|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Dlaczego Europa Zachodnia poparła stan wojenny w Polsce [4] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Transformacja -
synteza wad socjalizmu i kapitalizmu
Ani model czysto wschodni
ani model czysto zachodni nie były dla Polski aż tak toksyczne, jak model
transformacyjny, czyli synteza najgorszych cech obu modelów. Polska Gomułki była
przaśna i ascetyczna, ale położyła duży nacisk na powszechną edukację tak
humanistyczną jak i zawodową (dziś ideowi solidarnościowcy, jak Andrzej Gwiazda,
przyznają, że edukacja tego okresu PRLu stała wyżej niż w III RP). Polska Gierka
była wprawdzie skoncentrowana głównie na wielkim przemyśle i włączeniu się do
globalnej wymiany handlowej, ale położyła duży nacisk na rozbudzenie konsumpcji
krajowej, ambicji narodowych oraz otwarciu na wschód i zachód, rozwijając
jednocześnie infrastrukturę redukowania zależności energetycznej od Rosji. Bez
Gomułki i Gierka nie byłoby skali zrywu solidarnościowego. Mainstreamowi doradcy
zachodni dawali Polsce naprawdę złote rady. W 1989 Polskę odwiedził laureat
Nagrody Nobla z ekonomii, Milton Friedman, który na wykładzie dla OKP mówił:
„Polska nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich, bo nie jest bogatym
krajem zachodnim. Polska powinna naśladować rozwiązania, które kraje zachodnie
stosowały, gdy były tak biedne, jak Polska." W 1990 w Stoczni Gdańskiej Ronald
Reagan zachęcał Polskę do transformacji w oparciu o własność pracowniczą,
popularną w USA i zgodną z naturą człowieka. Gdyby implementowano te rady
czołowego zachodniego ekonomisty i przywódcy zachodniego świata, Polska
rozkwitłaby daleko bardziej niż w okresie Gomułki czy Gierka, ale i dalej niż w III RP.
Dlaczego jednak w kolejnych
latach wdrożono system, który stanowił całkowite przeciwieństwo rad Fiedmana czy
Reagana, jak i Gomułki czy Gierka? Ano dlatego, że dogadały się ze sobą
najgorsze antyideowe i antyspołeczne elementy wschodu i zachodu. Zamiast
Friedmana za głównego ekonomistę transformacji wzięto Sorosa, skrajnego cynika z kompleksem boga. W czasie kiedy naród żydowski eksterminowany był w obozach
śmierci, Soros handlował już walutą na czarnym rynku i to w okupowanych
Węgrzech. Po wojnie został magikiem, który potrafił przerobić ideały praw
człowieka i działalność filantropijną w narzędzie globalnej spekulacji rynkowej.
Janczarzy Sorosa działający w branży „prawoczłowiekowych endżiołsów" na całym
świecie pozorują walkę o prawa różnych mniejszości poprzez masowe upośledzanie
praw większości, czyli poprzez rozbijanie struktur społecznych. Walka jest
pozorowana, gdyż ostatecznie tracą na tym zarówno mniejszości, jak i większości,
zyskuje tylko spekulacyjny 1%, który w rozbijanych społeczeństwach przejmuje
realną władzę.
Transformacja stworzyła
system, który wziął z socjalizmu i kapitalizmu to co najgorsze i usunął to co
sensowne. Z socjalizmu usunięto elementarne osłony socjalne robotników,
pozostawiono natomiast gigantyczną biurokrację. Z kapitalizmu usunięto swobodę
działalności gospodarczej, pozostawiono natomiast własność prywatną. W nowym
doskonalszym PRLbis można było to, czego się nie dało w starym PRLu: wywalanie
robotników na bruk i wyzyskiwanie głodowymi pensjami, bez obawy masowych
strajków, gdyż nie było przeciw komu protestować, skoro właścicielami stały się
pozapaństwowe i bezosobowe kapitały.
Gwiazda podawał, że
kanadyjscy ekonomiści oszacowali, że 3 lata realizacji planu Balcerowicza
spowodowało straty finansowe większe niż
II Wojna Światowa. Nie wiem czy jest to prawda, ale z całą
pewnością to właśnie w okresie „terapii" Balcerowicza poupadało szereg takich
firm, które działały ponad wiek i które przetrwały wszystkie możliwe systemy
gospodarcze, włącznie z dwoma wojnami światowymi.
