|
|
Society »
Być gejem w małym mieście Author of this text: Jacek Maciej Krawczyk
„Adam N. to pedał" — z takim stwierdzeniem
lub jemu podobnym zetknąć się w polskich miastach i miasteczkach nie jest
trudno. Wystarczy przespacerować się ulicami, spojrzeć na mury i ściany
budynków, obejrzeć ich klatki schodowe, czy też zajrzeć na dworcowe perony i przejścia podziemne między nimi. Moje miasto nie jest pod tym względem wyjątkowe. Pomijając kwestię wartości estetycznej tych
napisów i ich „wiarygodności", chciałbym zwrócić uwagę na problem
nietolerancji i homofobii, którego są przejawem. Z obserwacji moich wynika, że
umyka to uwadze większości czytelników tego rodzaju „ściennej kroniki
towarzyskiej", bo geje i lesbijki… to w Ameryce, ale nie „u nas". I nie
wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Z badań wynika bowiem, że mniej więcej
co dziesiąty mijający nas na ulicy przechodzień preferuje kontakty seksualne z osobą tej samej płci.
Z uwagi na dyskryminację, z jaką niemal na każdym
kroku spotykają się w Polsce homoseksualiści, większość z nich woli, by
ich orientacja seksualna pozostała anonimowa. Często nie wiedzą o niej ani
znajomi, ani sąsiedzi, zaś rodzina udaje nieświadomą i fakt mieszkania ich
syna z drugim mężczyzną tłumaczy otoczeniu problemami mieszkaniowymi.
Zazwyczaj
największym problemem dla geja czy lesbijki są rodzice, którzy zaślepieni
uprzedzeniami, mitami i zwykłą głupotą odtrącają swe homoseksualne dzieci.
Wyrządzając im krzywdę przeświadczeni są, że sami zostali skrzywdzeni, bo
przecież nie zasłużyli sobie na „takiego" syna czy „taką" córkę.
Rodzice ci są upośledzeni nie tylko w wymiarze uczuciowym, ale także społecznym.
Osobiście znam kilka osób, które zostały wyrzucone z domu, a nawet zmuszone
do opuszczenia swego rodzinnego miasta. A przecież jest ono ich miastem,
miastem ludzi zarówno heteroseksualnych jak i homoseksualnych.
Niski poziom tolerancji i poszanowania wolności
drugiego człowieka w Polsce widoczny jest zwłaszcza w małych miastach.
Zadziwiające jest, że podczas rozmowy z bardzo wieloma ich mieszkańcami
wystarczy samo użycie słowa homoseksualizm, by albo spowodować paraliż narządów
mowy albo też wywołać gwałtowny wzrost poziomu adrenaliny. Choroba ta nazywa
się homofobią, a jej objawy są dla homoseksualistów bardzo nieprzyjemne. To
dlatego spotkanie na ulicy dwóch trzymających się za ręce mężczyzn czy
kobiet jest praktycznie niemożliwe. A jeżeli ktoś odważy się być sobą i zdobędzie się na publiczne okazanie swych uczuć ukochanej osobie, zostanie
obrzucony obelgami, oskarżony o demoralizację, „obnoszenie się" ze swą
seksualnością, narzucanie ją innym, a być może nawet pobity. Jednocześnie
nikt nie zastanawia się nad tym, że na tej samej ulicy codziennie setki par
mieszanych emanują swą heteroseksualnością i nikt nie ma im tego za złe. A przecież lesbijki i geje mogliby zarzucać osobom heteroseksualnym, że
niepotrzebnie afiszują się ze swymi upodobaniami i doradzać im utrzymywanie
tego w tajemnicy.
Homoseksualizm nie jest przestępstwem ani dewiacją.
Jest tak samo moralny jak heteroseksualizm. Dlaczego więc ma być ukrywany? Miłość
to miłość — tak samo piękna bez względu na orientację seksualną. Prawo
do kochania i bycia kochanym jest prawem każdego człowieka. Skoro wszyscy
jesteśmy równi to wszystkim powinny przysługiwać takie same prawa, włączając w to prawo do legalizacji swych związków. Chciałbym zaznaczyć, że umożliwienie
rejestrowania związków jednopłciowych nie tylko nie osłabia pozycji małżeństwa,
ale wręcz przeciwnie, wzmacnia ją, upowszechniając wartości takie jak wierność,
stabilizacja i współodpowiedzialność. Jednak większość osób zdaje się
być tego nieświadoma i najchętniej skazałaby homoseksualistów na wieczne
potępienie. Zastraszające jest to, że w gronie tym znajdują się także
niektórzy lekarze i psycholodzy. Ponieważ sami nie przyswoili sobie wiedzy o tym, że homoseksualizmu nie ma w międzynarodowej klasyfikacji chorób i problemów zdrowotnych, chciałbym uświadomić im w końcu, że homoseksualizm
chorobą nie jest.
