The RationalistSkip to content


We have registered
204.380.940 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Reading room »

Miłość Boga Ojca czyli szczęśliwa wina człowieka [2]
Author of this text:

— To co już ci mówiłem, drogi Ojcze; chciałbym w twoim dziele odegrać jakąś nadzwyczaj ważną rolę! Chciałbym, aby twoje stworzenia zawdzięczały mi coś istotnego, coś, czego beze mnie w żadnej sposób nie mogłyby mieć,… aby dzięki mnie byli bardziej doskonali...

— Ale oni j u ż są doskonali, jak tylko jest to możliwe! - wtrącił Bóg, ale jego Syn nie zwracając na to uwagi, kontynuował swą wizję z gorejącym wzrokiem utkwionym w obliczu Stwórcy.

— Chciałbym być dla nich symbolem twojej miłości i miłosierdzia,… a także bezprzykładnego poświęcenia się dla dobra innych i oddania. Chciałbym być drogą, która by ich prowadziła do ciebie Ojcze i prawdą, która by ich wyzwoliła i zbawiła. Jeśli mnie kochasz drogi Ojcze, uczyń zadość mojej prośbie, aby moje pragnienia spełniły się poprzez twoje stworzenie, a będę ci wdzięczny jak nikt nigdy nie był dotąd. Zrobisz to dla mnie Ojcze? Czy to się da zrobić? —

— Synu mój,… czy zdajesz sobie sprawę, o co mnie prosisz? — spytał Bóg, uważnie wpatrując się w oblicze swego potomka.

Ten jednak odparł bez namysłu:

— No,… tak Ojcze,… proszę cię abyś również dla mnie przeznaczył jakąś rolę w swoim dziele...

— Nie, mój Synu! Biorąc pod uwagę to k i m chcesz w nim być, prosisz mnie o wiele więcej!; prosisz, abym swoje d o s k o n a ł e dzieło, swoje doskonałe stworzenie uczynił u ł o m n e i wymagające n a p r a w y ! Abym uczynił stworzenia, które z  n a t u r y będą tak mierne i niedoskonałe, że koniecznością będzie w y b a w i e n i e ich z tej pożałowania godnej sytuacji. Czyli jakaś pośmiertna rekompensata czy coś w tym rodzaju. O to mnie prosisz, Synu! — dokończył Bóg wyraźnie zdegustowany dziwnym pomysłem swego potomka.

Syn Boży wydawał się być zdziwiony nieco, niezrozumiałą dlań postawą swego rodzica. Ujmując jego dłoń, powiedział miękko:

— Tak drogi Ojcze,… o to właśnie cię proszę,...czy to jest niemożliwe do zrealizowania?

Bóg żachnął się wyraźnie.

— Nie, mój Synu! To jest możliwe, gdyż dla mnie nie ma nic niemożliwego! Wymaga to tylko mojego poświęcenia i dobrej woli,… nic więcej!

— Wiem, drogi Ojcze i właśnie o to cię proszę; abyś wykazał dobrą wolę i poświęcił dla mojego dobra twoje stworzenie. Czy zrobisz to dla mnie? Obiecałeś mi przecież kiedyś, pamiętasz? — spytał Syn Boży, jak gdyby nie był świadom o co prosi swego boskiego rodzica, lub obojętne mu były jego odczucia w tej materii.

Stwórca przytulił potomka do swej piersi, z której dobyło się głębokie westchnienie i trwali czas jakiś w milczeniu. Syn Boży podekscytowany i niespokojny zarazem, Bóg — Ojciec zatroskany i dziwnie zamyślony, choć starał się nie okazywać tego po sobie. Po dłuższej chwili odparł, pokrywając uśmiechem to wymowne milczenie:

— Zrobię to dla ciebie, mój Synu! Co ma się nie dać zrobić? Tyle, że będę musiał całkowicie z m i e n i ć  k o n c e p c j ę swego dzieła, aby móc zrealizować w nim wszystko to na czym ci zależy, mój Synu...

