|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room » Publishing novelties
Sensy znalezione w pamiętniku [1] Author of this text: Bernard Korzeniewski
„Pamiętnik znaleziony w wannie" Stanisława Lema to książka bardzo
szczególna. Jest to swego rodzaju eksperyment formalny, ekstrawagancki pomysł,
próba — bardzo ciekawa, choć nie do końca udana — przedstawienia świata, systemu
(Gmach) całkowicie domkniętego, a jednocześnie urągającego wszelkim kanonom
logiki, celu lub sensu (a przynajmniej logiki, celu i sensu zrozumiałych dla
człowieka na jawie). Podejrzewam, iż jest to jedyny z takich formalnych
projektów, przedstawionych szkicowo jako fikcyjne recenzje fikcyjnych książek w „Doskonałej próżni" i „Wielkości urojonej", który Lem zdecydował się jednak
zrealizować, doprowadzić do końca, przelać w całej krasie na papier. Wielce
charakterystyczną (i niewątpliwie przez Lema zamierzoną) cechę utworu stanowi
wielość interpretacji, jakie potencjalnie są w nim zawarte, jakimi on emanuje,
jakie czytelnik (a w szczególności szerokie ich grono) może sobie jednocześnie
wytworzyć.
Pierwsza z nich, najbardziej dosłowna i „przyziemna", została
explicite przedstawiona przez autora
we „Wstępie" do powieści. Wedle tej „interpretacji" Gmach to po prostu
odizolowany od świata (fizycznie, informacyjnie itp.) w wyniku zwycięstwa
komunizmu, otorbiony sam w sobie Pentagon, funkcjonujący siłą bezwładu w opozycji do wyimaginowanego wroga, rzekomo bezustannie i wszechobecnie
infiltrowany przez wrażych szpiegów czy „ajentów". Piszę słowo „interpretacja" w cudzysłowie, albowiem wydaje się oczywiste, że autor sam w nią „nie wierzył",
jako że trudno potraktować ją w sposób poważny. Przede wszystkim „Pamiętnik"
pisany był i wydany w czasie realnego socjalizmu, więc przejść musiał przez sito
komunistycznej cenzury, nie obdarzonej w przytłaczającej większości jakąś
wybitną inteligencją. Po drugie, książka jest raczej hermetyczna, więc dobrze
było na odczepnego podać byle jaką wykładnię, tak aby nieprzygotowani do odbioru
wyższych poziomów integracji dzieła mieli choćby namiastkę zrozumienia. Trochę
to przypomina „Krótkie objaśnienie" Gombrowicza do swego „Bakakaju", ewidentnie
adresowane do błogosławionych, których jest królestwo niebieskie. Choć w tym
przypadku autointerpretacji nie można nazwać nieprawdziwymi, to z pewnością nie
wyczerpują one bogactwa smaczków oferowanych przez takie opowiadania, jak
„Zbrodnia z premedytacją" czy „Zdarzenia na brygu Branbury". A przecież
„Pamiętnik" ogromnie przerasta Gombrowicza rozmaitością i ciężarem gatunkowym
wirtualnych interpretacji. Porzucę zatem „Wstęp" i przejdę do bardziej płodnych
heurystycznie interpretacji książki Lema.
Zacznę może od odniesienia do kilku tekstów literackich innych autorów.
