|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Kwestia realnego istnienia Boga okiem fizyka Author of this text: Alfred Bahr
We wszystkich wielkich religiach Bóg jest postrzegany jako
kreator człowieka i świata, jako stwórca wszechświata. Bóg istniał jeszcze
przed stworzeniem przestrzeni, czasu i materii. Dlatego też, według teologów,
mógł istnieć i rządzić w absolutnej „nicości". Wielcy myśliciele na
przestrzeni wieków atakowali i krytykowali tę ideę Boga za pomocą argumentów
filozoficznych. Pomimo tego, idea ta jest wciąż żywa, utrzymywana przy życiu
za pomocą równie wątpliwych argumentów i sposobów. W związku z tym idea
Boga-Stwórcy została poddana analizie z logicznego punktu widzenia fizyka. Wiara w Boga-Stwórcę w swój fundament wpisaną ma
wspomnianą „nicość". Jeśli można dowieść, że w nicości nic,
absolutnie nic nie może istnieć, wówczas idea Boga upada. I kiedy dodatkowo
można ukazać, że ta „nicość" teologów nie istnieje w rzeczywistości, a jedynie jest wytworem myśli, jako mniemana idea powstała i istniejąca w naszych mózgach, wówczas fundament istnienia Boga-Stwórcy zostaje
unicestwiony, zaś ten Bóg jawi się jedynie jako produkt naszych umysłów -
twór wyobraźni Mózgu-Stwórcy, nieistniejący poza naszymi mózgami. Dowody
te zostaną zaprezentowane poniżej.
Twierdzi się, że Bóg istniał już przed tym jak stworzył
Wszechświat. To implikuje, że mógł istnieć w absolutnej „nicości". Owa
„nicość" jest obmyślona jako swoista „superpustka" lub „superpróżnia", w której Bóg istnieje i w której stworzył przestrzeń, czas i materię (creatio
ex nihilo). Jednakże „nicość" to jedynie synonim „niebytu". Jeśli
twierdzi się, że Bóg tkwi w „nicości", to może jedynie znaczyć: Bóg
tkwi w „niebycie". Innymi słowy, jak nic jeszcze nie istniało, jak nie było
przestrzeni, czasu i materii, nie istniał wszechświat. Ów „niebyt" wyraża
jedynie pewien fakt (stan), mianowicie, że coś lub ktoś nie istnieje, że
brak czegoś lub kogoś, ale to nie znaczy , że ów „niebyt" jest swoistą
próżnią, w której w czasie „X" coś może zostać stworzone i może
istnieć. Próżnia jest swoistą przestrzenią — pustą przestrzenią; próżnia
bez cechy przestrzennej, to jest "próżnia", która nie zawiera nawet
przestrzeni, nie istnieje i nigdy nie istniała! Nikt nie może „usunąć"
przestrzeni z pojemnika próżniowego. A zatem, gdzie nic nie istnieje, to jest,
gdzie mamy „nicość" lub „niebyt", odpowiednio nie możemy nagle mieć
przestrzeni, czasu i materii.
Wobec tego wszechświat nie mógł wyłonić się z nicości.
Istotnie, współczesna kosmologia (kosmologia kwantowa — zob. Racjonalista,
str. 109, 403) mówi nam, że Wszechświat wyłonił się ze stanu
kwantowego (Wszechświat potraktowany jako „cząstka kwantowa"). W innych światach,
przed wyłonieniem się naszego wszechświata, już „coś" istniało. Według
najnowszych teorii kosmologicznych, istnieje nie tylko jeden wszechświat, lecz
nieskończenie wiele, przy czym istnieją one oddzielnie i przyczynowo niezależnie
od siebie. Ta konkluzja kosmologów jest sensowna: jeśli istnieje jeden wszechświat,
dlaczego w jakiś sposób nie miałoby ich być bardzo wiele? We „wszechświecie-wielu-wszechświatów"
nie ma już oczywiście miejsca na „nicość" teologów i na Boga, któryby w tej nicości istniał.
