|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Manifest obrazoburcy Author of this text: Paweł Fijałkowski
Monoteizm jest najpiękniejszym i jednocześnie najniebezpieczniejszym
efektem religijnej ewolucji ludzkości. Upowszechnił w świecie wiarę w istnienie jakiejś jednej, jedynie słusznej i dobrej dla wszystkich ludzi
ideologii, pochodzącej od jednego i jedynie prawdziwego boga: Jahwe, Allacha
lub po prostu Pana Boga. Wiara ta legła u podstaw systemów, narzucających
ludziom, jak należy myśleć i żyć, potępiających wszelkie odmienne systemy
wartości i sposoby życia.
Wielokrotnie w dziejach monoteizm był czynnikiem wspierającym
centralizowanie i administracyjne kształtowanie życia społecznego. Dotyczy to w równej mierze starożytnego judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. W 621 r.
p.n.e. Jozjasz, król Judei, chcąc wzmocnić państwo, nakazał swym poddanym,
by oddawali cześć jednemu bogu, mającemu swój przybytek w Jerozolimie, a ośrodki
kultu innych bóstw polecił zniszczyć. Pragnienie wzmocnienia władzy
centralnej było jedną z przyczyn, dla których Mieszko I zdecydował się w 966 r. na chrystianizację swego państwa. Jednocześnie duchowi przywódcy
monoteizmu zawsze dążyli do centralizmu, czego najlepszym dowodem papiestwo,
roszczące sobie od wieków pretensje do religijnego i politycznego przywództwa w świecie chrześcijańskim. Najdalej w tym kierunku poszli muzułmanie. Następcy
Mahometa, kalifowie, rezydujący pierwotnie w Medynie, od około 661 r. w Damaszku, a od 762 r. w Bagdadzie, skupiali w swych rękach zarówno władzę
religijną jak i świecką.
Świat chrześcijański uległ w efekcie schizm i ruchów reformacyjnych
licznym podziałom. Jednakże kościół rzymskokatolicki wciąż uważa się za
powszechny, mimo iż jest tylko jednym z wielu kościołów. Uważa się za święty,
mimo iż jest tylko ziemską organizacją. Choć zaakceptował ekumenizm, wciąż
przypomina, że jako jedyny posiada prawdziwe narzędzia zbawienia. Zmieniło się
tylko tyle, że osobom wytykającym tej instytucji uzurpację nie grozi ciężkie
więzienie lub śmierć na stosie, aczkolwiek nadal mogą być narażone na
publiczne potępienie i szykany.
Monoteizm chrześcijański był przez całe średniowiecze i okres nowożytny podporą monarchów, sprawujących władzę z „bożej łaski".
Następnie stał się duchową pożywką dla teoretyków i budowniczych systemów
totalitarnych. Dzięki rozwojowi techniki, umożliwiającemu szybki przepływ
ludzi i informacji, totalitaryzmy komunistyczny i faszystowski mogły podjąć
próbę uszczęśliwienia swych ludów wybranych, pod warunkiem bezwzględnego
posłuszeństwa, dławiąc wszelki sprzeciw,
negując i zwalczając inne światopoglądy.
Podobnie jak monoteizm, zbudowany na jego podobieństwo
totalitaryzm ma swego jednego i jedynego wodza (boga), który wywiódł swój
lud z niewoli, często eliminując fizycznie ludy wykluczone z przymierza, wodza
(boga) nie znoszącego obok siebie konkurencji innych wodzów (bogów). Lud
wybrany (Aryjczycy lub „klasa robotnicza"), zobowiązany do bezwarunkowej
wdzięczności swemu wodzowi (bogowi), powinien wypełniać jego wolę lub wolę
jego funkcjonariuszy, wiedzących ponad wszelką wątpliwość, co dobre, a co złe.
Scentralizowany monoteizm i wywodzący się zeń totalitaryzm, są
wrogami i niszczycielami wszelkiej różnorodność. Kamieniem węgielnym obu
tych systemów jest bowiem przekonanie o posiadaniu monopolu na prawdę,
wprowadzane w życie z całą bezwzględnością. Różne odmiany monoteizmu i totalitaryzmu są wiec ze swej natury skazane na wzajemne zwalczanie się i walkę o „rząd dusz", pustoszącą lub w najlepszym razie zubożającą świat. Źródła
tej agresywności znajdujemy w odległej starożytności.
