|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
The Bible » »
Amoralność w zachowaniu Jezusa [1]
"W
zachowaniu Jezusa jest więcej do skrytykowania,
niż chrześcijanie sądzą.
Trudno jest wytłumaczyć zaślepienie,
które nie pozwala im widzieć tej jego mniej atrakcyjnej strony.
Jedynym wytłumaczeniem może być pranie mózgu w dzieciństwie.
Skoro Jezus jest Bogiem wcielonym, to jest samym dobrem,
wszystkowiedzącym i oczywiście poza wszelką krytyką.
Wszelka brzydota jest nie do pogodzenia z aryjskim blondynem,
miłym Jezusem z tysiąca hymnów. SzorstkośćDies Irae
była o wiele bliższa ogólnemu tonowi jego
nauczania.
Przedstawiony w Ewangeliach jego język przeciw jego wrogom,
uczonym w piśmie i faryzeuszom, pełen jest gniewu, a miłości w nim niewiele"
Peter
de Rosa [ 1 ]
"Jezus
bardzo łatwo grozi i łaje, ilekroć powiada: "Biada wam" i „ostrzegam was". Słowami tymi od razu przyznaje, że nie
potrafi nikogo przekonać; a nieumiejętność przekonywania
nie może być cechą Boga, ani nawet cechą mądrego człowieka"
Celsus, II w. (Contra Celsum 2,76)
"W
moim rozumieniu jest to po prostu niemożliwe, by wielka, serdeczna sympatia
Jezusa dla grzeszników nie wynikała między innymi z faktu, że on sam uważał
siebie za grzesznika i czuł się bardzo solidarny z innymi, którzy grzeszyli.
Gdyby było inaczej, to dlaczego miałby „syna marnotrawnego", który
„roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie", przedłożyć nad
starszego syna, który był wysoce moralny i zawsze solidnie wypełniał swoje
obowiązki? Dlaczego Jezus chwali celnika przyrównanego do „zdzierców,
oszustów, cudzołożników" (Łk 18, 11), a w ostrych słowach krytykuje
naprawdę pobożnego, dobrego obywatela, faryzeusza (Łk 18, 12)? Dlaczego jeden
grzesznik jest temu Jezusowi milszy niż „dziewięćdziesięciu dziewięciu
sprawiedliwych" (Łk 15, 7)? Dlaczego nie przejmuje się on zbytnio, jak się
zdaje, nawet fundamentalnymi zasadami moralnymi? Dlaczego jego Bóg nagradza
ludzi, nie zważając zupełnie na to, czy byli cnotliwi, czy nie? Dlaczego
Nazarejczyk w swoich przypowieściach stawia na głowie moralność, co nasunęło
nawet przypuszczenie, że ukrzyżowano go za jego przypowieści, bo wyrażał w nich brak szacunku dla Tory? Jedyna możliwa odpowiedź brzmi tak: własne życie
Jezusa ma bardzo znaczny wpływ na jego naukę, na jego sformułowania dotyczące
moralności, a ponadto na jego przedstawianie Boga, który, jak się zdaje, na
cnotliwych patrzy ze swojego nieba nie bez cynizmu i pogardy.
(...)
Paweł, właściwy twórca chrześcijaństwa, nie przejmował się zbytnio
prawem i był mocno przekonany o tym, że uratuje go i zbawi tylko łaska Boża,
nie zaś, tak czy inaczej niemożliwe, stosowanie się do nakazów moralnych.
Ale, w przeciwieństwie do Jezusa, Paweł cierpiał i przeżywał udrękę,
miotając się między prawem a łaską, gdy tymczasem Nazarejczyk beztrosko
lekceważył — również w życiu miłosnym — konwencje społeczne i przepisy
prawne. „Tatuś" (abba) w niebie przebaczy, gdyby miało się to
okazać grzechem. Czyż nie wybaczył „synowi marnotrawnemu", który
roztrwonił swój majątek „z nierządnicami" (Łk 15, 30), „żyjąc
rozrzutnie" (Łk 15, 13)? Jezus nie ukrywa wcale swojej sympatii dla tego
syna, z nim się utożsamia — nie zaś ze starszym, obowiązkowym, który nigdy
„nie przekroczył ojcowskiego rozkazu" (Łk 15, 29).
Tu
rzuca się w oczy sprzeczność między moralnością Jezusa a moralnością Kościoła.
Bo jeśli Jezus stoi po stronie syna młodszego, „marnotrawnego" i,
jak się zdaje, nawet stawia siebie na równi z nim, a w każdym razie wyciąga
pewne wnioski z własnego życia, także miłosnego, to Kościół możemy przy
najlepszych chęciach porównać tylko z synem przestrzegającym prawa. A przy
tym hierarchia kościelna dosyć często naruszała te zasady moralne, które
bezwzględnie, bezlitośnie, narzucała ludowi. Przypuszczalnie właśnie takie
zachowania miał Jezus na myśli, gdy zalecał, żeby wystrzegano się „fałszywych
proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi
wilkami" (Mt 7, 15).