Wykorzenienie rozpanoszonej w naszych miastach i miasteczkach homofobii nie jest rzeczą łatwą. Niezwykle ważna w tej kwestii
jest edukacja. Podczas zorganizowanej w Warszawie, w marcu 2003 r. przez Pełnomocnika
Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn konferencji dotyczącej
dyskryminacji mniejszości seksualnych, prof. Maria Szyszkowska powiedziała:
„zdawanie sobie sprawy z tego, że każdy z nas jest człowiekiem wolnym, że
każdy może dowolnie, zgodnie z własną naturą wybierać drogę
homoseksualizmu czy heteroseksualizmu, wymaga wiedzy". Z kolei przekazywanie
jej wymaga odpowiednio przygotowanej kadry pedagogicznej i materiałów, a to
nastręcza niestety wielu problemów.
Podczas wspomnianej konferencji prof. Zbigniew
Starowicz zaznaczył, że jedynie dwie, trzy publikacje dostępne obecnie w Polsce uwzględniają w miarę aktualny stan wiedzy, zaś reszta, choć
nierzadko atrakcyjnie wydana, jest nie do przyjęcia ze względu na zawarte w nich błędy, od dawna nieaktualne teorie, a często najzwyklejsze uprzedzenia.
Jak więc edukować małomiasteczkową społeczność, gdy w publicznych
bibliotekach książki poświęcone problematyce seksualności człowieka są,
delikatnie mówiąc, niezgodne z normami nowoczesnego wychowania seksualnego.
Także szkoły zdają się być do tego zadania nieprzygotowane. Podejrzewam, że
od czasu ukończenia przeze mnie liceum, a nie było to tak dawno, niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Na podstawie rozmów z absolwentami wnioskować mogę,
że poziom nauczania o seksualności człowieka we wszystkich małych miastach
jest zbliżony i pozostawia wiele do życzenia. W moim przypadku w szkole
podstawowej nauczycielka biologii (z wykształcenia chemiczka) była zbyt
speszona, by przeprowadzić lekcję na temat życia płciowego. W liceum nie było
lepiej. Przeprowadzony został co prawda jeden wykład przez zaproszonego
specjalistę, lecz temat homoseksualizmu w ogóle nie został przez niego
poruszony. Za to jedna z nauczycielek dzieliła się co pewien czas z uczniami
swoimi wulgarnymi „przemyśleniami" w tej kwestii, za które na podstawie
Kodeksu karnego mogłaby odpowiadać przed sądem. Nie wspomnę już o lekcjach
religii.
Odkąd zamieszkałem z moim partnerem i moja
orientacja seksualna została „upubliczniona" sąsiedzi przestali odpowiadać
na moje „dzień dobry", a do uszu moich zaczęły dobiegać obelgi i złośliwe
komentarze prymitywnych wyrostków. Chcę zaznaczyć, że mieszkam w miejscowości
położonej blisko Warszawy. Aż boję się myśleć o tym, jak wygląda życie
geja na wsi pod białoruską granicą czy też na Podkarpaciu. Prawdopodobnym
jest, że nawet nie zna on słowa gej, bo niby skąd, a prawie pewnym, że go
nie używa. Jest po prostu pedałem, ciotą. Comming out w jego przypadku to
istne science fiction, chyba, że ktoś zrobi to za niego. Konsekwencje
nietrudno przewidzieć. Jeśli dowie się ojciec to go pobije, a brat poprawi,
żeby na dobre wybić mu pedalstwo z głowy. Sam nie zgłosi doniesienia o popełnieniu
przestępstwa, inni ludzie ze wsi też nie, bo przecież wiadomo, że jak uderzył
to z „miłości" do syna, żeby go na „porządnego" człowieka wychować.
Jeśli zaś dowie się matka to zaprowadzi go do parafii, gdzie lokalne
„guru" niczym wyrocznia delficka przepowie ogień piekielny i nakaże chłopaka
czym prędzej ożenić, żeby poznał jak to z babą dobrze. Nie zapomni
wspomnieć jeszcze o potrzebie zakupu nowych lichtarzy lub pilnej konieczności
naprawy dachu. Kobieta złoży więc datek, za który „guru" obieca wznosić
modły do świętej Genowefy, i uszczęśliwiona „profesjonalną" poradą
uda się na połów synowej. Przedstawiony scenariusz nie jest oderwany od
rzeczywistości, a podobne absurdy, jak mogłoby się wydawać, występują nie
tylko na prowincji.
Ja jednak wciąż jestem optymistą i wierzę, że
sytuacja zmieni się na lepsze. Ważne, by przełamać milczenie. Dyskusja nad
problemem dyskryminacji mniejszości seksualnych w Polsce już się rozpoczęła, a w działania na rzecz równouprawnienia angażuje się coraz więcej osób. Do
zrobienia w naszym kraju jest naprawdę wiele — od zmiany świadomości społecznej
zaczynając a na legalizacji związków homoseksualnych kończąc. Nadszedł
czas, by problem ten poruszyć na poziomie lokalnym. Mam nadzieję, że
niniejszy tekst skłoni mieszkańców polskich miast i miasteczek do
zastanowienia się nad problemem braku tolerancji i dyskryminacji nie tylko
wobec gejów i lesbijek, ale również wszystkich innych grup społecznych, których
problem ten dotyczy.
« (Published: 29-11-2003 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3100 |
|