|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Nowa ekonomia? Author of this text: Jerzy Neuhoff
W
jednym z niedzielnych dzienników radiowych usłyszałem końcowe zdanie pewnego
wystąpienia, które, aby nie uciekło z pamięci natychmiast zapisałem, a brzmiało ono tak: "Wynika z tego, że
najważniejszym elementem w procesie produkcji jest człowiek, a nie kapitał,
bo na każdym produkcie, człowiek, który jest obrazem Boga, wyciska swoje piętno."
Nie
poznałem, niestety, przesłanek, z których powyższy wniosek wyprowadzono, a wydaje mi się on ze wszech miar interesujący i godny zastanowienia. Choć
sformułowanie na pierwszym miejscu stawia problem ekonomiczny, ale zawiera też
warstwę socjologiczną, także etyczną. Ekonomia tak bardzo ogarnia swymi
skutkami życie codzienne, dlatego zajmę się tylko tym aspektem.
Co
oznacza stwierdzenie, że "najważniejszym
elementem w procesie produkcji jest człowiek"?
Zauważmy,
iż to stwierdzenie ma dwojaki sens; jeden dotyczy człowieka jako pojedynczego
osobnika zaliczanego do rodzaju ludzkiego, a drugi dotyczy Człowieka
traktowanego jako cały rodzaj biologiczny, stąd i napisałem go z wielkiej
litery. To rozróżnienie przyda się w dalszym toku tej krótkiej i nieobiektywnej analizy.
Bez
wątpienia na początku produkcji stoi człowiek i jego potrzeby, następnie
znajdujemy wielu innych ludzi, którzy znajdują sposób ich zaspokojenia. Na końcu
stoi znowu człowiek, może nawet dwóch, jeden sprzedaje a drugi kupuje. Bywa,
że ten, który kupuje, jest tym samym, który stał na początku, któremu
czegoś brakowało i co uruchomiło całą serię wydarzeń, bywa, że ten
zainteresowany dawno już o swoim zmartwieniu zapomniał albo nawet nie żyje.
Ostatecznie, Leonardo da Vinci marzył o lataniu, ale sukcesu braci Wright nie
doczekał, natomiast ci, którzy czterdzieści lat temu pisali podania o przyłączenie
ich do sieci telefonicznej, mogą sobie teraz kupić telefonów ile tylko zechcą, i to działających. Oni doczekali.
Zazwyczaj
jednak nie chodzi o jakąś jednostkową potrzebę, ale o potrzebę większej
liczby ludzi, czyli potrzebę społeczną. Jeśli chcemy zaspokoić jedną,
wtedy możemy komuś wyświadczyć bezinteresowną przysługę, jeśli chcemy
zaspokoić potrzebę wielu ludzi, wtedy możemy przy okazji zrobić także dobry
interes. Jeśli chcemy kogoś nakarmić to wystarczy kupić mu choćby jedną bułkę,
ale można także wymyślić McDonalda, fastfoody lub catering.
Zapytajmy z kolei, — na czym ma polegać to piętno, wyciskane na ludzkich produktach?
Sprawa
jest dość prosta, gdy chodzi o twory artystów czy dzieła jednostkowe, np.
wieżę Eiffla, most Kierbedzia, IX Symfonię lub coś w tym stylu. Każdy twórca
zazwyczaj chce wycisnąć swoje piętno na tworzonym dziele; producenci np.,
starają się wbić do głowy klientów obraz swojej firmy, stąd tyle troski o wyraziste logo czy dobre hasło reklamowe.
