|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Kościół wobec homoseksualizmu [1] Author of this text: Marek Bończak
Doktryna kościoła rzymskokatolickiego ustosunkowuje się
do homoseksualizmu jednoznacznie: jest on dewiacją zaś jego praktykowanie jest
grzechem. Jedyną możliwością, jaką stwarza się homoseksualistom pragnącym
aktywnie uczestniczyć w życiu kościoła jest całkowita abstynencja
seksualna. Należy pamiętać, że postawa kościoła wobec
natury człowieka rozumianej teologicznie jako wyraz bożej woli, w tym jej ważnego
elementu — seksualności, jest podyktowana prymatem objawienia zawartego w Biblii. W księdze Rodzaju człowiek jest przedstawiony jako istota stworzona
przez Boga na jego podobieństwo w dwóch wersjach: męskiej i żeńskiej (hebr.
ish i isha). Obdarzeni płciowością mężczyzna i kobieta zostali pobłogosławieni
przez Boga i dostali nakaz, by rozmnażać się i zaludnić ziemię. W tym
kontekście aktywność seksualna jest zgodna z naturą (czyli wolą bożą),
gdy:
-
zachodzi między mężczyzną i kobietą
-
znajdującymi się w pobłogosławionym przez kapłana (przedstawiciela
Boga) związku
-
ma na celu, albo przynajmniej nie wyklucza rozmnażania (dlatego wszelka
antykoncepcja, stosunki analne i oralne itd., itp., nie są dozwolone).
W przypadku chrześcijaństwa związek mężczyzny i kobiety zawarty
wobec księdza jest przez Chrystusa wyniesiony do rangi sakramentu.
Podręczniki do katolickiej teologii moralnej w sposób
jednoznaczny wyrażają się na temat homoseksualizmu. Compedio della
morale cattolica (Kompendium wiedzy o moralności katolickiej) Jean-Marie
Aubert'a, wydany w Paryżu pod koniec lat osiemdziesiątych podejmuje
temat homoseksualizmu następująco: "W sensie generalnym (homoseksualizm) to dewiacja
instynktu seksualnego charakteryzująca się pociągiem mniej lub bardziej wyłącznym
do osób tej samej płci, bez względu na to, czy skłonność ta wyrazi się w zbliżeniu seksualnym. Gdy to następuje mamy do czynienia z sodomią,
czyli stosunkiem analnym (Rdz 19, 1-19) lub pederastią, choć to
ostatnie określenie jest właściwe jedynie homoseksualizmowi nastolatków.
Praktykowany przez kobiety h. nazywa się miłością lesbijską. Moralność
chrześcijańska w następstwie surowego potępienia przez Biblię (Kpł 20, 13;
Rz 1, 26 — 31) zawsze traktowała sodomię jako bardzo ciężkie
przewinienie w swym wymiarze obiektywnym, podlegające karom kanonicznym.
Tradycja zaliczyła tę dewiację (uznaną przez Biblię za ohydę, Kpł
18, 22) do kategorii zbrodni przeciwko naturze. Naturę pojmuje się tu
szerzej jako naturę generalną, zwierzęcą, która podkreśla boże
zamierzenie wychodzące poza rodzaj ludzki, i która nadaje seksualności
znaczenie jako środka dla przekazywania życia. Godność życia ludzkiego
podkreśla ciężar tego odrzucenia generalnego planu boskiego, w którym
człowiek zajmuje miejsce jedyne w swoim rodzaju i uprzywilejowane".
W dalszej części swego wywodu Aubert odwołuje się
do zdobyczy współczesnej psychologii, by wykazać "patologiczną"
naturę homoseksualizmu, po czym zastanawia się nad subiektywną odpowiedzialnością
"chorego". Okazuje się, że wśród homoseksualistów można wyróżnić
"okazjonalnych", niebędących chorymi. Ich aktywność
homoseksualna nie wiąże się z patologią, lecz jest wyrazem rozpusty i perwersji. „Okazjonalni" są zawsze winni, gdyż „wyrażają prymat
erotyzmu w skali wartości, jako że cel seksualności jest całkowicie
odrzucony". To, co robią stanowi
„ całkowitą rezygnację osoby ludzkiej z jej odpowiedzialności". Drugą
grupę stanowią, według tej idiotycznej doktryny, "prawdziwi homoseksualiści,
to znaczy nienormalni z punktu widzenia psychologicznego, charakteryzujący
się strukturą tak patologiczną, że stałym obiektem ich skłonności
seksualnych są osoby tej samej płci". Ich odpowiedzialność moralna, w związku z tym, że nie są całkowicie wolni w aktywności seksualnej, może być
ograniczona.