— Lecz to jeszcze nie wszystko Ojcze! Musisz uczynić tak, aby moja rola w twoim dziele wydawała się koniecznością i jedyną możliwością, aby przywrócić zachwiany w nim ład i zadośćuczynić twojej woli. Aby nikt, nigdy nie miał złudzeń, że mógłbyś się beze mnie obejść w jakikolwiek inny sposób niż ten, który będzie moim udziałem. Jednym słowem: p r z y c z y n y mojej roli, mojej działalności muszą być dużo w c z e ś n i e j s z e , tak aby ich s k u t e k wydawał się k o n i e c z n o ś c i ą samą w sobie. Czy to także jest możliwe, drogi Ojcze? — spytał Syn Boży, uważnie wpatrując się w oblicze Stwórcy. Ten westchnął głęboko i obruszył się nieco:

— Synu kochany,… nie musisz mnie pouczać co do szczegółów technicznych! Jestem jakby nie było Stwórcą całego wszechświata i wiem co należy zrobić, aby uzyskać pożądane skutki! A co do twego pytania,... wszystko da się zrobić, mój Synu,… jest to tylko kwestia mojej woli, jak już ci mówiłem.

— Dzięki ci drogi Ojcze! Teraz wiem, że mnie kochasz nad wszystko skoro zgodziłeś się dla mnie poświęcić swoje stworzenie! Bardzo jestem rad z tego powodu, a swojej wdzięczności nie muszę cię zapewniać. Zatem do dzieła Ojcze! Niech obiecane s ł o w o stanie się c i a ł e m w nowej rzeczywistości! — zawołał Syn Boży z emfazą, ujmując dłoń swego boskiego rodzica i podnosząc ją do ust. Bóg położył swoją drugą dłoń na jego głowie i odparł beznamiętnym tonem:

— Dobrze zatem! Skoro taka jest twoja wola mój Synu, będzie tak jak sobie życzysz! — i nie ociągając się więcej, zaczął sadzić ogród w Eden na wschodzie. Potem uczynił wszystko w taki sposób, aby idea zbawienia grzesznych ludzi przez jego Syna miała szansę powodzenia. Aby stała się potrzebna ludziom, albo wręcz konieczna, czego będą mogli w przyszłości doświadczyć wszyscy ci, których „zbawiano" siłą, ogniem i mieczem a także torturami nie pytając ich o zgodę w tej kwestii. Gdyż dla oprawców było aż nadto oczywiste, że to wszystko czynione jest dla dobra ich ofiar.

Lecz przede wszystkim musiał Bóg uczynić swe stworzenia — ludzi, tak ograniczonych umysłowo, aby nie pojęli s e d n a jego zamysłu względem nich i swego Syna i aby dali sobie wmówić w i n ę za zło, które im wyrządził pod pozorem miłości do nich i miłosierdzia, wykluczającego się — notabene — z jego wszechmocą i wszechwiedzą.

W Biblii wyraźnie widać w którym miejscu została zmieniona boża koncepcja, boży plan opatrznościowy względem jego stworzenia:

Do tego momentu Bóg stwarzał s ł o w e m, później wyrabiał ręcznie swoje kreatury z prochu ziemi, gliny czy nawet z żebra. Wpierw widział, że wszystko co dotąd stworzył było bardzo dobre, później natura jego stworzeń okazała się „zła już od młodości", i to do tego stopnia, iż żałował, że stworzył ludzi i zasmucił się z tego powodu /mimo to, nie poprawił im wtedy tej ich złej natury/.

Wpierw pomiędzy nim a jego stworzeniem panowała zgoda i miłość; pierwsza para została pobłogosławiona na ziemską drogę życia. Potem następni ludzie zostali przez Boga surowo ukarani /mimo, że to jego własne stworzenie skusiło ich do nieposłuszeństwa/ i wygonieni z raju, z  n a k a z e m rozmnażania się z grzeszną naturą, pomimo tego, iż Bóg doskonale wiedział jakie będą s k u t k i jego kary w przyszłości. Więc relacja zgody i miłości między Stwórcą a jego stworzeniem, została zastąpiona relacją niezgody, grzechu, winy i kary. Tacy ludzie będą potrzebowali bożego miłosierdzia, przejawiającego się przez przebaczanie im win i grzechów, do popełniania których pcha ich grzeszna natura.

No i oczywiście będą w konsekwencji potrzebowali z b a w i e n i a swych dusz /notabene z natury nieśmiertelnych/. Czego będą mogli dostąpić, dzięki ofierze z Syna Bożego, którą Stwórca złożył sam sobie, po to by przebłagać siebie, za swe grzeszne stworzenie — człowieka.