Zupełnie
inaczej jest, gdy mamy do czynienia z produktami masowymi. Nikt nie chce, aby
np. kupując kilka szklanek, zauważać na każdej z nich jakieś ślady 'twórczej'
działalności pracowników huty szkła. Wszystkie mają być do siebie podobne,
jak dwie krople wody. Podobnie ma się rzecz i z innymi wyrobami; producenci i użytkownicy
preferują daleko idącą uniformizację. Czasem jednak człowiek fizycznie zajęty
montażem samochodu, jest od niego dość oddalony w swych myślach, a wtedy
czegoś może nie dokręcić lub zgoła o czymś zapomnieć. W ten sposób na
swoim wyrobie wycisnąłby swoje osobiste piętno, na którym jednak nikomu nie
zależy. Dlatego producenci tak projektują systemy produkcji i kontroli, aby
podobne przypadki się nie zdarzały. Jeżeli jednak, jak to już się zdarzyło,
projektant jakiegoś pedału wywrze na nim zbyt osobiste piętno, które nie
znajdzie uznania, wtedy mamy do czynienia z aferą. Nie ma więc sensu dyskutować z czyjej inspiracji to piętno powstaje, bo tym zajmują się niekiedy sądy.
Powoływanie się na siły nadprzyrodzone byłoby zupełnie zbędne, niczego by
nie tłumaczyło ani nie wyjaśniło, za to mogłoby sporo namieszać.
A
człowiek, nawet pojedynczy i całkowicie odosobniony, może, czasem przez
przypadek, a czasem z własnej woli, unieruchomić cały system produkcji. Domyślili
się tego już dość dawno organizatorzy strajków, metoda się przyjęła o czym możemy przekonać się nieomal codziennie, jak nie z mediów, to z osobistego doświadczenia. Przemysłowcy, mniejsi i więksi, nauczeni doświadczeniem,
robią więc wszystko, aby wyeliminować takie niespodzianki. W ten sposób działają w interesie całego społeczeństwa, które, będąc konsumentem, strajkami
zainteresowane nie jest.
W
tym sensie mówca miał więc rację; człowiek jest najważniejszym elementem
procesu produkcji. Zwierzęta i rośliny nic nie produkują, produkcja jest
domeną człowieka.
Jeśli
jednak Człowiek zaczyna coś wytwarzać wyłącznie dla Człowieka, czyli w celu jak najbardziej społecznie pożądanym, wtedy łatwo może dojść do
tego, że pojedynczy, konkretny człowiek nie jest z tego specjalnie zadowolony.
Cała gospodarka socjalistyczna była nastawiona na zapewnienie maksymalnego zaspokojenia stale rosnących materialnych i kulturalnych potrzeb całego społeczeństwa w drodze nieprzerwanego wzrostu i doskonalenia produkcji socjalistycznej na bazie najwyższej techniki, czyli
właśnie Człowieka. Doświadczenie jednak pokazało, że potrzeb pojedynczych
ludzi w ten sposób nie daje się zaspokoić, nie był też ustrój
socjalistyczny ośrodkiem rozwoju najwyższej techniki ani wzorem kultury. Rzecz
dziwna, w tamtej gospodarce stale też brakowało pieniędzy, ściślej biorąc — pieniędzy, jakie były w obiegu w innych krajach, choć własnych było
tyle, że w pewnym momencie wszyscy byliśmy milionerami. Tyle, że te nasze,
krajowe, i niektóre zagraniczne, jakoś nie mogły przeistoczyć się ani w bogactwo, ani w kapitał. To, co znajdowało się w skarbcach PKO czy NBP, choć
było podobne w swej formie do innych pieniędzy, tworzących w jakiś sposób,
ale przecież nie cudowny, kapitał, kapitałem nigdy nie było a tylko nosiło
nazwę pieniędzy. Szkoda, że nie rozumieją tego prostego faktu protestujący
przeciwko oddaniu naszych 'banków' w obce, niepowołane, ich zdaniem, ale
jednak kompetentniejsze, ręce.
