The RationalistSkip to content


We have registered
205.017.735 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
« Reading room  
Nie-Boska komedia (1835)
Author of this text: Krasiński Zygmunt

fragment

Widzimy obraz piekła na ziemi, krwawej rewolucji, która toczy się w nie oznaczonej bliżej przyszłości między odchodzącą szlachtą a młodą warstwą mieszczańską. "Hrabia Henryk, ulegając pokusom Orła sławy (taką postać przybrał tym razem Szatan), bez wiary w ostateczny sens zmagań, ale zgodnie z honorem i tradycją rodu, przyjmuje rolę reprezentanta ginącej arystokracji. W przebraniu zwiedza obóz rewolucjonistów, gdzie dostrzega tylko „wszystkie stare zbrodnie świata, ubrane w szaty świeże", toteż marzeniu Pankracego (obaj przywódcy spotykają się potajemnie w noc poprzedzającą rozstrzygającą bitwę) o zbudowaniu ziemskiego raju przeciwstawia swój sceptycyzm. Dochodzi do konfrontacji zbrojnej obu obozów. Orcio, trafiony kulą, umiera; pokonany hrabia Henryk, pełen pogardy tak dla zwycięzców, jak zwyciężonych, w porywie dumy popełnia samobójstwo.
Tuż przed skokiem w przepaść wypowiada znamienne słowa: „Poezjo, bądź mi przeklęta, jako ja sam będę na wieki".

Pankracy i Leonard odbywają sąd nad pokonanymi. Pankracy roztacza wizję przyszłości, świadom, że dzieło zniszczenia musi odkupić budowa nowego, szczęśliwego życia. W tym momencie spostrzega postać Chrystusa-mściciela i umiera ze słowami:


Galileae vicisti!" (Galilejczyku, zwyciężyłeś, to samo miał powiedzieć cesarz Julian Apostata, w IV w., na łożu śmierci, kiedy umierając nie zdołał powstrzymać naporu chrześcijaństwa)

fragment cz. III



PANKRACY
wchodząc
Witam hrabiego Henryka. — To słowo „hrabia" dziwnie brzmi w gardle moim.
Siada, zrzuca płaszcz i czapkę wolności i wlepia oczy w kolumnę, na której herb wisi.

MĄŻ
Dzięki ci, żeś zaufał domowi mojemu — starym zwyczajem piję zdrowie twoje.
bierze puchar, pije i podaje Pankracemu
Gościu, w ręce twoje!

PANKRACY
Jeśli się nie mylę, te godła czerwone i błękitne zowią się herbem w języku umarłych. — Coraz mniej takich znaczków na
powierzchni ziemi.
pije

MĄŻ
Za pomocą Bożą wkrótce tysiące ich ujrzysz.

PANKRACY
puchar od ust odejmując
Otóż mi stara szlachta — zawsze pewna swego — dumna, uporczywa, kwitnąca nadzieją, a bez grosza, bez oręża, bez żołnierzy. —
Odgrażająca się, jak umarły w bajce powoźnikowi u furtki cmentarza — wierząca lub udająca, że wierzy w Boga — bo w siebie trudno
wierzyć. — Ale pokażcie mi pioruny na waszą obronę zesłane i pułki aniołów spuszczone z niebios.
pije

MĄŻ
Śmiej się z własnych słów. — Ateizm to stara formuła — a spodziewałem się czegoś nowego po tobie.

PANKRACY
Śmiej się z własnych słów. — Ja mam wiarę silniejszą, ogromniejszą od twojej. — Jęk przez rozpacz i boleść wydarty tysiącom
tysiąców — głód rzemieślników — nędza włościan — hańba ich żon i córek — poniżenie ludzkości ujarzmionej przesądem i wahaniem
się, i bydlęcym przyzwyczajeniem — oto wiara moja — a Bóg mój na dzisiaj — to myśl moja — to potęga moja — która chleb i cześć im
rozda na wieki.
pije i rzuca kubek

MĄŻ
Ja położyłem siłę moją w Bogu, który ojcom moim panowanie nadał.

PANKRACY
A całe życie byłeś diabła igrzyskiem.
Zresztą zostawiam tę rozprawę teologom, jeśli jaki pedant tego rzemiosła żyje dotąd w całej okolicy — do rzeczy — do rzeczy!