Niewątpliwie, jednym z wiodących wątków „Pamiętnika" jest wyobcowanie człowieka w otaczającym świecie (zarówno fizycznym, jak i społecznym), ich (człowieka i świata) wzajemna niekompatybilność, nieprzystawalność reguł, celów i sensów,
rozmijanie znaczeń. U przywołanego przed chwilą Gombrowicza, u którego rzeczona
nieprzystawalność niewątpliwie także ma miejsce, realizuje się ona odmiennie,
niż w „Pamiętniku", ponieważ tutaj to bohater zniekształca, wypacza czy wręcz
wytwarza rzeczywistość na własną modłę, „napompowuje", „nadmuchuje" świat jako
emanację swojej psychiki, ustanawia reguły gry i wprowadza (a przynajmniej
próbuje wprowadzić) je w życie. Sztandarowym tego przykładem jest „Kosmos";
można by tu także przywołać „Ślub" oraz wspomniane powyżej opowiadania „Zbrodnia z premedytacją" i „Zdarzenia na brygu Branbury". W „Pamiętniku" Lema, odwrotnie,
to człowiek staje wobec obcego świata, w odniesieniu do którego jest całkowicie
bezradny, którego reguł i znaczeń nie potrafi dociec, pojąć i ogarnąć. Dlatego
na tej płaszczyźnie interpretacyjnej znacznie ściślejszych analogii
doszukiwałbym się z twórczością Kafki, a w szczególności z „Procesem" i „Zamkiem", w których to właśnie bohater przegrywa w konfrontacji z niezrozumiałością i niedocieczonością zasad relacji społecznych, w które zostaje
uwikłany. I znowuż, „Pamiętnik" znajduje więcej wspólnych rysów raczej z „Zamkiem", niż „Procesem". W „Procesie" to świat, jakiś rodem z koszmarów
sennych (z ich własną, acz zniekształconą i na jawie nie całkiem pojmowalną
logiką) wymiar sprawiedliwości, sąd, chce czegoś od Józefa K., oskarża go i prowadzi do wyroku, a bohater bezskutecznie stara się ogarnąć zasady jego
postępowania. W „Zamku", przeciwnie, to K. chce czegoś od świata — w zimowym
zmierzchu przybywa praktycznie znikąd do wsi pod zamkiem i odtąd jego jedynym
celem, realizowanym na oślep, na chybił trafił, metodą prób i błędów, często
pokrętnymi i mającymi (zdawałoby się) znikome szanse powodzenia drogami, staje
się dostanie się na zamek. Nie sposób tu nie dostrzec analogii z „Pamiętnikiem",
gdzie celem delegowanego z zewnątrz Gmachu (skąd ?) do wykonania Misji bohatera
staje się nieosiągalna (nieistniejąca ?) Instrukcja. Także tutaj przybyszowi do
końca nie udaje się zrozumieć zasad funkcjonowania administracji Gmachu, czy
nawet, w końcu, prawdziwego celu doń przybycia. Oczywiście, pomiędzy
„Pamiętnikiem" i „Zamkiem" istnieją rozliczne różnice, zarówno w formie, jaki i warstwie interpretacyjnej — chociażby całkowita desemantyzacja celów i sensów,
ku której zmierza, i w której znajduje finał powieść Lema. Lem jest bardziej
intelektualno-filozoficzny (mam tu na myśli filozofię związaną z naukami
ścisłymi), Kafka — emocjonalno-socjologiczny (ewentualnie filozoficzny w sensie
humanistycznie zorientowanej filozofii). Zanim zakończę motyw kafkowski,
chciałem zwrócić uwagę na jedną rzecz. W trzech powieściach Kafki, wraz z następstwem chronologicznym ich pisania, ale także w miarę wzrostu dystansu do
realnego świata, zredukowaniu ulega imię/nazwisko bohatera: od Karla Rossmanna w „Ameryce", poprzez Józefa K. w „Procesie", do K. w „Zamku". Nie wiem, czy był to
celowy zabieg Lema, ale bohater „Pamiętnika znalezionego w wannie", gdzie
oderwanie od rzeczywistego świata niewątpliwie przekracza wszystko to, co
spotykamy u Kafki, pozostaje bezimienny (ułatwia to oczywiście narracja w pierwszej osobie).
