|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
The Bible » The Bible - generally »
Biblijna propaganda [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
„Nie ma w nich [pismach biblijnych] żadnej erudycji, żadnej
wzniosłej myśli, niczego, co by przekraczało zwykłe siły umysłu ludzkiego — pisał w XVIII w. ksiądz Jan Meslier . -Wprost przeciwnie. Z jednej strony znajdujemy tu tylko baśnie,
jak owe opowieści o stworzeniu kobiety z żebra wyjętego z boku mężczyzny, o rzekomym raju ziemskim, o wężu obdarzonym mową, rozumem i przebiegłością
większą od przebiegłości człowieka. Albo znów opowieści o oślicy, która
umiała mówić i karciła swego pana, kiedy ją bił bez powodu, o potopie i arce, w której były zamknięte zwierzęta wszystkich rodzajów, o pomieszaniu
języków i powstaniu narodów, że już nie będziemy wspominać wielu innych
bezsensownych opowiadań o treści prostackiej i frywolnej, których
przekazywaniem wzgardziliby poważni i szanujący się pisarze. Wszystkie te
opowiadania mają nie mniej baśniowy charakter niż opowieści na temat pomysłu
Prometeusza, puszki Pandory, wojny olbrzymów z bogami i wszystkie im podobne,
które układali poeci dla zabawy ówczesnych ludzi (...) Aby ułożyć te księgi
nie trzeba było doprawdy ani geniuszu, ani boskiego objawienia. Gdyż Bogu one
bynajmniej zaszczytu nie przynoszą".
Pismo święte chrześcijan i żydów, inaczej niż inne
mitologie, przez wieki było i jest traktowane jako rzeczywisty opis wydarzeń,
które działy się „kiedyś gdzieś". Ile zła i prześladowań przyniosło
takie podejście do tekstu mitologicznego trudno jest sobie wyobrazić. Chrześcijanie
czasem z (nieuzasadnioną) wyższością pokpiwają ze starożytnych Greków, którzy
„mogli wierzyć w takie fantazje jakimi przepełnione są ich mity". Jednakże
Grecy, przynajmniej warstwy wykształcone, traktowali opowieści o bogach w kategoriach mitologicznych. Bynajmniej nie wadziło to religijności, a nadto
sprzyjało tolerancji. Inaczej chrześcijanie i żydzi. Wraz z triumfem religii
opartej na mitologii judeo-chrześcijańskiej świat musiał zmienić paradygmat w jakim traktuje się mity. Dokonano tego wykorzystując bezbronność
intelektualną szerokich rzesz „ubogich duchem", co z czasem uzupełniono ad
maiorem gloriam Dei argumentami przemawiającymi do wyobraźni i rozumu
jednostek niepokornych na czele z wynalazkiem nad wynalazki chrześcijańskiej
cywilizacji miłości — stosem na czarownice. (Jeszcze w XX w. biskup K.
Niedziałkowski, rektor Akademii Duchownej, wystąpił z taką konstatacją odnośnie
autorki Roty, najpopularniejszej bodaj pieśni współczesnych narodowych
świętoszków: "Gdyby ktoś przed laty tak się odzywał o Bogu i tyle bluźnierstw
przeciw Niemu powiedział, co p. Konopnicka, przebito by mu język rozpalonym żelazem, a współczesnym zdawałoby się jeszcze, że zbyt łagodnie z nim postąpiono").
Wbito nam do głów, że Biblia jest świętym tekstem
innym niż wszystkie, że są tam rzekomo jakieś wzniosłości, których próżno
szukać w pozostałym dorobku literackim ludzkości (zob. str. 2076), głoszono z różnym natężeniem tezę o historyczności wydarzeń zaprezentowanych w Biblii. Odnośnie tzw. historii świętej — czyli rdzenia tematycznego traktującego o wydarzeniach, w których sacrum i profanum spotykały się na
ziemi w wielkim zamyśle urzeczywistniania boskiego planu w stosunku do Ludu
Wybranego, tudzież chrześcijan — to jej realność rozmywa się wiek po wieku w odmętach alegorii, proporcjonalnie do rozwoju nauki i kultury intelektualnej
społeczeństw. Obok tego Biblia zawiera rdzeń historiograficzny, który
pretenduje do miana historii świeckiej Ludu Wybranego i chrześcijan.
