|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Publikacja z prywatnego działu publicysty
"Polski wilk w czeskiej owczarni"... lata 1918-1945 [2] Author of this text: Grzegorz A. Kanik
1939-1939
… jesienią 1938 r. sytuacja naszych południowych sąsiadów była niezmiernie skomplikowana. Nie tylko Niemcy i Polska zaspokoiły swoje roszczenia terytorialne, wobec ówczesnej Czechosłowacji. Również Węgry zajęły dużą połać, ówczesnej Czechosłowacji (tereny na Słowacji), co zostało potwierdzone przez "pierwszy arbitraż wiedeński". Traktat z 2 listopada 1938 roku przyznaje Węgrom terytorium o powierzchni 11 927 km² (ponad sześciokrotnie więcej niż Zaolzie), zamieszkane przez 852 tys. osób (południową Słowację i Ruś Zakarpacką). Na tym obszarze 59% ludności (502 680) stanowili obywatele narodowości węgierskiej. Natomiast uzyskanie protekcji Berlina usztywniło stanowisko Pragi, która nie tylko nie zamierzała wypełnić podjętych wcześniej zobowiązań wobec Warszawy i Budapesztu, ale nawet rozpoczęła próbę ponownego zaboru Śląska Cieszyńskiego, rozpoczynając tam akcje dywersyjne (dużo większą skalę miały działania — sponsorowanej przez Czechów — Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, która na przełomie lat 1938 i 1939 przeprowadziła w Małopolsce 81 akcji sabotażowych i dywersyjnych). Podobne akcje Czechosłowacja podjęła na Rusi Zakarpackiej. W tej sytuacji Polacy i Węgrzy postanowili rozpocząć akcje dywersyjne na Słowacji oraz na Zakarpaciu. Pierwsi uderzyli Węgrzy, którzy już od początku października rozpoczęli operacje zbrojne. Były to działania prowadzone na szeroką skalę, w akcjach brało udział nawet po kilkuset Węgrów. Królewska Armia Węgierska kilkakrotnie atakowała słowackie terytorium, działalność polityczną i dywersyjną prowadziły zaś organizacje paramilitarne. „Rongyos Garda" — czyli „gwardia biedaków" — wywodziła się z utworzonej jeszcze w latach 20. samoobrony węgierskiej mniejszości na Słowacji, z kolei „Szabadcsapatok" — czyli „oddziały wyzwoleńcze" — były formacjami utworzonymi na Węgrzech. Polacy mieli rozpocząć akcję na północy kraju. Operację „Łom" przeprowadzono pod „patronatem" II Oddziału Sztabu Głównego, czyli polskiego wywiadu wojskowego. Skorzystano z kadry zawodowej, od lat przygotowywanej do działań partyzanckich. Dlatego też wśród polskich dywersantów pojawiały się nazwiska doskonale znane z późniejszej polskiej historii, m.in. ppor. Konrad Guderski — późniejszy obrońca Poczty Polskiej w Gdańsku czy mjr Jan Mazurkiewicz — późniejszy szef Kedywu Armii Krajowej i Zgrupowania „Radosław". Wśród szeregowych dywersantów znaleźli się także ochotnicy ze Śląska Cieszyńskiego, którzy kilka tygodni wcześniej brali udział w wyzwalaniu tamtego regionu. Można przypuszczać, że Polakom nie zależało na utrzymywaniu swojego udziału w operacji „Łom" w sekrecie, w ten sposób dawano bowiem stronie czeskiej do zrozumienia, iż polskie działania zbrojne na terenie Czecho-Słowacji [8] są represjami za czeski sabotaż i dywersję na Śląsku Cieszyńskim. Akcję „Łom" przerwano 25 listopada 1938 r., gdy Węgrzy zdecydowali się odzyskać Ruś Zakarpacką innymi środkami. Polsko-węgierska współpraca znalazła swój epilog we wrześniu 1939 r. Słowacja stanęła wówczas po stronie Niemców. Słowacy byli sojusznikiem o bardzo wątpliwej wartości, zdolnym do ograniczonego działania: zajęcia Zakopanego i okolic. Niemcy chcieli zaatakować Rzeczpospolitą z terenu Słowacji i uderzyć stamtąd na Lwów, lecz nie mogli tego uczynić, nie mieli bowiem linii kolejowych, którymi mogliby zaopatrywać walczące tak daleko na wschodzie wojska. Mieli nadzieję, że uzyskają taką możliwość, gdy zajmą Cieszyn, ale Wojsko Polskie tak dokładnie zdewastowało linię kolejową, że uruchomiono ją dopiero… w 1940 r. Berlin zwrócił się zatem z ultimatum do Węgrów, żądając pozwolenia na skorzystanie z ich linii kolejowych. Rząd w Budapeszcie się nie ugiął, zmobilizował swoją nieliczną armię i zagroził wysadzeniem mostów kolejowych, gdyby Niemcy zdecydowali się na wzięcie ich siłą... 1945[9]
