|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Jak działa najsilniejsza gospodarka Europy Author of this text: Aleksander Piński
Wielu niemieckich właścicieli firm nawet nie dopuszcza do siebie myśli o ich sprzedaży. Uważają, że straciliby poważanie w swoich społecznościach. Uchodziliby za tchórzy, którzy uciekli od swoich obowiązków. Tak twierdzi John Kampfner w książce „Why the Germans Do it Better: Notes from a Grown-Up Country". W piątym rozdziale publikacji (jej polski tytuł to „Dlaczego Niemcy robią to lepiej: obserwacje z dojrzałego kraju") zatytułowanym „Cud. Ekonomiczna potęga i jej skutki" autor przedstawia niejakiego Tima Horemanna założyciela firmy Natsu zajmującej się dostarczaniem sushi do niemieckich sieci supermarketów, takich jak Aldi czy Lidl (pierwotnie spółka nazywała się Tsunami Sushi Bar, ale kiedy właściciel dowiedział się co oznacza tsunami, czym prędzej zmienił nazwę).
To jedna z setek tysięcy średnich firm, czyli takich których przychody nie przekraczają 50 mln euro i które nie zatrudniają więcej niż 250 osób. Takie właśnie średnie firmy zatrudniają trzy czwarte pracujących w kraju i wypracowują ponad połowę PKB Niemiec (choć akurat większość pracowników Natsu stanowią osoby z Europy Wschodniej). Autor zauważa w rozmowie z Horemannem, że gdziekolwiek nie rozpocznie w Niemczech rozmowy o firmach to wszyscy podkreślają jak bardzo „świadomi socjalnie" są niemieccy pracodawcy.
Horemann podkreśla: „Kiedy pojawia mi się w głowie myśl o sprzedaży firmy, czuję jak moje mięśnie brzucha napinają się nieprzyjemnie. Gdybym to zrobił, sąsiedzi przestaliby mnie szanować. Nazywaliby mnie "tchórzem" i twierdziliby, że uciekam od swoich obowiązków". Horemann uważa także, że szefowie nie powinni dominować nad swoimi podwładnymi i zachowywać się wobec nich arogancko.
Podkreśla wagę tego by nie starać się być indywidualnie najlepszym, ale być częścią najlepszej organizacji. Nie chwalić się, a cenić pokorę. Gdy autor książki przypomina swojemu rozmówcy ostatni skandal w niemieckim koncernie Volkswagena, ten odpowiada: „Tamci ludzie… zrujnowali swoją reputację, udawali Boga". I podkreśla, że Volkswagen to globalny koncern, a to zupełnie co innego, niż średniej wielkości firma taka jak jego.
A dwie trzecie globalnych, średnich, niemieckich firm ma siedzibę w miastach z mniej niż 50 tys. mieszkańców. W 1976 r. w Niemczech uchwalono prawo, które nakazuje obsadzać połowę rad nadzorczych w wielkich firmach przedstawicielami załogi wybieranymi zwykle przez związki zawodowe (w średnich firmach jedna trzecia miejsc w radzie trafia do przedstawicieli załogi). Tu autor zauważa, że tak duży udział pracowników w zarządzaniu firmami w USA i Wielkiej Brytanii jest postrzegany jako niebezpiecznie „socjalistyczny".
Co ciekawe, w latach 80. XX w. gdy w krajach anglosaskich triumfy święciła wolnorynkowa myśl ekonomiczna w formie „thatcheryzmu" i „reaganomiki" niektórzy w Niemczech zaczęli się zastanawiać czy anglosaskie podejście, zgodnie z którym pracowników łatwo można zwolnić, nie jest lepsze z punktu widzenia gospodarki. Helmut Kohl poczynił nawet kroki, by ograniczyć zbiorowe negocjacje płac przedstawicieli pracowników z pracodawcami. Ale, co ciekawe, sprzeciwili się temu niemieccy pracodawcy.
Twierdzili oni, że silne związki zawodowe pozwalają wynegocjować pracownikom lepsze warunki i są oni bardziej zadowoleni z pracy. Autor książki cytuje niejakiego Jürgena Maiera, szefa Siemensa w Wielkiej Brytanii, który przez wiele lat mieszkał na wyspach i osobiście doświadczył i niemieckiego i brytyjskiego modelu gospodarczego. „Od początku lat 90. wieszczyłem, że niemiecki sposób prowadzenia firm się nie sprawdzi. I okazało się, że nie miałem racji. Niemiecki model działa".