Historycznymi w ST określa się księgi: Rodzaju,
Wyjścia, Kapłańską, Liczb, Powtórzonego Prawa, Jozuego, Sędziów, Rut, 1. i 2. Samuela, 1. i 2. Królewska, 1. i 2. Kronik, Ezdrasza,
Nehemiasza, Tobiasza, Judyty, Estery, 1. i 2. Machabejska. Na ich podstawie
opowiada się m.in. o dziejach patriarchów Abrahama, Izaaka, Jakuba i in.,
wygnaniu z Egiptu, „domu niewoli", czterdziestoletniej wędrówce przez
pustynię pod wodzą Mojżesza, o wspaniałych królestwach Dawida i Salomona, o niezwykłych dokonaniach wielu innych królów Ludu Wybranego. Tymczasem dziś
do „ataku" ruszyli archeologowie w poszukiwaniu śladów tych minionych
wydarzeń. Na podstawie ich badań coraz głośniej mówi się, że
Historia biblijna to fantazje i propaganda
Pobudki do napisania tego tekstu dostarczył mi niezwykle
istotny i znamienity artykuł opublikowany w niemieckim tygodniku Der
Spiegel i przedrukowany w polskim tygodniku Forum (15/2003), co
ważniejsze — jako „temat tygodnia", z okładki. Można powiedzieć: jesteśmy
świadkami nadchodzącego przełomu, odżegnywania się Europy od chrześcijaństwa.
Chodzi o tekst "Biblijne fantazje" Matthiasa Schulza, który z jednej
strony jest relacją z badań archeologicznych prowadzonych w celu weryfikacji
zdarzeń historycznych przedstawionych w Biblii, a z drugiej — frontalnym
atakiem na Biblię. Ponad sto lat temu Nietzsche pisał o Niemcach w takich słowach:
„Ach ci Niemcy, ileż nas już kosztowali! (...) Ci Niemcy, wyznaję są moimi
wrogami: gardzę nimi za wszelkie niechlujstwo pojęć i wartości, za wszelkie
tchórzostwo wobec wszelkiego prawego 'tak i nie'. Niemal od tysiąca lat plątają i gmatwają wszystko, czego dotkną swymi paluchami, mają na sumieniu wszelką
połowiczność — żebyż to połowiczność! — na którą chora jest Europa — mają na sumieniu także najbardziej niechlujny, najbardziej nieuleczalny,
najbardziej nieodparty rodzaj chrześcijaństwa, protestantyzm… Jeśli się
nie uporamy z chrześcijaństwem, winni temu będą Niemcy…" Ale już wkrótce
potem właśnie w Niemczech powstała szkoła biblijnego krytycyzmu, z Juliusem
Wellhausenem (1844-1918) na czele. Ten niemiecki biblista zajął się
badaniem Pięcioksięgu, w którym wyodrębnił cztery warstwy
redakcyjne: jahwistyczną, elohistyczną, deuteronomiczną i kapłańską [ 1 ].
Sformułował też opinię, iż historiografia biblijna powstała dopiero w czasach niewoli babilońskiej. To właśnie on i jego współpracownicy rzucili
wyzwanie archeologom i w konsekwencji przyczynili się decydująco do takiego
oblicza archeologii jakie mamy dziś. Dotąd bowiem archeologowie zajmowali się
przede wszystkim „potwierdzaniem" biblijnej wersji zdarzeń. Nie prowadzili
na ogół badań oceniając odkrycia w sposób krytyczny, lecz starali się je
za wszelką cenę dopasować do tekstu Biblii („potwierdzono" nawet „trąby
jerychońskie"...).
Teraz zaś artykuł z tego niemieckiego tygodnika może być
również doskonałą odpowiedzią (albo i oczyszczeniem się) wobec zarzutów
niemieckiego filozofa. Skończyły się już półsłówka („nie do końca
prawda", „nieco inaczej niż mówi Pismo Święte" itp.), jakie obowiązywały
jeszcze wczoraj w „prasie opiniotwórczej". Der Spiegel przedstawia
sprawę otwarcie: „Całe legiony naukowców ruszyły na Bliski Wschód, by
dociec ile prawdy historycznej zawierają stronice Starego Testamentu. I nie
pozostawili na świętej księdze suchej nitki"; „dopiero teraz, ponad 2
tys. lat po stworzeniu tych mitów i religijnych wizji, zaczęło się ich
logiczne, naukowe analizowanie"; „Współcześni biblioznawcy już od dawna
podważają wiarygodność Starego Testamentu. Przypuszczenie, że jest on
raczej zbiorem legend niż historycznych faktów, przeradza się w pewność";
„Chwieje się historyczna podstawa Biblii"; "Tam gdzie badacze doszukiwali
się kiedyś historycznych faktów, widzą dziś polityczną propagandę. -
Stanęliśmy w obliczu przełomu — przyznaje Dirk Kinet, który na
Uniwersytecie w Augsburgu wykłada języki biblijne"; „Sytuację komplikuje
fakt, że Boża Księga zawiera nie tylko poezje i fantazje (...) Opowiadają
one o czasach między rokiem 1000 a 587 p.n.e., kiedy to rozpadło się bajkowe
imperium Salomona"; „Przekonanie, że Pan rozwinął się z pogańskiego bożka
może być bolesne"; „Badacze docierają do korzeni Starego Testamentu — i te korzenie podcinają. Coraz jaśniejsze staje się, że Słowo Boże, 'Księga
Ksiąg' pełna jest przeinaczeń. Jedna grupa fałszerzy, zwana
deuteronomistami, zajmowała się preparowaniem historii, zniekształcaniem
rzeczywistości, zatajaniem niewygodnych faktów i zmyślaniem dziejów Ziemi
Obiecanej"; „Nowe wykopaliska, prowadzone przez Izraelski Urząd Starożytności,
pokazują, jak wielkie są rozmiary oszustwa"; „Nie ma wątpliwości -
Stary Testament zmyśla".
