|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Kto to jest antyklerykał? Author of this text: Maciej Psyk
„Antyklerykał, jaki jest, każdy widzi" — rzec by można.
Podchodzi z nieufnością do papieskich opowieści o „cywilizacji miłości",
pozostaje krytyczny wobec konkordatu, nie głosuje na partie będące świeckim
ramieniem Kościoła etc. To wszystko prawda, ale takie podejście jest czysto
behawioralne i bynajmniej nie wyczerpuje tematu a gwoli ścisłości nic nie mówi o przyczynach tej postawy. Nieznajomość przyczyn każe skupiać się na
objawach a wówczas bardzo łatwo o pomyłkę. Wystarczy przypomnieć tu dowcip o policjancie, który był wszedł do księgarni ponieważ… padało. W ogromnej większości podaje się jako podstawę światopoglądową
antyklerykalizmu co najmniej powściągliwy stosunek do religii, ale nie jest to
do końca prawdą. Antyklerykalizm nie jest tożsamy z ateizmem tak jak rewizor w partii socjalistycznej nie jest tożsamy z liberałem. Poza tym gdyby przyjąć
to rozumowanie to stosunkowo łatwo byłoby oskarżyć antyklerykałów o skryte
działanie i maskowanie prawdziwych intencji. Kościół katolicki zdaje sobie z tego sprawę i wykorzystuje to w swojej propagandzie. Każdy członek społeczeństwa
jest neutralny wobec mnóstwa instytucji, które służą jego niektórym członkom:
biedni wobec biur podróży, zdrowi wobec szpitali, bezdzietni wobec producentów
pieluch, pełnosprawni wobec stowarzyszeń niepełnosprawnych itp. itd. Nie można
na tym gruncie wytłumaczyć czemu antyklerykał zaledwie toleruje kościoły
instytucjonalne a w szczególności katolicki i nie życząc mu wszakże źle
nie zmartwiłby się jego przeminięciem.
Postawy takiej nie można zatem wytłumaczyć na gruncie klasycznej
koncepcji rozdziału, jakkolwiek wszyscy antyklerykałowie ją uznają.
Pozostawanie zaledwie przy niej można jedynie nazwać pietyzmem konstytucyjnym i to w odniesieniu do jednego artykułu a i tak nie przedstawia to żadnej
ideologii, która przecież istnieje. W rzeczywistości światopogląd ten
najlepiej zdefiniować bez wspominania bodaj słowem o religii czy Absolucie.
Tym, co nadaje we wzajemnych stosunkach ten ładunek negatywny jest przekonanie
antyklerykałów, że Kościół rzymskokatolicki w szczególny sposób — a inne nie są od tego w całości wolne — jest wrogi wobec ich godności i ich praw ludzkich. Przy takim przekonaniu stosunek neutralny jest niemożliwy.
Podobnie niepalący nie mogą być i nie są obojętni wobec palących gdyż ci
zmuszają ich do szkodliwego dla zdrowia biernego palenia.
Najbardziej rzucającą się w oczy praktyką popierającą tę tezę
jest katolicka nauka o rozwodach. Kościół ich nie uznaje (chociaż każde małżeństwo,
nawet wieloletnie i mające dzieci można „unieważnić") co samo w sobie można
uznać jako doktrynę religijną. Jeśli jednak kobieta uzyska rozwód cywilny i zawrze nowy związek (czemu Kościół nie może przeszkodzić) wówczas staje
się dla „Matki swojej" prostytutką i cudzołożną uciekinierką.
Oczywiście tak samo traktowani są mężczyźni. Nowi współmałżonkowie są
zaś dla „Kościoła Jezusa Chrystusa" powodem tego grzechu. Z powodu życia w grzechu nie są oni godni, aby przyjmować komunię. Każdy, kto to akceptuje — a w samej Polsce dotyczy to milionów osób
(!!) — jest, stawiając sprawę wprost, bydlęciem bez godności. Jestem
przekonany, że gdyby dotyczyło to mnie osobiście to podałbym papieża lub Kościół
in gremio do sądu o to, że obraża mnie i moją żonę. Nie można
bowiem uznać, że obrażanie innych mieści się w granicach wolności
religijnej. Nie jest żadnym rozwiązaniem „unieważnienie" małżeństwa
gdyż to znaczy, że go w ogóle nie było a wszelkie chwile intymności były
cudzołóstwem! Z deszczu pod rynnę… Wniosek stąd, że człowiek
asertywny na wszelki wypadek nie powinien brać ślubu kościelnego.