Obchody stanu wojennego w 2016 uważam za przełomowe, bo wtedy wreszcie po raz pierwszy w obchodach
rządowych wybrzmiała przede wszystkim krytyka transformacji. W wyniku terapii
szokowej Balcerowicza życie odebrało sobie znacznie więcej osób niż straciło je w okresie stanu wojennego — należy o tym pamiętać. Nie oznacza to obrony stanu
wojennego, a jedynie powiązanie tragicznych gospodarczo i społecznie lat 90. z tragicznymi latami 80. i usunięcie sztucznej między nimi cezury 1989 roku, która
fałszuje rzeczywistość.
W 1989 nie wprowadzono w Polsce żadnej demokracji ani też systemu na wzór amerykański. W okresie rządów
Reagana powstało pęknięcie polityczne między Europą Zachodnią a USA. Polska
poszła za wytycznymi Europy Zachodniej, czyli tej grupy państw, które faktycznie
popierały wprowadzenie stanu wojennego w Polsce i które pragnęły bliskiej
współpracy z Sowietami. Między deklaracją o rozwiązaniu ZSRR a umową o powołaniu
UE minęło dokładnie 43 dni czyli zaledwie 6 tygodni. W zasadzie można przyjąć,
że rozwiązanie ZSRR i zawiązanie UE nastąpiło jednocześnie, gdyż umowa o powołaniu UE została parafowana w miesiącu w którym rozwiązano ZSRR. Można
uznać, że jest to po prostu koincydencja, ale faktem jest, że UE — piękna w swoich założeniach, stała się takim samym niewydolnym molochem biurokratycznym,
jak dawniej ZSRR. Stery UE przejęło pokolenie 68 (hipisowskie ukąszenie heglowskie). Po co było psuć dawne wspólnoty europejskie, które zasadzały
się na idei budowy wspólnego rynku? W oparciu o cały kompleks zupełnie zbędnej
nadbudowy administracyjnej idea wspólnego rynku coraz bardziej się rozmywa.
Skutecznie natomiast udało się wytworzyć nowy system na wzór RWPG — wedle
którego Europie Środkowej przypada rola rezerwuaru taniej siły roboczej.
Trójmorze jest obecnie najlepszą nadzieją na zmianę tego układu sił w łonie
samej Unii.
Ani socjalizm
ani kapitalizm, lecz społeczna gospodarka rynkowa
Ofiarą sojuszu Sorosa z komunistycznymi kacykami stały się nie tylko kraje postkomunistyczne, ale i zachodnie. Transformacja nie tylko zniszczyła podstawy rozwoju w krajach
postkomunistycznych, ale i storpedowała demokratyczną ewolucję państw
zachodnich. Warto uświadomić sobie, że podważanie okrągłego stołu to nie tylko podważanie polskiego status quo, ale i europejskiego, dlatego UE tak gorliwie zamierza walczyć o to, aby w Polsce „było tak jak było" — jest to gra interesów, choć zupełnie faryzyjska: w ustanowieniu tego status quo Europa Zachodnia odmówiła USA prawa do narzucania swoich racji, ale by dziś go utrzymać, przyznaje sobie prawo do tego samego, czego odmówiła USA, tyle że wobec Polski.
Interakcja świata
zachodniego ze światem wschodnim zainicjowała przemiany społeczno-polityczne po
obu stronach Żelaznej Kurtyny. W Polsce zaczęły się pojawiać elementy
kapitalizmu, w USA objawiło się to procesem jego demokratyzacji i kolektywizacji
(spółki pracownicze).
Istnienie demokracji jest
jednym z nowożytnych mitów. Nie dlatego, że demokracja jest zła czy
nieskuteczna, ale dlatego, że jej osiągnięcie jest niezwykle trudne. Demokracja
to jest ideał, do którego zmierzamy, lecz od którego jesteśmy wciąż daleko. W szczególności nie wytworzyły demokracji ani ustroje kapitalistyczne ani
socjalistyczne. Socjalizm wytworzył pojęcie demokracji ludowej, kapitalizm -
demokracji liberalnej. Przy czym żadna z tych form nie jest demokracją jako
taką.
