|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Jak zwyciężało pospolite ruszenie [2] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Podział jaki w Rzeczypospolitej XVII wieku przebiegał nie
był podziałem na tych, co chcą uzdrowić
rzekomo chory ustrój państwa a tymi, którzy bronili swojej „złotej
wolności". Był to podział między narodem (szlachtą) a elitą (magnaterią). Naród
chciał na tronie „króla Piasta" czyli Polaka, który rozumiał Polskę i rządził
harmonijnie. Elita natomiast miała większe ambicje i chciała, by Rzeczpospolita
brała udział w aktywnej grze międzynarodowej. Polityka elit nie była jakoś
bezwzględnie zła czy zdradliwa, tym niemniej to ona właśnie doprowadziła do
rozbiorów. W demokracji szlacheckiej król nie był tym, czym w monarchiach, czyli głównym ośrodkiem władzy, był czymś w rodzaju prezydenta.
Główna władza realnie leżała w rękach narodu, czyli sejmików. Jeśli szlachcic na
zagrodzie równy był wojewodzie, to magnat na zagrodzie równy był królowi.
Stanowisko to nie było głównym ośrodkiem władzy, lecz głównym mechanizmem gry
międzynarodowej Rzeczypospolitej. Zamysł zapraszania na polski tron
cudzoziemców, by zyskać w ten sposób pasy transmisyjne oddziaływania polskiej
demokracji na inne kraje europejskie, był słuszny, ale nader perturbacyjny i w
ostateczności kosztował Polskę upadek. Cudzoziemscy królowie nie rozumieli tego
awangardowego ustroju i dążyli do tego, by tak jak za granicą scentralizować
władzę w ręku króla. Stąd głosy propagandystów frakcji dworskiej, takich jak
Piotr Skarga, by „naprawić" Rzeczpospolitą, czyli znieść demokrację.
Projekt owej naprawy nazwano elegancko jako zastąpienie
wolnej elekcji, elekcją vivente rege,
czyli „za życia króla". Chodziło de facto o to, czy króla naznaczać będzie
urzędujący król czy szlachta. O ile w pierwszym okresie panowania Wazów dwór
realizował politykę szwedzką, następnie austriacką, o tyle w późnym okresie
panowania tej dynastii dominowała tam już polityka francuska, której głównym
spiritus movens była księżna
francuska Ludwika Maria Gonzaga, która została żoną zarówno króla Władysława IV
Wazy, jak i Jana Kazimierza. Ponieważ naród szlachecki nie cierpiał
destruktywnej dla Polski Gonzagi, więc naturalnie nasi historycy bardzo ją
cenią. To ona była główną podżegaczką do obalenia demokracji szlacheckiej, gdyż
dążyła do wyniesienia do trwałej władzy w Polsce swojej francuskiej familii. Jej
projekt elekcji vivente rege, który
forsował posłuszny jej Jan Kazimierz, prowadzić miał do obsadzenia na tronie
Polski, za życia króla Jana Kazimierza, księcia d'Enghien, Henryka Juliusza
Burbona, syna Kondeusza. (zob.
Ludwika
Maria Gonzaga — ambitna żona dwóch Wazów. Nawet stojący po stronie króla Jan
Pasek w swoich pamiętnikach tak to podsumowywał: „zawziętość i praktyki Ludwiki
królowej, Francuzki, że koniecznie do wolności naszych chce wprowadzić galicyzm
przez wprowadzenie na królestwo jakiegoś fircyka francuskiego".
Kim był ów fircyk? Można o tym przeczytać w tekście
The
Insanity of Henri Jules de Bourbon-Condé. Książę cierpiał na regularne
halucynacje. Raz wydawało mu się, że jest zającem, zakazywał wówczas używania
dzwonów kościelnych w obawie przed swą ucieczką do lasu. Innym razem wydawało mu
się, że jest rośliną i jak wszystkie rośliny kazał się podlewać. Potem znów
uroił sobie, że umarł, więc przestał jeść, w efekcie czego wychudł jak szczapa.
Najczęściej jednak roił, że jest nietoperzem. W 1673 został generałem-lejtnantem
wojsk francuskich, lecz nie posiadał talentów militarnych, najlepiej wychodziło
mu bicie własnej żony. To właśnie on miał być „naprawą Rzeczypospolitej".
