|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Problem Zła [1] Author of this text: Marek Czarny
Każdego z nas w mniejszym
lub większym stopniu pytanie o istnienie zła nurtuje. Zwłaszcza kiedy
przyjmiemy, że cała rzeczywistość jest dziełem bytu dobrego. Pytanie o Zło
ma fundamentalne znaczenie zarówno dla wierzącego jak i ateisty. Dla wierzącego
stanowi ono bezpośrednie zagrożenie dla wyznawanej tezy; dla ateisty, z kolei,
jest koronnym argumentem, który przeprowadzony do końca obalałby istnienie
boga w sensie rozumianym przez wierzących.
Sens tegoż rozumienia, dla
jasności dalszego rozważenia, należy ująć w ramy bezpośredniej definicji.
Definicji boga.
Przyjmijmy więc, że
bóg jest istotą wolną,
wszechwiedzącą, wszechmocną oraz dobrą.
[Powyższa
definicja w pierwszej kolejności jest ogólna, wszelkie jej doprecyzowania
otwierają drogę dla innych krytyk, które nie są przedmiotem tego tekstu; w drugiej kolejności wiążą się z nią pewne trudności formalne. Mam tu na myśli
różnego rodzaju paradoksy logiczne dotyczące założonych cech boga. Te
trudności stanowią jednak temat zupełnie innego rodzaju krytyki, krytyki, której
nie będziemy tutaj przeprowadzać.]
Dysponując definicją
postarajmy się sformułować zasadnicze pytanie.
Warunkiem koniecznym dla
dalszej analizy jest namysł nad naturą naszej rzeczywistości i konstatacja, iż
przejawia się w niej zło. Trywializując — jeśli, ktoś z czytelników uważa,
że nie zdarza, nie zdarzało lub nie będzie się zdarzać zło — może w tym
punkcie przerwać czytanie. Od obserwacji przejdźmy do głównego problemu.
Skoro bóg jest istotą dobrą, z pewnością dąży on w ogólności do czynienia dobra. Z uwagi na przyznaną
mu z definicji wszechmoc — może on realizować swoje dążenia. Dlaczego więc w rzeczywistości będącej jego dziełem istnieje zło?
Zło dla kontrastu
Argument ten, w najprostszej
postaci mówi o tym, że gdyby nie istniało zło, nie mogłoby istnieć również
dobro. Chcąc być bardziej precyzyjnym, należałoby tu dodać, że dobro nie
tyle przestałoby istnieć, ile przestałoby być zauważalne. Takie
doprecyzowanie przekreśla jednak sens argumentu, który w tej postaci opowiada
się za tym, iż bóg miałby zawiesić swoje działania na rzecz dobra tylko
dlatego aby nie stało się ono powszechne.
Przymknijmy jednak oko na tą
trudność i przyjmijmy np., że większym dobrem jest zauważalna choć
mniejsza jego ilość, niż ilość większa lecz niedostrzegalna.
W tej sytuacji jednak, dla
postrzeżenia dobra wystarczyłaby pewna minimalna ilość zła; natomiast nasza
rzeczywistość jest ogólnie rozumianym złem, przepełniona. Można tu
polemizować nad wzajemnymi proporcjami zła i dobra, nie zmienia to jednak
faktu, iż zła jest z pewnością więcej niż wymagałoby samo zjawisko
kontrastu.
Innymi słowy, argument
„kontrastu" może usprawiedliwić istnienie pewnej znikomej ilości zła, w żadnym wypadku nie wyjaśnia istnienia pozostałej (przeważającej) ilości zła.
Mniejsze zło dla większego dobra
Według zwolenników tego
argumentu, zło może służyć dla osiągnięcia, uwypuklenia, sprowokowania
jakiegoś dobra. Dobra, które musimy w tej sytuacji uznać za większe niż zło
jakim jego wystąpienie zostało poprzedzone. W takiej sytuacji, mimo iż
istnieje zło, bilans pozostaje dodatni.
Pierwsza trudność na jaką
napotyka ten argument to zasady i kryteria wartościowania dobra i zła.
Przymknijmy oko na tę trudność i spójrzmy dokąd prowadzi on w formie tą
trudnością nieujarzmionej.
Dla skupienia uwagi,
postarajmy się przytoczyć przykłady ilustrujące zasadność takiego podejścia.
Pomimo iż ból jest złem
fizycznym, możemy siebie lub kogoś mu poddać dla celów leczenia.
Zainwestowaliśmy w ten sposób mniejsze zło aby osiągnąć większe dobro. Jeśli
nie byłoby ludzi czy zwierząt godnych pożałowania, nie miałby okazji
wykształcić się cały zestaw dobrych cech czy zachowań takich jak współczucie,
niesienie pomocy, poświęcenie itd. Widzimy więc, że zło może prowadzić do
dobra a nawet, że w pewnych okolicznościach może być konieczne dla jego wystąpienia.
Trudność przed jaką staje
powyższy argument polega na tym, że nie każde zło prowadzi do dobra.
Przypomnijmy, że celem tego argumentu jest ostateczne zbilansowanie dobra i zła z wynikiem dodatnim. Nie otrzymamy jednak takiego wyniku ze względu na znaczną
część zła, które nie doprowadziło do dobra w ogóle, a cóż dopiero do
dobra większego. Ponadto musimy zdawać sobie sprawę z faktu, iż powyższa
zasada równie dobrze działa w drugą stronę. Innymi słowy, nietrudno sobie
wyobrazić, że analogicznie dobro może prowadzić do zła lub być konieczne
dla jego zaistnienia.
Argument powyższy wyjaśnia
więc istnienie pewnej (znacznej w stosunku do argumentu poprzedniego) ilości zła;
pozostaje jednak bezradny wobec pozostałej części zła.