Pierwsze księgi Starego Testamentu opowiadają nam dzieje ludu wybranego
przez boga Jahwe, któremu bóg ów dał w posiadanie Ziemię Obiecaną. Nie
chodziło o to, by osiedli na niej i współżyli pokojowo z jej mieszkańcami,
lecz o to, by ziemię tę podbili, mordując lub wypędzając mieszkające tam
ludy. Po zajęciu Jerycha, Izraelici pod dowództwem Jozuego „wyrżnęli do
nogi ostrzem miecza wszystko, co było w mieście, mężczyzn i kobiety, młodych i starych" (Ks. Jozuego 6, 21). Podobnie postąpili w większości miast
podbijanej krainy, „nikogo nie zostawiając przy życiu, a wszystko, co żyło,
wytracając jako obłożone klątwą, jak nakazał Pan, Bóg Izraela" (Ks.
Jozuego 10, 40).
Wprawdzie historia starożytna obfituje w zdarzenia takie jak wędrówki
ludów i podboje. Jednakże w Biblii znajdujemy usprawiedliwienie podboju i masowych mordów bożym wybraństwem i nadaniem. Przekonanie o posiadaniu
pochodzącego od boga prawa do zabijania zostało później upowszechnione przez
religie monoteistyczne, dla których Stary Testament stał się księgą świętą i podstawą wiary. Przekonanie to, połączone z pragnieniem nawracania na
„prawdziwą wiarę" zrodziło w średniowieczu chrześcijańskie wyprawy
krzyżowe i islamskie święte wojny z niewiernymi. Zaowocowało wymordowaniem
przez chrześcijan wielu ludów pogańskich w Europie oraz w nowoodkrytej
Ameryce. Działalność misyjna, nawet prowadzona metodami pokojowymi, zubożała i wciąż zubaża bogactwo kulturalne świata.
Począwszy od schyłku Imperium Rzymskiego aż po XVIII w. w świecie
chrześcijańskim trwały prześladowania Żydów, będące przejawem walki
monoteizmu chrześcijańskiego z tak bardzo doń podobnym monoteizmem żydowskim.
Właśnie podobieństwa rodziły poczucie zagrożenia w umysłach duchowych
przywódców chrześcijaństwa, roszczących sobie pretensje do monopolu na boga i prawdę. W efekcie tysiące wyznawców judaizmu straciło życie w najwymyślniejszych
męczarniach, a dziesiątki tysięcy musiały tułać się z kraju do kraju.
Ideologia, która przez wieki spajała naród żydowski i stanowiła rdzeń jego
tożsamości, była jednocześnie źródłem jego nieszczęść, ciążyła na
jego losach niczym przekleństwo.
Posiadające boską sankcję prawo do podboju i mordowania zostało w XX
w. przyswojone przez wyrosły na chrześcijańskim podłożu totalitaryzm
faszystowski, zaowocowało w latach II wojny światowej ludobójstwem na
niespotykaną dotąd skalę. „Dałem wam ziemię, nad którą się nie
mozoliliście, miasta, których nie budowaliście, a jednak w nich zamieszkaliście"-
czytamy w Księdze Jozuego (24, 13). Jakieś dwa i pół tysiąca lat po
napisaniu tych słów, w 1941 r. Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy
postanowił w imieniu swego wodza (boga) dać narodowi niemieckiemu przestrzeń
życiową na Wschodzie, planując w ramach Generalplan Ost wysiedlenie lub
wymordowanie 30-50 milionów dotychczasowych mieszkańców Polski, Białorusi,
Ukrainy i krajów nadbałtyckich.
Dzisiejszy świat muzułmański przeżywa renesans idei państwa
wyznaniowego, rządzonego teokratycznie. Powrót do haseł świętej wojny z niewiernymi może okazać się wielkim zagrożeniem dla ludzkości. Dowiódł
tego ponad wszelką wątpliwość przeprowadzony 11 września 2001 r. atak
terrorystyczny na USA, państwo posługujące się w swej imperialnej polityce
frazesami zaczerpniętymi z ideologii judeo-chrześcijańskiej. Jednocześnie
konflikt żydowsko-palestyński kryje w swym rdzeniu antagonizm dzielący
monoteizmy, szczególnie judaizm i islam. Jerozolima, miejsce święte dla
trzech wielkich religii monoteistycznych, była i jest nadal polem walki między
nimi. Na podobnej zasadzie Kair, miasto obfitujące w ogromną ilość meczetów i koptyjskich kościołów, jest miejscem walki ideologicznej między islamem a chrześcijaństwem. Wróćmy jednak do źródeł.
Wiele było przyczyn, które sprawiły, że bóg Jahwe, którego Żydzi
stworzyli na swe podobieństwo, a chrześcijanie zmodyfikowali pod wpływem
filozofii stoickiej i neoplatońskiej, okazał się silniejszy od bogów, których
na swe podobieństwo stworzyli Grecy i Rzymianie. Mieszkańcy starożytnych Aten
zapewne nie przypuszczali, jak zaborczym okaże się ów „nieznany bóg", którego — jak dowiadujemy się z Dziejów Apostolskich (17,23) — objawił im Paweł.
