The RationalistSkip to content


We have registered
204.322.804 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy » »

Nasze cnoty [1]
Author of this text: Fryderyk Nietzsche

Poza dobrem i złem

Przekład: Stanisław Wyrzykowski

Nasze cnoty? — Prawdopodobnie mamy i my jeszcze cnoty, acz oczywista nie są to owe prostoduszne i nieokrzesane cnoty, któremi przodkowie nasi cześć w nas budzą, lecz i odpychają potrosze. My, Europejczycy pojutrzejsi, my dwudziestego stulecia pierwociny, — z całą naszą niebezpieczną ciekawością, naszą złożonością oraz przebierania się sztuką, z naszem żartem i ni to osłodzonem okrucieństwem zmysłów i ducha — jeżeli mamy posiąść cnoty, to snadź jeno takie, które z naszymi najtajniejszymi i najserdeczniejszymi popędami, z naszemi najgorętszemi pragnieniami najłacniej godzić się zwykły: dalej więc, szukajmyż ich w labiryntach naszych! — gdzie, jak wiadomo, niejedno się gubi, niejedno całkiem przepada. I jestże coś piękniejszego nad szukanie cnót własnych? Nie oznaczaż to omal wiary w własne cnoty? Zaś ta w cnoty swe wiara — nie jest że w istocie tem samem, co ongi zwano czystem sumieniem, owym czcigodnym powłóczystym warkoczem pojęciowym, który pradziadowie nasi z tyłu głowy, a niejednokrotnie także z tyłu swego upinali rozumu? Zda się zatem, acz nie poczuwamy się zresztą bynajmniej do staroświecczyzny oraz praojcowskiej szanowności, iż w tem jednem jesteśmy przecież godnymi praojców tych potomkami, my ostatni o czystem sumieniu Europejczycy: gdyż i my nosimy jeszcze ich warkocz. — Ach! Gdybyście wiedzieli, jak to rychło, jak to już rychło — będzie inaczej!

Jak w dziedzinie gwiazd o drogach jakiejś planety dwa niekiedy stanowią słońca, jak w pewnych wypadkach dokoła jednej i tej samej planety różnobarwne pałają słońca, raz czerwono to znów zielono, by potem równocześnie zażedz ją i pstrem zatopić światłem: tak samo my ludzie nowocześni, dzięki złożonej mechanice naszego gwiaździstego nieba — od rozmaitych zależym morałów; czyny nasze płoną naprzemian rozmaitemi barwami i rzadko bywają jednoznaczne- a zdarza się nader często, iż pstrych dokonywamy czynów.

Kochać swych wrogów? Mniemam, iż nieźle nauczono się tego: zdarza się to dziś tysiąckrotnie w drobiazgach i rzeczach wielkich; co więcej, bywają już niekiedy objawy wyższe i szczytniejsze — kochając, uczymy się gardzić i to wtedy właśnie, gdy kochamy najbardziej: — lecz to wszystko dzieje się nieświadomie, bez zgiełku, bez przepychu, ze wstydem i skrytością dobroci, wzbraniającej ustom uroczystego słowa i cnotliwej formuły. Morał jako attitude — sprzeciwia się dziś naszemu smakowi. To takie postęp: podobnie jak postępem ojców naszych było to, iż religia jako attitude jęła sprzeciwiać się w końcu ich smakowi, z doliczeniem wrogości i wolterowskiej względem religii goryczy (oraz tego wszystkiego, co zaliczało się ongi do wolnomyślnych gestów wymowy). Gędźba to w sumieniu naszem, pląs to w duchu naszym do wszystkich litanij purytańskich, do wszystkich poczciwości i kazań moralnych dostroić się nie może.

Miejmy się, na baczności przed ludźmi, którym bardzo chodzi o to, by ufano ich moralnemu taktowi oraz subtelności w rozróżnieniach moralnych: nie przebaczą nam nigdy, gdy wobec nas (lub nawet co do nas) pomylić im się zdarzy, staną się niezawodnie naszymi instynktownymi potwarcami i krzywdzicielami , nawet gdy nie przestaną być naszymi przyjaciółmi.- Błogosławieni ludzie o krótkiej pamięci: ci bowiem zapominają także o swych głupstwach.