Oficjalne dokumenty kościoła wyrażają się na ten
temat jeszcze bardziej stanowczo. W dokumencie "Osoba ludzka" z 1975 roku czytamy: "Według obiektywnego prawa moralnego stosunki
homoseksualne są aktami pozbawionymi podstawy istotnej i niezbywalnej. Są
potępione przez Pismo Święte jako ciężkie deprawacje, co więcej
jako ponura konsekwencja odtrącenia Boga". To ostatnie określenie
jest szczególnie niejasne i budzi kontrowersje, jeśli nie śmiech: czyżby,
bowiem, homoseksualizm był również konsekwencją ateizmu?
Gdyby ktoś chciał zaoponować, twierdząc, że
cytowane dokumenty pochodzą z przed wielu lat i nie wyrażają dzisiejszej
doktryny kościoła, warto przytoczyć dokument
wydany przez Watykan w czerwcu tego roku: "Considerazioni circa i progetti di riconoscimento legale delle unioni tra le persone omosessuali"
(Spostrzeżenia na temat projektów legalizacji związków
homoseksualnych).
Dokument otwiera wykładnia teologii małżeństwa (jako doskonałego, świętego,
sakramentalnego związku między mężczyzną i kobietą w Chrystusie), po czym
następuje pełen pogardy komentarz: „nie istnieje żadna podstawa dla
ustalenia, choćby najodleglejszej analogii między związkami homoseksualnymi a bożym planem wobec małżeństwa i rodziny. Małżeństwo jest święte,
podczas gdy relacje homoseksualne sprzeciwiają się moralnemu prawu
naturalnemu" (4). Dla podkreślenia tej tezy cytuje się "Katechizm Kościoła
Katolickiego", art. 2357, dla którego akty homoseksualne: „uniemożliwiają
aktowi seksualnemu możliwość stania się darem życia. Nie są owocem
prawdziwej komplementarności uczuciowej i seksualnej. W żadnym przypadku nie
mogą być aprobowane". Następuje znane nam już uzasadnienie biblijne i odwołanie
do patrystyki. Po czym przechodzi się do istoty sprawy. Zapewniając o szacunku
dla osób homoseksualnych i potępiając ich dyskryminację, jednocześnie podkreśla
się niemoralność związków homoseksualnych i straszy ich szkodliwością społeczną,
szczególnie dla właściwego rozwoju młodzieży, która może wyrosnąć na
degeneratów moralnych, szczególnie w sprawach dotyczących seksualności i małżeństwa.
Jeszcze raz stosuje się niezawodną zasadę kija i marchewki, przez którą
przebija chroniczny brak wiary kościoła w tę naturalną zdolność odróżniania
dobra i zła, na którą powołuje się kler w swojej bezlitosnej nagonce na
homoseksualistów. Właśnie owa niewiara w moralność człowieka skłania kościół
do tezy, że legalizacja związków homoseksualnych jest nieracjonalna,
gdyż prawo takie wprowadziłoby szkodliwą analogię między wspomnianymi związkami i małżeństwem, powodując „ograniczenie zrozumienia niektórych
fundamentalnych wartości moralnych oraz dewaloryzację instytucji małżeństwa"
(6).
Nie można oprzeć się wrażeniu, że zapewnienie prawnych podstaw dla godnego
życia homoseksualistów spowoduje, zdaniem kościoła, nagłe zasilenie szeregów
homoseksualistów „okazjonalnych". Z drugiej strony, kto wie, czy nie byłoby
to lepsze niż nierozerwalny, naszpikowany absurdalnymi zakazami kierat, który
kościół nazywa małżeństwem...
