|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Jak zwyciężało pospolite ruszenie [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Spis treści: XV w. Pospolite ruszenie rozbija krzyżaków
XVI w. Pospolite ruszenie pokonuje Tatarów XVII w. Pospolite ruszenie
pokonuje Szwedów Pospolite ruszenie kończy panowanie Wazów XVIII w.
Pospolite ruszenie pokonuje władcę Litwy Francuskie pospolite ruszenie
pokonuje starą Europę XIX w. Szwajcaria przejmuje polskie pospolite ruszenie *
W nagranej ukradkiem rozmowie Sławomir Neumann, szef klubu
PO-KO, porównał KOD do pospolitego ruszenia:
„Możesz mieć tysiąc ludzi, bez organizacji są niczym.
Możesz mieć stu żołnierzy, którzy są kurwa spartanami i wyjebią ten tysiąc w kosmos. Pospolite ruszenia w Polsce kończyły się tym, że się napili na końcu
Sejmu, kurwa. Jak szło wojsko zaciężne przeciwnika, to wypierdalali do domu.
Taki jest KOD."
Wszyscy myślą, że obraził KOD, a on obraził pospolite
ruszenie.
W świadomości polskiej, kształtowanej przez kulawą
historiografię, panuje zdeformowany, karykaturalny w istocie obraz dawnej
Rzeczypospolitej. Ponieważ szlachta polska miała nastawienie pacyfistyczne i nie
rzucała się do walki na każde skinienie królów zasiadających na tronie polskim,
pokutują do dziś tezy jakoby szlachta nie chciała łożyć na porządne wojsko, a sama tworzyła siły nieudolne. Wszak wszyscy „wiemy", że dobry żołnierz to ten,
co nie zadaje pytań, lecz dzielnie wykonuje rozkazy, wszak wszyscy „wiemy", że
„kupą mości panowie" to nie działa. W dawnej Rzeczypospolitej panowała zasada,
że dobry żołnierz to ten, co bije się w słusznej sprawie. Jeśli szlachta miała
przekonanie, że sprawa jest słuszna, to walczyła i zwyciężała. Nie tylko z dobrze zorganizowanymi zaciężnymi, ale i będąc w mniejszości.
Nie wiecie o tym, bo o wielkich zwycięstwach pospolitego
ruszenia nie uczycie się w szkołach. Tam uczą was, że zła szlachta torpedowała
politykę królów, „którzy chcieli dobrze", i przez to Polska upadła.
Królocentryczne banialuki. Dziedzictwo Rzeczypospolitej odzyskamy dopiero
wówczas, gdy odwrócimy optykę patrzenia z królów (na ogół cudzoziemskich) na
polską szlachtę.
Nasze pospolite ruszenie ma fatalną opinię z jednego
podstawowego powodu: nie dawało ono żadnych możliwości do podbojów. Było służbą
obywatelską tylko w granicach państwa. Tymczasem typowy historyk ekscytuje się
wizją króla idącego na Moskwę czy broniącego Wiednia, nie mówiąc już o podbojach
kolonialnych, jakie dokonywały państwa zachodnie. Ach, gdyby tak nasza szlachta
sypnęła grosiwem na rzecz państwa, to jeden król z drugim mogliby zbudować silną
zawodową armię, dzięki której chwyciliby za twarz całe go samowolne towarzystwo i dokonalibyśmy wspaniałych podbojów na wschodzie.
Szczęśliwie, nasza szlachta myślała zupełnie innymi
kategoriami. Stworzyli państwo, w którym najwięcej było wolności, równości i braterstwa (na ówczesne europejskie standardy!), które urodziło Mikołaja
Kopernika i które przetrwało kilka stuleci. Stwórzmy coś porównywalnego
cywilizacyjnie, wówczas będziemy mogli brać się za krytykę dawnej
Rzeczypospolitej.
Wbrew powszechnym mniemaniom, pospolite ruszenie odnosiło
triumfy przez całe stulecia. Oto kilka z nich.
XV w. Pospolite
ruszenie rozbija krzyżaków
Bitwa pod Grunwaldem to dla wszystkich wielki sukces
Jagiełły, podczas kiedy to największy w naszych dziejach sukces właśnie
pospolitego ruszenia. Historyk wojskowości polskiej, Konstanty Górski, pisał w 1894: „Bitwa pod Grunwaldem była szczytem rozwoju pospolitego ruszenia i rozkwitem ducha bohaterskiego w całej masie polskiej szlachty."