Tutaj z pomocą zdaje się
mu przychodzić kolejny argument.
Zło wynika z wolnej woli człowieka
Bóg stworzył nas istotami
wolnymi, czynimy więc zło, zło któremu On nie jest winien. Jak widzimy, mamy
tu do czynienia z próbą przeniesienia odpowiedzialności za zło z boga na
ludzi.
Na wstępie, chcąc posługiwać
się tym argumentem, musimy przyznać, że wolność człowieka jest sama w sobie dobrem większym niż zło jakie z niej wynika — tylko bowiem wtedy bóg
będzie realizował swoje definicjonalne dążenie do dobra. Założenie to jest
pierwszą trudnością na jaką napotyka argument „z wolnej woli", ponieważ
wymusza ono wartościowanie dobra i zła (tak jak miało to miejsce przy
poprzednim argumencie). Ponownie nie zatrzymujmy się przy tej trudności.
Przyjmijmy, że bóg
rzeczywiście obdarzył nas wolną wolą. Istnieją tu dwie alternatywne możliwości
realizowania przez boga owej wolnej woli i tak; albo mamy wolną wolę w tym
sensie, że bóg tej woli kontrolować nie może, albo też może ale tego nie
czyni.
Pierwsza ewentualność
prowadzi do paradoksu na jaki natrafiają wszelkie pytania o to czy bóg może
uczynić tak aby czegoś nie mógł? — z tego względu zajmijmy się drugą
ewentualnością nie przysparzającą tego rodzaju trudności.
Ostatecznie rysuje nam się
obraz takiej sytuacji, w której bóg w obliczu każdego wyrządzanego przez człowieka
zła powstrzymuje się od jego korekty, a więc w której bóg przyzwala na zło.
Powstaje oczywiście pytanie, czy takie przyzwolenie nie jest samo w sobie złem. W odniesieniu do ludzi, takie pytanie pozostaje nierozstrzygnięte, w tym
przynajmniej sensie, że nie ma wśród etyków zgody co do odpowiedzi na nie.
Intuicyjnie jest jednak zrozumiałe, że problem staje się tym większy im
mniejszy wysiłek jest niezbędny dla zapobieżenia złu. Jeśli tego rodzaju
zapobieżenie wymagałoby np. poświęcenia życia, zdrowia itp. w większości
bylibyśmy skłonni stwierdzić, że przyzwolenie nie ma charakteru zła, względnie,
że jest złem niewielkim. Jeśli natomiast zapobieżenie wymagałoby znikomego
tylko wysiłku, skłanialibyśmy się aby przypisywać takiemu przyzwoleniu
nacechowanie złem. W przypadku jednak istoty boskiej obdarzonej cechą
wszechmocy, wysiłek niezbędny do realizacji jakiegokolwiek zamierzenia, ulega
zredukowaniu praktycznie do zera. Oznacza to, że tego rodzaju przyzwolenie
staje się całkowitym i pełnym złem. Tego rodzaju podejście nie powoduje więc
oderwania zła od boga i chcąc posługiwać się argumentem z wolnej woli,
zmuszeni jesteśmy sięgnąć po pierwszą z alternatyw i założyć, że bóg
(w jakiś sposób) może i czyni nas wolnymi w taki sposób, że sam nie może
ograniczyć naszych wyborów.
W takiej jednak sytuacji
powstaje pytanie: dlaczego bóg nie stworzył nas istotami, które jednocześnie
są całkowicie wolne i zawsze wybierają dobro? — powstaje tu problem czy w ogóle możliwe jest istnienie takich istot a w szczególności czy możemy
nazwać wyborami wolnymi takie wybory, które zawsze są dobre. Nie będziemy się
tutaj tą kwestią zajmować. Wystarczy wskazać na przyjętą definicję boga,
jak się okazuje egzemplifikuje on taką właśnie ewentualność o jaką nam
chodzi. Jeśli dodatkowo zauważymy, że większość chrześcijan uznaje
istnienie pośmiertnego czy postapokaliptycznego raju, w którym jego członkowie
pozostają wolni ale nie ma w nim grzechu, czyli uznają, że tego rodzaju
istoty jak najbardziej mogą istnieć. Bóg realizując więc swoje dążenie do
dobra z pewnością by nas takimi stworzył.
Co z tego wynika?
Wszelkie argumenty (o których
mi wiadomo) na rzecz obrony boga w świetle tytułowego problemu, dają się
sprowadzić do jednego z trzech zaprezentowanych podejść, lub do dowolnej ich
mieszaniny. Jaka jest więc ranga tej konstatacji?
Ten nierozwiązany problem
stanowi poważny argument przeciw istnieniu takiego boga, o jakim mówi
definicja. Niektóre z trudności, o których powyżej mówiliśmy można usunąć
czy też złagodzić, poprzez modyfikację tejże definicji, w taki sposób iż
stanowiłoby to ograniczenie określonych cech boga. Nie koncentrowałem się na
tym problemie, ponieważ większość chrześcijan operuje pojęciem boga
mieszczącym się w przyjętej tutaj definicji.
Z drugiej strony, nie można
traktować tytułowego problemu jako rozumowania dowodowego, nie stanowi ono w szczególności dowodu nie-istnienia boga a jedynie silnie tą ideę podważa.
1 2 Dalej..
« (Published: 30-05-2003 Last change: 07-02-2005)
Marek Czarny Absolwent uczelni technicznej, wykonuje zawód projektanta, ma 26 lat. W kręgu jego zainteresowań znajduje się szeroko rozumiane zagadnienie boga; poczynając od spraw podstawowych (takich jak sama hiopteza jego istnienia), aż po najodleglejsze spekulacje. Od filozofii, po mistykę. | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2465 |
|