The RationalistSkip to content


We have registered
200.178.227 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Science » Science and Religion

Czy nauka zadała kłam istnieniu Boga? [1]
Author of this text:

Translation: Monika Kasińska

Odpowiedź na to pytanie jest krótka — nie. Nauka nie zadała kłamu istnieniu Boga. Aczkolwiek uczyniła tezę, że bóg lub bogowie istnieją, nieco mniej prawdopodobną, być może nawet mniej przekonującą niż kiedykolwiek sądzono. Oczywiście powodem jest fakt, że religia ogólnie umieszcza boga lub bogów poza zasięgiem dociekań empirycznych. Nawet roszczenia co do cudów są starannie skrywane za tarczą dwuznaczności, w postaci takich wyrażeń jak „nie ma naukowego wyjaśnienia dla"...tego czegoś, co akurat jest uważane za cud. To może oznaczać, że w chwili obecnej albo brakuje dowodów naukowych pozwalających wyjaśnić dane zjawisko, albo że żaden z naukowców, którzy dotychczas badali ów fenomen, nie jest w stanie wytłumaczyć go za pomocą posiadanej wiedzy. Cud ma bowiem pewną siłę: Nigdy nie będzie możliwy do wytłumaczenia drogą naukową.

„Czy nauka zadała kłam istnieniu Boga?" — taki tytuł nosi drugi rozdział książki Alistera McGratha pt. Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa (uważam, że książkę najlepiej czytać od końca). Celowo wybrałem tę pozycję, a nie znacznie obszerniejszą — Bóg Dawkinsa: Geny, memy i sens życia, gdyż Złudzenie Dawkinsa jest odzwierciedleniem bezpardonowego wsparcia, a nawet można powiedzieć pewnej skruchy. Książka została wydana nakładem wydawnictwa IntervVarsity Press (polskie tłumaczenie wydawnictwo WAM), które reklamuje się na swojej stronie internetowej jako „chrześcijańskie wydawnictwo oddane służbie uniwersytetowi, kościołowi i światu". Podstawowym celem IntervVarsity Press jest sprawienie, by wiara chrześcijańska stała się atrakcyjna pod względem intelektualnym, zwłaszcza dla studentów uniwersyteckich. Aczkolwiek trudno uwierzyć, by większości pozycji tego wydawnictwa rzeczywiście udało się sprostać temu zadaniu, biorąc pod uwagę prosty styl pisania i co gorsze, napastliwy ewangelizm. Jeśli śledziliście moje wpisy dotyczące tej książki, zapewne wiecie, że McGrath nie zawiódł na żadnym z tych pól.

Pierwszą rzeczą, na jaką trzeba zwrócić uwagę jest fakt, że pytanie „Czy nauka zadaje kłam Bogu?" jest po prostu źle sformułowane. W końcu nauka udowadniając pewne zjawiska, tak naprawdę wcale ich nie udowadnia i McGrath oczywiście doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dowody naukowe nie są absolutne w taki sposób, w jaki sugeruje to tytułowe pytanie, więc McGrath postarał się w nim zawrzeć część swoich rozważań. Jednak warto zauważyć, że oprócz tej wymowności tytułu, McGrath zakłada dla osiągnięcia lepszego efektu, że bóg może być właśnie tym rodzajem zjawiska, któremu nauka mogłaby zadać kłam. Jako że niektórzy sugerują dokładnie coś takiego, Victor Stenger postanowił udowodnić w serii swoich bardzo pouczających książek, że zawsze będzie istniała metafizyczna dziupla dająca schronienie wierzącym, gdy na zewnątrz hula burza.

Niemniej, nie będąc jedną z takich ostrożnych osób, McGrath zajmuje dość zuchwałe stanowisko. Autor rozpoczyna rozdział drugi stwierdzeniem, że "u podstaw programu, który realizować ma Bóg Urojony leży wszechogarniające przekonanie, że nauka zadała kłam istnieniu Boga" [str. 33]. Fakt, że rozdział Dawkinsa na podobny temat jest również sformułowany w postaci pytania „Dlaczego niemal na pewno nie ma Boga" (tzn. brakuje jakichkolwiek dowodów naukowych) bynajmniej nie zniechęcił McGratha.

Natomiast jedyną rzeczą jaką McGrath robi dobrze i do tego robi to często jest zaciemnianie pewnych kwestii poprzez skupianie się na sprawach nieistotnych. Robi tak na przykład tutaj, gdy używa osobistych doświadczeń jako sposobu argumentacji. Pisze, że

„… nie jest to jednak takie proste — i niemal każdy specjalista w dziedzinie nauk przyrodniczych, z którym na ten temat rozmawiałem, to wie" [str. 33].

