|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » » »
Muzyka i mózg Author of this text: Paweł Krukow
"Istnieje
bardzo dużo pewnych aspektów tak zwanego
życia
wewnętrznego, fizjologicznego i mentalnego, które
wykazują wiele istotnych podobieństw do
wzorców
muzycznych; ich motywów, napięć i rozluźnień,
spełnienia,
wewnętrznej zgodności i dysharmonii, ekscytacji
i innych cech"
Langet, 1942 r.
Z
całą pewnością nie zaskoczę żadnego z Czytelników stwierdzeniem, że
muzyka ma wielką moc oddziaływania na nasze emocje, nastrój i życie
psychiczne. Stąd też, nierzadko określana jest mianem języka emocji. Bardzo
charakterystyczne jest także poczucie bezpośredniości wpływu muzyki na nasze
odczucia i uczucia. Istnieje jednak wiele wątpliwości co do tego, jak to się
dzieję, że muzyka może w ciągu kilku chwil tak bardzo na nas wpływać. Nie
do końca wiadomo, dlaczego człowiek ma w ogóle możliwość odbierania muzyki
nie tylko jako zbioru dźwięków, ale przede wszystkim pewnych znaczeń oddziałujących
na procesy psychiczne.
W
ostatnich dziesięcioleciach podejmuje się wiele prób udzielenia odpowiedzi na
te i inne pytania. Niektórzy badacze sugerują, że wpływ jaki ma na nas
muzyka można traktować jako odzwierciedlenie odziedziczonej po przodkach
zdolności naszego mózgu do transmisji i odbioru podstawowych, nacechowanych
emocjonalnie dźwięków, które mają zdolność podniesienia napięcia
emocjonalnego znaków innych niż dźwiękowe (np. prozodyczne, czyli melodyczne i intonacyjne jakości mowy, rytmika naszej motoryczno-fizjologicznej
aparatury). Oznaczało by to zatem, że muzyka, którą dzisiaj się zachwycamy
jest wysublimowaną formą przekazów, których umiejętność odczytania jest
„spadkiem ewolucyjnym". W tym stwierdzeniu jest nieco prawdy,
aczkolwiek nie wyczerpuje ono całkowicie tego zagadnienia.
Interesujących
wyjaśnień dostarczają nowoczesne badania procesów percepcji muzycznej
prowadzone z użyciem aparatury służącej do obserwacji pracy mózgu (narzędzia
neuroobrazowania). Badania te od razu udowodniły, że proces odbioru muzyki,
jako bodźca o szczególnym znaczeniu jest automatyczny. Zachodzi on na
najprostszym poziomie złożoności już u niemowląt. Ale uzyskano jeszcze
inne, dużo ciekawsze wyniki. W jednym z bardziej interesujących eksperymentów
okazało się, że odbiór muzyki pod względem sposobów przetwarzania przez mózg
tej „informacji" jaką jest muzyka jest zróżnicowany u różnych
badanych grup. Osoby bez wykształcenia muzycznego, nie interesujący się muzyką z jakimś zaangażowaniem odbierają muzykę głównie przy pomocy struktur
prawej półkuli mózgu. Owe struktury przetwarzają przede wszystkim proste wrażenia
słuchowe (bez specjalizacji na różne grupy wrażeń). Co więcej
charakteryzują się one przetwarzaniem bodźców emocjonalnych tyle, że nie
mających cech jakiegoś ukształtowanego wzorca. Inaczej natomiast wygląda ten
proces u osób z wykształceniem muzycznym i zaangażowanych w poznawanie i obcowanie z muzyką. U tych osób także uaktywniają się przedstawione wcześniej
obszary mózgowe, ale — co istotne — aktywują się też struktury lewej półkuli.
Struktury te uczestniczą w przetwarzaniu przebiegającemu w ten sposób w jaki
przetwarza się język. A więc, dostrzega się sensowność lub nonsensowność
danego przekazu, przede wszystkim zaś dostrzega się swoistą „składnie",
formę struktury przetwarzanej, to jakie są reguły, które zapewniają, że
ten przekaz jest dla nas zrozumiały i zawiera pewne obiektywne reguły, które
nim rządzą.
Nasuwa
się więc istotny wniosek, okazuje się bowiem, że jakkolwiek posiadamy pewną
podstawową „aparaturę" mózgową, która umożliwia nam odbieranie
muzyki na podstawowym, konkretno-emocjonalnym poziomie, to jednak kształcenie
muzyczne i tzw. osłuchanie mogą spowodować, że będziemy muzykę nie tylko
odbierać, ale przede wszystkim rozumieć i że muzyka może stać się językiem
zawierającym wiele znaczeń.
