|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
» Church law » » » »
Konkordat a ustawy konstytucyjne III RP [2] Author of this text: Ryszard Mariusz Małajny
2. Konkordat różnicuje sytuację prawną obywateli, uprzywilejowując
katolików, ergo naruszając zasadę równouprawnienia obywateli. A to wskutek
„wprowadzenia do polskiego systemu prawnego różnicowania uprawnień obywateli
według kryterium wyznaniowego" (prof. M. Pietrzak). W swej wcześniejszej
opinii (z 14.XII.94) pisałem co następuje: „Dzięki konkordatowi wolność
wyznania obywatela katolika otrzyma mocniejsze gwarancje od wolności np.
obywatela ewangelika. Ten pierwszy otrzyma bowiem gwarancje prawa międzynarodowego,
ten drugi zaś prawa wewnętrznego. Łatwiej jest zaś uchylić akt wewnętrzny
(nawet ustawę), niż uwolnić się od zobowiązań międzynarodowych. Wprawdzie
rząd deklaruje gotowość zawarcia stosownych porozumień z innymi związkami
wyznaniowymi w Polsce, niemniej będą to już słabsze gwarancje. Nierealne
jest przy tym zawarcie takich porozumień z wszystkimi związkami, zważywszy
na uciążliwość takiej procedury i niewielką liczebność większości z nich.
(...) Porozumienie polityczne jest więc kiepskim ekwiwalentem funkcjonalnym
konkordatu".
Tezę tę ks. prof. Sobański w łaskawości swej zechciał
uznać za bałamutną. Pocieszające jednak, że zbałamucić się nie dał, na
dowód czego wysunął następujące kontrargumenty. Po pierwsze, w Niemczech
„ponad połowa ludności niekatolickiej (chyba ludności tego kraju? — R.M.M.)
nie czuje się dyskryminowana, mimo istnienia konkordatu…". Po drugie,
mój Przezacny Oponent nie słyszał, by dominowała opinia, że rozwiązania
bazujące na Koordinationsrechtsordungstheorie były kiepskim ekwiwalentem
funkcjonalnym konkordatu. Po trzecie, państwo podpisuje konkordat, „bo
przestrzega i chroni prawa i wolności człowieka, równe dla wszystkich".
Argumenty te nie trafiają mi jednak do przekonania. I tak:
Ad 1. Tu ks. prof. Sobański przechodzi z jurydycznej płaszczyzny rozważań
na socjopolityczną. Fakt, że niemieccy protestanci nie czują się dyskryminowani z powodu konkordatów, nie wynika z ufności w moc zawieranych z nimi Kirchenverträge,
tylko z tego prostego powodu, że nie czują się zmajoryzowani przez katolików;
nie da się wszak tego powiedzieć o protestantach polskich.
Ad 2. Tu mógłbym się łatwo wykpić konstatacją, iż fakt niesłyszenia
przez kogoś o dominacji jakiejś opinii nie jest równoznaczny z jej nieistnieniem.
Mam jednak zbyt wiele szczerej sympatii dla mego Oponenta, by demonstrować
tak mało sympatyczną pedanterię, polemizując bardziej ze sformułowaniem
niż z poglądem. Mogę więc jedynie powtórzyć, iż akt prawny niższego rzędu
jest „gorszy" od aktu prawnego wyższego rzędu, nie mówiąc już o akcie politycznym.
Wydaje się, że jest to rzecz oczywista nawet dla nieprawnika. Die Kirchenverträge
nie są też zawierane ze wszystkimi wyznaniami.
Ad 3. Z tezy tej niedwuznacznie wynika, że te państwa, które nie zawarły
konkordatów, nie przestrzegają i nie chronią wolności człowieka. Es geht
entschlossen zu weit… Konkludując, można opiewać zalety np. furmanki.
Peany te żadnemu wszak rozsądnemu śmiertelnikowi nie przesłonią faktu,
że furmanka to kiepski ekwiwalent funkcjonalny samochodu. Pomiędzy konkordatem a porozumieniem politycznym zachodzi tu pełna analogia.
