|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Osiemdziesiąt mgnień wiosny [1] Author of this text: Henry Miller
Translation: Jerzy Sędziak
Jeśli nie jesteś
człowiekiem ułomnym lub inwalidą kończącym osiemdziesiąt
lat, lubisz spacer, dobry posiłek, stół pełen przysmaków i przypraw,
zasypiasz
bez pomocy środków nasennych, czujesz, że ptaszki, kwiatki morze i góry
wciąż
budzą w tobie zachwyt, to jesteś wielkim szczęściarzem, i powinieneś
codziennie, każdego wieczora i ranka dziękować na klęczkach dobremu
Bogu za
jego zbawczą moc i opiekę nad tobą. Lecz jeśli czujesz się znużony na
duchu
mimo swego młodego wieku, a życie chce cię uczynić bezwolnym automatem,
to może
dobrze byłoby gdybyś powiedział do swojego szefa, oczywiście pod nosem:
„Odpieprz się Jack, nie jestem twoją własnością". Jeśli umiesz gwizdać w stołek, podnieca cię ładny zadek lub para jędrnych zderzaków,
umiesz zakochać się po raz drugi, trzeci i dziesiąty, jeśli potrafisz
wybaczyć
twoim rodzicom przestępstwo spowodowania twojego przyjścia na świat,
godzisz się z tym, że do niczego w życiu nie dochodzisz i żyjesz tylko dniem
dzisiejszym,
jeśli umiesz wybaczać, a nawet zapominać, nie stajesz się zgorzkniały,
ponury,
cyniczny, to ciesz się człowieku, najgorsze masz już za sobą!
W życiu liczą się właśnie
te małe rzeczy, a nie sława, bogactwo, sukces.
Tam na górze jest bardzo mało miejsca, lecz na dole jest wielu takich
jak ty, i nikt cię nie popycha, nie nęka. Nie myśl że życie geniusza jest
szczęśliwe. Przenigdy!
Ciesz się, że jesteś zerem.
Jeśli wzbijesz się na
wyżyny sławy i sukcesu, jak powiedzmy ja, ostatnie
lata twojego życia mogą nie być najszczęśliwsze (chyba, że nauczysz się
wcześniej łykać własne g...). Kariera, z życiowego punktu widzenia, jest
niczym
kula u nogi dla pisarza, który ma jeszcze coś do powiedzenia. Zamiast
korzystać z odrobiny zasłużonego wypoczynku, musi pracować od świtu do nocy. Jest
jakby
ofiarą i zakładnikiem swoich wielbicieli i sympatyków, wszystkich tych,
którzy
chcą wykorzystać jego nazwisko dla swoich prywatnych celów. Przybiera
to formę
walki. Rzecz w tym, jak zachować swobodę osobistą, robić to na co ma
się ochotę.
Mimo znajomości świata
nabytej dzięki bogatemu życiowemu doświadczeniu,
mimo nabycia praktycznej filozofii życia, człowiek z przykrością
stwierdza
fakt, że głupcy coraz bardziej pogrążają się w głupocie, a nudziarze
stają się
coraz nudniejsi. Śmierć zabiera kolejno twoich przyjaciół i ludzi
wielkich, których
podziwiałeś. Im bardziej ty się starzejesz, tym szybciej oni wymierają. W końcu
zostajesz sam. Przyglądasz się twoim dzieciom i wnukom, widzisz jak
popełniają
błędy, fatalne pomyłki, dokładnie te same co ty, gdy byłeś w ich wieku. A ty
nie możesz w żaden sposób temu zaradzić. Właśnie ta obserwacja zachowań
ludzi młodych
pozwala ci najlepiej uświadomić sobie, jakim idiotą byłeś kiedyś, a kto
wie...
może jeszcze nim jesteś.
Widzę też coraz
wyraźniej, że ludzki charakter w zasadzie nie zmienia się z upływem lat. Ludzie, poza nielicznymi wyjątkami nie zmieniają się drogą
ewolucji, a ściślej, drewno pozostaje drewnem, świnia świnią, a osioł
osłem.
Sukcesy, miast uszlachetnić ich, jeszcze bardziej obnażają ich wady i słabości.
Ci, którzy przodowali w szkole w nauce, niezbyt często okazują się
„błyskotliwi" w życiu. Jeśli żywiłeś za młodu antypatię lub pogardę dla niektórych
chłopaków w twojej klasie, to jeszcze większą antypatię poczujesz do nich, gdy
spotkasz
ich po latach jako ekonomistów, polityków lub generałów. Życie bowiem
zmusza
nas do nauczenia się paru lekcji, ale nie koniecznie do rozwijania się.
Mógłbym
wymienić nie więcej niż tuzin osób, które moim zdaniem, nauczyły się
swoich
lekcji, zdały egzamin życia; znakomita większość moich znajomych nie
umie
jeszcze zliczyć do trzech.