Grunwald przykrył jeszcze efektowniejszy
sukces
pospolitego ruszenia w bitwie pod Koronowem z 10 października 1410. Pod
Grunwaldem siły polsko-litewskie miały przewagę liczebną, zaś pod Koronowem 2
tys. pospolitego ruszenia pod dowództwem wojewody poznańskiego Sędziwoja z Ostroroga oraz marszałka nadwornego Piotra Niedźwiedzkiego pokonało 4 tys. armię
krzyżacką Michała Küchmeistera von Sternberg. W świadomości zbiorowej, po
zwycięstwie pod Grunwaldem, doszło do nieudanego oblężenia Malborka, a następnie
zawarcia pokoju w Toruniu. Tymczasem po Grunwaldzie Jagiełło pozwolił krzyżakom
na odbudowę armii. Krzyżacy odzyskali kontrolę nad większością swoich
terytoriów, a po nadejściu posiłków z Inflant i Nowej Marchii znów mogli grozić
Kujawom. Zaledwie trzy miesiące pod Grunwaldzie krzyżacy przeszli do
kontrofensywy. Pod Koronowem pospolite
ruszenie rozbiło ową armię idącą z Rzeszy. Naczelny wódz armii krzyżackiej
został wzięty do niewoli. W kronikach Jan Długosz tak pisze o tym zwycięstwie:
„Wśród biegłych w sztuce wojennej ta bitwa i zwycięstwo odniesione z powodu
wytrwałej i zawziętej walki z jednej i drugiej strony uchodziło za znaczniejsze,
sławniejsze i wspanialsze od wielkiej bitwy stoczonej w tym roku w dzień
Rozeznania Apostołów pod Grunwaldem. (...) jeżeli się weźmie pod uwagę
niebezpieczeństwo, zapał i wytrwałość w walce, zwycięstwo walczących tutaj
należy stawiać wyżej od grunwaldzkiego. (...) wielkość i rozgłos tego zwycięstwa
można najlepiej ocenić po tym, że po wspomnianej bitwie Krzyżacy i ich dowódcy
przez wiele lat nie odważyli się nigdy podjąć słusznej walki z Polakami lub
wszcząć wojny, poprzestając jedynie na drobnych utarczkach. (...) Fakt, że pod
Koronowem rozbita została jedna z trzech armii krzyżackich, co pociągnęło za
sobą złamanie całego planu ofensywnego Zakonu".
To po Koronowie zawarto pokój toruński. Na jego mocy Zakon
został zmuszony do zapłaty Polsce odszkodowania w wysokości 100 tys. kop groszy
czeskich, czyli ok. 120 ton czystego srebra, czyli na dzisiejsze: 2 mld dol. To
była olbrzymia kwota. Krzyżacy musieli się zadłużyć w całej Europie. Dodatkowo
musieli łupić podatkami poddanych. W efekcie kilka dekad później miasta pruskie
same poprosiły o przyłączenie do Polski. Zakon niemiecki
przez wiek cały walczył z owym zadłużeniem, aż w końcu musieli zamknąć firmę. Ponieważ długi mieli u cesarza i książąt Rzeszy, więc ci nie chcieli uznać likwidacji zadłużonego
Zakonu poprzez ucieczkę w luteranizm. I tak doszło do Hołdu Pruskiego w Krakowie.
Tymczasem Polska za trzecią część owego odszkodowania (37
tys. kop) w 1412 wzięła od cesarza niemieckiego Spisz, czyli strategiczne ziemie
na granicy polsko-węgierskiej. W czasie potopu szwedzkiego to właśnie Spisz był
głównym bastionem polskiego oporu, który doprowadził do wyparcia najeźdźcy. I to
właśnie Spisz został przez Austriaków zagarnięty jako pierwszy w czasie
rozbiorów.
XVI w. Pospolite
ruszenie pokonuje Tatarów
Na początku Złotego Wieku pospolite ruszenie wygrało dwie
wielkie bitwy przeciwko Tatarom z Chanatu Krymskiego. W 1506 w bitwie pod
Kleckiem miało miejsce zwycięstwo wojsk polsko-litewskich, złożonych w zdecydowanej większości z pospolitego ruszenia, nad Tatarami, które doprowadziło
do uwolnienia 40 tys. jasyru oraz zdobycia 30 tys. koni. Wojskiem
Rzeczypospolitej dowodził Gliński — to ród o pochodzeniu tatarskim.