Opcji tej sprzeciwiała się szlachta oraz Lubomirski, który
był człowiekiem na tyle zasłużonym i powszechnie szanowanym, że był naturalnym
kandydatem na kolejnego króla. Pierwszego „króla Piasta" demokracji
szlacheckiej. Frakcja dworska pod komendą Ludwiki Gonzagi zdawała sobie z tego
sprawę i dążyła do marginalizacji Lubomirskiego.
| 1. Jerzy Sebastian Lubomirski |
Kim zatem był ten, co miał zablokować „dzieło naprawy
Rzeczypospolitej"? Wykształcony na Akademii Krakowskiej, a następnie w Bawarii,
Niderlandach, Anglii, Francji i Włoszech. Jego siła opierała się na Spiszu, tym
właśnie, które posiadła Polska wskutek zwycięstwa pospolitego ruszenia nad
krzyżakami. W swoim dominium starał się demokratyzować życie społeczne i gospodarcze, specjalne uprawnienia nadawał nie tylko wysoko urodzonym, ale i zwykłym poddanym. W 1650 został marszałkiem wielkim koronnym, czyli pierwszym
ministrem. W owym czasie Gonzaga wprowadziła jedną ze swych reform „naprawy"
państwa: zwyczaj
sprzedawania urzędów. Gdy więc w tymże roku podkanclerzym koronnym został
Hieronim Radziejowski, Lubomirski otwarcie oskarżył go o korupcję. Podobnie
sprzeciwiał się także królewskiemu projektowi dewaluacji polskiej monety. Dwór
wytrwale jątrzył na Ukrainie, co doprowadziło do powstań kozackich. Lubomirski
opowiadał się przeciwko planom totalnego zniszczenia i podboju Kozaków, co
musiałoby prowadzić do stałej destabilizacji wschodu Rzeczypospolitej. Jeśli
upokorzysz pokonanego, będzie knuł i nadal się buntował (vide
Niemcy po I wojnie). Tego na Ukrainie uniknąć chciał Lubomirski.
Podział polityczny wyglądał wówczas mniej więcej tak, że po
jednej stronie był król i magnateria, a po drugiej szlachta i Lubomirski. Kiedy
jednak spadł na Polskę potop szwedzki, magnaci rychło złożyli przysięgę
wierności Karolowi Gustawowi, podczas gdy Lubomirski jako jeden z niewielu
pozostał lojalny królowi.
Dodajmy tutaj, że potop szwedzki nie byłby możliwy bez
głupoty Jana Kazimierza i wbrew sienkiewiczowskim mitom nie można postrzegać
czarno-biało stron tego konfliktu w pierwszej jego fazie. W czasie powstania
Chmielnickiego, Radziejowski napisał do królowej skargę, że pan król uwiódł mu
żonę, Elżbietę Słuszczankę, a poza tym jest nieudacznikiem o wyjątkowo podłym
charakterze. W efekcie Elżbieta, która była dziedziczką jednego z największych
majątków w Rzeczypospolitej, postanowiła pozbyć się męża-rogacza i zażądała
rozwodu. Problem w tym, że Radziejowskiego poślubiła bez intercyzy, więc nie
dało się go łatwo wysiudać. Z pomocą przyszedł król, który przekupiwszy
najznaczniejszych senatorów sprokurował Radziejowskiemu proces polityczny na
którym skazano go na śmierć i konfiskatę majątku. W efekcie Elżbieta, zwana
„drapieżną tygrysicą", wzięła rozwód razem z majątkiem. W 1652 Radziejowski
uciekł za granicę i jeździł po dworach Europy szukając sojuszników przeciwko
Janowi Kazimierzowi. Posłuch znalazł w Szwecji, gdzie począł montować sojusz
pomiędzy Szwecją, Kozaczyzną a Siedmiogrodem przeciwko Janowi Kazimierzowi. W ten sposób doszło do potopu szwedzkiego. Karol Gustaw miał oczywiście swoje
powody do najazdu na Polskę, lecz gruntowne informacje o sytuacji wewnętrznej w państwie dostarczone przez najwyższego urzędnika miały tutaj znaczenie
fundamentalne. To właśnie Radziejowski był pośrednikiem między szlachtą polską a królem szwedzkim. Poddanie się Szwedom pod Ujściem bez walki opisywane jest dziś
jako zdrada, choć w istocie była to jedynie chęć wymiany króla: zamiana
nieudolnego króla o szwedzkiej proweniencji na znacznie sprawniejszego króla
szwedzkiego. Mając Radziejowskiego Szwedzi doskonale wiedzieli, że Jan Kazimierz
nie cieszy się poparciem narodu, więc nie będzie wielu chętnych, by go bronić.