Psychologowie francuscy — i gdzież bo poza Francyą są dziś jeszcze psychologowie? — gorzkiej i różnorodnej przyjemności, doznawanej wobec bitise bourgeoist, nie użyli jeszcze do syta, jak gdyby — dość, wyjawiają coś tem oni. Flaubert na przykład, zacny obywatel roueński, nie widział, nie słyszał, nie odczuwał w końcu nic innego: — był to jego rodzaj samoudręki oraz subtelniejszego okrucieństwa. Otóż polecam, dla odmiany — gdyż tamto staje się nudnem, inny przedmiot zachwytów: mianowicie nieświadomą przebiegłość, z jaką wszystkie zacne, grube, prawe duchy mierności zachowują się wobec duchów wyższych oraz ich zadań, ową misterną zawiłą przebiegłość jezuicką, co tysiąckrotnie jest subtelniejszą od rozumu i smaku tegoż stanu średniego w najlepszych jego chwilach — a nawet od rozumu jego ofiar -: jako ponowny dowód, iż instynkt ze wszystkich odkrytych dotychczas odmian inteligencyi jest najinteligentniejszy. Słowem, badajcie psychologowie filozofie reguły w walce z wyjątkiem, to dopiero widowisko godne bogów i złośliwości boskiej! Lub jeszcze wyraźniej: dokonywajcie wiwisekcyi na dobrym człowieku, na homo bonae voluntatis… na sobie!

Sądzenie i potępianie moralne jest ulubioną zemstą ludzi ograniczonych duchowo na ludziach mniej tępych jako też rodzajem odszkodowania za to, czego poskąpiła im przyroda, wreszcie pobudką do wzbogacenia i wysubtelnienia duchowego: — złośliwość uduchowią. Cieszą się oni w głębi serca, iż istnieje miara, wobec której wyposażeni skarbami i przywilejami duchowymi stoją z nimi na równi: — walczą za równość wszystkich przed Bogiem i do tego potrzebują niemal wiary w Boga. Śród nich znajdują się najzawziętsi przeciwnicy ateizmu. Ktoby im rzekł szczytna duchowość stoi nieporównanie wyżej od wszelkiej prawości i zacności li moralnego człowieka ten doprowadziłby ich do szaleństwa: — będę baczył, by nie uczynić tego. Pochlebię im raczej mojem twierdzeniem, iż szczytna duchowość jest jeno ostatnim wytworem jakości moralnych, syntezą wszystkich stanów, przypisywanych moralnym jeno ludziom, i wytworzyła się cząstkowo, drogą długiej hodowli i pracy prawdopodobnie całych łańcuchów pokoleń; że szczytna duchowość jest właśnie przeduchowieniem sprawiedliwości oraz owej dobrotliwej surowości, co poczuwa się do przestrzegania hierarchii na świecie, śród rzeczy nawet — nie tylko śród ludzi.

Wobec tak bardzo rozpowszechnionych dziś pochwał bezinteresowności trzeba, acz z narażeniem się na niejakie niebezpieczeństwo, uświadomić sobie, czem właściwie lud się interesuje, i co to są za rzeczy, które bardzo i głęboko bierze sobie do serca człek pospolity: z doliczeniem jednostek wykształconych, nawet uczonych, a jeżeli wszystko w błąd nie wprowadza, omal filozofów. Okaże się przytem, iż lwia część tego, co subtelniejszych i wybredniejszych smakoszów, co każdą wyższą interesuje i nęci naturę, człowiekowi zwyczajnemu zda się zgoła nieinteresującem: — gdy zaś zauważy oddanie się temu, to zwie je desinteresse i dziwi się, jak są możliwe uczynki bezinteresowne. Istnieli filozofowie, którzy temu podziwowi ludowemu umieli dać nawet zwodniczy i mistyczno-zaświatowy wyraz (- czyżby szczytniejszej natury nie znali z doświadczenia? -), zamiast wykazać nagą i niezaprzeczony prawdy, iż czyn bezinteresowny jest bardzo interesującym i interesownym czynem, jeżeli przyjmiemy — A miłość? — Jakto! Miałżeby nawet czyn, wynikający z miłości, być nieegoistycznym? Ależ kpy -! A chwała poświęcającego się? — Ależ kto poświęcał się naprawdy, ten wie, iż chciał i otrzymał coś w zamian — może coś ze siebie dla czegoś ze siebie -, że tu tracił, by tam zyskać, a może by w ogóle być czemś więcej, lub bodaj czuć się czemś więcej. Lecz to dziedzina pytań i odpowiedzi, w której wybredniejszy duch przebywa niechętnie: tak bardzo musi tu prawda powstrzymywać się od ziewania, gdy jej odpowiadać każą. Ostatecznie jest ona jak kobieta: gwałcić jej nie należy.