Jeszcze większe zwycięstwo miało miejsce pod Łopusznem 28
kwietnia 1512 nad przeważającymi siłami tatarskimi. W serwisie
konflikty.pl
czytamy: „Na polu bitwy dowiodło swej wartości bojowej wołyńskie pospolite
ruszenie, któremu przydzielono najtrudniejsze zadania. Jego żołnierze — pod
silnym ostrzałem, ze wszystkich kierunków przyparci do ściany lasu — zdołali
utrzymać pozycje."
XVII w. Pospolite
ruszenie pokonuje Szwedów
Najcięższą wojną Rzeczypospolitej szlacheckiej był Potop
Szwedzki. Szczytowym osiągnięciem wojsk polskich w czasie tej wojny była Bitwa
pod Lubrzem, kiedy pospolite ruszenie rozgromiło wielokrotnie silniejszą armię
szwedzko-niemiecką.
Oddajmy głos specjaliście dr. Radosławowi Sikorze,
historykowi dawnej wojskowości, który w tekście
Większe
niż Kircholm to zwycięstwo? pisze: „Szczytowym osiągnięciem wojsk polskich w czasie szwedzkiego potopu była bitwa, która uległa niemal całkowitemu
zapomnieniu. Doszło do niej w nocy z 11 na 12 września 1656 roku we wsi Lubrze
nad rzeką Wartą". Pospolite ruszenie, którym dowodził wojewoda kaliski Andrzej
Karol Grudziński, wzięło z zaskoczenia i w zasadzie zlikwidowało sześciokrotnie
większe siły nieprzyjaciela. Do bitwy doszło, gdyż Polacy posiadali błędne
informacje o liczebności wojsk przeciwnika. Jak pisał francuski sekretarz
polskiej królowej, Pierre des Noyers: „Gdyby nasi byli wiedzieli istotną siłę
nieprzyjaciela, zapewne by niebyli na niego uderzyli, lecz w mniemaniu, że ich
tylko jest dwustu, rozpoczęli walkę, pewni będąc zwycięstwa; byliby ich nawet
znieśli, chociaż jeszcze raz liczniejszych, tak im przekonanie zwycięstwa
dodawało odwagi." Generał, który dowodził Szwedami, uciekł, lecz został
zatłuczony kijami przez polskich chłopów.
Pospolite ruszenie
kończy panowanie Wazów
Najsłynniejszym wodzem Rzeczypospolitej pozostaje Jan III
Sobieski, „Lew Lechistanu", triumfator spod Wiednia. Jego najbardziej
spektakularną porażką wojskową była bitwa, którą stoczył przeciwko polskiemu
pospolitemu ruszeniu.
13 lipca 1666 doszło do wielkiej bitwy pod Mątwami, w której pospolite ruszenie Jerzego Sebastiana Lubomirskiego w walnej bitwie
rozgromiło znacznie silniejsze wojska królewskie Jana Kazimierza Wazy, którymi
dowodzili poza królem hetmani Sobieski, Pac i Potocki. Historycy do dziś
odsądzają Lubomirskiego od czci za to zwycięstwo, podkreślając, że doprowadził
do bitwy bratobójczej w której nie tylko wyginął „kwiat rycerstwa polskiego",
ale i na dodatek zablokowano „dzieło reform Rzeczypospolitej". Nasi historycy w dużej części nie lubią i nie rozumieją demokracji szlacheckiej. Znacznie
bardziej imponuje im francuski absolutyzm czy prusacki ordnung. Stąd psucie
państwa polegające na rozkładaniu demokracji szlacheckiej jest nazbyt często
opisywane neutralnie jako reformy czy naprawianie. Prowadzi to niestety do tego,
że za polską historię uchodzi dziś zbiór opinii frakcji królewskiej. Nie
umacnianie demokracji, lecz umacnianie monarchii jest poczytywane za stan
pożądany. Dlaczego? Bo wszyscy tak robili.
W istocie Rokosz Lubomirskiego nie zablokował „dzieła
reform", lecz skończył największe fatum Rzeczypospolitej: panowanie szwedzkiej
dynastii Wazów w Polsce. Wazowie nie lubili ani Polski ani Polaków. Stale
wikłali nasz kraj w coraz to nowe konflikty tak zewnętrzne, jak i co gorsza
wewnętrzne. Prowadzili destruktywną politykę personalną w obsadzaniu stanowisk
państwowych. To oni a nie szlachta prowadzili systematyczny rozkład kraju.
Szlachcie i magnatom takim jak Lubomirski zawdzięczamy to, że upadek nastąpił
nie w XVII, lecz wiek później.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 07-10-2019 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10258 |
|