Monoteizm chrześcijański niemal zupełnie uśmiercił ducha starożytnej
cywilizacji greckiej, jak również wielu innych, starszych od niej.
Już greccy myśliciele, jak choćby żyjący w końcu IV w. p.n.e.
Hekateusz z Abdery, uważali monoteizm i izolujące wyznawców judaizmu przepisy
rytualne (np. zakaz małżeństw z nie-Żydami) za przeciwne greckiej idei jedności
wszystkich ludzi. Również intelektualiści starożytnego Rzymu zdawali sobie
sprawę z wrogości monoteizmu do otaczającego politeistycznego świata. Dla świata
grecko-rzymskiego każdy z wielu bogów był prawdziwy lub też wszyscy bogowie
byli wymysłem kapłanów. Dla Żydów istniał tylko jeden bóg, nie godzący
się na pokojowe współżycie swych wybrańców z bałwochwalcami. Toteż
rzymska tolerancja religijna nie obejmowała ani Żydów, ani pierwszych chrześcijan,
ponieważ widziano w nich politycznych wichrzycieli i wrogów państwa.
W IV w. chrześcijaństwo stało się podporą rzymskiej państwowości
za cenę unicestwienia kulturowej różnorodności Imperium. W 391 i 392 r.
cesarz Teodozjusz I Wielki wydał ustawy zakazujące oddawania czci bogom pogańskim, a biskupowi aleksandryjskiemu Teofilowi zezwolił na burzenie świątyń.
Zniszczeniu uległo wiele starożytnych dzieł sztuki, nie tylko w Egipcie, lecz
na terenie całego Imperium. Rozgrywane co najmniej od 776 r. p.n.e. pogańskie
igrzyska olimpijskie odbyły się po raz ostatni w 393 r., a cesarz Teodozjusz
II polecił w 426 r. zniszczyć okrąg kultowy w Olimpii. Licząca ponad 900 lat
Akademia Platońska w Atenach przetrwała do 529 r., w którym Justynian I zarządził
jej likwidację. Ten sam władca nakazał w latach 50. VI w. zamknięcie świątyni
Izydy na wyspie Filos w Egipcie, kładąc kres istnieniu ostatniej enklawy starożytnej
cywilizacji egipskiej.
Piewcy zasług chrześcijaństwa mimo to głoszą, iż chrześcijaństwo
ocaliło od zagłady i przechowało do lepszych czasów wiele pomników kultury
antycznej. Zwolenników tego poglądu należałoby spytać, skąd wzięła się
konieczność ratowania kulturalnego dorobku starożytności, przed kim bronili
go pierwsi chrześcijanie? Czy to nie oni sami byli największym zagrożeniem
dla cywilizacji grecko-rzymskiej? Czy nie unicestwiali jej z większym zapałem
niż wrogie Imperium Rzymskiemu plemiona germańskie? Jeśli nawet ratowali
dorobek antyku, to przede wszystkim przed swymi braćmi w wierze. Przetrwało
to, co ojcowie kościoła uważali za przydatne lub co po prostu lekceważyli,
to co dało się przystosować do potrzeb nowej ideologii (często wręcz
ocenzurować) lub co można było tolerować (zob. str. 454). Istniały w średniowiecznej
Europie enklawy, w których przechowywano spuściznę starożytności, lecz
rzadko kiedy ją rozumiano i ceniono.
Minęły stulecia nim duchowi przywódcy chrześcijaństwa łaskawie w końcu
pozwolili, byśmy podziwiali doczesne szczątki starożytności i wybierali z nich to, co pasuje do „naszego" systemu wartości. Wielki polski filozof i psycholog Władysław Witwicki w swych „Objaśnieniach" do „Uczty"
Platona proponował, by w taki oto sposób uporać się z występującymi w tym
dziele wątkami homoseksualnymi: "Wstawmy tylko w jego [tj. Pauzaniasza] mowę i w jego myśli pojęcie młodej kobiety zamiast pojęcia młodego
chłopca, ze względu na nasze współczesne stosunki i poczucia z początku
XX wieku po Chrystusie".
Skąd wzięły się owe „stosunki i poczucia" ? Mają one pochodzenie
biblijne, zrodziło je potępienie miłości między mężczyznami zawarte w Księdze
Kapłańskiej (18, 22; 20, 13), powtórzone w Liście do Rzymian (1, 27).
Wprowadzono je do rzymskiego prawa państwowego, gdy tylko chrześcijaństwo stało
się religią panującą. W 390 r. znany nam już pobożny cesarz Teodozjusz I Wielki nakazał palić homoseksualistów na stosie. Wielu późniejszych
prawodawców poszło w jego ślady.
