|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Art » »
Copywriter [5] Author of this text: Lech Brywczyński
Janusz: — (bierze w dłonie pióro, a potem odkłada je) Gęsie
pióro? (do Agnieszki) Skąd wiesz, że
to gęsie, może pawie...(macha lekceważąco ręką) Zresztą,
co nas to może obchodzić? W końcu nic nie zginęło, nic nie ukradli, a wręcz
przeciwnie: jeszcze coś przynieśli… Żeby tak każdy! (przeciąga się) Nie
wiem, skąd to się wzięło i nic mnie to nie obchodzi! (rozsiada się
wygodnie) Co za dzień! Kończmy
wreszcie naszą robotę!
Piotr: — Słusznie! Najważniejsze, żeby nie umknął nam ten, jak mu tam… Darek!
Mam nadzieję, że on tam jeszcze siedzi, w poczekalni. Jak myślicie?
Janusz: — (zdegustowany)
Nie wiem, nie mam siły o niczym myśleć.
Agnieszka: — Pewnie tam siedzi. Albo poszedł… Miał czekać na koniec przesłuchań, to
pewnie czeka.
Piotr: — Oby tylko nie poszedł do konkurencji...
Janusz: — Wzięliby go? W końcu on nie ma doświadczenia!
Piotr: — A co, miał się urodzić z doświadczeniem? Wystarczy, że się urodził z talentem. To i tak dużo.
Agnieszka: — (do
Piotra, nieco zaskoczona) Ale tak od razu?
Jesteś pewien, że chcesz go w swoim dziale kreatywnym? Może zaczekajmy, może
jutro zjawi się lepszy kandydat...
Piotr: — (przerywa
jej stanowczo) Na co mamy czekać? Przecież
wśród amatorów nie znajdziemy nikogo lepszego, a przy tym tak taniego!
Zresztą, obgadaliśmy to już przy jedzeniu. Widziałaś pozostałych, szkoda
gadać… (wstaje) Chodźmy do
poczekalni!
Agnieszka: — (wstając)
Skoro tak, to idziemy… Jeszcze
momencik… (nieznacznie poprawia uczesanie)
Janusz także wstaje, a potem wszyscy troje po kolei schodzą ze sceny
na widownię. Bacznie przyglądają się widzom, wypatrując Darka.
Piotr: — Panie Dariuszu! Prosimy do nas!
Agnieszka: — Panie Dariuszu! Czekamy!
Janusz: — Panie Darku! Gdzie pan się podział? Niech pan podniesie rękę!
Cała trójka chodzi między widzami, rozglądając się bacznie i nasłuchując.
Przez dłuższą chwilę chodzą wśród widzów, ze szczególną uwaga przyglądając
się tym, którzy podnoszą ręce. Potem, zrezygnowani, wracają na scenę.
Siadają na swoich poprzednich miejscach. Spoglądają po sobie w milczeniu.
Piotr: — (z
wahaniem) Może on jeszcze przyjdzie?
Janusz: — Ja bym na to nie liczył… Miałby być, to by był...
Agnieszka: — A może wyszedł na papierosa? Albo do tej… To znaczy, za potrzebą?
Piotr: — Co prawda, to prawda. (spogląda na zegarek) Możemy
jeszcze trochę zaczekać. Może przyjdzie… A jeśli nie przyjdzie, to ten
jego pomysł na film reklamowy i tak chyba wykorzystamy. Tyle, że nic mu nie
zapłacimy. Jego strata...
Wszyscy troje zastygają w oczekiwaniu, nieruchomieją.
Ożywia się za to Noc, która powoli rusza głową na wszystkie strony,
jakby się rozglądała, a potem wstaje. Wolnym krokiem podchodzi do trójki,
siedzącej przy stole, pochyla się nad nimi. Dotyka dłonią ich twarzy, by
zamknąć im oczy i upewnić się, że zasnęli. Potem staje na środku pokoju,
zwrócona w kierunku widowni.
Noc: — (jej
głos jest śpiewny, melodyjny, kołyszący
do snu) Owładnął nimi Sen… Sen to mój
sługa i pomocnik, zawsze pojawia się tam, gdzie i ja. Gasi ludzkie umysły,
tak jak ja moją lampkę… Śpiącemu wydaje się, że Sen trwa tylko chwilkę, a tymczasem przesypia on wiele godzin… O tak, Sen panuje nad czasem… Bo i czymże jest czas? Rzeką, której nie można zawrócić? Wiatrem, który wieje
raz w tę stronę, a raz w przeciwną?
Może dałoby się wepchnąć taki wiatr do worka i zarzucić sobie na plecy...
Czy ktoś ma ochotę spróbować? (przez chwilę śmieje się cicho, a potem
powraca do poprzedniego, melodyjnego tonu) Czas
jest bezlitosny, obojętny: zupełnie nie dba o świat i ludzi. A mimo to
wszystko wokół zmienia się z jego upływem… Albo inaczej: świat sam się
nie zmienia, on jest zmieniany. Zmieniany przez człowieka. Skoro tak, to czy człowiek
jest jeszcze częścią świata, czy już tylko jego panem i władcą? Trudne pytanie… Człowiek to władca świata, a zarazem żeglujący
okręt, zagubiony gdzieś na morzu; okręt, który sam nie wie, gdzie i kiedy
dopłynie do portu. Nie wie, po co płynie, ani co go w tym porcie czeka… Ale
płynąć musi, bo takie jest jego przeznaczenie… Navigare necesse est… (śmieje
się) Ludzkość to jeden organizm, jeden
człowiek, żyjący w milionach ciał, na przestrzeni wieków… Dlatego na
razie śmierć nie ma nad człowiekiem władzy. Jeśli jednak spróbuje on
zaprzeczyć swej wielkości — zginie… Pewnie mi nie uwierzycie, bo inni
powiadają wam: wszystko to marność nad marnościami… A ja twierdzę, że właśnie
ta „marność" jest waszą siłą, gdyby nie ona, już dawno byście
przepadli… Tak… Nie piórem to wszystko wyrazić, nie słowem… Navigare
necesse est! (śmieje się, najpierw cicho, a potem coraz głośniej. śmiejąc się
podnosi swoją lampkę ku górze, a potem gasi ją energicznym dmuchnięciem.
scenę nagle ogarnia ciemność)
KURTYNA
1 2 3 4 5
« (Published: 14-12-2002 Last change: 06-09-2003)
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Private site
Number of texts in service: 13 Show other texts of this author Newest author's article: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2104 |
|