Drugim
oczywistym tu przykładem jest przymus celibatu. Pomijając powód dla którego
go wprowadzono czyli papiestwa żądzę zysku i to, że powoduje przestępstwa
seksualne jak świat długi i szeroki, co samo w sobie wystarcza do zdecydowanej
reakcji władz państwowych z wykreśleniem z rejestru związków wyznaniowych włącznie,
jest to oczywiste naruszenie praw człowieka. Fakt, że godzą się tak
upodlić katoliccy księża (niezależnie od tego co robią w swych sypialniach)
jest bodaj najlepszym dowodem na to, że Kościół jest dokładnie
przeciwstawny poczuciu godności o którym tu mowa.
Również oczywista dla
wszystkich dyskryminacja kobiet, notabene — nawet już niczym nie
uzasadniana, poza orwellowsko tu brzmiącą paplaniną o „godności" właśnie — jest wyrazem tej samej wrogości wobec praw człowieka i jego godności. To
raczej jasne, że kobiety mają prawo czuć się poniżane przez Kościół a więc
nie brać udziału w tym co je poniża, jest naturalną konsekwencją. Kobieta w kościele jest przynajmniej tym samym co Żyd na zebraniu NSDAP. A ponieważ
brak solidarności wobec dyskryminowanych byłby współuczestnictwem każdy
uczciwy mężczyzna ma nie tylko prawo ale wręcz moralny obowiązek podnieść
tę uwagę. Tym samym z całkowitą powagą stwierdzić można, że do kościoła
można nie chodzić z powodu wysokiego poczucia swojej godności.
Kolejnym
polem na którym uwidacznia się katolicka „moralność niewolników" jest
dobrowolne uczestnictwo, np. poprzez spowiedź, w dość obrzydliwej ekspiacji własnej
intymności. Podczas gdy wszystkie kraje demokratyczne zapewniają swym
obywatelom konstytucyjne i ustawowe gwarancje ochrony prywatności, ochraniając
ich przed naruszeniem jej przez swój aparat nawet nie dla samego naruszenia,
jak to ma miejsce w totalitaryzmie, ale już przy prowadzeniu śledztw, podczas
gdy sądy odrzucają dowody zebrane z naruszeniem tych praw, np. nielegalnie
podsłuchane rozmowy, podczas gdy obywatele mogą oskarżyć państwo o naruszenie ich praw, podczas gdy nienaruszalną zasadą cywilizowanego świata
jest prawo do odmowy zeznań jeśli prowadzi to do samooskarżenia, katolicy wciąż
chodzą opowiadać ludziom, których nigdy nie widzieli i być może nigdy już
nie zobaczą, o tym, że kradną, że nie odkurzyli mieszkania, że zjedli hamburgera w piątek, że nie byli na sumie, bo oglądali mecz, że — i jak się
onanizują, że fantazjują na temat sąsiadki, że uprawiają seks pozamałżeński,
że używają dildo, itd. Można się poważnie zastanawiać czy tacy ludzie są zdrowi
psychicznie — i to po obu stronach przegrody. Katolicy są więc tak
wychowani, że „pełną piersią" żyć mogą tylko w totalitaryzmie. Nie
tylko jednak w totalitaryzmie czują się jak ryba w wodzie, ale nawet w tym
ustroju wychodzą przed szereg — bo sami na siebie donoszą. Nawet w stalinizmie ludzie mieli świadomość, że są podsłuchiwani i inwigilowani i spuszczali wodę w toalecie aby powiedzieć coś poza wiedzą rządu, bo była
to wówczas jedyna możliwość swobodnej rozmowy.
Antyklerykał zatem to osoba, która jest świadoma swojej podmiotowości jako członek narodu i społeczeństwa, świadoma swoich praw ludzkich i obywatelskich, ma poczucie swojej godności i uważa kościoły a w szczególności
Kościół rzymskokatolicki za zagrożenie dla tych praw ze względu na ich
przeciwstawny, nihilistyczny światopogląd, którego uwieńczeniem jest
padanie przed papieżem na twarz i piosenki o tym jak wspaniale jest być
„niewolnikiem miłości" bogini Maryi lub „pyłem na stopach" -
czyichkolwiek. I takich antyklerykałów daj nam Panie.
« (Published: 07-03-2003 Last change: 26-08-2004)
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Number of texts in service: 91 Show other texts of this author Number of translations: 2 Show translations of this author Newest author's article: Monachomachia po łotewsku | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2316 |
|