Podobne
wnioski nasuwają się pod wpływem analizy szczególnych przypadków
neuropsychologicznych. Istnieje pewne swoiste zaburzenie odbioru muzyki (będące
wynikiem uszkodzenia specjalistycznych struktur mózgowych), które określa się
nazwą amuzji. Dysfunkcja ta (na którą nawiasem mówiąc cierpiał Maurycy
Ravel pod wpływem rany głowy odniesionej w trakcie wojny) polega na utracie
zdolności do odbierania muzyki jako specyficznego, logicznego bodźca.
Diagnozuje się ją tylko u osób, co do których wiadomo, że mieli wykształcenie
muzyczne lub przynajmniej byli zaangażowanymi melomanami. Osoba z takim
zaburzeniem postrzega muzykę jako bezładny zlepek dźwięków nie różniący
się prawie niczym od zwykłego ulicznego hałasu. Jest to właśnie utrudnienie w przetwarzaniu muzyki jako języka zawierającego swoją „gramatykę" i sens. Najnowsze badania dowodzą, że niektóre osoby z amuzją posiadają
zachowaną zdolność do percepcji muzycznej na podstawowym, emocjonalnym
poziomie. Jedna z pacjentek opisana przez Peretz (osobę zajmującą się od
wielu lat badaniami nad amuzją i neurobiologicznymi podstawami percepcji
muzycznej) i jej współpracowników mimo amuzji potrafiła rozpoznać świetnie
znane wcześniej z klasycznego repertuaru utwory właśnie po tym, jakie wrażenia
czysto emocjonalne te utwory w niej wywołują.
Istnieją
poza tym przesłanki, że (wewnątrz jednej kultury) występuje pewien zestaw
kodów emocjonalnych, które zawiera muzyka i że kody te każdemu pozwalają
przynajmniej na odróżnienie utworów na zasadzie: smutny — wesoły. Określono,
że utwory napisane w tonacjach durowych istotnie częściej określane są jako
bardziej wesołe, poprawiające nastrój, natomiast napisane w tonacjach
mollowych, jako smutniejsze i bardziej poważne. Podsumowując ten fragment, można
stwierdzić, iż „z punktu widzenia mózgu" muzyka posiada dwa
podstawowe komponenty. Pierwszy, bardziej pierwotny i wymagający mniej
wyspecjalizowanych procesów mózgowych odnosi się do zawartości emocjonalnej,
do tych aspektów muzyki, które powodują odczucie jej jako bodźca mogącego
wpłynąć na nasz nastrój i uczucia. Drugi zaś, nie dla wszystkich dostępny,
wymaga „dokształcenia" muzycznego, związany jest z formalnymi
aspektami muzyki; konstrukcją, układem określonym przez zasady i reguły,
innymi słowy, poznawaną w bardziej analityczny sposób „architekturą"
muzyczną, która potencjalnie czyni z muzyki język zawierający wiele różnych,
nawet abstrakcyjnych znaczeń. Oczywiście, im wyższy jest poziom złożoności
reguł i przewagi czynników abstrakcyjno-formalnych w danym rodzaju muzyki, tym
więcej owego dokształcenia potrzeba, aby móc ją w pełni odebrać.
Muzyka
potrafi nas jak najbardziej dosłownie uszczęśliwić. Powołując się
ponownie na badania z użyciem metod neuroobrazowania można stwierdzić, że
osoby słuchające tych utworów, które same oceniają jako wyjątkowo
przyjemne i wręcz wywołujące w nich stan zadowolenia i radości przeżywają
to zadowolenie także na neurofizjologicznym poziomie. Uaktywniają się u nich
struktury mózgowe, które zwykło się uważać za mózgowe ośrodki nagrody,
czyli te, które wywołują u nas stan zadowolenia i odczuwania głębokiej
przyjemności. Między innymi, uwalnia się istotnie większa ilość związków
zwanych opioidami, które są produkowanymi przez sam mózg substancjami zbliżonymi
pod względem oddziaływania do morfiny. U mężczyzn odkryto spadek poziomu
testosteronu w trakcie odbioru utworów ocenianych jako bardzo przyjemne. Spada
też poziom hormonów kortykalnych, które są grupą substancji aktywowanych w trakcie przeżywania stresu (stąd prawdopodobnie odczucie relaksu jakiego doświadcza
się obcując z muzyką, którą bardzo lubimy). Co ciekawe, w reakcjach
neurofizjologicznych uczestniczą struktury, których głównym neuroprzekaźnikiem
jest dopamina, substancja najściślej związana z mózgowym układem nagrody. U
osób uzależnionych od różnych związków chemicznych właśnie deficyt
dopaminy prowadzi do odczucia silnego dyskomfortu w trakcie „głodu".
