The RationalistSkip to content


We have registered
204.984.184 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy
Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
 Society »

Dyskryminacja na celuloidzie
Author of this text:

Długa droga gejów na kinowy ekran

W znanej książce „Gejowska fabryka marzeń", poświęconej obecności wątków homoseksualnych w kinie, Vito Russo napisał: „Największym kłamstwem kina jest, że geje i lesbijki nie istnieją". Książka ukazała się w 1990 roku, kiedy słowa te w dużej mierze straciły aktualność. Jednak Russo miał na myśli amerykański przemysł filmowy — czyli Hollywood — który do dziś nie zdołał do końca wyzwolić się z okowów purytańskiej autocenzury. Nikogo nie trzeba przekonywać, jak wielki wpływ na rozwój światowej kinematografii miała (i ma) hollywoodzka wytwórnia snów. Nikt też nie ma chyba wątpliwości, że za jej lśniącą fasadą skrywa się wredna facjata moralisty i hipokryty. Świat, pokazywany w amerykańskich filmach był przez całe lata lukrowanym tortem, a jego receptura nie przewidywała żadnych pieprznych dodatków. Prywatne życie gwiazd było strefą całkowicie zastrzeżoną. Kto się wychylał — płacił wysoką cenę. Przykładem może być gehenna, jakiej doświadczył w Hollywood genialny Charlie Chaplin, a w czasach nowszych Roman Polański. Dopiero w ostatnich latach opinia publiczna dowiedziała się prawdy o orientacji seksualnej tak słynnych gwiazd jak Rudolf Valentino, Montgomery Clift, James Dean, Cary Grant, Richard Chamberlain i wielu, wielu innych.

Pokazywany niedawno w programie Cyfry+ film „Gods and Monsters" („Bogowie i potwory", w roli głównej Ian McKellen, reżyseria Bill Condon) oparty został na autentycznej historii z lat trzydziestych. Opowiada o losach twórcy legendarnego dreszczowca „Frankenstein", reżysera Jamesa Whale, którego kariera została zniszczona, ponieważ był otwartym homoseksualistą. Od marca 1930 roku aż do lat sześćdziesiątych, w kinematografii amerykańskiej obowiązywał tak zwany „Kodeks Hays'a", ściślej „The Motion Picture Production Code". Stanowił on, że kino — które „ma ważny wpływ na życie narodu" — w bezpośredni sposób odpowiedzialne jest za „postęp moralny i duchowy, postawy społeczne oraz prawidłowe myślenie". Z tego względu surowo zakazane było pokazywanie na ekranie m.in. „scen namiętności", „namiętnych pocałunków", „namiętnego obejmowania" i wszystkiego co wiąże się z seksem. Nie trzeba dodawać, że absolutnie zabronione były najmniejsze nawet wzmianki o istnieniu homoseksualizmu. W latach powojennych, homoseksualiści pojawiali się sporadycznie na ekranie, ale wyłącznie jako postacie negatywne, dogłębnie zdegenerowane i nieszczęśliwe. Czytając kodeks Hays'a, który znacznie wyprzedził późniejsze prześladowania epoki senatora McCarthy’ego zrozumieć można jak dalece w USA skrępowana była wolność słowa i poglądów. W amerykańskim raju geje traktowani byli jak zwyrodnialcy, na równi z komunistami.

Oczywiście — w Hollywood roiło się od gejów, znanych i nieznanych. Inaczej niż James Whale, wszyscy oni głęboko ukrywali swą orientację seksualną, choć na ogół była ona w środowisku publiczną tajemnicą. Charakterystyczne dla panującej w USA w latach czterdziestych atmosfery jest zdanie, które pada w słynnym filmie „Casablanca" (reż. Michael Curtiz, rok prod. 1942): „Rick jest typem mężczyzny, w którym zakochałbym się, gdybym był kobietą". Słowa te wypowiada aktor Claude Rains, Francuz, grający rolę miejscowego prefekta policji. Postać Ricka grał — jak wiadomo — zabójczy amant, Humphrey Bogart. W latach pięćdziesiątych homoseksualizm pozostawał w Hollywood tematem tabu. W ekranizacji sztuki Tennessee Williamsa „Kotka na rozpalonym blaszanym dachu" (reż. Richard Brooks, rok prod. 1958) możemy się tylko domyślać, dlaczego Brick Pollitt (genialnie grany przez Paula Newmana) jest po śmierci najlepszego przyjaciela w tak głębokiej depresji, że nie może spać z własną żoną (Elizabeth Taylor).

W roku 1961, kiedy przestał właśnie obowiązywać Kodeks Hays'a, odbyła się premiera brytyjskiej produkcji pt. „Victim" („Ofiara", reż. Basil Dearden). Obraz ten zasługuje ze wszech miar na wyróżnienie. Był to bowiem pierwszy film w języku angielskim, w którym padło słowo „homoseksualizm", zaś w dialogu pomiędzy dwoma mężczyznami zdanie „kocham cię". W obliczu tak bezdennego zepsucia, gazeta „Time" napisała z rozpaczą: „W obrazie tym ani razu nie pojawia się wzmianka, że homoseksualizm jest ciężką, lecz często uleczalną neurozą". Wersja pokazywana w USA została oczywiście ocenzurowana. Przyczyną powszechnego zainteresowania była pokazana w filmie intryga: 21-letni Jack Barrett (Peter McEnery) ucieka przed policją. Schwytany, ma przy sobie kompromitujące zdjęcie z żonatym adwokatem Melvillem Farrem (Dirk Bogarde). Trzeba wiedzieć, że w latach sześćdziesiątych homoseksualizm był w Wielkiej Brytanii karalny. Adwokat jednak nie myśli się poddać. Rozpoczyna prywatne śledztwo, dociera do szantażystów, na scenę wkracza jednak wymiar (nie)sprawiedliwości. Osłupienie wzbudził też najważniejszy przekaz filmu: otwarta, niezawoalowana krytyka przepisów prawa karnego, które z homoseksualistów czyniło pospolitych, wtrącanych do więzienia przestępców.

