|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Dogmat Dogmatus Dolus (Zdanie fałszywe) [1] Author of this text: Krzysztof Sykta
Żyjemy w rzeczywistości cokolwiek zakłamanej oficjalną dogmatyzacją pseudoekspertów.
Jeśli nauka nie jest w stanie czegoś wyjaśnić tworzy powierzchowne rozwiązania,
quasi-wyjaśnienia, które żyjąc swym własnym życiem z biegiem lat nabierają
rangi dogmatu, pomimo początkowej absurdalności i braku jakichkolwiek przesłanek
uzasadniających przyjętą teorię. Niejasne przypuszczenie staje się oficjalną
wykładnią a wszelkie fakty przeczące teorii zbywa się lub nie przyjmuje do
wiadomości. Jeśli fakty są niezgodne z teorią tym gorzej dla faktów. Nauka przybiera formę religii a zwolennicy danej teorii kłócą się miedzy sobą niczym grupy sekciarzy.
Oficjalny „kult" wstrząsany jest różnymi schizmami, zdarzają się
spektakularne nawrócenia (vide: Mark Lehner) czy przejście szanowanych dotąd
naukowców na drogę schizmy, głoszenia poglądów niezgodnych z założeniami
głównego nurtu (vide: teoria panspermii). Negowanie danej teorii odbierane
jest nieraz jako podważanie autorytetu danej szkoły bądź konkretnych osób.
Utrzymanie własnych poglądów staje się koniecznością ochrony własnego
autorytetu.
Racjonalizm
postrzegany bywa jako podejście scjentystyczne i radykalnie naukowe, jako naukowy
materializm. Dla mnie podejście racjonalistyczne to również otwartość i naukowa tolerancja, rzetelne podejście do wszelkich możliwych teorii (agnostycyzm
badawczy) — a więc postawa przeciwległa do naukowego dogmatyzmu i radykalizmu, który zaciekle broni swych szańców, okopów tworzonych z własnych
przekonań, utrwalanych i utwardzanych. Racjonalizm badawczy to kreowanie teorii
na podstawie faktów a nie dostosowywanie faktów do własnych, mniej lub
bardziej wypaczonych teorii. To dla mnie przede wszystkim dociekanie prawdy,
nawet jeśli jest ona dla mnie niewygodna, lub dla innych osób, a jej głoszenie
przysporzyć może więcej nieprzyjemności niż wątpliwego prestiżu.
Dogmatyzm rodzi
się w tych kręgach, w tych obszarach wiedzy, które ściśle związane są z ideologią czy to religijną, czy państwową, czy jakąkolwiek inną, np. rasową
(skrajne przykłady — podejście rasistowskie z jednej strony, a z drugiej fałszowanie
pewnych faktów w zgodzie z political corectness, po to, by zadowolić
miejscowych tubylców — np. ukrywanie rudowłosych szczątków na Nowej Zelandii
czy w obu Amerykach, gdzie szkielety i mumie z rudymi włosami nazywa się dla
niepoznaki kulturą Clovis lub Nazca; podobnie dzieje się chociażby w Chinach,
czy w Indiach, gdzie starożytne szczątki kultur indoeuropejskich
(protodrawidowie, ludy kaukaskie) okrasza się różnymi plakietkami suponującymi
ich lokalny charakter).
Przekłamania
występujące w nauce i głoszone z powagą dogmatu można by mnożyć,
zresztą trudno się dziwić zakłamywaniu historii — bo o niej będzie głównie
mowa — skoro na naszych oczach dokonuje się cenzury rzeczywistości. Światopogląd
dziennikarzy — sprawozdawców, nosicieli informacji determinuje, jakie
informacje przedostają się do publicznej świadomości i w jakiej formie lub z jakim komentarzem. Partyjne lub światopoglądowe ukierunkowanie stanowi sito,
przez które przechodzą informacje zmieniając je w papkę przystosowaną do
danej grupy docelowej lub do danego celu. Dziennikarz, polityk czy naukowiec -
stanowią tubę propagandy własnych przekonań i własnych wierzeń, działają
poprzez schemat własnych uwarunkowań. Moja wizja świata sprawia, że
koncentruję się na tych, a nie innych rzeczach, determinuje podejście do
tematu, formy jego przekazu i wniosków z niego płynących.