Niewykluczone więc, że w jakimś sensie od muzyki też można się uzależnić, z pewnością jednak jest to ten rodzaj nałogu, którego nie ma potrzeby
zwalczać.. Ludyczną funkcję muzyki można też wyjaśnić odwołując się do
takiego oto faktu, że odbiór przyjemnych bodźców muzycznych podnosi poziom
wydzielanej oksytocyny, która jest substancją związaną z tzw. reakcjami
przywiązania, czyli szczególnej więzi emocjonalnej, takiej jak w związku
erotycznym, czy pomiędzy matką a dzieckiem.
Pozostaje
jeszcze pytanie, co powoduje, że mózg odbiera pewne fragmenty muzyczne jako
te, które przynoszą pozytywne odczucia a inne, jako te przynoszące odczucia
nieprzyjemne? Istnieje wiele hipotez wyjaśniających, tutaj można odnieść się
do obiektywnych cech tego, czy innego fragmentu. Okazuje się bowiem, że większość
osób ocenia jako nieprzyjemne te utwory, w których zawarto wiele brzmień
dysonansowych, zaś jako przyjemne, lub choć neutralne emocjonalnie, te które
zawierają konsonanse.
Dysonanse i konsonanse wywołują odmienne wzorce generowanych w odpowiedzi na nie fal mózgowych.
Konsonanse zawierają tony, które charakteryzuje prosty układ stosunków częstotliwości
(np. 2 : 1 — w oktawie). Natomiast dysonanse zawierają stosunki częstotliwości o bardzo znacznym stopniu komplikacji (np. 243 : 128). Takie stosunki wywołują
wyjątkowo duże zróżnicowanie w wysokości amplitud fal mózgowych, podczas
gdy brzmienie konsonansowe wywołuje amplitudy o znacznie mniejszym zróżnicowaniu.
Komórki nerwowe kory słuchowej mają w związku z tym „problemy" z odbieraniem dysonansu, mówiąc bardziej obrazowo, odczytują go jako mentalne
„ciało obce" i mózg w odpowiedzi na nie uruchamia mechanizmy obrony i odrzucenia takiego bodźca.
Tak
więc, istnieją z jednej strony dwa różne poziomy, na których nasze mózgi
odbierają muzykę, ale istnieją też cechy obiektywne, fizyczne różnego
rodzaju brzmień, które również w widoczny (a raczej słyszalny) sposób wpływają
na możliwości aparatu mózgowo-psychicznego, który odbiera i przetwarza muzykę.
Można na podstawie przytoczonych odkryć postawić wiele ciekawych, jak sądzę,
hipotez co do natury samej muzyki. Na przykład powstaje pytanie o to, czy
kiedykolwiek muzyka, która zupełnie jest wytrawiona z czynnika emocjonalnego,
lub też zbudowana za pomocą reguł znacznie odbiegających od tych powszechnie
zrozumiałych (a nierzadko zrozumiałych tylko dla samego ich autora)
kiedykolwiek będzie mogła znaleźć słuchaczy? Z drugiej strony, czy uznanie
(i przychylną ocenę znawców) może znaleźć muzyka, która charakteryzuje się
tym, że jest w stanie pobudzać do aktywności tylko struktury uczestniczące w odbiorze najprostszych składników percepcyjnych? Czy ten i wcześniej opisany
rodzaj muzyki nie jest czymś niepełnym (ciśnie mi się na język słowo
„kulawym"), jakby niedostosowanym do zainteresowanego muzyką aparatu
psychicznego?
To,
jednak, co można powiedzieć na pewno, to fakt iż muzyka jest bardzo ważnym
elementem kultury, między innymi z tego względu, że ma nie mniejszą zdolność
przekazywania bardzo ludzkich i pozytywnych znaczeń i treści co choćby
literatura, z drugiej zaś strony wymaga dobrego kształcenia, aby odbiorca mógł
ten przekaz zrozumieć i odczuć, albowiem muzyka jest językiem, którego
odbioru i rozumienia po prostu trzeba się nauczyć.
*
Artykuł ukazał się w piśmie Muzyka21 — „Muzyka i mózg", nr 9 [38] 2003.
« (Published: 17-07-2003 Last change: 26-07-2005)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2550 |
|