| 
| 
|  | | Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę.
 Propozycje Racjonalisty:
 |  |  |  |
  | 
 | 
 |  | Catholicism » Ogranization and authority » Vatican and papacy 
 
 La Popessa Pasqualina [1]Author of this text: Mariusz Agnosiewicz 
 "My rządzimy światem, a nami kobiety."biskup Ignacy Krasicki
 Franciszka Lehnert i Eugenio Pacelli poznali się w 1917 roku  w specjalnym sanatorium dla chorych na gruźlicę. On cierpiał na nerwicę żołądka,  a ona się nim troskliwe opiekowała i dbała o właściwą dietę. Franciszka była 
atrakcyjną 23-letnią kobietą „o powabnej pulchnej figurze, regularnych rysach, 
ładnym nosku i przenikliwych, nieufnych oczach”. 
Eugenio zaś był funkcjonariuszem Sekretariatu Stanu. Ona pochodziła z chłopskiej 
rodziny bawarskiej, on zaś był urodzonym władcą, rozkochanym w potędze i przepychu, 
„teatralnym wręcz autokratą, który uskrzydlił kult osobowości, który obliczał 
efekt swych występów jak primadonna”. Osobowość Franciszki okazała się na 
tyle magnetyzująca, że już do końca jego dni – przez następne 41 lat — była 
mu towarzyszką życia z którą już nigdy nie rozstał się na dłużej. On rządził 
ludźmi i sumieniami, ona – nim. Franciszka Lehnert była zakonnicą, a po święceniach przybrała 
imię Pasqualina. Eugenio Pacelli był prałatem, a po święceniach przybrał imię 
Pius XII. On był papieżem, ją zwano La Popessa, czyli papieżyca – ostatnia 
‘papieżyca’ Watykanu. Ze skromnej szkółki w małej wioseczce Szwabii do komnat 
watykańskich pałaców – awans doprawdy imponujący... Kiedy się poznali, była ona jedną z sióstr od św. Krzyża  w klasztorze Einsiedeln i po rekonwalescencji Pacellego, który był wówczas sekretarzem 
Kongregacji dla Nadzwyczajnych Spraw Kościoła i niedługo miał objąć w Monachium 
funkcję nuncjusza Stolicy Apostolskiej, przeniosła się na życzenie przyszłego 
papieża do nuncjatury monachijskiej, początkowo „na dwumiesięczne zastępstwo”, 
gdyż Pacelli nie był zadowolony z dotychczasowej służby. Zastępstwo okazało 
się na tyle trwałe, że nie mógł się bez niej obejść aż do śmierci.   Oczywiście 
siostra Pasqualina nie była służącą papieża (chociaż mu usługiwała). Była dla 
Piusa XII tym, kim dla Jana Pawła II jest Stanisław Dziwisz, choć jej wpływ 
na papieża był dalej idący, niż ten jakim cieszy się don Stanislao. Pacelli 
był głową kościoła, ona zaś była głową domu papieskiego. Jednak nie była wyłącznie 
gosposią. Przez jej wpływ na to co działo się wokół papieża i na niego samego 
posądzano ich o coś więcej niż tylko służbowe stosunki, a złośliwi określali 
ją „madame Maintenon  [ 1 ] 
Kościoła”, jednak były to najpewniej efekty rozdęcia wyobraźni szukającej 
sensacji wobec niebywale irytującego nieraz wpływu tej kobiety na papieża – 
ostatniego, który nosił tiarę – najdobitniejszy symbol papieskiej władzy. Zapewne 
innym niż fizyczna atrakcyjność atrybutom kobiecej natury zawdzięczała siostra 
Pasqualina swoją pozycję i były to z pewnością kobiece atuty, pomimo tego, że 
czasami zwano ją „jedynym mężczyzną w Watykanie”. W jego życiu pełniła 
rolę niby przybranej matki, choć była matką dużą młodszą i urodziwą, o ile o 
zakonnicy można się tak wyrazić.    Od czasu przeprowadzki do Monachium towarzyszyła Pacellemu 
przez wszystkie szczeble jego dalszej kariery kościelnej, czasami łamiąc przyjęte 
dotąd w kościele obyczaje, jak choćby w przypadku konklawe odbywającego się po 
śmierci Piusa XI. Otóż Lehnert była pierwszą kobietą, która została dopuszczona 
na konklawe — jako osoba towarzysząca Eugenio Pacellemu  [ 2 ]. 