Mity, w swym
negatywnym znaczeniu, powstają na naszych oczach, wystarczy wspomnieć lot nr
77, mający zakończyć swój byt w trzewiach Pentagonu. Problem tylko jest
taki, że choć rzeczywiście w Pentagon uderzył jakiś samolot — znaczna część
świadków mówiła o średniej wielkości samolocie typu Cessna, inni mówili o Boeingu a inni nawet widzieli pocisk typu Cruise! Tak więc wersja zdarzeń może
się różnić w zależności od tego na jakich świadków się powołamy — to
wzmiankowany Boeing 77 zniknął z radarów na granicy Ohio i Kentucky, w okolicach miasteczka Portsmouth. Jakie podano wyjaśnienie? „Terroryści wyłączyli
transponder i przez to zniknęli z radarów"! To tak jakby powiedzieć,
że terroryści wyłączyli wycieraczki w samolocie, tyle że transponder — urządzenie przekazujące stacji kontroli lotów dane nt. szybkości i wysokości — brzmi bardziej tajemniczo. No tak, tyle, że radary wykrywają
wszystko, co się unosi w powietrzu, niezależnie od tego, co tam wyłączą na
pokładzie, może jedynie z wyjątkiem prawie-niewykrywalnych bombowców B-2,
ale nawet one nie potrafią zniknąć na zawołanie (chyba), no chyba, że je
ktoś zestrzeli… A więc ktoś tutaj kłamie ukrywając prawdę o rzeczywistych organizatorach zamachu — chociażby (dla przykładu) radykalnej,
neofaszystowskiej grupie fanatyków z Elohim City, odpowiedzialnej już za
wysadzenie w powietrze budynku federalnego Murrah w Oklahoma City.
Mitów i niejasności związanych z 11 września jest rzecz jasna o wiele więcej, ale to
już temat na osobny tekst. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy od nie
wiadomo jak dawna przywrócono do łask totalitarną zasadę, że to oskarżony
musi udowodnić swą niewinność, choć już w starożytnym prawie rzymskim
ustalono, że obowiązek udowodnienia winy spoczywa na oskarżycielu, a nie na
oskarżonym… Lubię Amerykanów, lubiłem Clintona, szczególnie po jego
przygodach z nadużywaniem cygar, ale nie znoszę namolnej retoryki wojennej i zakłamywani faktów typu: There is no doubt (Rumsfeld, tuba
propagandowa, czy też nadworny Kaznodzieja Wojny wśród Jastrzębi) that...
np. Ukraina sprzedała Kolczugi Irakowi, "i teraz Ukraina musi udowodnić
swą niewinność". Cokolwiek zrobi oskarżone państwo, to zawsze będzie za
mało. Lecz oto pojawiają się Chińczycy, którzy stwierdzają, że
przecież to oni kupili te Kolczugi, tak jak od początku twierdzili Ukraińcy, i że te radary dalej u nich stoją. I co wtedy się dzieje? Nic, pustka, żadnego
słowa przepraszam. A jeszcze przed godziną padały oskarżenia o niewątpliwe i w pełni udowodnione wsparcie dla rzekomych terrorystów z Iraku, państwa,
dodajmy, które do roku 1958 stanowiło amerykańsko-brytyjski protektorat, zarządzany i opanowany rezerwuar jednych z największych na świecie złóż ropy naftowej
(odwieczny konflikt między Anglią a Francją, konflikt o kontrolę nad
irackimi złożami bogactw naturalnych). A kiedy Irak już padnie to zadajmy
sobie pytanie: jakie państwo zostanie otoczone przez amerykańskie wojska ze
wszystkich stron? Oczywiście Iran, kolejny kraj osi zła, a jak wiadomo zło
trzeba złem zwyciężać, wykazać swa moralną wyższość i odpłacać pięścią
za pięść. Kiedy ktoś niszczy nam jeden budynek, my równamy z ziemią cały
jego kraj, przy aprobacie medialnych trubadurów, piewców bohaterskich młodzieńców
idących w bój ze złem tego świata, na kolejną krucjatę, by nieść pokój i miłość, i demokratyczny ład. Bo najlepszą obroną jest atak, a casus
belli
zawsze się znajdzie o najbardziej dogodnej porze.