3. Każdy akt prawny obok swej „litery" ma też swego „ducha". W przypadku konkordatu ów duch jest zdecydowanie konfesyjnej proweniencji.
Gdyby legitymował się on świeckim pochodzeniem, wówczas część hierarchii z pewnością zaczęłaby odprawiać nad nim egzorcyzmy. Wnoszę to z trzech
przesłanek. Po pierwsze, z licznych koncesji, jakie RP udziela Kościołowi
Kat. w konkordacie, z których część idzie zdecydowanie zbyt daleko (vide
p. I). Po drugie, z preambuły konkordatu, która jest rozwlekła — kojarząc
się z litanią — i nadmiernie przesycona elementami „eklezjastykalnymi".
Na marginesie, stwierdzenie, iż RP „uwzględniła swe zasady konstytucyjne i ustawy", jest gołosłowne; z pewnością nie dotyczy ono zasady separationis
ecclesiae et status. Po trzecie, z formuły mówiącej, iż „RP i Stolica
Apostolska potwierdzają, że Państwo i Kościół Kat. są — każde w swej dziedzinie — niezależne i autonomiczne…". Jak sygnalizowałem na wstępie, formuła,
iż jakikolwiek związek wyznaniowy jest od państwa niezależny i autonomiczny,
budzi zastrzeżenia.
Idzie mi tu zwłaszcza o trzy kwestie. Otóż formuła ta jest nielogiczna,
gdyż terminy „niezależność" i „autonomia" pozostają wobec siebie w stosunku
nadrzędności i podporządkowania — jedno pochłania drugie. Autonomia to
po prostu pewien margines niezależności. Przyznaje to ks. prof. Sobański
pisząc, że nie chodzi zatem o autonomię ontologiczną, tylko o autonomię
prawną, z czym można się zgodzić. Szkopuł wszak w tym, że określenia „niezależność" i „autonomia" stosujemy najczęściej do państw i regionów. Dlatego też użycie
tej formuły w konkordacie sugeruje, iż Kościół Kat. jest sui generis
„państwem w państwie" a ponadto kojarzy się ze średniowieczną doktryną
papalną, według której istnieją dwie władze (świecka i duchowna), przy
czym ta pierwsza jest co najwyżej równorzędna tej drugiej. Formuła o „niezależności i autonomii" została wykuta przez Vaticanum II i Kościół Kat. ma pełne
prawo tak się określać wobec państwa. Państwo nie ma jednak obowiązku jej
bezkrytycznej recepcji. W moim przekonaniu art. 1 winien stwierdzać, że
RP i Stolica Apostolska opierają swe stosunki na zasadzie rozdziału kościoła
od państwa, po czym powinno następować wyliczenie, w jakie materie państwo
nie powinno ingerować (doktryna, kult, nominacje, organizacja itd....). I kwestia ostatnia. Konkordat przyznaje Kościołowi Kat. większy zakres
niezależności od państwa niż vice versa. Świadczą o tym: „przyznanie
osobowości prawnej prawa cywilnego wszystkim osobom prawnym, tworzonym
na podstawie prawa kanonicznego bez ograniczenia ich do osób prawnych mających
realizować cele religijne i kultowe, zrezygnowanie przez państwo ze sporządzania
aktu zawarcia małżeństwa cywilnego, zupełny brak nadzoru państwa nad programami i realizacją nauczania religii w szkołach publicznych, ograniczenie autonomii
uniwersytetów państwowych przy tworzeniu wydziałów teologii, brak jakichkolwiek
kryteriów w zakresie opodatkowania osób duchownych i kościelnych osób prawnych,
szeroki zakres dotowania działalności religijnej przez państwo oraz brak
kontroli nad wydatkowaniem subwencji państwowych" (M. Pietrzak, Nowy konkordat
polski, (w:) „Państwo i Prawo" nr 1/1994, s. 21).