Zdarza się niekiedy, mówił moralistyczny pedant i drobiazgowiec, iż niesamolubnego człowieka szanuję i wyróżniam: nie dlatego wszakże, że jest niesamolubny, lecz iż zda się mi mieć prawo do pomagania innemu człowiekowi z własną swą szkodą. Słowem, chodzi tu zawsze o to, kim jest on, kim zaś ów drugi. U człowieka na przykład, stworzonego i przeznaczonego do rozkazywania, zapieranie się siebie oraz skromne usuwanie się nie byłoby cnotą, lecz marnotrawstwem cnoty: tak mi się zdaje. Każdy nieegoistyczny morał, który poczyna sobie bezwzględnie i zwraca się do wszystkich, grzeszy nie tylko przeciw smakowi: jest też podżeganiem do grzechów płynących z zaniedbania, jednem więcej pokuszeniem pod maską ludzkości — i to właśnie pokuszeniem i poszkodowaniem wszystkiego górniejszego, niezwyklejszego, uprzywilejowanego. Należy zmusić morały, by przedewszystkiem ugięły się przed hierarchią, zaś z ich uroszczeń uczynić sprawę sumienia, — nóż same przyjdą wreszcie do przekonania, iż niemoralną rzeczą jest utrzymywać: co dla jednego słuszne, to dla drugiego godziwe. — Tak mówił mój moralistyczny pedant i bonhomme nie należałoż go wyśmiać, iż morały w ten sposób nawoływał do moralności? Jednakże nie powinno się mieć za wiele słuszności, jeśli chce się śmieszków mieć po swojej stronie; odrobina niesłuszności należy nawet do dobrego smaku.

Wszędzie, gdzie współczucie dziś płoszą, — a kto bacznie słucha, ten nie posłyszy obecnie żadnej innej religii — winien psycholog nadstawiać uszu: poprzez całą próżność, poprzez wszystek zgiełk, znamionujący tych kaznodziejów (jak wszystkich kaznodziejów), doleci go niekłamane, chrypliwe rzężenie samopogardy. Jest ona objawem owego sposępnienia i zeszpecenia Europy, co od wieku się wzmaga (a którego pierwsze oznaki stwierdził już Galiani w swym zastanawiającym liście do pani d'Epinay): jeżeli nie jest jego przyczyną! Człowiek nowoczesnych idej, dumna ta małpa, jest ze siebie nad wyraz niezadowolony: to pewna. Czuje swą niedolę: lecz jego próżność chce, by jeno współczuł — Europejski mieszaniec — na ogół wcale szpetny plebejusz — potrzebuje koniecznie kostyumu: potrzebuje historyi jako lamusu kostyumów. Wprawdzie dostrzega przytem, iż żaden dobrze na nim nie leży, - więc zmienia i zmienia. Spójrzmy na dziewiętnaste stulecie od strony tych pospiesznych upodobań i zmian maskarad stylowych oraz chwil zwątpienia, iż w niczem nie jest nam do twarzy — Daremne wszystkie występy romantyczne, klasyczne, chrześciańskie, florenckie, barokowe i narodowe in moribus et artibus: w żadnym nie jest dobrze! Ale duch, zwłaszcza duch historyczny nawet z tego zwątpienia odnosi korzyści: raz wraz jakiś nowy strzęp starodawności i zagranicy bywa przymierzany, wdziewany, rozdziewany, odkładany, przedewszystkiem studyowany: — jesteśmy pierwszem uczonem stuleciem in puncto kostyumów, rozumiem, morałów, wyznań wiary, smaków artystycznych i religij, przygotowani, jak żadna jeszcze epoka, do karnawału w wielkim stylu, do najuduchowieńszego śmiechu i szaleństw zapustnych, do transcendentalnej wyżyny najszczytniejszego błazeństwa i arystofanicznego wyszydzenia świata. Być może, iż tu właśnie odkryjemy jeszcze dziedzinę naszego wynalazku, dziedzinę, w której zdobyć się możemy jeszcze na oryginalność, na przykład jako parodyści dziejów świata i arlekiny Boga, — acz nic dzisiejszego nie ma przed sobą przyszłości, to jednak śmiech nasz może mieć ją właśnie.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
O pożytkach i szkodliwości historii dla życia
Wolny Duch


«    (Published: 01-09-2002 Last change: 05-02-2005)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2346 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)