Chrześcijański monoteizm zmiótł starożytną słowiańskość z powierzchni ziemi tak doszczętnie, że nie mamy dziś nawet dostatecznej pewności
tego, jacy bogowie jej patronowali. Ich posągi stojące do 966 r. w Gnieźnie i wielu innych ośrodkach słowiańskiego kultu, zostały na rozkaz Mieszka I porozbijane, a następnie spalone, wrzucone w wodę lub zakopane. Tryumfujący
monoteizm pozbawił nas naszej pierwotnej tożsamości, naszych bogów i systemu
wartości. Unicestwił niemal wszystko to, czym byliśmy i czym być mogliśmy
(zob. str. 57).
Być może jesteśmy skazani na to, by pogodzić się z duchową niewolą, w którą popadliśmy przed 1000 lat, uznać ją za nieunikniony (skoro zaistniały)
efekt biegu dziejów, za stan dla nas naturalny i dostrzegać przede wszystkim
jego zalety. Ale możemy również zerwać ze wszystkim, co przez stulecia było
naszym duchowym obliczem i znaleźć się w obliczu nieskończonej możliwości
wyboru i potrzeby stworzenia nowego świata.
Narastający eklektyzm jest od wieków istotną cechą kultury
europejskiej. Konglomeratami elementów o różnym pochodzeniu są nawet
najbardziej charakterystyczne i z pozoru jednolite kultury, jak np. holenderska.
Cywilizacja przyszłości będzie miała zapewne charakter jeszcze bardziej
eklektyczny. Kształtować ją będzie wszechstronne poznawanie świata i fascynacja różnorodnością istniejących kultur. Ani narodowość, ani
wyznanie nie są dziedziczne, są efektem wychowania, a mogą być również
sprawą wyboru. Nie wykluczone więc, że w ogóle zanikną, umożliwiając
wolny rozwój jednostek. Miejmy nadzieję, że dzięki temu powstanie
cywilizacja swobodnie przyswajająca i przede wszystkim przetwarzająca. Jej
bogactwo może sprawić, że duchowe i cielesne spełnienie okaże się lepszym
lekarstwem na lęki przemijania niż obietnice bogów.
Teraźniejszy świat stanie się dla nas wielkim muzeum. Będzie to
muzeum zawierające wiele wciąż groźnych „eksponatów". Scentralizowany
monoteizm zawsze będzie krył w sobie niebezpieczeństwo totalitaryzmu. Z kolei
ideologia totalitaryzmu jest rodzajem religii, toteż uzależnieni od niej
ludzie po upadku systemu totalitarnego odczuwają potrzebę nowej religii państwowej.
Do roli takiej monoteizm nadaje się bardzo dobrze. Oto dlaczego zarówno w dzisiejszej Rosji jak i w Polsce obserwujemy gwałtowny rozwój życia
religijnego. Rozwój wręcz upragniony przez władców, bo dający złudną
pociechę trapionym przez niedostatek ludziom.
Radziecki kult jednostki upadł, natomiast watykański trwa i owocuje wciąż
nowymi pomnikami papieża. Jednakże rozbieżność między kierunkiem rozwoju
cywilizacji europejskiej a ideologią chrześcijańską jest obecnie tak wielka,
że chrześcijańskość Europy staje się fikcją, a drogę dalszego rozwoju
wskazuje przede wszystkim intelektualna spuścizna starożytnej Grecji. Cały
czas podejmowane są jednak próby administracyjnego podtrzymywania fikcji, a w
Polsce nawet jej umacniania, co może zaowocować jedynie zakłamaniem i zwątpieniem.
W obliczu tego niebezpieczeństwa musimy zdać sobie sprawę, że
najpotrzebniejszą i najpiękniejszą i ideą jest ta, która uświadamia człowiekowi,
iż jest panem samego siebie, a różnorodność jednostek i społeczeństw jest
podstawowym prawem naszej natury.
[Pierwsza, krótsza wersja tekstu ukazała się w dwumiesięczniku „Res
Humana", r. 10, 2001, nr 3 (52)]
« (Published: 25-03-2003 Last change: 26-02-2006)
Paweł Fijałkowski Doktor historii, ur. 1963 r., archeolog i historyk, adiunkt w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie, zajmuje się dziejami Żydów w dawnej Polsce (X-XVIII w.), historią protestantyzmu na ziemiach polskich do 1945 r. oraz homoerotyzmem w starożytnej Grecji i Rzymie. Number of texts in service: 5 Show other texts of this author Newest author's article: W kręgu miłośników i lubych | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2366 |
|