Dla Ratzingera nie ma podstaw biologicznych i antropologicznych, które stanowiłyby o racjonalności legalizacji związków
homoseksualnych, gdyż:
-
nie są one w stanie właściwie zapewnić prokreacji i zachowania
gatunku ludzkiego,
-
nie posiadają wymiaru małżeńskiego,
-
nie ma w nich dwupłciowości,
-
ewentualna adopcja byłaby gwałtem popełnionym na dzieciach, gdyż
wykorzystując ich słabość wprowadziłoby się je w środowisko szkodliwe dla
ich rozwoju ogólnoludzkiego.
Z punktu widzenia socjologicznego zrównanie
małżeństwa heteroseksualnego, związanego z prokreacją i rodziną, ze związkiem
homoseksualnym implikuje, według kościoła, odebranie małżeństwu jego
dotychczasowego znaczenia z poważną szkodą dla dobra wspólnego. Co więcej,
to właśnie sprawiedliwość wymaga, aby nie legalizować i nie nazywać małżeństwem
form życia, które „nie są i nie mogą być małżeńskie" (8). Co więcej,
związki te są " szkodliwe dla właściwego rozwoju społeczności
ludzkiej" (8).
Również w aspekcie prawnym kościół
radykalnie przeciwstawia się zrównaniu małżeństw heteroseksualnych i związków
osób tej samej płci, wysuwając praktycznie ten sam argument: pary małżeńskie
stanowią gwarancję zachowania pokoleń i dla ich użyteczności są objęte
ochroną prawną, która nie należy się związkom homoseksualnym. Razi
monotematyczność argumentów oraz ich banalność. Twierdzić, że na barkach
małżeństw spoczywa cały ciężar zachowania gatunku i właściwego kształtowania
nowych pokoleń, oznacza lekceważyć związki nieformalne, których coraz więcej
pojawia się również w klerykalnej Polsce. Nie mówiąc o tysiącach osób
samotnych, które dają swój cenny wkład w życie społeczeństwa, w którym
żyją.
Wydawałoby się, że "Considerazioni..."
jest pewnym krokiem naprzód w trudnej ewolucji doktryny moralnej kościoła.
Ostatecznie poza stwierdzeniem „zachowanie dewiacyjne" w odniesieniu do związków
homoseksualnych, w dokumencie brak terminologii pseudo-psychologicznej i pseudo-medycznej, jakiej pełno w "Osobie ludzkiej", czy podręcznikach
teologii moralnej. Kościół najwyraźniej boi się ośmieszenia i nie nazywa głośno
homoseksualistów „chorymi", „dewiantami" itp. Co wcale nie oznacza, że
tak nie myśli. Pod płaszczykiem wyrozumiałości i tolerancji straszy
homoseksualistami społeczeństwo, wskazując bezpodstawnie na ich destrukcyjny
wpływ na życie społeczne. Z jednej strony poucza, by traktować ich z „szacunkiem, współczuciem i delikatnością" (4); z drugiej: „ująć
(ten) fenomen w granicach, które uchronią przed niebezpieczeństwem moralność
publiczną" (5). Jeszcze raz wychodzą na jaw niezmienne poglądy kościoła,
które ksiądz Jean-Marie Aubert tak wyraził w swoim „Kompedium…":
"Homoseksualizm to ciężka plaga; nie można zapomnieć, że stanowił
jedną z przyczyn upadku cywilizacji antycznej".
Oto, co proponuje kościół rzymskokatolicki
homoseksualistom, którzy mimo wszystko chcą pozostać wiernymi jego nauce i pozostać w tzw. łasce uświęcającej. Poucza "Katechizm...":
"Osoby homoseksualne są zobowiązane do wstrzemięźliwości płciowej.
Dzięki cnotom panowania nad sobą, które są nauczycielkami wolności wewnętrznej,
dzięki wsparciu czasami bezinteresownej przyjaźni, przy pomocy modlitwy i łaski
sakramentalnej, mogą i muszą stopniowo i stanowczo dążyć ku doskonałości
chrześcijańskiej" (2359). Śmiać się, czy płakać?
Jakie są przyczyny tak bezwzględnej polityki kościoła
wobec homoseksualizmu?
1 2 Dalej..
« (Published: 27-09-2003 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2738 |
|