A następnie cytuje Stephena Jaya Goulda sugerując, iż religia jest tak kompatybilna z nauką jak ateizm. McGrath stwierdza w książce pt. The Twilight of Atheism oraz w swoich licznych przemowach, że istnieją jasne dowody zarówno „za" jak i „przeciw" wierze w istnienie Boga („bóg" pisany wielką literą, ponieważ w tym przypadku mowa jest o wierze w dokładnie taki byt oraz osobiste oddanie tejże wierze).

McGrath próbuje udowodnić tę tezę pokazując, że koncepcję samolubnego genu Dawkinsa można wykorzystać na dwa całkowicie sprzeczne ze sobą sposoby. Jako że większość z moich czytelników zapewne rozumie, co Dawkins miał na myśli pisząc o samolubnym genie, postaram się wytłumaczyć jego punkt widzenia korzystając z cytatu McGratha zaczerpniętego od biologa Denisa Noble, który umieszcza ideę genu w zupełnie innym kontekście:

[Geny] są uwięzione w wielkich koloniach, zamknięte wewnątrz istot odznaczających się wysoką inteligencją. Uformowane przez zewnętrzny świat, komunikują się z nim za pomocą złożonych procesów, które na oślep, jakby za sprawą magii, skutkują funkcjonalnością. Są w tobie i we mnie; stanowimy system, który pozwala na odczytanie ich kodu, a ochranianie ich całkowicie zależy od radości, jakiej doświadczamy reprodukując się. My jesteśmy prawdziwym sensem ich istnienia. [cytat pochodzi z książki Noble’a pt. The Music of Life: Biology Beyond the Genome, OUP, 11-15, McGrath str. 37]

Według McGratha, zarówno Noble jak i Dawkins nie mogą mieć racji. Z uwagi na fakt, że nie jestem naukowcem, pozwalam sobie zadać następujące pytanie: Czy wizja Noble’a jest w istocie wizją naukową? Czy dostarcza ona jakichkolwiek podstaw do dalszych dociekań? Czy pomaga wyjaśnić, dlaczego taka funkcjonalność w ogóle się rozwinęła? Albowiem to, że wykształciła się ona na skutek działania naszych genów, jest oczywiste. Dawkins pomógł nam zrozumieć, że gdyby geny były inne, nie byłoby nas tutaj, ponieważ w zamian rozwinęłyby się znacznie lepsze organizmy, o genach zapewniających lepszą funkcjonalność, tzn. taką, jaką wyselekcjonowało samo środowisko. Niewątpliwie należy tutaj zwrócić uwagę, że nasza ochrona nie zależy tylko i wyłącznie od przyjemności, jakiej doświadczyli nasi rodzice reprodukując się. Rolę odegrało również wiele innych czynników, wyselekcjonowanych na przestrzeni milionów lat na skutek mutacji genetycznych, aby w ten sposób zapewnić ich przydatność i przystosowalność do różnych warunków środowiskowych.

McGrath twierdzi, że opis samolubnego genu Dawkinsa i opis Noble’a — no właśnie, opis czego dokładnie? — „obydwa są jednakowo dobrze uzasadnione obserwacjami i wynikami doświadczeń" [str. 37]. Dalej cytując Noble’a, McGrath pisze, że „nie da się jednak tego udowodnić eksperymentalnie" [str. 37]. McGrath stwierdza, że Dawkins zgadza się z tym, po czym odsyła czytelników na 1 stronę jego książki pt. Fenotyp rozszerzony. Niemniej, tam Dawkins rozprawia jedynie o języku rozszerzonego fenotypu, a nie tych dwóch cytatach przedstawionych przez McGratha. Znamienny tekst, który odróżnia powyższe cytaty (Dawkins, Samolubny gen, str. 21) pojawia się w momencie, gdy Noble używa stwierdzenia „na oślep, jakby za sprawą magii". W zaprezentowanej przez Dawkinsa wizji ewolucji życia skupionej na genie, owa ślepota i magia ewolucji zostały wyjaśnione; w wizji Noble’a w dalszym ciągu pozostają tajemnicą. Kwestię, który pogląd jest bardziej przekonującym naukowym opisem ewolucji życia, pozostawiam Waszej ocenie.