MĄŻ
Czegóż więc żądasz ode mnie, zbawco narodów, obywatelu-boże?

PANKRACY
Przyszedłem tu, bo chciałem cię poznać — po wtóre — ocalić.

MĄŻ
Wdzięcznym za pierwsze — drugie zdaj na szablę moją.

PANKRACY
Szabla twoja — szkło, Bóg twój — mara. Potępionyś głosem tysiąców — opasanyś ramionami tysiąców — kilka morgów ziemi wam
zostało, co ledwo na wasze groby wystarczy — dwudziestu dni bronić się nie możecie. — Gdzie wasze działa, rynsztunki, żywność —
a wreszcie, gdzie męstwo?...
Gdybym był tobą, wiem, co bym uczynił.

MĄŻ
Słucham — patrz, jakem cierpliwy.

PANKRACY
Ja więc, hr. Henryk, rzekłbym do Pankracego: "Zgoda — rozpuszczam mój hufiec, mój hufiec jedyny — nie idę na odsiecz Świętej
Trójcy — a za to zostaję przy moim imieniu i dobrach, których całość warujesz mi słowem."
Wiele masz lat, Hrabio?

MĄŻ
Trzydzieści sześć, Obywatelu.

PANKRACY
Jeszcze piętnaście lat najwięcej — bo tacy ludzie niedługo żyją — twój syn bliższy grobu niż młodości — jeden wyjątek ogromowi nie
szkodzi. — Bądź więc sobie ostatnim hrabią na tych równinach — panuj do śmierci w domu naddziadów — każ malować ich obrazy i
rżnąć herby — a o tych nędzarzach nie myśl już więcej. — Niech się wyrok ludu spełni nad nikczemnikami.
nalewa sobie drugi puchar
Zrowie twoje, ostatni hrabio!

MĄŻ
Obrażasz mnie każdym słowem: zda się, probujesz, czy zdołasz w niewolnika obrócić na dzień tryumfu swego. — Przestań, bo ja
ci się odwdzięczyć nie mogę. — Opatrzność mojego słowa cię strzeże.

PANKRACY
Honor święty, honor rycerski wystąpił na scenę — zwiędły to łachman w sztandarze ludzkości. — O! znam ciebie, przenikam ciebie —
pełnyś życia, a łączysz się z umierającymi, bo chcesz się oszukać, bo chcesz wierzyć jeszcze w kasty, w kości prababek, w
słowo „ojczyzna" i tam dalej — ale w głębi ducha sam wiesz, że braci twojej należy się kara, a po karze niepamięć.

MĄŻ
Tobie zaś i twoim cóż inszego?

PANKRACY
Zwycięstwo i życie. — Jedno tylko prawo uznaję i przed nim kark schylam — tym prawem świat bieży w coraz wyższe kręgi — ono
jest zgubą waszą i woła teraz przez moje usta:
"Zgrzybiali, robaczywi, pełni napoju i jadła, ustąpcie młodym, zgłodniałym i silnym."
Ale — ja pragnę cię wyratować — ciebie jednego.

MĄŻ
Bodajbyś zginął marnie za tę litość twoją. — Ja także znam świat twój i ciebie — patrzałem wśród cieniów nocy na pląsy motłochu,
po karkach którego wspinasz się do góry — widziałem wszystkie stare zbrodnie świata ubrane w szaty świeże, nowym kołujące
tańcem — ale ich koniec ten sam, co przed tysiącami lat — rozpusta, złoto i krew. — A ciebie tam nie było — nie raczyłeś zstąpić
pomiędzy dzieci twoje — bo w głębi ducha ty pogardzasz nimi — kilka chwil jeszcze, a jeśli rozum cię nie odbieży, ty będziesz
pogardzał sam sobą. Nie dręcz mnie więcej.
siada pod herbem swoim

PANKRACY
Świat mój jeszcze nie rozparł się w polu — zgoda — nie wyrósł na olbrzyma — łaknie dotąd chleba i wygód — ale przyjdą czasy...
Wstaje, idzie ku Mężowi i opiera się na herbowym filarze.
Ale przyjdą czasy, w których on zrozumie siebie i powie o sobie: „Jestem" — a nie będzie drugiego głosu na świecie, co by mógł
także odpowiedzieć: "Jestem."