… Stalin dobrze wiedział o animozjach czesko-polskich. Planował północną granicę Czechosłowacji w oparciu o granice czesko-polską i czesko-niemiecką sprzed roku 1938. Niemniej, już w maju 1945 roku (a więc tuż po zakończeniu II wojny światowej, po obu stronach „nowej" granicy czesko-polskiej koncentrowały się wojska gotowe do ataku. Do katalogu sporów doszedł podział poniemieckiego Dolnego Śląska oraz temat zwrotu pogranicznych miejscowości zajętych w 1939 roku przez Słowaków. Zarówno Czesi, jak i Polacy byli zdecydowani walczyć o Kłodzko, Zaolzie i Racibórz. Sytuacji w żadnym razie nie łagodziło przejęcie w Polsce władzy przez komunistów. Wprawdzie chodzili oni na pasku Stalina, ale jednocześnie musieli walczyć o poparcie społeczeństwa. Zapobieżenie tej wojnie było jedyną zasługą Stalina dla Europy Środkowej. Już w marcu 1945 roku polscy działacze na Zaolziu zaczęli apelować do Rządu Tymczasowego Rzeczpospolitej Polskiej o przyłączenie ich ojcowizny do macierzy. Na ich wezwanie niezwłocznie odpowiedział minister obrony narodowej, Michał Rola-Żymierski [10]. W maju, uformowana z dotychczasowych żołnierzy Armii Krajowej, Grupa Operacyjna „Zaolzie" sforsowała mosty na Olzie. Polacy zaczęli tworzyć na swoje komitety obywatelskie i rady narodowe. I wtedy, na polecenie Stalina, czerwonoarmiści wraz z Czechami natychmiast rozbroili polskie oddziały. Rząd Tymczasowy wysłał do Stalina memorandum, domagając się wycofania ze spornego obszaru czeskiego wojska i administracji. Wprawdzie pod koniec maja Czechosłowacja zwróciła Polsce tereny na pograniczu ze Słowacją, ale szybko zaczęła rozgłaszać, że Słowacy są dyskryminowani, a nawet wręcz prześladowani, przez władze polskie. Po obu stronach dochodziło do zamieszek, rabunków i ataków na tle narodowościowym. Oba kraje miały — we własnym osądzie — doskonałe preteksty do ataku. W czerwcu Polska wysłała kolejne noty do rządu czechosłowackiego, tym razem zapowiadając użycie siły [11]. Następnego dnia wojsko polskie rzeczywiście wkroczyło na Śląsk Cieszyński, a do samego Cieszyna przyjechał minister Rola-Żymierski. Czesi ze swojej strony prowadzili intensywną kampanię na rzecz przyłączenia do ich państwa Kłodzka oraz Raciborza. W sprawie tego drugiego miasta w ogóle nie zamierzali się patyczkować — 10 maja czechosłowacka grupa operacyjna doszła w okolice poniemieckiej miejscowości, a wycofała się dopiero pod naciskiem Związku Radzieckiego.
Czesi jednak się nie poddawali i pod koniec maja wysłali noty dyplomatyczne do państw sojuszniczych oraz do Warszawy, zapowiadając że siłą zajmą Kłodzko. 10 czerwca wojska Czechosłowacji drugi raz znalazły się pod Raciborzem. W odpowiedzi Bolesław Bierut skierował wojska na granicę, a Michał Rola-Żymierski wręczył posłowi czechosłowackiemu notę z żądaniem wycofania wojsk. 17 czerwca polskie oddziały przystąpiły do odzyskiwania Kłodzka, a jednostkom w rejonie Cieszyna wydano rozkaz do ataku na Zaolzie. Wojna zawisła na włosku. wtedy w sprawę stanowczo wmieszał się Stalin, naciskami i groźbami doprowadzając obie strony do ugody...