Aby zdać sobie sprawę ze społecznego znaczenia takiego
tekstu należy dodać, że Der Spiegel - niezależny magazyn
analityczny — to nie tylko jeden z najważniejszych (najważniejszy?)
niemieckich tygodników (nakład tygodniowy: 1 mln egzemplarzy), ale i jedno z najbardziej znanych pism w Europie.
Przy okazji omawiania tego artykułu należy odnotować, iż
tygodnik Polityka (nota bene, od niedawna także wydawca
tygodnika Forum), zamieścił jakiś czas temu tekst dotyczący tego właśnie
tematu: podważania Biblii przez archeologię (R. Frister, „Nie ruszajcie mitu. Kłopotliwe wykopaliska biblijne", nr 46/199), jednak tekst ten miał
nie tak obrazoburczą wymowę, pomimo że pisano wówczas: „Archeolodzy podważają
same podstawy Biblii. Pan Bóg nie przekazał Mojżeszowi Dekalogu, naród
Izraela nigdy nie był w egipskiej niewoli, mury Jerycha nie rozpadły się na dźwięk
trąb, bo Jerycho było miastem nieobwarowanym, pierwsza monoteistyczna religia
nie ma swoich korzeni na Górze Synaj, a wielkie królestwa Dawida i Salomona to
legenda dostosowana do potrzeb teologii." Konkluzje jakie zawarł Der
Spiegel tutaj były jeszcze oceniane jako „daleko idące wnioski".
Sen o potędze
„Oto — 'obiecana ziemia'. 'Twoją będzie — rzekł Bóg do Abrahama — od
rzeki Egiptu do Eufratu'. Obietnica ta nigdy nie została ziszczona. Nigdy nie
posiadaliście żyznego ujścia Eufratu, ani Nilu. Natomiast choć nie obiecana,
ale ziszczona była prawda, że byliście na przemian niewolnikami panów
Eufratu i panów Nilu" (Wolter). Losy Izraelitów usłane były samymi porażkami,
upokorzeniami i trudami. Stale ich najeżdżano, podbijano, niewolono, grabiono,
palono i niszczono ich świątynie. W wyniku tego zrodziło się szereg fantazji
spisanych później w tekstach, które stały się świętymi — Biblią. Te
„dawne dzieje Izraela" upozorowano na historię, wzbogacono wątkami
„boskimi" i przekazywano z pokolenia na pokolenie „ku pokrzepieniu
serc". Stało się to najwcześniej w czasie „niewoli babilońskiej" (po
587 r. p.n.e.), ów „nostalgiczny mit" stworzono więc na obczyźnie w Babilonii. Wątki perskie w Biblii są niekwestionowane (Ahuramazda, perski bóg,
był właśnie bogiem bez wizerunku). Główna praca dokonała się być może
po powrocie z wygnania, wówczas „radykalni żydowscy reformatorzy naprawdę
przystąpili do działania. Podobnie jak średniowieczne klasztorne szajki fałszerzy,
którzy przerabiali daty oficjalnych dokumentów, tak i oni przewertowali
hebrajskie pisma i napisali je na nowo, zmyślając przy tym całe nieistniejące
królestwa" (M. Schulz). Tymczasem wedle powszechnej i tradycyjnej teorii
Biblia miała powstawać od ok. 1000 r. p.n.e. Choć jeszcze w szkole przekazuje
się to jako fakt, to jednak dziś jest to już nie do utrzymania. Co więcej,
coraz więcej biblistów opowiada się za jeszcze młodszym wiekiem Biblii
(czasy hellenistyczne, w zasadniczej części miałoby powstać po 330 r.
p.n.e.). [ 2 ]
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Wyodrębnienie warstw redakcyjnych na podstawie różnić językowych, stylistycznych. Jahwista np. używał dla określenia Boga tetragramu JHWH (prawdopodobnie rodowód jerozolimski); Elohista nazywa Boga Elohim lub El (prawdopodobnie rodowód z północy kraju). [ 2 ] Przykład wpadki autora Pięcioksięgu — powstałego jakoby w X w. p.n.e. znajdujemy m.in. w 42. rozdziale Księgi Rodzaju: Żydzi płacą za zboże metalowymi pieniędzmi. Najstarsze pochodzą z Azji Mniejszej z VII w. p.n.e. « (Published: 17-04-2003 Last change: 08-08-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2401 |
|