The RationalistSkip to content


We have registered
200.187.979 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Various topics » Sensations and scandals

Gdzie jest fortuna Matki Teresy? [2]

Z opowiadań byłych sióstr wynika, że system finansowy zakonu był ulicą jednokierunkową. - „ Zawsze nam mówiono: Fakt, że otrzymujemy więcej niż inne zakony, świadczy, że Bóg bardziej kocha Matkę Teresę" — mówi Susan Shields. Datki i stan konta jako miernik miłości bożej. Branie jest bardziej błogosławione niż rozdawanie. Konsekwencję ponoszą ci, dla których właściwie przeznaczone były dary. W nowojorskim Bronxie zakonnice prowadzą kuchnię, gdzie wydaje się ubogim zupę. Dokładnie mówiąc: zlecają prowadzenie jej wolontariusze organizują jedzenie. Siostry je tylko rozdzielają. Pewnego razu jak wspomina Shields, w pracę wolontariuszy wkradł się błąd i nie mogli dostarczyć chleba. Siostry zapytały przełożoną czy mogą kupić chleb. „ To nie wchodzi w rachubę. Jesteśmy biednym zakonem" — brzmiała odpowiedź. „ W końcu biedacy nie dostali chleba" — mówi Susan Shields. Przeżyła też niezliczone zdarzenia tego typu: dziewczynka, chodząca do niej na lekcje religii, nie przystąpiła do Pierwszej Komunii, bo matka nie mogła jej kupić obowiązkowej białej sukienki. W następnym roku mała znowu ochoczo chodziła na przedkomunijną religię, ale gdy zbliżał się termin Pierwszej Komunii, stanęła przed tym samym problemem. Siostra Virgin prosiła przełożoną o pozwolenie na kupno sukienki. Oburzona przełożona znowu odmówiła. Dziewczynka nie przystąpiła do komunii.

Przymus oszczędzania w bogatym zakonie dotyka głównie „ najbiedniejszych z biednych" — indyjskie sieroty. W Delhi zakonnice prowadzą dom, w którym dzieci oczekują na przybranych rodziców z zagranicy. Jak zwykle, kosztów utrzymania i wyżywienia nie pokrywają Misjonarki Miłości, ale późniejsi adopcyjni rodzice. W Niemczech monopol na dystrybucję tych dzieci ma związek „ pro infante". Przewodnicząca tego związku, Carla Wiedeking, osobista przyjaciółka Matki Teresy, napisała na początku okólnik do „ ofiarodawców, mecenasów i przyjaciół" w którym informowała: „ Podczas mojej wizyty we wrześniu musiałam przypatrywać się, jak dwójka albo trójka dzieci leżała w jednym łóżku, w przepełnionych pomieszczeniach, bez choćby skrawka powierzchni do zabawy. Powstałe przez to zaburzenia zachowania są nie do ogarnięcia". Pani Wiedeking odwołuje się do chęci wsparcia przez protektorów w obliczu „ znieczulicy w stosunku do nędzy tych dzieci". Znieczulica? W łonie organizacji o miliardowym majątku, która prawdopodobnie otrzymuje rocznie do dyspozycji trzy razy tyle pieniędzy, co organizacja pomocy dzieciom Unicef w Indiach. Misjonarki Miłości mają środki, by kupić łóżka i zbudować dla sierot domy, w których będzie dość miejsca do zabawy. A pieniędzy tych nie starczy tylko dla garstki dzieci z domu w Delhi, ale dla wielu tysięcy sierot, które na ulicach Delhi, Bombaju i Kalkuty walczą o przeżycie. Oszczędność, z punktu widzenia Matki Teresy, była nie tylko środkiem sprawiedliwego rozdziału pomocy, ale główną wartością samą w sobie. Wynika to z jej życiorysu. Gdy młoda siostra Teresa przybyła z biednej Macedonii do biednej Kalkuty, musiała tam w domu Loretanek uczyć córki bogaczy. Nie odpowiadało to jej wyobrażeniom o niesieniu pomocy. Dlatego w 1951 roku założyła swój własny zakon, aby odtąd poświęcić swoje życie umierającym na ulicy. Prawdziwie miłosierny krok. W początkowych latach oszczędzanie było warunkiem pomocy. Gdy jednak w latach siedemdziesiątych Matka Teresa stała się sławna w świecie, magazyny napełniały się same pieniędzmi. Biedny zakon stał się bogaty. Kobieta, która doprowadziła oszczędzanie do perfekcji, nie wiedziała, co począć z nagłym błogosławieństwem pieniądza. Co zrobić z obrazami, klejnotami, odziedziczonymi domami, czekami albo walizkami pełnymi banknotów? Teraz właściwsza byłaby pomoc nie poprzez oszczędzanie, ale przemyślane wydatki.