Przejdźmy jednak do „Pamiętnika" samego w sobie. W jednej z oczywistszych
interpretacji można by go uznać za alegorię życia człowieka. Człowiek pojawia
się na świecie „znikąd", przynajmniej z punktu widzenia jego świadomości (z
psychicznego niebytu), dąży do jakiegoś spełnienia, samorealizacji (wykonania
„Misji"), lecz nie wie do końca, na czym ta misja polega, więc poszukuje
wskazówek co do jej istoty i sposobu realizacji („Instrukcji"). To interpretacja z gruntu egzystencjalna. Nie ma żadnej transcendentnej, absolutnej Misji, na nic
zda się zatem religia, mistyka, wtajemniczenie, immanencja, samopoznanie,
nirwana — są to po prostu nazwy i pojęcia bez pokrycia. Nie może być zatem
Instrukcji do niej. „Misją" okazuje się po prostu być egzystencja, samo życie od
narodzin do śmierci, nic więcej. Na ten trop zdaje się w „Pamiętniku" wskazywać
na przykład epizod, w którym bohater zagląda do Instrukcji, odczytuje niewielki
fragment i rozpoznaje w nim zapis wyrywka swej odysei przez labirynty Gmachu.
Nieustannie podsuwane są mu sugestie, że jego kolejne, coraz bardziej
niedorzeczne poczynania, są oczekiwane, wręcz przewidywane. Ginie w momencie,
kiedy „dociera" do końca zdarzeń utrwalonych w jej zwojach, które przecież
odnalazła po setkach lat przy jego szczątkach ekspedycja archeologiczna
cywilizacji po-"chaotyckiej". Interpretacja ta prowadzi także do fatalizmu,
jeśli nie wręcz do determinizmu — skoro wszystko jest z góry wiadome … (choć
oczywiście fatalizm czy determinizm nie są w żadnym razie konsekwencją ujęcia
egzystencjalnego). Z drugiej strony, bohater zostaje poinformowany, że
Instrukcja to tylko szyfr, a więc odczytanej frazy nie można brać dosłownie.
Skąd zatem zbieżność z wcześniejszymi przeżyciami? Przypadek? Życie szyfrem
samego siebie? To ostatnie także brzmi anty-esencjonalnie. Cierpienie, tragizm
egzystencjalny znajduje swój wyraz właściwie w całej bezskutecznej tułaczce
bohatera poprzez labirynty korytarzy Gmachu-Świata. Ale i do niego pojawiają się
mniej lub bardziej bezpośrednie aluzje i odniesienia — na przykład zakurzone
tomy w gmachowej bibliotece mówią o torturze aluzji, predestynacji, oczekiwania
… . Pomimo nieustannego zdawałoby się oscylowania, balansowania pomiędzy
pozorną, a przynajmniej niepewną przychylnością i zainteresowaniem (np. Erms,
Prandtl, ksiądz Orfini, lekarz), a złośliwością przechodzącą czasem we wrogość
(np. Kruh, uczestnicy operacji „Cebula", oficer śledczy), Gmach w istocie rzeczy
przejawia wobec bohatera „Pamiętnika" dogłębną i dojmującą obojętność. Podobnie
jak realny świat, nic tak naprawdę od niego nie chce. Jedynym wyjątkiem okazuje
się tu „staroświecki" szpieg — o szczerości i bezinteresowności intencji zaręcza w sposób jedyny możliwy i ostateczny — własną śmiercią. Ale … no, właśnie -
zwątpieniem bohatera nawet w to dramatyczne świadectwo kończy się powieść.