Rodzi
się tu pytanie — co miał na myśli mówca postulując pomniejszenie roli
kapitału w procesie produkcji? Trudno na nie odpowiedzieć nie znając całości
przemówienia ale, w ramach ćwiczeń, spróbujmy rozpatrzeć zupełnie krańcowy
przypadek, czyli możliwość produkcji bez kapitału. Bo skoro człowiek jest
najważniejszy, a z cytowanego stwierdzenia wynika, że obecnie kapitał jest
najważniejszy, w każdym razie ważniejszy od człowieka, to może sensownym byłoby
nie poprzestawać na stopniowym eliminowaniu kapitału, lecz dążyć do jego
zupełnej likwidacji. Że taka myśl jest dopuszczalna świadczy choćby to, że
historia ekonomii odnotowała już kilkakrotnie takie propozycje; pojawiają się
one i w naszych czasach; głoszone są np. przez ruch Zeitgeist Movement czy
zwolenników powszechnego dochodu obywatelskiego.
Jeśli
spojrzeć na rozwój procesu produkcji, to jedną z jego cech jest stopniowe
zmniejszanie się udziału czynnika ludzkiego. Już zastąpienie toporka
kamiennego toporkiem z brązu, a potem żelaznym, zmniejszyło liczbę ludzi zaangażowanych
przy karczowaniu puszcz. W rezultacie wielu następnych pomysłów doszło do
tego, że dziś można wiele rzeczy wyprodukować nieomal bez udziału człowieka.
Zaprezentowany ostatnio, również w Warszawie, robot ASIMO, daje, być może,
pojęcie o nadchodzącej epoce.
Człowiek
stoi na początku procesu produkcji i na jego końcu, ale pośrodku jest go
coraz mniej. Czy w przyszłości zupełnie go tam nie będzie — oto jest
pytanie? Ale nawet wtedy pozostanie on najważniejszym elementem produkcji jako
jej projektant i odbiorca.
A
co z kapitałem? Aby udzielić odpowiedzi na takie pytanie zerknijmy na
najprostszą chociażby definicję tego pojęcia. W Wikipedii możemy wyczytać,
że "Kapitał,
to pojęcie z dziedziny ekonomii i finansów, oznaczające dobra (bogactwa, środki,
aktywa) finansowe, szczególnie, gdy służą one rozpoczęciu lub kontynuacji
działalności gospodarczej. Jest jednym ze środków wytwórczych, obok: pracy,
przedsiębiorczości i ziemi, które są potrzebne do rozpoczęcia produkcji."
Kto
zechce poczytać co na ten temat napisało wcześniej kilka pokoleń ekonomistów,
ten przekona się, że zacytowany fragment definicji ujmuje najistotniejsze
cechy kapitału. A z definicji tej wynika, że bez kapitału szansa na rozpoczęcie, a później kontynuację działalności gospodarczej, czyli także produkcji,
jest raczej niewielka. Dobrze wiedzą o tym także wszyscy ci, którzy próbowali
albo próbują podjąć własną działalność gospodarczą.
Próby
socjalistów utopijnych oraz doświadczenia kilku narodów, które po 1917 roku a potem po 1945, próbowały obejść się bez kapitału wykazały, że próba
zmniejszenia jego roli jest skazana na niepowodzenie.
Argumentem
może być także skutek, jaki w Europie Zachodniej osiągnięto kilkadziesiąt
lat temu dzięki planowi Marshalla, bez którego my i nie tylko my, musieliśmy
się obyć. A i dziś, niemal w każdym dzienniku radiowym i telewizyjnym
informującym o stanie gospodarki kilku, nie tak znowu odległych krajów, choćby
Grecji i Portugalii, a wcześniej Islandii, ciągle jest mowa o ich potrzebach
finansowych. Żaden z rządów tych państw nie próbuje nawet sugerować, że
da sobie radę z tysiącznymi kłopotami bez pieniędzy.
A
od czego rozpoczynają politycy walkę z wrogim państwem czy niebezpiecznym
politykiem, jeśli nie od groźby zamrożenia jego aktywów bankowych?
Wielki
Kryzys rozpoczął się od upadku niewielkiego banku, który udzielał kredytów
bez opamiętania, obecny też jest po części dziełem niefrasobliwych, młodych
bankowców, którzy zamiast uczyć się na błędach dziadków i wspierać
produkcję, tak jak ich dziadkowie wspierali konsumpcję na wyrost. Po raz
kolejny banki, a więc kapitał, okazał się nie tylko niezbędnym dla
produkcji, ale także elementem bardzo wrażliwym na działanie człowieka. Można
sądzić, że gdyby bankami zarządzały bezmyślne komputery, do tego by nie
doszło.