Ale załóżmy na chwilę, że jest taka nicość, a w niej
Bóg, i zobaczmy jakie niesie to konsekwencje. Bóg musi mieć co najmniej formę i rozmiar. Ponadto musi być jakimś rodzajem substancji, ażeby mógł odróżniać
się od nicości. Bóg nie może być po prostu „czystą", bezpostaciową
nicością. Ale pojęcie formy i rozmiaru również jest zależne od
przestrzeni. Ale gdzie nie ma przestrzeni, to jest w niebycie, nic nie może mieć
formy, rozmiaru i substancji. W niebycie nie ma możliwości na odróżnienie i rozpoznanie czegoś. W nicości nie ma także upływu czasu. Upływ czasu jest
możliwy jedynie w przestrzeni, w obecności materii, która się porusza i podlega zmianom. W nicości nie ma nic co mogłoby się poruszać i podlegać
zmianom. Dlatego w nicości nie ma zegarków. Tylko w przestrzeni możemy
odmierzać czas, i tylko w przestrzeni coś może mieć formę, rozmiar a także
substancję. Dlatego w nicości wszystko traci swoje wyróżniające cechy, także
Bóg nie byłby w stanie odróżnić siebie od nicości, nie byłby w stanie
wybrać momentu „X" dla stworzenia przestrzeni, czasu i materii, stopiłby
się z nicością, stałby się identyczny z nicością i utraciłby swoje
istnienie, ponieważ nicość jest niebytem. To dotyczy także naszego wyobrażenia
Boga jako "natury duchowej", czymkolwiek miałoby to być. Aby Bóg mógł
istnieć, „nicość" musiałaby być przestrzenią i czasem. Tylko w czasoprzestrzeni istnienie jest możliwe. Ale czasoprzestrzeń jest związana z materią. To oznacza, że Bóg mógłby istnieć jedynie we wszechświecie, umożliwiającym
jego istnienie. Ale wówczas Bóg nie mógłby być Bogiem-Stwórcą, ale powstałby w następstwie „wielkiego wybuchu" wraz ze wszechświatem — jako przemijająca
istota!
Ale załóżmy znów
na moment, że wszechświat został stworzony przez Boga z nicości. Logicznie,
taki wszechświat musiałby być otoczony przez nicość, aby Bóg mógł nadal
przebywać i rządzić w nicości. Jednakże, jak widzieliśmy powyżej, w nicości
nie można odróżnić czegoś od czegoś innego. W nicości zatem nic nie może
odróżnić się od nicości. W szczególności, w nicości nic nie może mieć
struktury, formy, rozmiaru, i wszechświat, postrzegany jako całość, jako
obiekt straciłby swoje charakterystyczne cechy obiektu, nie mógłby zostać
odróżniony od nicości, stopiłby się z nicością, straciłby swoje
istnienie, odpowiednio więc, nie mógłby istnieć w nicości. Jednak my wiemy, że wszechświat istnieje. Dlatego też
nie może być takiej nicości poza wszechświatem. Tam też mamy czasoprzestrzeń,
więc wszechświat może istnieć. Ale w tym przypadku, przed tym jak wszechświat
zaistniał, nie mogło być takiej nicości. To z kolei znaczy, że nie może być
owego Boga-Stwórcy, odkąd nie ma nicości, w której miałby przebywać.
Dlatego błędne jest wierzenie, że jest coś takiego jakby Super Pustka lub
Nicość lub obszar Niebytu poza wszechświatem lub poza przestrzenią i czasem.
„Nicość" teologów, z Bogiem w niej istniejącym, który posiada zegarek i postanowił stworzyć wszechświat w momencie "X", wraz z niebem i piekłem,
jest niemożliwością i bezdennym absurdem! Nie ma nicości i Boga w nicości.
Ta Idea może istnieć jedynie w naszych mózgach jako fantastyczne wyobrażenie,
ale nie może być rzeczywistością spoza naszych mózgów.
Poza tym, pojęcie nicości poza wszechświatem, wprowadzałoby
niewidzialną granicę w miejscu, gdzie kończy się przestrzeń, a zaczyna nicość.
Wyobraźmy sobie kosmicznego podróżnika, który nagle dociera do tej granicy.
Jeden krok dalej i pogrąża się w nicości. Ale nie tylko nasz kosmiczny podróżnik
zniknąłby w nicości, jeśli chciałby opuścić wszechświat, ale i sam
wszechświat powinien zniknąć w nicości dawno temu, mianowicie w momencie
swojej mniemanej kreacji przez Boga. Nie byłby w stanie istnieć w nicości i zostałby unicestwiony bezpośrednio po stworzeniu — tak jak kosmiczny podróżnik.
Widzimy więc jak absurdalne jest pojęcie nicości poza wszechświatem. Odkąd
nie ma nicości jako miejsca przebywania Boga, nie może być miejsc takich jak
Meta — Poza (Beyond), Raj i Piekło, gdzie miałyby się znajdować
dusze wyznawców Boga oraz dusze niedowiarków, tudzież dusze islamskich męczenników i dusze wojowników Allaha, etc., etc. Ale jeśli nie istnieje region poza
Wszechświatem lub czasem i przestrzenią, jako lokum dla dusz, tedy dusze te
nie mogą istnieć, a tym samym jawią się jako wytwory jedynie czystej
fantazji. Z Bogiem znikają także dusze i wszyscy musimy w przyszłości obejść
się bez nich! I wreszcie, kiedy nie mamy Boga, nie ma też Syna Bożego,
zwanego Jezus Chrystus, a także świętego, cudownego uczynienia matką Syna Bożego,
„świętej dziewicy Maryi". Dla chrześcijan to oznacza, że muszą żyć od
teraz bez popełniania grzechów, gdyż nie ma Syna Bożego, który mógłby
wybaczyć im je i dać rozgrzeszenie.