W niedawnym raporcie przygotowanym przez amerykańską uczelnię Massachusetts Institute of Technology i Niemiecki Instytut Badań Nad Zatrudnieniem porównano średniej wielkości niemieckie firmy, które miały pracowników w radach nadzorczych z takimi, które ich nie miały. I okazało się, że te pierwsze miały o ok. 40 — 50 proc. więcej warte długoterminowe środki trwałe (czyli maszyny, budynki itd.).
Inaczej mówiąc, pracownicy w radzie nadzorczej sprawiali, że firmy więcej inwestowały. Płace rosły w takich firmach także bardziej, ale w takim samym stopniu jak rosła produktywność. Przychody i zyskowność w obu grupach firm były zbliżone. Tak więc ewidentnie udział pracowników w zarządzaniu firmami w Niemczech sprawia, iż takie firmy radzą sobie lepiej. Zatem nie sprawdziły się twierdzenia wielu zwolenników wolnorynkowych teorii, że związki zawodowe blokują zmiany i forsują podwyżki płac, nie licząc się z interesem spółek.
John Kampfner przez wiele lat był korespondentem brytyjskiej prasy w Niemczech. Współpracował m.in. z BBC i „Financial Times". Napisał w sumie sześć książek, w tym bestseller „Blair's Wars" („Wojny Tony’ego Blaira"). Przyznaje, że miał wiele powodów by właśnie teraz zająć się Niemcami. W styczniu 2021 r. kraj ten będzie świętował 150 rocznicę powstania. W październiku 2020 r. z kolei czczona była 30 rocznica zjednoczenia.
Kampfner miał także osobiste powody zainteresowania się najsilniejszą gospodarką kontynentu, ponieważ jego ojciec w latach 30. uciekł z Bratysławy, przez armią Hitlera, na wyspy brytyjskie. Widać, że autor jest reporterem, ponieważ książka napisana jest w reporterskim stylu. Opowiada o swoich podróżach po Niemczech, relacjonuje rozmowy, które tam przeprowadził. Problem z tą książką jest jednak taki, że nie prezentuje niczego odkrywczego. Autor nie pokazał żadnej nowej przyczyny gospodarczych sukcesów naszego zachodniego sąsiada, tylko omawia te które są już znane od dziesięcioleci.
Nie jest bowiem prawdą, że w tym temacie nie da się już niczego odkrywczego napisać. Udowodnili to chociażby Natalya Naqvi, Anne Henow i Ha-Joon Chang w opublikowanej w 2018 r. i dostępnej za darmo w internecie pracy „Kicking away the financial ladder? German development banking under economic globalisation" (jej polski tytuł to „Odkopując finansową drabinę? Niemiecka bankowość rozwojowa w warunkach ekonomicznej globalizacji"). Pokazują w niej jak niemiecki rząd z jednej strony nawołuje do „uczciwej konkurencji" między firmami z różnych krajów w Unii Europejskiej, czyli nie pomagania swoim własnym przedsiębiorcom przez krajowe rządy, z drugiej bez rozgłosu rozwija działalność państwowego Banku Odbudowy (niem. KfW — Kreditantstalt für Wiederaufbau).
To największy na świecie (wg udziału aktywów w PKB) państwowy bank wykorzystywany do prowadzenia polityki przemysłowej. Wspiera kredytami branże i spółki z gałęzi, które politycy uważają za pożądane. Ten jeden bank udziela 14 proc. wszystkich kredytów w Niemczech dla sektora niefinansowego (dane z 2015 r.). I co ciekawe, bardzo rozwinął działalność w momencie rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód. Jeszcze w 2000 r. aktywa KfW wynosiły ok. 1,7 proc. PKB Niemiec. W 2005 r. było to już 3 proc.
Co istotne, przez cały okres powojenny, aż do zjednoczenia Niemiec, wartość tych aktywów nigdy nie przekroczyła 1 proc. PKB. I właśnie tego typu „smaczków" czytelnik w książce Kampfnera nie znajdzie. Podsumowując: „Why the Germans Do it Better" nie daje żadnej nowej odpowiedzi jeżeli chodzi o źródła niemieckiego sukcesu i nie warto poświęcać czasu na jej czytanie.
Źródło: obserwatorfinansowy.pl
« (Published: 01-01-2021 )
Aleksander Piński Dziennikarz z ponad 10-letnim stażem. Absolwent Bankowości i Finansów Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Był zastępcą szefa Działu Biznes tygodnika Wprost. W 2009 r. został wyróżniony w organizowanym przez NBP Konkursie im. Władysława Grabskiego za serię artykułów o przyczynach kryzysu finansowego. Number of texts in service: 4 Show other texts of this author Latest author's article: Singapur pokazał, jak zapewnić obywatelom tanie mieszkania | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10296 |
|