Natomiast to, co sam staram się tutaj pokazać, być może w trochę nieudolny sposób, to to, że bardzo rzadko okazuje się, by wiarygodność, zrozumiałość lub prawdopodobieństwo dwóch różnych sposobów patrzenia na świat były równoważne. Teza, którą usilnie stara się przeforsować McGrath jest taka, że de facto nie ma nic pomiędzy argumentem „za" i „przeciw" istnieniu Boga. Nie jest więc zbyt zaskakującym fakt, że taka taktyka doprowadziła McGratha do wielu przesadnych komentarzy w stylu - „"nauka wyjaśnia wszystko", który to pogląd z uporem lansuje również Dawkins" [str. 38] — tego typu strategia przypomina mi komentarz, jaki ponoć pojawił się w tekście kazania pewnego pastora: „Argument słaby. Mów z większym naciskiem". Dokładnie w ten sposób postępuje McGrath. Zamiast wykazać, że w rzeczywistości istnieje równowaga pomiędzy dowodami „za" i „przeciwko" istnieniu boga lub bogów, autor natychmiast zmienia taktykę i zaczyna pisać o arogancji naukowców, którzy twierdzą, jakoby nauka miała wszystko tłumaczyć, tym samym ignorując znakomitego noblistę Petera Medawara, który mimo bycia „zadeklarowanym racjonalistą", uznał za konieczne zadać następujące pytania: Jak zaczęło się wszystko? Po co tu jesteśmy? Jaki jest sens życia?

Pozytywizm doktrynalny — obecnie już przestarzały — odrzucał tego typu pytania, określając je jako „błędne" lub nazywając „pseudopytaniami" godnymi jedynie prostaków. Tylko szarlatani różnej maści mogą twierdzić, że potrafią udzielić na nie odpowiedzi [str. 39].

McGrath kończy ten rozdział w dość słaby sposób, sugerując, lecz nie udowadniając, że Dawkins jest doktrynalnym pozytywistą. I tu po raz kolejny nie pojawia się żadne wytłumaczenie argumentacji Dawkinsa poza stwierdzeniem, że odmawia on „uznania dla nauk przyrodniczych jakichkolwiek granic" — jednak gdzie jest na to dowód? — McGrath pisze, że Dawkins ponosi winę za scjentyzm będący wygodnym określeniem, którym można się posłużyć w sytuacji, gdy brakuje innych porządnych, obraźliwych terminów.

Ostatnia część rozdziału została poświęcona dwóm kwestiom, z których każda jest w dużej mierze nieadekwatna jako forma krytyki Dawkinsa. Zarówno Dawkins, jak i McGrath zgadzają się, że pojęcie Stephena Jaya Goulda „Nie Nakładających się Magisteriów" NOMA (ang. non-overlapping magisteria) przypisujące naukę do sfery empirycznej i religijnej jest chybione. McGrath oferuje zatem pewną korektę. Biorąc pod uwagę dwie opcje, że (i) nauka zajmuje się wszystkim, i że (ii) nauka zajmuje się wiedzą empiryczną, a religia moralnością, McGrath proponuje zastąpienie NOMA trzecim rozwiązaniem — (iii) „Częściowo Nakładającymi się Magisteriami" POMA (ang. partially overlapping magisteria) [str. 41]. Jednakże dużym błędem jest wykorzystanie terminu „magisteria", co praktycznie już samo przez się stawia McGratha na przegranej pozycji. Magisterium kościoła to jego autorytet w zakresie nauczania. Gdy Magisterium przemawia, nikomu nie wolno się odezwać. Istotnie, gdy Magisterium przemawia, jego słowa posiadają wartość i autorytet przekraczające zdolność rozumowania, zgodnie z Instrukcją o powołaniu teologa w Kościele wydaną przez Inkwizycję (lub Kongregację Nauki Wiary):


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Co dalej?
Bóg urojony – wrażenia z lektury

 See comments (20)..   


« Science and Religion   (Published: 07-09-2011 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Eric S. MacDonald
Były pastor anglikański. Jego żona po długiej chorobie, w 2007 roku zdecydowała się na eutanazję, w czym Eric McDonald ją popierał i jej pomagał. Po jej śmierci porzucił kapłaństwo i porzucił religię. Mieszka w Kanadzie. Od grudnia 2010 roku prowadzi niesłychanie ciekawy blog, Choice in Dying, poświęcony głównie eutanazji.
 Private site

 Number of texts in service: 71  Show other texts of this author
 Newest author's article:  Spojrzenie na Mahometa w konkretnym kontekście
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2201 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)