Takie
przypowieści, jak ta o „synu marnotrawnym" albo ta o „faryzeuszu i celniku", dezawuują w istocie nie tylko moralność kościelną,
nie tylko moralność faryzeuszów i esseńczyków, ale poniekąd również całą
filozoficzno-etyczną tradycję ludzkości. „Moralność" takich
przypowieści ukazuje nam Jezusa wręcz jako anarchistę. Potępiony w jego
przypowieści faryzeusz reprezentuje właśnie to, co większość ludzi uważa
za moralne, zgodne z etyką i rozsądne. On nie kradnie, nie zdradza żony, nie
dopuszcza się żadnych nieprawości, nikogo nie oszukuje, nie bogaci się
niczyim kosztem, oddaje dziesiątą część wszystkich swoich dochodów na
rzecz biednych (Łk 18, 11 i n.). Żyje więc tak, jak podług pism świętych
przykazuje Bóg. Cnota jest czymś, do czego człowiek winien dążyć, bo jest
ona miła Bogu — do tej formuły moglibyśmy sprowadzić psalmy i wszystkie
pisma religijne judaizmu.
Ale
przewagę cnoty nad występkiem propaguje nie tylko tradycja żydowska, lecz głosi
ją także filozofia antyku, średniowiecza i czasów nowożytnych. Tego nauczają
Sokrates, Platon, Arystoteles, tego uczą zgodnie stoicy, tomiści, kantyści,
przedstawiciele filozofii moralnej oraz humaniści wszystkich odcieni. Na ogół
nie uzasadniają oni co prawda potrzeby moralności teologicznie, ale dostrzegają w niej coś, co zawsze kryło w sobie nagrodę (za dobry uczynek).
Jezus
uczy czegoś dokładnie przeciwnego. O naruszającym zakazy celniku mówi, że
jest „usprawiedliwiony" (Łk 18, 14), bo tak podoba się jemu,
Jezusowi, oraz jego Bogu — takiemu, jakim on jemu się jawi; bo ten Bóg jest w rozumieniu Jezusa absolutnie suwerenny, autonomiczny, i niczym nie skrępowany
decyduje, kogo wynagrodzić, kogo obdarzyć łaską, ale w swoich decyzjach nie
uwzględnia dobrych i złych uczynków. Jedynym, co bywa uwzględniane przez
tego Boga, jest deklaracja całkowitej zależności od niego, a więc podkreślenie
wyłączności jego władzy. "Natomiast celnik [...] nie śmiał nawet
oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: ŤBoże, miej
litość dla mnie, grzesznikať" (Łk 18, 13). Według Jezusa, nie
cnota, ale stała świadomość totalnej zależności od Boga stanowi kryterium
uznania czyjegoś życia za dobre, udane.
Kiedy
uduchowieni nauczyciele chrześcijaństwa, kiedy ci, co wygłaszają „Słowo
na niedzielę", nabożnie dopatrują się w przypowieści o faryzeuszu i celniku tylko czegoś budującego i wyciągają jedynie taki „morał z tej
historii", iż Jezus chce tu po prostu ostrzec przed przesadnym
przekonaniem o słuszności własnych poczynań i uważaniem siebie za istotę
lepszą pod względem duchowym, to nie dostrzegają bardzo szokującej,
anarchistycznej, rewolucyjnej wymowy tej przypowieści. Dla Jezusa nie istnieje,
moralność dana przez Boga czy też naturalna, on ją wręcz unicestwia. Żaden
Kościół nie maże się powoływać na niego dla potwierdzenia słuszności
swojej doktryny moralnej. Żadna filozofia nie może opierać, bądź dodatkowo
motywować, swojej etyki wskazaniem na niego, na jego wzór moralny, jego słowa i praktyczne działanie. Możemy tu jedynie skonstatować istnienie przepaści
między „moralnością" Jezusa a wszelkimi odmianami philosophiae i tego, co określamy jako theologia perennis.
Z
taką doktryną moralną i takim praktykowaniem moralności, jakie obserwujemy u Jezusa, nie sposób oczywiście utrzymać ład, stworzyć stabilną wspólnotę,
założyć Kościół. Gdy odnośnie
do ustrojów, społeczeństw, państw, a przede wszystkim Kościołów, mówi się o nim, i jego „etyce" jako wzorcach, jako podstawie, to mamy do
czynienia ze zwyczajną obłudą. On sam na pewno nie był obłudny. Niczego nie
potępia on tak bezwzględnie, tak surowo i nieprzejednanie, jak hipokryzji
„uczonych w Piśmie i faryzeuszów", inaczej mówiąc: teologów i księży.