MĄŻ
Cóż dalej?

PANKRACY
Z pokolenia, które piastuję w sile woli mojej, narodzi się plemię ostatnie, najwyższe, najdzielniejsze. — Ziemia jeszcze takich nie
widziała mężów. — Oni są ludźmi wolnymi, panami jej od bieguna do bieguna. — Ona cała jednym miastem kwitnącym, jednym
domem szczęśliwym, jednym warsztatem bogactw i przemysłu.

MĄŻ
Słowa twoje kłamią — ale twarz twoje niewzruszona, blada, udać nie umie natchnienia.

PANKRACY
Nie przerywaj, bo są ludzie, którzy na klęczkach mnie o takie słowa prosili, a ja im tych słów skąpiłem.
Tam spoczywa Bóg, któremu już śmierci nie będzie. — Bóg pracą i męką czasów odarty z zasłon — zdobyty na niebie przez własne
dzieci, które niegdyś porozrzucał na ziemi, a one teraz przejrzały i dostały prawdy. — Bóg ludzkości objawił się im.

MĄŻ
A nam przed wiekami — ludzkość przezeń już zbawiona.

PANKRACY
Niechże się cieszy takim zbawieniem — nędzą dwóch tysięcy lat, upływających od jego śmierci na krzyżu.

MĄŻ
Widziałem ten krzyż, bluźnierco, w starym, starym Rzymie — u stóp Jego leżały gruzy potężniejszych sił niż twoje — sto bogów,
twemu podobnych, walało się w pyle, głowy skaleczonej podnieść nie śmiało ku Niemu — a On stał na wysokościach, święte
ramiona wyciągał na wschód i na zachód, czoło święte maczał w promieniach słońca — znać było, że jest Panem świata.

PANKRACY
Stara powiastka — pusta jak chrzęst twego herbu.
uderza o tarczę
Ale ja dawniej czytałem twe myśli. — Jeśli więc umiesz sięgać w nieskończoność, jeśli kochasz prawdę i szukałeś jej szczerze,
jeśliś człowiekiem na wzór ludzkości, nie na podobieństwo mamczynych piosneczek, słuchaj, nie odrzucaj tej chwili zbawienia.
Krwi, którą oba wylejem dzisiaj, jutro śladu nie będzie — ostatni raz ci mówię — jeśliś tym, czym wydawałeś się niegdyś, wstań,
porzuć dom i chodź ze mną.

MĄŻ
Tyś młodszym bratem szatana.
wstaje i przechadza się wzdłuż
Daremne marzenia — kto ich dopełni? — Adam skonał na pystyni — my nie wrócim do raju.

PANKRACY
na stronie
Zagiąłem palec popod serce jego — trafiłem do nerwu poezji.

MĄŻ
Postęp, szczęście rodu ludzkiego — i ja kiedyś wierzyłem — ot! macie, weźcie głowę moją, byleby… Stało się. — Przed stoma laty,
przed dwoma wiekami polubowna ugoda mogła jeszcze… Ale teraz wiem — teraz trza mordować się nawzajem — bo teraz im tylko
chodzi o zmianę plemienia.

PANKRACY
Biada zwyciężonym — nie wahaj się — powtórz raz tylko „biada" — i zwyciężaj z nami.

MĄŻ
Czyś zbadał wszystkie manowce Przeznaczenia — czy pod kształtem widomym stanęło ono u wejścia namiotu twojego w nocy i
olbrzymią dłonią błogosławiło tobie — lub w dzień czyś słyszał głos jego o południu, kiedy wszyscy spali w skwarze, a tyś jeden
rozmyślał — że mi tak pewno grozisz zwycięstwem, człowiecze z gliny, jako ja, niewolniku pierwszej lepszej kuli, pierwszego
lepszego cięcia?

PANKRACY
Nie łudź się marną nadzieją — bo nie draśnie mnie ołów, nie tknie się żelazo, dopóki jeden z was opiera się mojemu dziełu, a co
później nastąpi, to już wam nic z tego.
zegar bije
Czas szydzi z nas obu. — Jeśliś znudzony życiem, przynajmniej ocal syna swego.