Kolejne możliwe odczytanie powieści wiąże się z procesem poznawczym
nakierowanym na dotarcie do reguł rządzących otaczającym nas światem. Proces
taki w naszym realnym świecie może dotyczyć już to relacji społecznych, już to
praw fizyki. W założeniu proces dążenia do umysłowego zgłębiania świata powinien
prowadzić docelowo, być może stopniowo, wieloetapowo i pośrednio, ale jednak do
jakkolwiek rozumianej prawdy „obiektywnej". Nawet jeśli prawda ta nie jest do
końca poznawalna jako swego rodzaju „rzecz sama w sobie", jeśli może jawić się
nam jedynie mgliście i w odległym upośrednieniu, to przecież poznanie oznacza
realne się do niej przybliżanie, lepsze jej pojmowanie, ściślejsze dopasowanie
naszej siatki pojęć do otaczającego świata. Eksploracja świata często podąża
błędnymi tropami, skutkuje formułowaniem chybionych koncepcji i hipotez, brnie w ślepe uliczki, cofa się po swoich śladach albo cyrkuluje w błędnym kole, ale w końcu przecież znajduje (lub przynajmniej potencjalnie może znaleźć) poprawną
drogę choć nieco przybliżającą do faktycznego stanu rzeczy (co oczywiście nie
wyklucza dalszego błądzenia w następnych krokach). Tak przynajmniej być powinno,
na tym ma polegać jakkolwiek rozumiany postęp w procesie poznawania naszego
„realnego" świata. Co jednak, jeśli wysiłek poznawczy zdaje się wcale nie
przybliżać do prawdy, wprost przeciwnie — podważać przekonania dotychczas
uważane za dobrze ugruntowane i oczywiste, nie dając nic w zamian?
Bohater „Pamiętnika" próbuje zrozumieć Gmach i rządzące w nim reguły.
Zaczyna od podejścia zdroworozsądkowego, w innych warunkach oczywistego -
przybywa w celu wypełnienia Misji, oczekuje więc szczegółowego w nią
wtajemniczenia, otrzymania odpowiedniej Instrukcji. Początkowe niepowodzenia
traktuje jako drobne niedoskonałości w funkcjonowaniu maszynerii Gmachu, kładzie
na karb przerośniętej biurokracji, wszechpanującej tajności, pewnego,
nieuniknionego być może nieporządku. Potem, kiedy ta najprostsza „teoria" coraz
ewidentniej rozłazi się w szwach, nasz „Misjonarz" ima się przypuszczeń w rosnącym stopniu niekonwencjonalnych i karkołomnych. Kolejno rozważa hipotezy:
próby (że ciągle jeszcze jest testowana jego przydatność do wypełnienia Misji);
pozornego chaosu (Gmach działa, powoli, ale skutecznie, metodą prób i błędów,
niezdeterminowanego posuwania spraw naprzód); obecnej sytuacji jako właściwej
misji (demaskowanie, choć nie do końca pojętym sposobem, szpiegów w samym
Gmachu); diabolicznego spisku Gmachu wymierzonego w niego, nakierowanego na jego
zgubę; ścierania się potężnych, wrogich sobie sił i frakcji wewnątrz Gmachu;
całkowitej infiltracji Gmachu przez agentów Anty-Gmachu; itd. … W odpowiedzi
na pytanie, czego Gmach od niego chce gotowy jest na każdą możliwość, poza jedną
… — oczywiście, że nie chce kompletnie nic … . Tu ewidentnie interpretacja
poznawcza miesza się z egzystencjalną. Zamiast przybliżać się do prawdy, nasz
bohater systematycznie się od niej oddala. Ostatecznie, po początkowym
„sukcesie" (wizyta u głównodowodzącego), Misja i Instrukcja zdają się coraz
bardziej i bardziej mu wymykać … . Upadają kolejne, dotąd zdawałoby się
absolutne, punkty odniesienia, opoki aksjologiczne, bastiony sensów, autorytety
(proszę porównać pozornie potężnego, a jednak bezsilnego swą rozpanoszoną
starością admiradiera, nie mówiąc już o postępowaniu przeciwko Panu prowadzonym
przez Barrana). Znaczenia stają się względne, prawdy zmieniają w zależności od
kontekstu, jedna sytuacja zaprzecza drugiej, upadają kolejne, coraz bardziej
karkołomne hipotezy, nieustannie rwą interpretacyjne sieci, sensy rozpływają w pustce … . Zamiast otchłannej i niedocieczonej Tajemnicy pozostają jedynie jej
płaskie i tandetne pozory.
1 2 3 Dalej..
« Publishing novelties (Published: 04-12-2010 )
Bernard KorzeniewskiBiolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011). Private site
Number of texts in service: 41 Show other texts of this author Newest author's article: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 178 |
|