Reading room »
Prostaczek Redivivus [1] Author of this text: Maciej Psyk
Wielkie, hen wysoko nad
turystami zamykające się sklepienie robiło wrażenie. Od jego środka jak
fajerwerki we wszystkie strony rozchodziły się czerwone linie cegieł. Grupa
turystów szła wzdłuż nawy oglądając po drodze rzeźby stacji drogi krzyżowej
oraz zdjęcia wyskrobanych płodów w gablocie obok obrazków jakiejś królowej o wyglądzie sierotki Marysi z koroną na głowie. Prostaczkowi wydało się to
niesmaczne, ale w przewodniku było napisane, że katolicy mają na tym punkcie
obsesję więc tylko westchnął. Doszli już prawie do końca gdy nagle z bocznego pomieszczenia wychylił się mężczyzna w czarnej sukni i z białym
szalikiem.
-
Jeszcze wy? No to chodźcie. — Rzucił ku Prostaczkowi i jego dziewczynie. Ci
musieli zrobić nietęgą minę, bo transwestyta powtórzył:
-
No! Na spowiedź przedślubną? No chodźcie!
Teraz
dopiero turyści zrozumieli, że ten podejrzany facet wziął ich za kogoś
innego. Rzekł więc Prostaczek:
-
Widzę, że to jakieś nieporozumienie. Przyszliśmy obejrzeć- bazylikę. Auf
wiedersehn.
-
Ach. Wszystko jasne. I jak wam się podoba?
-
Imponująca. Gdyby wyrzucić te ławki można by zrobić stadion. Tylko… -
chciał powiedzieć co myśli o ginekologicznych zdjęciach z aborcji, ale ugryzł
się w język — tylko… widzę, że macie duże moce przerobowe
niewykorzystane. — Wskazał na kilka mamroczących coś pod nosem babinek siedzących
samotnie wśród kilkuset ławek mogących pomieścić kilka tysięcy wiernych.
-
To niestety prawda. — Odparł smętnie tubylec. — Gdyby nie turyści poszlibyśmy z torbami. Dlatego ratujemy się sklepem przy wejściu i skarbonami. A właśnie!
Dajcie mi po dwa euro za zwiedzanie.
-
Już wrzuciliśmy do skarbony.
-
To nic nie szkodzi. Bóg wam odda dziesięciokrotność. A poza tym — tubylec
zniżył głos konfidencjonalnie — mam właśnie biskupa. Straszny kutwa. Je
tylko łososia i zapija whisky.
Ponieważ
przewodnik uprzedzał, że katolicy są chciwi i jest dla nich naturalne
otrzymywanie pieniędzy za darmo Prostaczek z dziewczyną wyjęli po dwa euro i dali je tubylcowi.
—
Gut, danke. — Ucieszył się. — Może was wyspowiadać-
?
-
Wy… co? — Nie zrozumieli.
-
No, wyspowiadać. Nauczę was. To proste. Składa się z części stałej i miejsca na grzechy. Część stała idzie tak. — Człowiek w czarnej sukience
powiedział formułkę a turyści nauczyli się po paru powtórzeniach. — Bardzo
dobrze. A w środku mówicie grzechy. To znaczy co złego zrobiliście. Co
ukradliście, komu, ile, łapówki, rozboje, narkotyki, nielegalne posiadanie
broni i tak dalej.
Oczy Prostaczka zrobiły się okrągłe ze zdumienia. Dziewczyny również.
-
Słucham?? Mamy panu to wszystko mówić? Doprawdy, czemuż to ma nas pan za
niespełna rozumu? Kto robi takie rzeczy ten zrobi wszystko, by sprawa nie wyszła
na jaw. Policja musi się porządnie napracować, by ustalić sprawcę a nawet
wtedy ten kłamie jak z nut i nie można mu nic zrobić póki nie ma dowodów
jego winy. Nie można skazać nawet jeśli jest pewność co do sprawcy, ale nie
ma na to dowodów, bo wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego. A nawet gdy się szuka dowodów podejrzany nie musi w niczym pomagać ani
odpowiadać na pytania i jeszcze do tego wszystkiego ma do dyspozycji
profesjonalistę, który staje na głowie, by nie został skazany. Proszę wziąć
to wszystko do kupy i zestawić z jak jej tam, spowiedzią. Doprawdy, wariatem
trzeba być, aby się na to godzić, ale i wariatem, by tego oczekiwać.
-
Ależ to się robi po to by mieć-
czyste sumienie!