MĄŻ
Dusza jego czysta, już ocalona w niebie — a na ziemi los ojca go czeka.
spuszcza głowę między dłonie i staje

PANKRACY
Odrzuciłeś więc?
chwila milczenia
Milczysz — dumasz — dobrze — niechaj ten duma, co stoi nad grobem.

MĄŻ
Z dala od tajemnic, które za krańcami twoich myśli odbywają się teraz w głębi ducha mojego! — Świat cielska do ciebie należy —
tucz go jadłem, oblewaj posoką i winem — ale dalej nie zachodź i precz, precz ode mnie!

PANKRACY
Sługo jednej myśli i kształtów jej, pedancie rycerzu, poeto, hańba tobie! — Patrz na mnie! — Myśli i kształty są woskiem palców
moich.

MĄŻ
Darmo, ty mnie nie zrozumiesz nigdy — bo każden z ojców twoich pogrzeban z motłochem pospołu, jako rzecz martwa, nie jako
człowiek z siłą i duchem.
Wyciąga rękę ku obrazom.
Spojrzyj na te postacie — myśl ojczyzny, domu, rodziny, myśl, nieprzyjaciółka twoja, na ich czołach wypisana zmarszczkami — a
co w nich było i przeszło, dzisiaj we mnie żyje. — Ale ty, człowiecze, powiedz mi, gdzie jest ziemia twoja? — Wieczorem namiot
twój rozbijasz na gruzach cudzego domu, o wschodzie go zwijasz i koczujesz dalej — dotąd nie znalazłeś ogniska swego i nie
znajdziesz, dopóki stu ludzi zechce powtórzyć za mną: "Chwała ojcom naszym!"

PANKRACY
Tak, chwała dziadom twoim na ziemi i niebie — w rzeczy samej jest na co patrzyć.
Ów, starosta, baby strzelał po drzewach i Żydów piekł żywcem. — Ten z pieczęcią w dłoni i podpisem — „kanclerz" — sfałszował akta,
spalił archiwa, przekupił sędziów, trucizną przyśpieszył spadki — stąd wsie twoje, dochody, potęga. — Tamten, czarniawy, z
ognistym okiem, cudzołożył po domach przyjaciół — ów z Runem Złotym, w kolczudze włoskiej, znać służył u cudzoziemców a ta
pani blada, z ciemnymi puklami, kaziła się z giermkiem swoim — tamta czyta list kochanka i śmieje się, bo noc bliska — tamta, z
pieskiem na robronie, królów była nałożnicą. — Stąd wasze genealogie bez przerwy, bez plamy. — Lubię tego w zielonym kaftanie —
pił i polował z bracią szlachtą, a chłopów wysyłał, by z psami gonili jelenie. — Głupstwo i niedola kraju całego — oto rozum i moc
wasza. — Ale dzień sądu bliski i w tym dniu obiecuję wam, że nie zapomnę o żadnym z was, o żadnym z ojców waszych, o żadnej
chwale waszej.

MĄŻ
Mylisz się, mieszczański synu. — Ani ty, ani żaden z twoich by nie żył, gdyby ich nie wykarmiła łaska, nie obroniła potęga ojców
moich. — Oni wam wśród głodu rozdawali zboże, wśród zarazy stawiali szpitale — a kiedyście z trzody zwierząt wyrośli na
niemowlęta, oni wam postawili świątynie i szkoły — podczas wojny tylko zostawiali doma, bo wiedzieli, żeście nie do pola bitwy.
Słowa twoje łamią się na ich chwale, jak dawniej strzały pohańców na ich świętych pancerzach — one ich popiołów nie wzruszą
nawet — one zaginą jak skowyczenia psa wściekłego, co bieży i pieni się, aż skona gdzie na drodze. — A teraz czas już tobie
wyniść z domu mego. — Gościu, wolno puszczam ciebie.

PANKRACY
Do widzenia na okopach Świętej Trójcy.
A kiedy wam kul zabraknie i prochu...

MĄŻ
To się zbliżym na długość szabel naszych. — Do widzenia.

PANKRACY
Dwa orły z nas — ale gniazdo twoje strzaskane piorunem.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wielki Inkwizytor
Noce i dnie z racjonalistą

 Comment on this article..   


« Reading room   (Published: 02-08-2002 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 1660 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)