Bez
pieniędzy jako przedmiotu można się obejść, choćby dzięki kartom płatniczym,
ale od kapitału ucieczki nie ma, chyba że w nicość ekonomiczną.
Nie
ma więc co nawoływać, nawet w szlachetnej intencji 'umoralnienia'
produkcji, do powtarzania eksperymentów, tyle razy już dokonywanych, również
dlatego, że są to eksperymenty dokonywane na ludziach, a nie na nieświadomych
istnienia banków, pieniędzy, odsetek i kredytów królikach czy szczurach.
Zwierzętom też staramy się zaoszczędzić zbędnych cierpień.
Jeżeli
więc ktoś wyobraża sobie produkcję bez kapitału, to nie jest to zbyt
sensowne postawienie sprawy, zważywszy nauki płynące nie tylko z przeszłości
ale i teraźniejszości. Nigdzie, jak dotąd, niczego lepszego nie wymyślono
ani też nie zanosi się na taki wynalazek.
Bez
kapitału nie ma produkcji, a bez produkcji nie ma tego wszystkiego, bez czego
dziś żyć się już nie da. Co będzie za lat tysiąc, trudno wyrokować,
jednak dziś można uznać, że publiczne głoszenie takich pomysłów jest
grubo przedwczesne, jest rozsiewaniem złudzeń, które w rezultacie muszą
przynieść tylko frustrację i rozczarowanie. "Nie
wystarcza, aby myśl parła do urzeczywistnienia się, trzeba aby rzeczywistość
sama narzucała myśl" — że zacytuję klasyka, jakby nie było speca od
kapitału. Raczej należy pobudzać aktywność i przedsiębiorczość w istniejących
warunkach lub zmieniać te warunki na bardziej sprzyjające, niż liczyć na
cud, bo te w ekonomii się nie zdarzają.
Pora
na konkluzje.
Już
od kilkuset lat ludzie starają się ograniczyć swoje ślady zostawiane na
swoich wytworach, i jest w interesie wszystkich, aby tych śladów było jak
najmniej. Dlatego należy raczej zmniejszać bezpośredni udział człowieka w procesie produkcji, co od pewnego czasu jest realizowane a objawia się choćby
tym, że czas pracy poświęcany bezpośrednio produkcji stale się skraca. Mimo
to rola człowieka nie zmienia się — jest on najważniejszy.
Kapitał
jest w produkcji nieodzowny ale, jak nieomal wszystko, może być użyty także
przeciw człowiekowi. Próby jego wyeliminowania, prowadzone nieomal od początków,
zarówno nieświadome jak i świadome lub wymuszone, nieodmiennie prowadziły do
nieszczęść i nędzy materialnej oraz duchowej.
Jeżeli
zasady logiki nadal obowiązują, to jedna z nich głosi, że z prawdy nie może
wynikać fałsz. Jeśli więc wniosek jest fałszywy, przyczyn należy szukać w przesłankach. Niestety, tych przesłanek ze swojej winy nie słyszałem, a ci,
którzy słyszeli chyba ich nie pamiętają. Zapewne z całego przemówienia
zapamiętali tyle, że mówca był przeciw. A to, że był przeciw, może się
przydać w każdej okazji czego mówca powinien być świadomy.
Skąd
więc takie tezy? Powiedziałbym, że w tym przypadku wzięły się z jednego — nieodróżniania człowieka od Człowieka, czyli nieszanowania prawa
przechodzenia ilości w jakość. Takimi tezami jak zacytowana na wstępie, nie
wzbogaci się nauk ekonomicznych ani nie poprawi funkcjonowania społeczeństwa.
Prawa przyrody, a ekonomia jest także jej częścią, przypomną o swoim
istnieniu w najmniej pożądanym momencie.
« (Published: 06-06-2011 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1864 |
|