Zgody udzielił sam zainteresowany, gdyż po śmierci Piusa XI pełnił funkcję Kamerlinga 
Kościoła. Przełamanie tradycji nie przyniosło mu pecha, gdyż wyszedł z konklawe 
jako Pius XII. Wcześniej zgodę na zamieszkanie w rezydencji nuncjusza udzielił 
papież Benedykt XV, a na przeprowadzkę do pałacu apostolskiego w Rzymie – Pius 
XI  [ 3 ].  Siostra Pasqualina zajmowała się początkowo garderobą i kuchnią 
Pacellego  [ 4 ], 
by później odgrywać coraz to większe znaczenie w innych sferach papieskiego 
życia. Zrozumiałe jest więc, że nie była darzona powszechną sympatią, zarówno 
wśród Włochów, którzy mówili o niej La Popessa, jak i wśród papieskiego 
otoczenia, gdzie mawiano o niej virgo potens (władcza dziewica). Szare 
eminencje władców nie znajdują na ogół sympatyków, gdyż władza staje się dwuznaczna  i nieprzejrzysta. Dla uczuć niechęci siostra Pasqualina potrafiła dawać częste 
powody. Już w czasie pracy w nuncjaturze w Niemczech wybuchły niesnaski między 
nią a resztą służby, zapewne zazdrosnej o młodziutką siostrzyczkę, która zaczynała 
odgrywać coraz większą rolę w życiu Pacellego. Snelezza, czyli zwinna 
(jak określił ją jeden ze świadków ówczesnych wydarzeń), potrafiła jednak wyjść  z tego zwycięsko i ostatecznie objąć zwierzchnictwo administracyjne nad całą 
nuncjaturą.  Odtąd zaczęły się w Monachium roznosić plotki, że Lehnert 
jest kimś więcej dla Pacellego niźli siostrą Pasqualiną… Eugenio przejął się 
niebywale tą „straszną potwarzą” i zażądał śledztwa watykańskiego w tej 
sprawie, które dowiodło, że Pasqualina jest dlań nikim więcej jak tylko nadzwyczaj 
użyteczną pomocą domową. Nie sposób jednak nie zauważyć, że w swoich pamiętnikach 
(opublikowanych w 1959, po śmierci Pacellego) pisała o nim z nadzwyczajnym przesłodzeniem  i czułostkowością, np.: „subtelną, szlachetną skromnością zdobył serca wszystkich,
wszędzie promieniując majestatem, a zarazem ludzkim ciepłem księcia Kościoła 
(...) jego uwagi nie uchodził żaden kwiat zdobiący stół, najdrobniejszy gest 
umilający mu skromny posiłek, a nawet kot, czule łaszący się u jego stóp”. 
Wiadomo, że swym surowym charakterem nie mógł Pacelli dawać powodów do takich 
natchnień. Tym bardziej, że po pewnym czasie osobowość wszędobylskiej Pasqualiny 
zdawała się go przytłaczać i irytować. Według siostry Eugenia w roku 1930, kiedy 
obejmował urząd watykańskiego sekretarz stanu, miał z ulgą opuścić swoją „apodyktyczną” 
i „nadzwyczaj chytrą” gosposię. Kiedy przeprowadził się do Rzymu  o zajęcie się gospodarstwem poprosił swą siostrę Elisabettę, która jednak 
przyjęła to bez wielkiego entuzjazmu i z pewnymi oporami, gdyż była przecież 
matką i żoną i miała oprócz tego prowadzić również gospodarstwo własnej rodziny. 
Lecz oto po dwóch dniach zjawia się w Rzymie siostrzyczka Pasqualina. Wedle 
Elisabetty zjawiła się bez pytania o zgodę i bez zapowiedzi, lecz nie można 
wykluczyć, że Pacelli mógł dać do tego jakiś impuls. Jeśli było inaczej, to świadczy to z pewnością o niebywałym 
wprost tupecie i pewności siebie siostry Lehnert, gdyż miała się tam wkręcić 
jak prawdziwa lisica. Wedle relacji Elisabetty miało to być tak: najpierw wynajęła 
pokój w domu zakonnym przy Via Nicolo V, jednak było jej to nie w smak, gdyż 
szybko zjawiła się u drzwi Elisabetty, by pokornie prosić o przyjęcie jej – 
ubożuchnej i nieporadnej na obcej ziemi – pod własny dach. Okazało się, że nadzwyczaj 
szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu, gdyż „jak zwykle zaczęła wszystkim 
rządzić”. Nietrudno przewidzieć jak musiała się czuć Elisabetta w takiej 
sytuacji, tym bardziej, że Eugenio ani razu nie zaprotestował, tak przeciwko 
samowolnej jakoby decyzji Pasqualiny, jak i przeciwko jej władczym zapędom. 