-
Coraz większe niedorzeczności pan opowiada. Jak można mieć czyste sumienie
przez powiedzenie o tym komuś, kto w dodatku ma obowiązek donieść o tym
policji?!
-
Ach, nie. Nie rozumie pan. Ksiądz nie powie o tym policji, bo jest to wyłączone z obowiązku informowania o przestępstwach. A czyste sumienie ma się dlatego,
że spowiednik te grzechy odpuszcza.
-
To zupełnie bez sensu. Przecież w ten sposób przestępca może uniknąć
kary, którą można by mu wymierzyć gdyby tylko zachowano dla wszystkich prostą
zasadę o obowiązku informowania policji. Ciekaw jestem czy spowiednik, który
wie, kto jest mordercą czy gwałcicielem spowiada się z milczenia innemu
spowiednikowi czy też mają oni tak grube sumienia, że ich to nie rusza.
Dlaczego nie informuje się policji?
-
Nie można. To tajemnica. Nie ma od tego żadnych wyjątków.
-
Na głowie to postawione, bo jeśli ktoś popełnił przestępstwo i gryzie go
sumienie to powinien dobrowolnie poddać się karze przez co by mu ją
zmniejszono. Nic więc nie zwalnia księdza z tego obowiązku jeśli tylko własne
zadanie chce dobrze wykonać. Jeśli tego nie ma to i cała spowiedź jest nieważna,
bo pozostaje ucieczka przed karą. Można zrobić dwa wyjątki: pierwszy dla
pozbawiających podstawowych wolności kodeksów karnych państw totalitarnych.
Drugi — dla zakazów bezsensownych i głupich, których raczej utrzymywanie jest
grzechem. W obu jednak przypadkach nie ma konfliktu sumienia więc w ogóle do
spowiedzi się to nie nadaje. Zaryzykować można twierdzenie, że sam ksiądz
udzielając takiej osobie rozgrzeszenia popełnia świętokradztwo, bo
rozgrzesza człowieka, który nie chce pokuty a tym samym nie uznaje swojej
winy. Tak więc powoływanie się na tajemnicę przy czynach kryminalnych jest
nieporozumieniem i niezrozumieniem własnej roli w tym obrzędzie i samej jej
istoty.
Ksiądz
stanął jak wryty i nie wiedział co powiedzieć.
— A pan się często spowiada? — Pytał dalej Prostaczek.
-
Jak przystało na dobrego księdza — co tydzień.
-
Jak mogę mieć choć odrobinę zaufania do takiego łotra i bandyty jak pan, który
jednego tygodnia bez czynienia zła nie jest w stanie przeżyć? — Zdumiał się. — Powinienem teraz iść na policję powiedzieć, że się pan spowiada co
tydzień, żeby ta wzięła pana pod lupę póki nie nastąpi przedawnienie.
-
Synu, jesteś dziki i bez żadnego wychowania chrześcijańskiego. Nie wiesz
nawet, że do księdza mówi się „ojcze" i całuje go w rękę. — Turyści
spojrzeli po sobie coraz bardziej przekonani, że są w domu wariatów. -
Spowiedź obejmuje nie tylko czyny kryminalne, ale i czyny niemoralne, nie
stanowiące przestępstwa. — Wyjaśnił sukienkowy.
-
To wspaniale. Jest więc szansa, że nie jest pan kryminalistą a jedynie kanalią.
Czy spowiednik tłumaczy, że wyrządzono zło i radzi jak je naprawić? Czy
przynajmniej zawsze następuje catharsis?
-
Hmm, no cóż. Jakby to powiedzieć — zadajemy pokutę, zwykle od pięciu do
dwudziestu zdrowasiek albo ojczenaszy. Reszta nas nie obchodzi. Natomiast
catharsis nie ma nigdy, bo nie o to w tym chodzi. Łzy — krew duszy? Do tego
trzeba być moralnym. Konfesjonał to raczej przemysłowa oczyszczalnia sumienia
podobna do myjni samochodowej.
-
Widzę, że nie tylko w niczym to nie pomaga, ale jeszcze bardzo szkodzi. Jak
walczycie ze złem, o wy stworzeni „na obraz i podobieństwo", że jednego
tygodnia nie przeżyjecie jak ludzie? Zdaje się, że macie gorsze wyniki niż
ci, którzy nigdy się tym nie zajmowali i nie wbijają sobie i innym do głów
co jest grzechem a co cnotą. Dobrze więc radzę — rzućcie to wszystko w cholerę a korzyść odniesiecie podwójną.