Wracając do
tematu. Racjonalizm wymusza zdrowe podejście do różnorakich wierzeń i społecznych
mitów, przez co traktowany jest z wściekłością i pogardą ze strony
wielbicieli tych mitów. Fanatycy wszelkich maści na widok argumentów podważających
ich mrzonki wpadają w szał reagując wzgardą i co najmniej uśmieszkiem
politowania. Wola większości przez nich ukształtowana jest ich władzą i ich
mandatem. Tworzą wypaczony obraz świata by czerpać z niego profit.
Naukowi
autsajderzy, którzy podważają naukowe dogmaty wiary stoją poza klubem. Są
heretykami, dla których szykuje się stosy braku zainteresowania ze strony
medialnego establishmentu lub wyśmiewania przy każdej okazji sporu. Z argumentami heretyków się nie dyskutuje. Bo nie rzuca się pereł przed
wieprze.
Fanatyzmu nie można pokonać na drodze
dialogu z jego orędownikami. Należy jedynie starać się dotrzeć do jak największej
liczby nowych pokoleń by odtruć je z baśni i myślenia magicznego niezależnie
od tematu. Trzeba czekać, aż pewne idee umrą śmiercią naturalną, aż świadomość
ludzka uodporni się na pewne kwestie. Tak jak dzisiaj mniejszość zdecydowana
wątpi w kulistość Ziemi, czy w różne formy darwinizmu, choć z tym bywa kłopot,
tak dopiero przyszłość pozwoli na zmianę kart historii.
Naukowych lub
pseudonaukowych mitów jest bez liku. Wciąż można słyszeć o tym, że
cesarstwo rzymskie upadło (zob. str. 1061, 1762, 377) na skutek zdegenerowania i ogólnej deprawacji
obyczajów (argument bigotów), a pomija się przy tym fakt, że w momencie
upadku — a raczej w pewnej przestrzeni dziejowej, bo nie był to jeden moment,
lecz powolna obstrukcja — zachodni Rzym, podobnie zresztą jak i wschodni, nie
był już republiką czy pogańskim cesarstwem — lecz państwem teokratycznym i totalitarnym, zrujnowanym wzajemnymi walkami pomiędzy różnymi frakcjami
religii, która najbardziej ukochała pokój. W pewnym sensie rzeczywiście można
mówić, że Rzym upadł na skutek deprawacji moralnej — lecz tym, co do tego
doprowadziło było fanatyczne chrześcijaństwo, które wraz z uzyskaniem
statusu religii państwowej przejęło pełnię władzy nad państwem powoli
przechodzącym do nowego etapu swego istnienia. Rzecz jasna przemiany religijne
nie były czynnikiem decydującym, jednym z wielu. (Bizancjum rosło w siłę,
by upaść dopiero pod ciosami mahometan). Były jednakże tym, który odmienił całą
historię, który wypaczył ludzką mentalność i poprowadził Europejczyków
na drogę stosów i religijnych wojen, na drogę władzy kleru nad zniewieściałymi
cesarzami-dziećmi, totalnym prymatem sfery władców zabobonu nad świecką władzą i świeckim ustawodawstwem.
W przypadku
historii Polski wystarczy wymienić mit o św. Stanisławie (napędzany
przez polski kler i Jana Pawła II), „obrońcy uciśnionych" i „zdegenerowanym szaleńcu" — Bolesławie Śmiałym (polecam prozę Karola
Bunscha, zob. też str. 68, 70).
Kolejnym mitem,
tym razem nacjonalistycznym, mającym uderzyć w obce roszczenia terytorialne i wesprzeć własne, wpajanym nam od dziecka, jest historia o początkach Słowian,
którzy mieli się jakoby pojawić z 4 tysiące lat temu w okolicach Wisły i Bugu, zapewne niczym krasnoludy wychodząc z ziemi. Słowianie jednakże
przybyli w obecne strony dopiero w okolicach 5 wieku n.e., a wcześniej ziemie
te zamieszkiwane były przez plemiona głównie germańskie. Taka jest goła
prawda wykopalisk. A jako, że termin „Germanie" lub „Goci" nie
przejdzie przez żadne gardło polskiego >naukowca< głównego nurtu, wymyślono
takie synonimy jak Wenedowie czy Kultura Przeworska, tudzież Kultura
grobów jamowych. Ot i po sprawie, wróg został zneutralizowany, w sposób kulturalny
zakopany w jamowym grobie niebytu niezainteresowania większości niedociekliwej.
1 2 Dalej..
« (Published: 03-02-2003 Last change: 26-08-2004)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2237 |
|