Epilog
...Przed 1938 r. Czechosłowacja nie chciała zawierać sojuszy z Polską. Rzeczywistość była jednoznaczna — Czesi, a zwłaszcza ich polityczni przywódcy, nie chcieli walczyć z Niemcami. Czy mimo to Polska miała samotnie, bez Francji, wystąpić zbrojnie przeciwko Niemcom w obronie Czechosłowacji, do tego wbrew woli jej władz? A może powinna była zapomnieć o Polakach za Olzą, zostawić Niemcom ważny dla jej bezpieczeństwa węzeł kolejowy Bogumin oraz huty i kopalnie Zaolzia? Są to pytania retoryczne. Gdyby Niemcy mogli zaatakować Polskę ze wschodniej Słowacji, Wojsko Polskie miałoby jeszcze mniej szans na skuteczną obronę, a ostatni polski przyczółek — przedmoście rumuńskie — padłby już w pierwszych dniach wojny. A tak — w pewnym stopniu dzięki akcji przeprowadzonej wspólnie przez Węgrów i Polaków — przedmoście rumuńskie załamało się dopiero po 17 września 1939 r, po uderzeniu Armii Czerwonej. I właśnie dlatego nie wolno było głośno mówić o faktycznych przyczynach zajęcia Zaolzia, oraz o polsko-węgierskich działaniach na Słowacji i Zakarpaciu. Dlatego również o niedoszłej wojnie (w 1945 roku) z Czechosłowacją już nikt nie pamięta, tymczasem do jej wybuchu naprawdę niewiele brakowało…
[1] — pierwszy i najdłużej urzędujący prezydent Czechosłowacji, nazywany ojcem niepodległej Czechosłowacji, był członkiem Reichsratu (austriackiego parlamentu) od 1891 do 1893 roku, po rewolucji lutowej 1917 roku udał się do Rosji, gdzie pomagał w organizowaniu słowiańskich oddziałów oporu przeciwko Austriakom, nazywanych Legionem Czechosłowackim.
[2] — działacz Partii Narodowo-Socjalistycznej, bliski współpracownik Tomasa Masaryka, w latach 1921-1922 premier Czechosłowacji, w latach 1918-1935 minister spraw zagranicznych, a następnie prezydent Czechosłowacji. Zwolennik współpracy z państwami zachodnimi (głównie z Francją), a także z ZSRR.
[3] — Po nieudanym (kolejnym) epizodzie nawiązania współdziałania w 1933 r. Warszawa spisała Czechosłowację na straty. Beck z rozdrażnieniem mówił później o postawie Pragi w 1933 r.: „[...) wydawało się, że potrafimy się z nimi dogadać, już miałem jechać do Pragi, ale Benesz się wykręcił. Brak mu odwagi, boi się z nami związać".
[4] — np. Słowacy — wspomniani w nazwie państwa — nie mieli nawet jednego uniwersytetu ze słowackim językiem wykładowym,
[5] — w przeciwieństwie do rządu węgierskiego, rząd Polski nie popierał oficjalnie ruchu separatystycznego, prowadząc swoją politykę opartą bardziej o rachunek polityczno-militarny, niż społeczno-gospodarczy, czy nacjonalistyczny. Niemniej stosował i retorykę nacjonalistyczną, co dziś daje obraz Polski jako nacjonalistycznego agresora.
[6] — W dokumencie Becka nie było słowa o zamiarze oderwania Zaolzia czy wspierania znanych już żądań Berlina. Przypomnienie stanowiska Polski z 1936 r. i sugestie, że „szerszy konflikt" wpłynąłby na zmianę stanowiska Polski, dawały dużo do myślenia. Ciekawie skonstruowany był też postulat praw dla mniejszości polskiej. Wynikało z niego, że każde zaostrzenie na odcinku niemieckim, czytaj: uszczuplenie praw mniejszości najbardziej uprzywilejowanej (Niemców), oznaczało minimalizowanie polskiego żądania. I odwrotnie, ustępstwa na rzecz Niemców miały powodować wzrost żądań Polski.
[7] — Benes przedkładał Polsce ofertę „wyrównania problemu polskiej ludności w Czechosłowacji (...) na płaszczyźnie zasady rektyfikacji granic."
[8] — po zajęciu Sudetów przez Hitlera, rząd w Pradze zamierzał pójść na drobne ustępstwa wobec mniejszości narodowych. Zmiany były jedynie kosmetyczne, m.in. państwo przestało się nazywać Republiką Czechosłowacji, a stało się Republiką Czecho-Słowacji (Morawianie się śmiali, że oni też są wspomniani w nowej nazwie państwa — jako… myślnik).
1 2 3 Dalej..
« (Published: 12-12-2017 )
page 10171 |
|