Musiało minąć nieco czasu, by Szwedzi napotkali realny opór. Kluczowa w tym
zasługa właśnie Lubomirskiego. Sienkiewicz to zdeformował ukazując, że liderem
oporu był Czarniecki.
Gdy Rzeczpospolita uporała się ze Szwedami, pozostał
problem z potopem rosyjskim od wschodu. I znowu główne skrzypce w rozwiązaniu
tego problemu grał Lubomirski. To on właśnie w wielkiej bitwie pod Cudnowem
trwającej od 14 października do 2 listopada 1660 rozgromił wojska rosyjskie
Szeremietiewa, co zapewniło Rzeczypospolitej spokój na wschodniej granicy na
wiele lat. W ocenie Kłaczewskiego, historyka wojskowości, była to jedna z najsprawniej przeprowadzonych akcji militarnych w siedemnastowiecznej Europie,
mimo tego została wyparta ze świadomości polskiej.
Sytuacja w kraju wyglądała wówczas tak, że po jednej
stronie mieliśmy skompromitowanego króla, którego winić można było za potop
szwedzki. Z drugiej strony był Lubomirski, bohaterski oswobodziciel od Szwedów i Rosjan. Był on żelaznym kandydatem na kolejnego króla i wygrałby w cuglach
demokratyczne wybory. Stąd właśnie próba „uzdrowienia demokracji" poprzez jej
likwidację, czyli próba zamachu stanu Gonzagi, która z pominięciem głosu narodu
postanowiła wkręcić Polsce króla francuskiego, chorego psychicznie Kondeusza.
Ten absurd historycy nazywają dziś „projektem naprawy Rzeczypospolitej". Źródłem
tej pseudonaukowej tezy wielu historyków są bardziej sienkiewiczowskie mity
aniżeli trzeźwa ocena faktów.
Lubomirski zablokował ową „reformę" za co miał zapłacić
cenę najwyższą. W 1664 Jan Kazimierz powtórzył manewr z Radziejowskim.
Sprokurował przeciwko niemu proces polityczny w którym skazano go na śmierć i konfiskatę majątku. Błąd polegał na tym, że niesprawiedliwość na Radziejowskim
szlachtę zirytowała, ale się udała, bo widzieli w nim skorumpowanego urzędnika.
Nie da się natomiast skazać na śmierć tego za którym stoi naród. Lubomirski
zwołał pospolite ruszenie, które w 1665 pokonało przeważające siły królewskie w bitwie pod Częstochową. Mimo porażki król nie ustąpił. W efekcie rok później
doszło do bitwy pod Mątwami, która tym razem zakończyła się nie pokonaniem armii
króla, lecz jej likwidacją.
Pisze się dziś, że zginął wówczas kwiat rycerstwa polskiego i zatrzymano „dzieło naprawy", przez co Polska upadła. Na antenie Polskiego
Radia prof. Teresa Chynczewska-Hennel tak podsumowuje Lubomirskiego: „Był to
warchoł, intrygant, zwykły zdrajca polityczny, który pogrzebał ideę naprawy
Rzeczpospolitej". Ripostował jej prof. Henryk Wisner: „Daj nam Boże więcej
takich zdrajców, a być może nie było by rozbiorów."
Pomimo pogromu armii królewskiej pod Mątwami nie miała
Polska trudności, by zaledwie kilka lat później odnieść wielkie zwycięstwo pod
Chocimiem nad Turkami. Sukcesem rokoszu było obalenie elekcji
vivente rege. Gdyby do niej doszło
królem Polski zostałby najpewniej chory psychicznie książę francuski. W tym
wariancie Polska mogłaby nie doczekać XVIII stulecia, a w rozbiorach Polski
wzięłaby nie łagodna Austria, lecz Turcja. Dzięki Lubomirskiemu na tronie
zasiedli królowie polscy. Choć Wiśniowiecki nie był tak zły, jak się go dziś
deformuje, zaś Sobieski nie był aż taki dobry (Lubomirski przerastał go pod
każdym względem), jednak ich panowanie dało Polsce długi oddech po
destruktywnych rządach Szwedów na tronie polskim.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 07-10-2019 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10258 |
|