutis
Multikulturalizm w niczym nie wzbogacił francuskiej kultury, a raczej
uniemożliwił jej dalszy rozkwit, wychodząc z założenia, że wszystko co
monokulturowe jest przejawem ksenofobii. A co się stało z tymi wszystkimi
kulturami mieszkającymi jedna obok drugiej? Spłycono je do imprez
okolicznościowych i egzotycznych restauracji. Ta kulturowa erozja postępuje do
tego stopnia, że dzieci obcych przybyszy w zasadzie nie wiedzą już do jakiej
kultury przynależą. Kultury Francji nie znają, kultury rodziców nie rozumieją,
bo ogranicza się ona do pustych rytuałów. A to prowadzi prosto do wykluczenia.
Multikulturalizm jako jedna z przyczyn
wykluczenia
Największym problemem nauczyciela we francuskiej podstawówce nie jest
wcale dyscyplina. Problemem jest to, że spora część dzieci, francuskich
obywateli, często których rodzice się urodzili i wychowali we Francji, nie mówi
dobrze po francusku. Według INSEE,
7% francuskiego społeczeństwa, które uczęszczało do francuskiej szkoły nie
potrafi w ogóle pisać i czytać po francusku. 7%! Dwa i pół miliona
mieszkańców! Jeśli doliczyć do nich tych co nie uczęszczali do szkoły we Francji a nadal nie potrafią czytać i pisać i tych co w ogóle nie uczęszczali do szkoły
wynik jest jeszcze gorszy. A są jeszcze tacy, którzy co prawda czytają i piszą
ale w niewystarczającym stopniu. Ogólny wynik to 16
%, dla którego słowo katastrofa społeczna wydaje się być eufemizmem, a dodam że
chodzi tu tylko o Francję kontynentalną, bo na terytoriach zamorskich wynik ten
przekracza dwadzieścia procent… O tym jak ogromnym społecznym problemem zamiatanym pod dywan jest analfabetyzm we
Francji świadczy chyba najlepiej fakt, że w każdym niemalże miasteczku istnieją
publiczni pisarze, czyli osoby, którym można podyktować list lub pismo do
urzędu. Instytucja wyjęta rodem z książek Emila Zoli.
Francuska laicka, powszechna szkoła, jeden z czołowych postulatów
oświecenia, jest w potwornym kryzysie. I już nawet nie chodzi o to, że Francuzi
są w ogonie Europy według badań PISA 2015, ale o sam fakt, że francuska szkoła
na dziś dzień nie jest nawet w stanie nauczyć całego społeczeństwa pisać i czytać. Stąd też rozkwit i prestiż prywatnego szkolnictwa, które dawniej
oznaczało szkoły katolickie a w chwili obecnej, przynajmniej w paryskim
regionie, oznacza szkoły dla Francuzów, ale tych od Wercyngetoryksa. Pytanie
brzmi jedynie czy ten stan rzeczy to tylko i wyłącznie wina systemu edukacji we
Francji ?
Język to podstawa nie tyle integracji, co komunikacji. Ktoś, kto nie
włada biegle w języku kraju, w którym mieszka nie ma szans na skończenie dobrej
szkoły, a potem na znalezienie dobrej pracy. Multikulturalizm, który sprowadza
ludzi różnych nacji do życia ze swoimi rodakami w obcym kraju i każe im
pielęgnować ich obce pochodzenie utrudnia społeczny awans tych ludzi. A brak lub
niemożność społecznego awansu przez pokolenia rodzi frustrację i wypycha de
facto na margines życia społecznego. Jest Paryż i są przedmieścia. Dlatego
właśnie te sto metrów od Boulevard Péripherique
robi tak znaczną różnicę, chociaż to nie w Paryżu a właśnie pod Paryżem mieszka
większość populacji regionu.
Jedyną drogą do zapewnienia spójności społeczeństwu jest integracja, tym
bardziej w tak unitarnym kraju jak Francja, która z prawnego punktu widzenia nie
uznaje mniejszości narodowych ani obyczajów mniejszości. Dość wspomnieć z jakim
uporem Francja broni swoich laickich wartości przed Europejskim Trybunałem
Sprawiedliwości przytaczając sprawę zakazu noszenia burek zasłaniających twarz w przestrzeni publicznej. Komunitaryzm kulturowy jest we Francji pojęciem obcym i nieakceptowanym przynajmniej z prawnego punktu widzenia.
Relacja obywatela w stosunku do Francuskiej Republiki może być tylko
jedna i taka sama dla wszystkich i jest to jedno z kardynalnych praw tej
Republiki. Dlatego też wspieranie odrębności kulturowej prowadzi de facto do
wspierania segregacji kulturowej.
Francja od początku rewolucji przemysłowej była krajem, do którego
przyjeżdżało wiele różnych nacji za pracą. U początków dwudziestego wieku
osiedliło się tu bardzo dużo Włochów. Część z nich w ogóle nie uczyła dzieci
języka włoskiego, wiedząc, że do Włoch i tak nigdy już nie wrócą. Po tej
imigracji nie został ślad we francuskim społeczeństwie.
Integracja zawsze wymaga wyzbycia się własnych korzeni, odrzucenia
własnej kultury, własnego języka. To nie jest łatwe, ale jest to moim zdaniem
jedyna droga ku temu, by dzieci pucybutów mogły osiągnąć w życiu więcej niż ich
rodzice. Przyzwolenie na kulturową odmienność w obcym kraju prowadzi jedynie do
tego, czego doświadcza się na co dzień na paryskich przedmieściach. To nie żaden
kulturowy tygiel, a kulturowy bazar, na którym sprzedaje się marokańskie dywany
wyprodukowane w Chinach.
1 2
« Various topics (Published: 09-05-2017 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10117 |
|