Jeśli poza wszechświatem nie ma „nicości", to
wynikają z tego poważne konsekwencje dla naszego światopoglądu. Odkąd
wiemy, że jedynie w czasoprzestrzeni coś może istnieć, musimy mieć czas i przestrzeń poza wszechświatem. I za każdą granicą tej czasoprzestrzeni, jaką
możemy sobie wyobrazić, znów znajdujemy czasoprzestrzeń, jako warunek sine
qua non egzystencji tego co przed tą granicą. To ciągnie się wciąż
dalej, i dalej, i dalej… Nieskończenie wielkie kontinuum czasoprzestrzenne.
Jednakże ten „świat czasoprzestrzenny" nie może być pustym światem lub
istnieć gdzieś jako pojedynczy wszechświat, nasz wszechświat. Wiemy, że
poszczególnych wszechświatów jest nieskończenie wiele, ale w skończonych
rozmiarach odpowiednio do ich „wielkich wybuchów". Wiemy także, że współistnienie
czasu i przestrzeni jest możliwe tylko wraz z materią. Bez materii niemożliwe
są odcinki przestrzenne, oraz bez materii, która się porusza i zmienia, nie
ma odstępów czasu, to jest, bez materii nie może być
czasoprzestrzeni, i gdziekolwiek mamy czasoprzestrzeń, musi także być
materia. W związku z tym, musi być nieskończona liczba wszechświatów w nieskończonym kontinuum czasoprzestrzennym, odkąd pojedynczy wszechświat ma
zawsze skończone rozmiary. Ten „Świat wielu Światów" istnieje w nieskończoność,
ale zachodzi w nim bezustanna zmiana: stale rodzą się i umierają światy.
Wszechświaty są skończone nie tylko w rozmiarach, ale i w okresie swego
istnienia. Przy okazji argumentów dotyczących nicości dotarliśmy do nieskończonego
świata czasoprzestrzennego, który jest także przyjmowany przez współczesną
kosmologię, ale który opiera się na różnych argumentach.
Uznanie, że nie ma Boga i dusz niesie oczywiście także
inne konsekwencje. Na przykład, nic nie uzasadnia dalszej tak zwanej edukacji
religijnej naszych dzieci. I oczywiście seminaria kapłańskie muszą zostać
zamknięte. Jednakże nieistnienie Boga ma dalsze konsekwencje, których obawia
się Kościół. Po tym jak Kościół ustanowił sam siebie, jego biskupi
odkryli konieczność przedsięwzięcia czegoś , ażeby dotrzeć do klas
wykształconych i rządzących. To uważano za warunek wstępny dla
rozprzestrzeniania chrześcijaństwa na inne kraje — celem powiększania mocy
Kościoła. Uznano, że w tym celu niezbędne jest dorobienie chrześcijaństwu
filozoficznej podstawy. Platon, a później Arystoteles okazali się bardzo
chrześcijańscy w swych ideach. Jednak kilka wieków później nagle przestało
to być prawdą (narodziny i zgon scholastyki). W tamtych latach stworzono
dowody na istnienie Boga, ponieważ ludzie wykształceni i władcy zadawaliby
pytania i chcieliby widzieć dowody. Najważniejszymi z nich były argumenty
ontologiczny, kosmologiczny i teleologiczny. Możemy jednak darować je sobie w tym miejscu, ponieważ nie zajmujemy się tutaj filozofią. Ograniczmy się do
spostrzeżenia, iż do czasu Immanuela Kanta (1726-1806) praktycznie każdy
wierzył w istnienie Boga i Diabła (oraz czarownice, jego pośredniczki). Kant
udowodnił, że wszystkie te dowody na istnienie Boga były błędne. Jednak
wcześniejszym podobnym krytykiem nauczania Kościoła był Anglik David Hume
(1711-1776). On to zapoczątkował swoją krytyką wielki proces. Po Kancie
wielu innych wielkich myślicieli podjęło wyzwanie przeprowadzenia dowodu
przeciw naukom kościelnym. Po 2003 roku Kościół znajduje się na przegranej
pozycji. Nieistnienie jego Boga może zostać udowodnione. Jakie konsekwencje
zarysowują się dla Kościoła w nowej sytuacji? Kiedy Kościół zamierza
zaryglować swoje drzwi?
*
[Artykuł ukazał się wcześniej w niemieckim czasopiśmie
filozoficznym Aufklaerung
und Kritik (nr 2/2003). Tytuł
oryginału: „Das Problem der realen Existenz Gottes aus der Sicht eines
Physikers", po angielsku: „The Problem of the real Existence of God seen
with the Eyes of a Physicist". Tłumaczenie na język polski: Mariusz
Agnosiewicz]
« (Published: 21-11-2003 Last change: 26-08-2004)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3066 |
|