Była jakby antycypacją znanej nam Helgi – bohaterski francuskiego serialu komediowego. 
Znosiła Elisabetta nowe porządki z zaciśniętymi zębami, aż w końcu nie wytrzymała: 
„Miałam jej tak serdecznie dosyć, iż w końcu oświadczyłam, że z powodu wyjazdu 
do Lourdes zamykamy mieszkanie” – zeznała wiele lat później przez trybunałem 
beatyfikacyjnym.  Liczyła tym samym, że udało jej się na dobre przegnać znienawidzoną 
siostrzyczkę z Rzymu. Rychło się okazało, że bardzo się przeliczyła w swoich 
rachubach. Otóż Pasqualina wspaniałomyślnie zaoferowała się odnowić i umeblować 
na nowo watykańskie apartamenty Pacellego. Zgodził się i był to już ostateczny 
koniec niezależności i swobody tego władcy niezliczonych rzesz wiernych – Pasqualina 
tak skutecznie rozgościła się w nowym lokum, do którego ściągnęła nadto dwie 
inne siostrzyczki z rodzimego klasztoru w Niemczech, że odtąd to trio pod jej 
dowództwem miało już na stałe zostać przy papieżu. Jak wielką antypatię czuła 
do niej siostra Pacellego świadczą jej zeznania przed trybunałem beatyfikacyjnym 
jej brata, w czasie których określiła władzę matki Pasqualiny jako „prawdziwy 
krzyż, krzyż, który [papież] otrzymał z rąk Boga, by osiągnąć świętość”. 
Doprawdy to niezwykle osobliwy dopust boży dla całych tabunów pantoflarzy – 
zwłaszcza dziś. To budujące, że mimo postępującego upadku męskości, Pan Bóg 
daje wciąż tyle okazji do nadzwyczajnego heroizmu. Módlmy się więc za te rzesze 
bezimiennych ‘świętych’, którzy na co dzień, bez błysku fleszy, niosą swój „prawdziwy 
krzyż”... Tymczasem wróćmy do matki Pasqualiny. W połowie lat 30. znów błysnęła nadzieja rodziny Pacellego 
na osłabienie wpływów ‘gosposi’. Otóż hrabia Galeazzi, jedna z osób z najbliższego 
otoczenia Pacellego, otrzymał do własnej dyspozycji willę leżącą nieopodal Rzymu. 
Pasqualina uznała, że i nad nią winna roztoczyć swoją ‘opiekę’, co też niezwłocznie 
uczyniła. Jak zeznawała Elisabetta: „Siostra Pasqualina pojechała tam i przyjmowała  w niej różnych gości. Kiedyś mojemu bratankowi, Carlowi, udało się niepostrzeżenie 
sfotografować ją w poufałej pozie z hrabią Geleazzim. Carlo przekazał owo zdjęcie 
mojemu ojcu, a ten don Eugeniowi”. Niestety nie wiemy jak zareagował na 
to zdjęcie Eugenio, lecz efekt był taki, że odsunął się od rodziny. Można więc 
przypuszczać, że Pasqualina jak zwykle potrafiła wszystko rozegrać na własną 
korzyść i przekonać Pacellego, że padła ofiarą zazdrości. Zaiste diaboliczna 
kobieta! 1 2 Dalej..
 
 
 
 
  Footnotes: [ 1 ] Françoise d'Aubigne de Maintenon, markiza (1635–1719), faworyta Ludwika XIV, od 1683 jego morganatyczna żona (poślubiona tajemnie); wdowa po poecie P. Scarronie; od 1669 zajmowała się wychowaniem dzieci króla i markizy Montespan; zagorzała katoliczka, znana z dewocji i nietolerancji rel.; jej wpływowi na króla przypisuje się odwołanie edyktu nantejskiego (1685). [ 2 ] Każdy z kardynałów ma ze sobą osobę towarzyszącą do pomocy, lecz nikt przedtem, ani potem, nie miał ze sobą zakonnicy [ 3 ] Dyspens tych potrzebowała z uwagi na swój nazbyt młodziutki wiek [ 4 ] Jako ciekawostkę można podać, że to ona sprowadziła do papieskiego pałacu kanarki i dwa koty – wszystkie o niemieckich imionach (persy zwały się Peter i Mieze, ptaszątka zaś nosiły takie imiona jak Gretchen, Hänsel, Gretel) « Vatican and papacy   (Published: 27-07-2002 )
 
 
 All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
 page 1465  |  |