Esencja demokracji nie
polega na mitycznych rządach większości, które sprowadzają się do tego, że
większość mieszkańców może sobie raz na kilka lat wybrać, który klan polityczny
będzie nimi rządził, ciesząc się całą gamą zupełnie fikcyjnych i iluzorycznych
praw politycznych, nie dających żadnego realnego udziału we władzy. Demokracja
to jest wspólnota ludzi wolnych i równych, która się sama rządzi. Demokrację
określają trzy pojęcia: wspólnota
wolnych i równych. W formie najbardziej znanej ideał demokratyczny
spopularyzowało francuskie oświecenie: wolność, równość, braterstwo. Jakkolwiek
żaden oświeceniowy projekt nie zdołał implementować tego w praktyce. Gdy
przychodziło do praktycznej realizacji, to zawsze im wychodziło, że są to idee
wzajemnie się pożerające. Głównymi dziećmi Oświecenia są socjalizm i kapitalizm.
Socjalizm stworzył
demokrację ludową, która upowszechniała równość bez wolności. Kapitalizm
stworzył demokrację liberalną, która upowszechniała wolność, ale bez równości.
Główna tajemnica demokracji
polega na tym, że konstytuujące ją idee nie tyle nie są ze sobą sprzeczne, co w istocie nie istnieją bez siebie. Mówiąc inaczej: nie da się wprowadzić wolności
bez równości i braterstwa, nie da się też wprowadzić równości bez wolności i braterstwa. Zarówno socjalistyczna równość, jak i kapitalistyczna wolność mają
charakter fikcyjny. W demokracji ludowej równość nie polega bowiem na tym, że
każdy jest równie silny wobec władzy, lecz na tym, że każdy jest równie
bezsilny. W demokracji liberalnej wolność nie polega na tym, że każdy jest panem
swojego życia, lecz na tym, że realna wolność znakomitej większości sprowadza
się do wolności wyboru swojego pana, czyli pracodawcy. Oczywiście czysto
teoretycznie każdy ma prawo zostać swoim własnym panem, tyle że faktyczna
konstrukcja demokracji liberalnej liczbę panów stabilizuje na poziomie
sławetnego 1%.
Na tym jedynie polega
wyższość demokracji liberalnej nad demokracją ludową, że zawiera ów 1%
demokracji — tylko bowiem wśród tego 1% mamy wspólnotę wolnych i równych.
Demokracja ludowa nie zawiera nawet 1% demokracji, gdyż nawet wśród partyjnej
elity nie ma tam prawdziwej wolności.
Demokracja to zjawisko
dynamiczne i bezprzymiotnikowe. Mówiąc inaczej, wbrew współczesnym mitom, nie
jest ona w żaden sposób związana z żadnym ustrojem ekonomicznym, społecznym czy
kulturowym. Rozwija się i zanika wraz z rozrostem wspólnoty wolnych i równych.
Demokracja istnieje tylko w takiej mierze w jakiej współwystępują idee wolności,
równości i braterstwa. Kapitalizm to system, który preferuje kapitał. Jest on
zatem demokratyczny w takim stopniu w jakim kapitał jest powszechny. W XX-wiecznym kapitalizmie liczba kapitalistów oscyluje wokół 1% i dlatego też
współczesny kapitalizm jest realnie demokratyczny w 1%. Pozostałe 99% żyje
iluzją demokratyczną. Prawdziwą władzę demokratyczna mają w kapitalizmie ci
jedynie, którzy są kapitalistami.
Zupełnie inną formę
demokracji realizowała tzw. demokracja szlachecka, która preferowała posiadanie
tytułu szlacheckiego, który można było nabyć nie tylko w drodze prostego
dziedziczenia, ale i kupna a także różnorakich zasług publicznych. W ten sposób
demokracja szlachecka u swojego apogeum osiągnęła poziom realnej demokracji w wysokości 10%. Wprawdzie kilka razy w dziejach pojawiały się demokracje o podobnej lub nawet większej realnej partycypacji we władzy, lecz były one
zazwyczaj ograniczone do miasta czy polis, czyli do niewielkiego obszaru. Można
więc przyjąć, że demokracja szlachecka to była jak dotąd najwyżej rozwinięta
forma ustroju demokratycznego.
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 19-12-2017 Last change: 13-12-2021)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10173 |
|