Ksiądz
zmieszał się nieco i właśnie zastanawiał co powiedzieć, gdy z pomieszczenia z którego wcześniej był wyszedł, wytoczył się bardzo gruby
facet w sukience i z różowym pasem przypominającym powiększonego fallusa.
-
Księże biskupie. Oto neopoganin, nad którym właśnie roztaczam opiekę
duchową w ramach nowej ewangelizacji.
Tłuścioch
podszedł do Prostaczka i — ku jego kolejnemu zdumieniu — podniósł ku niemu
wyciągniętą rękę na wysokość jego piersi z wierzchem dłoni do góry.
Prostaczek jako człowiek inteligentny choć neopoganin wychowany wśród
cywilizacji śmierci potrafił się znaleźć w sytuacji i również wyciągnął
na powitanie rękę w tym samym geście. Ksiądz zaczął gapić się w podłogę a biskup zrobił się taki czerwony, że Prostaczek lękał się czy mu głowa
nie pęknie.
-
Rzeczywiście, księże. Moc tutaj do nadrobienia. — Odezwał się
wreszcie ten gruby.
-
Chciałem go wyspowiadać, ale hardo się opiera.
-
To jasne, jest osobową kwintesencją cywilizacji śmierci. Ale zajmiemy się
tym interesującym przypadkiem. Tak go nawrócimy, że jeszcze będziemy na jego
beatyfikacji. Jak was zwą, moi mili?
-
Mówią na mnie Prostaczek ponieważ nie respektuję świata aksjologii
uniwersalnych wartości chrześcijańskich. A pana?
-
Do mężczyzn w czarnych sukienkach z białym kwadratem na gardle nie mówi się
„proszę pana" tylko „czcigodny księże" jeśli nie ma dodatków i „najczcigodniejsza ekscelencjo" jeśli ma taki pas przypominający powiększonego
fallusa. — Zwrócił uwagę biskup.
— A mnie Marianna gdyż urodziłam się w rocznicę zdobycia Bastylii. — Rzekła
towarzyszka Prostaczka.
-
Powiedzcie mi moi kochani. — Ciągnął biskup. — Czy praktykujecie cnotę
przyjaźni?
Turyści
nie bardzo wiedzieli o co chodzi ekscelencji ponieważ w ich kraju nazywano
rzeczy ich normalnymi nazwami, ale domyślili się, że mowa o przyjaźni więc
bez oporu przytaknęli. Uradowało to bardzo biskupa, który pytał dalej:
— A czy zachowujecie czystość?
Prostaczka i Mariannę znowu zamurowało tak obcesowe i niegrzeczne pytanie, jakby wyglądali
niechlujnie, ale zrozumieli już, że wśród katolików wszystko jest możliwe
więc ponownie potwierdzili.
-
Ekscelencjo, największa frajda jest wtedy, gdy pójdziemy razem szorować się
do wanny. Mydlimy się tak długo aż jesteśmy śliscy jak ślizgawka. Wtedy
bawimy się w zapasy i zawsze kończymy na podłodze aż słyszą sąsiedzi.
Ekscelencja też tak robi? — Wypaliła Marianna.
-
Nnniiieeeeee… — Wyjąkała ekscelencja. — Bo ja nie mam sąsiadów.
-
Pustostan?
-
Nie, pałac, dziecko.
Przez
chwilę panowało nieporadne milczenie. Marianna zauważyła, że ekscelencja się
zmieszała, ale nie tymi sąsiadami i pomyślała, że pewnie jest wdowcem i palnęła sporego kalibru foux pas. Właśnie chciała delikatnie przeprosić,
gdy uprzedził ją biskup:
-
Aby żyć po
chrześcijańsku musicie zachować
czystość.
-
Coś pan z tą czystością do diabła? Czy z wami jest wszystko w porządku?
Zdjęcia usuniętych płodów w bazylice. Spowiedź, która was samych czyni
winnymi ukrywania przestępców. Nie potraficie przeżyć tygodnia bez czynienia
zła. Wszyscy księża muszą być kanaliami. Witacie się przez wystawienie ręki
jak do całowania. Mówicie szyfrem zamiast o tym, co macie na myśli. Macie jakąś
obsesję na punkcie czystości. Nawet zwierzchniczkę waszego kościoła, papieżycę
Marię, rysujecie z rysami twarzy sierotki przed menarche. — Wybuchnął
Prostaczek.
1 2 Dalej..
« (Published: 22-06-2003 Last change: 06-09-2003)
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Number of texts in service: 91 Show other texts of this author Number of translations: 2 Show translations of this author Newest author's article: Monachomachia po łotewsku | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2512 |