III. Przesłanki polityczne
1. Z chwilą odzyskania w 1989 r. pełnej suwerenności przez nasz kraj
przed Parlamentem stanęło gigantyczne zadanie przebudowy naszego systemu
prawnego, w celu m.in. umożliwienia stopniowego likwidowania opóźnień w rozwoju cywilizacyjnym Polski w stosunku do Zachodu. Na czoło wysuwa się
zwłaszcza potrzeba uchwalenia Konstytucji i ustawodawstwa gospodarczego.
Tymczasem niemal od początku Parlament wikła się w sprawy peryferyjne, z ewidentną szkodą dla interesu narodowego, jak np. religia w szkołach,
aborcja, wartości chrześcijańskie, teczki, agenci, a teraz konkordat.
2. Według moich obserwacji — choć nie pretenduję do papieskiej nieomylności — większość polskiego społeczeństwa w ogóle nie interesuje się konkordatem
(dotyczy to zwłaszcza robotników i chłopów). Większość inteligencji natomiast
jest wobec konkordatu nastawiona krytycznie, a w tym przeważająca większość
inteligencji akademickiej i studentów.
3. Konkordat został zawarty przez rząd H. Suchockiej, w którym kierownictwo
ideologiczne sprawowało ZChN — partia, która na tle współczesnych partii
europejskich stanowi fenomen będący klasą samą dla siebie. Wiadomo, jakie
były losy polityczne zarówno tej partii, jak i tego rządu w 1993 r. Sejm
powinien z tego wszystkiego wyciągnąć wnioski.
IV. Konkluzja
Konkordat nie powinien zostać ratyfikowany z racji sprzeczności z zasadą
rozdziału kościoła od państwa. Parlament winien co najwyżej uchwalić -
po konsultacji z kościołami i życzliwym wyjściu na przeciw ich uzasadnionym
postulatom oraz uwzględnieniu odnośnych standardów międzynarodowych — całościową
ustawę o związkach wyznaniowych. U schyłku XX w. odrębne normowanie sytuacji
prawnej tych podmiotów to rażący anachronizm. Na tej zasadzie należałoby
oddzielnie reglamentować sytuację prawną poszczególnych partii politycznych,
związków zawodowych, organizacji kombatanckich itp. „Dobre płoty czynią
dobrych sąsiadów", jak stwierdził Sąd Najwyższy USA.
Tychy, 20 II Anno Domini MCMXCV
prof. Ryszard M. Małajny
Ze znakiem Chrystusowego pokoju pozostając,
R. M. M., advocatus diaboli
(amicus personae, inimicus causae)
*
Tekst publikowany w: „Konkordat Polski 1993. Wybór materiałów źródłowych z lat 1993-1996". Wybór tekstów: Czesław Janik, Uniwersytet Warszawski,
Instytut Nauk Politycznych, Warszawa 1997. Złożony w sejmowej Komisji Nadzwyczajnej
do rozpatrzenia projektu Ustawy o ratyfikacji Konkordatu między Stolicą
Apostolską a Rzecząpospolitą Polską.
1 2
« (Published: 16-11-2003 Last change: 18-08-2009)
Ryszard Mariusz Małajny Ur. 1953. Polski prawnik, jeden z najlepszych specjalistów w zakresie prawa konstytucyjnego, doktryn polityczno-prawnych oraz prawa wyznaniowego. Kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego (1975), w 1978 r. uzyskał stopnień doktora nauk prawnych, w 1986 r. doktora habilitowanego nauk prawnych, w 1987 r. stanowisko docenta, w 1992 r. profesora uczelnianego, w 1994 r. tytuł profesora nauk prawnych, zaś w 2000 r. stanowisko profesora zwyczajnego Uniwersytetu Śląskiego. Członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Konstytucyjnego i Polskiego Towarzystwa Prawa Wyznaniowego. Ważniejsze publikacje: Doktryna podziału władzy „Ojców Konstytucji” USA (1985), Pozycja ustrojowa Kongresu USA, 3 tomy (1991, 1992, 1995), „Mur separacji” - państwo a kościół w Stanach Zjednoczonych Ameryki (1992), Trzy teorie podzielonej władzy (2001, 2003). Number of texts in service: 6 Show other texts of this author Newest author's article: Neutralność a bezstronność światopoglądowa państwa | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2948 |
|