Motyw panicznego strachu przed odkryciem prześladował gejów we wszystkich epokach. Akcję podobną do „Victim" ma pierwszy w historii film o homoseksualistach, nakręcony w 1919 roku w Niemczech „Anders als die anderen" („Inny niż inni"). Jest to historia muzyka, Paula Körnera (Conrad Veidt) który w wyniku podejrzeń o skłonności homoseksualne relegowany jest ze szkoły. Podczas balu karnawałowego, poznaje młodego mężczyznę. Zabiera go do domu — i pada ofiarą szantażu. Także w Niemczech i to już od końca XIX wieku obowiązywał słynny antyhomoseksualny paragraf 175, którego resztki znikły z kodeksu karnego dopiero w roku 1994 (!) Reżyser filmu, Richard Oswald, który był Żydem musiał później uciekać przed nazistami do Ameryki. „Anders als die anderen" został zabroniony przez cenzurę, projekcje dozwolone były jedynie dla specjalistów w dziedzinie medycyny (!) W swych wspomnieniach Oswald wspomina premierę: „W środku filmu wstał nagle profesor Brunner, późniejszy gorący wielbiciel Hitlera i zaczął krzyczeć: "Kiedy ogląda się podobne świństwa…" Natychmiast wstrzymałem projekcję, wstałem i powiedziałem: „Kto film ten nazywa świńskim, sam jest świnią, profesorze Brunner" Co się stało dalej? Wybuchła owacja. Dziesięć minut żywiołowej owacji. Brunner wyszedł z kina z wrzaskiem. A film wyświetlany był dalej." Zanim kultura niemiecka zduszona została w stalowym uścisku nazizmu, udało się nakręcić jeszcze jeden film o tematyce homoseksualnej. Nosił on tytuł „Mädchen in Uniform" („Dziewczęta w mundurkach", reż. Leontine Sagan, 1931). Był to klasyczny dramat lesbijski, ekranizacja sztuki Christy Winsloe pt. „Rycerz Narestan" o nieszczęśliwej miłości uczennicy internatu do swej nauczycielki. Głównym przesłaniem tego słynnego w swoim czasie obrazu była krytyka pruskiego systemu wychowania, który był przyczyną licznych samobójstw wśród młodzieży. Także Winsloe musiała uciekać z Niemiec. Została potem zastrzelona w lesie wraz ze swą towarzyszką życia.

Kasowy sukces „Victim" utrwalił na długie lat „kryminalny" kontekst bardzo wielu gejowskich postaci pokazywanych w kinie europejskim i amerykańskim. Charakterystyczny dla tego genre jest „Cruising" (reż. William Friedkin, 1980) z Alem Pacino w roli głównej. Film jest opowieścią o młodym policjancie, który ściga patologicznego zabójcę młodych gejów, poznawanych w klubach S/M i na pikietach. Heteroseksualny funkcjonariusz zanurza się w ciemne otchłanie homoseksualnej subkultury, poznaje jej tajemnice i wreszcie dopada mordercę. Obraz ten wzbudził ostre protesty silnej już wówczas społeczności gejowskiej w Stanach Zjednoczonych. Na przeciwległym biegunie znajduje się kultowy „Rocky Horror Picture Show", koprodukcja amerykańsko-brytyjska z 1975 roku (reż. Jim Sharman) w której homoseksualizm pokazany został bezpruderyjnie i „zabawowo".

W filmach produkowanych dziś w Hollywood i Europie Zachodniej, geje należą już do standardowego menu. Trudno zliczyć tytuły ambitnych projektów, które obok wartości artystycznych zawierały też ważne przesłanie społeczne. Nie sposób nie wspomnieć o roli niemieckiego reżysera Rosa von Praunheima i jego krajana Wolfganga Petersena („Konsekwencja"). Dwa nakręcone przez Stephena Freara obrazy „Cudowna pralnia" i „Uszy do góry" przełamały zasadę pokazywania gejów jako postaci wyjątkowych, cudacznych odmieńców. W ramach tego krótkiego tekstu, nie sposób wymienić wszystkich zasługujących na wzmiankę tytułów filmów o gejach — każdy z nas zna ich co najmniej kilka. I niech ta świadomość będzie optymistycznym akordem końcowym.

[Tekst pochodzi z portalu INNASTRONA.pl — pierwszy portal dla gejów i lesbijek. Publikacja w Racjonaliście za zgodą Redakcji IS]


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Europejski archipelag homofobii
Greckie mity i obyczaje dotyczące homoseksualizmu

 Comment on this article..   


«    (Published: 27-09-2003 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Krzysztof Wagner
Publicysta serwisu InnaStrona.pl
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2743 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)