Tak bowiem Bóg umiłował swego Syna jednorodzonego, że cały świat i wszelkie stworzenie na nim oddał jako ofiarę swej miłości, byle tylko jego ukochany Syn mógł zrealizować swoją piękną ideę zbawienia człowieka. To nas — ludzi Bóg ustanowił narzędziem zadośćuczynienia jego potrzebie bycia Odkupicielem i Zbawicielem grzesznej ludzkości. Dlatego właśnie musimy wierzyć, że miłość i miłosierdzie Boga nie polegają na przebaczeniu ludziom ich „upadku" w raju, ani na zmianie ich grzesznej natury zaraz po potopie, aby ludzkość nie „odrodziła się" z piętnem grzechu pierworodnego. Bynajmniej!

Musimy też wierzyć, iż wszechmocny Bóg o nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwościach, nie mógł rozwiązać tego teologicznego problemu w inny sposób /np. cofnąć czas i zacząć od początku, albo po prostu przebaczyć ludziom ich „nieposłuszeństwo" w raju/, jak tylko przez ofiarę ze swego Syna, złożoną tysiące lat później, samemu sobie, kiedy zło zawładnęło już całym rodzajem ludzkim.

Musimy wierzyć w tę bożą miłość i to dziwne boże miłosierdzie, w przeciwnym wypadku zostaniemy ukarani; „kto uwierzy i zostanie ochrzczony, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony" — to słowa Syna Bożego. Więc mając taką alternatywę cóż nam pozostaje innego? Ślepa wiara bez żadnych wątpliwości i zastanawiania się nad tym soteriologicznym paradoksem? Lecz co to ma wspólnego z miłosierdziem i miłością do nas — bożych stworzeń — nie mam najmniejszego pojęcia. Dlatego nie dziwcie się, iż pozwoliłem sobie mieć nieco odmienne zdanie w tej teologicznej kwestii.

Czy można tę budującą opowiastkę o wielkiej bożej miłości i poświęceniu, zakończyć jakimś optymistycznym — i dla nas; wiecznych grzesznych stworzeń — akcentem? Owszem, można,… ale będzie to już czysta fantastyka, nie poparta żadnymi racjonalnymiprzesłankami.

Tak sobie myślę, że być może jest tak, iż stwarzając drugą parę ludzi /a właściwie robiąc ją/, Bóg nie zaprzepaścił możliwości rozwoju ludzkości z tej pierwszej pary ludzi doskonałych. Z tej, którą pobłogosławił na ziemską drogę życia, widząc, że wszystko co dotąd uczynił było bardzo dobre. Mógł przecież poddać próbie bogobojności tych pierwszych ludzi i spowodować, aby jej nie sprostali. A jednak nie postąpił tak i specjalnie do tego celu zrobił te dwie miernoty; z prochu ziemi i Adamowego żebra.

Dlaczego zachował się tak dziwnie? Myślę, że stwarzając tę następną parę, o d d z i e l i ł tamtą rzeczywistość od tej naszej. Pozwalając tym samym, aby istniały d w a ś w i a t y , dwie równoległe rzeczywistości; historia tej pierwszej pary ludzi doskonałych i nasza historia; potomków tej drugiej pary, ludzi grzesznych i upadłych, ale za to mających swego Zbawiciela i zbawianych,… zbawianych,… zbawianych od dwóch tysiącleci!

Możekażdy z nas, w ramach rekompensaty za życie w tym „najlepszym ze światów", otrzyma od Stwórcy możliwość ponownego zaistnienia w tamtym świecie i w tamtej bezbożnej rzeczywistości. Pozbawionej przeróżnych Bogów — Ojców, Synów Bożych,tudzież ich Matek i ich pociotków, mesjaszy, proroków, niezliczonego panteonu świętych, aniołów, diabłów i innych złych i dobrych duchów, jak i całej reszty tego „niebiańskiego" folkloru z przeróżnymi infantylnymi „cudami" włącznie.

Może Bóg każdą wolną chwilę spędza właśnie tam, obserwując z ukrycia swoje doskonałe od podstaw dzieło, nie wymagające jego — ani nikogo innego - ingerencji? Kto wie,… może jest tam akurat terazi niewidzialny dla mieszkańców tamtego świata, podziwia jego doskonałość i piękno? I jest to dla niego wystarczająco satysfakcjonujące ic h w a l e b n e ,… kto wie?


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Mit o powstaniu pewnego człowieka
Nasza druga połowa

 Comment on this article..   See comments (2)..   


«    (Published: 29-02-2004 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 3268 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)