Jezusowa
krytyka ówczesnej hipokryzji w religijnej otoczce jest absolutna, bez ograniczeń i bez koncesji. Dlatego też jego bezwzględna krytyka dotyczy również
dzisiejszych przywódców Kościoła. Zasiedli oni na „katedrze Mojżesza",
to znaczy pretendują do roli moralnych prawodawców ludzkości, jako rzekomi pełnomocnicy
Boga ogłaszają nakazy i zakazy, wydają „katechizmy powszechne"
oraz „encykliki moralne". Dużo mówią, „ale sami nie czynią.
Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona,
lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym
celu, żeby się ludziom pokazać. [...] Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby
ludzie nazywali ich Rabbi (chcą, żeby ludzie nazywali ich wielebnym,
monsignore, ekscelencją, eminencją, ŤWaszą Świątobliwościąť
itd.)" (Mt 23, 2-7). Dlatego Jezus mówi, że są podobni "do grobów
pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są
kości trupich i wszelkiego plugastwa"; że są „pełni obłudy i nieprawości"; że to „przewodnicy ślepi", którzy przecedzają
komara, a połykają wielbłąda; że to „węże, plemię żmijowe";
oskarża ich o obłudę, bo zamykają „królestwo niebieskie przed ludźmi", a sami do niego nie wchodzą; określa ich jako fałszywych misjonarzy, bo
obchodzą „morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę", a ledwo ten znajdzie się w owczarni Kościoła, czynią go „dwakroć
bardziej winnym piekła" (Mt 23, 13-34); potępia ich, bo modlą się na
oczach tłumów, chcą, by ich fotografowano, gdy są pogrążeni w modlitwie,
lubią z udaną pokorą paradować w cennych szatach liturgicznych, „żeby
się ludziom pokazać" (Mt 6, 5), bo kiedy dają jałmużnę, trąbią
przed sobą, „aby ich ludzie chwalili" (Mt 6, 2). Do tego trzeba by
dodać, że środki na owe dobre uczynki Kościoła najczęściej pochodzą skądinąd,
dzisiaj przeważnie ze skarbu państwa, jedynie z „kosmetycznym"
uzupełnieniem ze strony strażników kościelnych finansów, którzy bardzo
pilnują, żeby majątek Kościoła nie został uszczuplony.
Jezus
okazuje się we wszystkim, co mówi i robi, w tym, co dobre i co złe, w tym, co
zdrowe i co chore, nader radykalny. Podobnie jak Mojżesz, Mahomet, Zaratustra i inni twórcy religii, ma on usposobienie ekstremalne: jest „opętany",
egocentryczny, odznacza się narcyzmem, maniakalną depresją, cechami paranoika i amoralnością. Jest geniuszem religijnym przeżywającym wizje apokaliptyczne i narcystyczne projekcje. W ostrych słowach, bezwzględnie, przeklina on te
miasta, które nie witają go chętnie, chociaż w gruncie rzeczy nic złego nie
zrobiły. Odważyły się tylko nie przyjąć jego, wysłannika Boga (Mt 10, 14 i n.; 11, 20-24; Łk 10, 10-16). Dlatego zejdą „aż do Otchłani" (Mt
11, 23; Łk 10, 15). Bo „kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał"
(Łk 10, 16). Jezus wypowiada się bez ogródek. Afiszuje się ze swoim
religijnym egocentryzmem. To, że żąda od innych bezgranicznego poświęcenia
się dla niego, nie jest etyczne. Chrześcijanie w ogóle nie uświadamiają
sobie tego, iż w charakterze Jezusa kryją się bezwzględność i brak
szacunku dla innych ludzi. Gdyby to rozumieli, przestaliby pewno wyobrażać
sobie Jezusa jako człowieka łagodnego, czułego, o prawie że
„kobiecym" usposobieniu — i to teraz, gdy mito-teolog Drewermann
bardzo elokwentnie objaśnia głęboki sens takich wyobrażeń. Bo też kto spośród
wiernych tego Kościoła potrafiłby w swoim życiu sprostać wymaganiom tak radykalnym jak
te stawiane przez Jezusa? „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie
samego, nie może być moim uczniem" (Łk 14, 26). Większość chrześcijan
starannie wypiera tego anarchistycznego Jezusa ze swojej świadomości. To,
czego on uczy, jest w rzeczywistości diametralnie odmienne od chrześcijaństwa
Kościoła i statecznych mieszczan, dla których najwyższymi wartościami
moralnymi są małżeństwo i rodzina; on nie chce pokoju w rodzinie i pokoju
społecznego, lecz rozłamu (Łk 12, 51 i n.); postponuje nawet właściwe
wszelkiej wspólnocie oznaki elementarnego szacunku dla innych, takie jak
pochowanie rodzonego ojca: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty
idź i głoś królestwo Boże" (Łk 9, 590).
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Mitologia chrześcijaństwa. Kryzys wiary chrześcijańskiej" — Peter de Rosa, Total Trade & Publishers, Kraków 1994, s.123 « (Published: 11-07-2002 Last change: 16-08-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1031 |
|