Jedna laureatka Pokojowej Nagrody Nobla nie chciała sprawnie funkcjonującej organizacji, udzielającej skutecznej pomocy. Pełna dumy nazwała Misjonarki Miłości „ najbardziej zdezorganizowaną organizacją świata". Komputery, maszyny do pisania, fotokopiarki są w jej domach zabronione. Nawet jeśli ktoś je podaruje, nie wolno z nich korzystać. Do prowadzenia księgowości siostry używają szkolnych zeszytów, w których piszą ołówkiem. Dopóki się nie skończą. Później wszystko wyciera się gumką i używa od nowa. W imię oszczędności. Aby powstał skuteczny system pomocy, rozsądek nakazuje kształcić zakonnice na: pielęgniarki, nauczycielki albo specjalistki zarządzania. Misjonarki Miłości się jednak nie kształcą, nawet nie kontynuują nauki. Niechęć do profesjonalizmu popychała z wiekiem Matkę Teresę do coraz bardziej groteskowych decyzji. Kiedyś, relacjonuje Susan Shields, organizacja kupiła od miasta Nowy Jork nie zamieszkany dom, by doglądać tam chorych na Aids. Cena zakupu: jeden dolar. Ponieważ musieli poruszać się po tym domu również niepełnosprawni, władze miasta zażądały wybudowania windy, ale Matka Teresa nie chciała w swoich domach wind. W Indiach są one oznaką bogactwa. W końcu miasto zaproponowało, że pokryje koszty zamontowania windy. Oferta została odrzucona. W końcu zakonnice oddały dom z powrotem miastu.

Nawet jeśli Misjonarki Miłości tylko odmawiały już opłaconej pomocy głodującym w Etiopii albo sierotom z domu dziecka, to w wyniku działania zasady dezorganizacji innym bezpośrednio szkodziły. W 1994 roku redaktor naczelny szanowanego brytyjskiego magazynu medycznego „ The Lancet", Robin Fox, przeraził świat informacją o katastrofalnych warunkach w placówkach zakonu w Indiach: „ Systematyczne działania są obce istocie tego domu. Matka Teresa przekładała opatrzność nad planowe działanie". Nie izolowano chorych na gruźlicę, strzykawki płukano tylko w letniej wodzie. Również przy bólach nie do zniesienia odmawiano cierpiącym silnych środków przeciwbólowych. Nie dlatego, by brakowało ich zakonowi, ale dla zasady. „ Najpiękniejszym podarunkiem dla człowieka jest móc uczestniczyć w cierpieniu Chrystusa" powiedziała Matka Teresa. Człowieka krzyczącego z bólu próbowała pocieszyć: „ Cierpisz. To znaczy, że Jezus cię całuje". Rozwścieczony śmiertelnie chory krzyknął: „ To powiedz swojemu Jezusowi, żeby mnie przestał całować".

Również angielski lekarz, Jack Preger, pracował swego czasu jako wolontariusz w hospicjum. Dzisiaj mówi: „ Jeśli człowiek chce komuś zapewnić miłość, zrozumienie i dobrą opiekę, to używa sterylnych igieł. To prawdopodobnie najbogatszy zakon świata. Wielu umierających tam, z punktu widzenia medycyny, nie musiało umrzeć". Angielska gazeta „ Guardian" opisała hospicjum jako „ zorganizowaną formę zaniechania pomocy". W sposób oczywisty opieka medyczna nad dziećmi przeznaczonymi do adopcji jest niewiele lepsza. W 1991 roku niemiecka pośredniczka adopcyjna z „ pro infante", Carla Wiedeking, apelowała w okólniku do przybranych rodziców: „ Sprawdźcie proszę skuteczność szczepionek u swoich dzieci… Przypuszczamy, że w niektórych wypadkach mogło chodzić o szczepionki przeterminowane albo takie, które utraciły skuteczność w odmiennych warunkach klimatycznych".

W słynnym hospicjum w Kalkucie wisi tabliczka ze zdaniem: „ Największym celem ludzkiego życia jest umrzeć w pokoju z Bogiem". W wielu przemowach i wypowiedziach Matka Teresa nie wyrażała praktycznie wątpliwości, że prawdziwa troska dotyczy życia po śmierci, a nie przed nią. Tak naprawdę, Matka Teresa trudniła się handlem odpustami: pieniądze za czyste sumienie. Korzyści odnosili z niego głównie ofiarodawcy. Mniejszą biedacy. Jeśli ktoś wierzył, że Matka Teresa chciała zmieniać świat, usuwać ludzką krzywdę albo zwalczać biedę, znaczy, że chciał w to wierzyć. Ktoś taki pewnie nieuważnie się jej przysłuchiwał. Być biednym, cierpieć, to był jej cel, dany od Boga sposób życia, do którego warto dążyć w tym krótkim czasie istnienia przed właściwym celem: życiem wiecznym.

Wraz z rosnącą sławą założycielka zakonu była coraz bardziej świadoma, na jakich nieporozumieniach opiera się jej fenomen. Napisała kilka słów i kazała je powiesić w macierzystym domu: „ Powiedz im, nie jesteśmy tu po to, by pracować, jesteśmy tu dla Jezusa. Jesteśmy przede wszystkim religijne; nie jesteśmy pracownicami socjalnymi, nauczycielkami, pielęgniarkami, lekarkami. Jesteśmy zakonnicami". Pozostaje tylko jedno pytanie: Po co zakonnicom tak dużo pieniędzy?"

Walter Wullenweber

artykuł został zaczerpnięty z czasopisma „Stern", podane za „World Press" 21.10.98


1 2 

 Similar subject matter on: Matka Teresa w teorii i praktyce (pdf)
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Gdzie się podziały miliony Solidarności?
Jak zostać milionerem

 Comment on this article..   See comments (37)..   


« Sensations and scandals   (Published: 03-08-2002 Last change: 15-11-2005)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 1747 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)