Co się tyczy świata jako
takiego, muszę przyznać, że nie wygląda on teraz
ani trochę lepiej w moich oczach aniżeli w okresie mojego dzieciństwa.
Wygląda
on tysiąckroć gorzej.
Pewien słynny pisarz
podsumował to w taki oto sposób: „Przeszłość wydaje mi
się okropna, teraźniejszość szara i ponura, a przyszłość przeraża
mnie". Ja na
szczęście nie podzielam tego pesymistycznego punktu widzenia, przede
wszystkim
dlatego, że przyszłość nie obchodzi mnie zbytnio. Co się tyczy
przeszłości, różnie
bywało, ale nie zmarnowałem jej. Przyszłość przyniesie mi tylko to, co
nakreśliła
mi moja przeszłość. Zresztą przyszłość świata to temat dla filozofów i jasnowidzów. Dla nas natomiast liczy się przede wszystkim
teraźniejszość, choć
mało kto z ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Nie jestem ani pesymistą
ani
optymistą. Według mnie świat nie jest ani taki, ani siaki, lecz
wszystkim na
raz, a każdemu według jego punktu widzenia lub perspektywy patrzenia.
Znacznie pogodniejszym
człowiekiem jestem teraz, jako osiemdziesięcioletni
starzec, aniżeli wtedy gdy miałem dwadzieścia, trzydzieści lat. Za nic
nie
chciałbym cofnąć się w czasie i być znów nastolatkiem. Młodość jest być
może
wspaniała, ale i bolesna, ciężka do przeżycia. Zresztą to co zwie się
młodością
faktycznie nią nie jest, lecz czymś w rodzaju przedwczesnej starości.
Moja młodość,
na szczęście lub nieszczęście, trwała długo. Odpowiednią na pozór
dojrzałość
osiągnąłem dopiero po trzydziestce, ale dopiero po czterdziestce
zacząłem czuć
się naprawdę młodo i pomyślałem sobie: „Czas zacząć wreszcie żyć".
(Picasso powiedział: „Człowiek zaczyna czuć się młodo kiedy ma lat
sześćdziesiąt, a potem jest już za późno). Był to czas, gdy wyzbyłem się wielu złudzeń i innych
rzeczy, ale na szczęście nie mojego entuzjazmu, mej radości życia i tej
wiecznie nienasyconej ciekawości wszystkiego i wszystkich. Chyba
właśnie ta
ciekawość życia sprawiła, że zostałem pisarzem. Nigdy
mnie ona nie opuściła. Nawet największy nudziarz może mnie
zainteresować, o ile
jestem w nastroju do słuchania. W parze z tym idzie inna cecha, którą
cenię nade
wszystko, a mianowicie zdolność zdumiewania się. Bez względu na to jak
ciasny i ograniczony stałby się mój świat, nie wyobrażam sobie, aby mógł on
okraść mnie z tej cechy. Myślę, że mógłbym nazwać to moją religią. Nie dociekam w jaki sposób
powstało to całe stworzenie w którym wszyscy pływamy, mogę tylko upajać
się
jego pięknem. Choć z drugiej strony ubolewam nad poziomem naszej
egzystencji na
tym świecie, przestałem już wierzyć, że mogę ją w jakiś sposób zmienić.
Być może
mogę zmienić nieco moje własne położenie, ale nie położenie innych
ludzi. Nie
widzę też, aby ktokolwiek z ludzi współcześnie żyjących, lub tych
którzy
przeszli do historii jako bohaterowie, zdołał naprawdę zmienić 'la condition humaine'.
Wielu ludziom
myśl o starości kojarzy się z obawą, że nie będą mogli znaleźć sobie
nowych
przyjaciół. Jeśli kiedykolwiek umiałeś zjednywać sobie przyjaciół, nie
utracisz
tej zdolności nawet w starszym wieku. Przyjaźń, moim zdaniem, jest
drugą obok
miłości najcenniejszą rzeczą w życiu. Co się tyczy mnie, nigdy nie
miałem kłopotów z zyskiwaniem sobie przyjaciół. Niekiedy ta łatwość nawiązywania
kontaktów z ludźmi wręcz przysparzała mi ich. Mówi się, że człowieka można poznać
na
podstawie tego z kim się zadaje. Często zastanawiam się nad słusznością
tego
powiedzenia. Przez całe życie przyjaźniłem się z ludźmi wywodzącymi się z diametralnie różnych światów. Miałem przyjaciół, którzy w ludzkim
rozumieniu byli
zerem, i muszę przyznać, że właśnie ci byli mi najbardziej bliscy.
Przyjaźniłem
się z kryminalistami i wzgardzonymi bogaczami. Właśnie moi przyjaciele
zawsze
trzymali mnie przy życiu, dodawali otuchy, a często też zanudzali mnie
na śmierć.
Najważniejszą zasadą dla mnie, jeśli chodzi o stosunki z przyjaciółmi
było to,
aby rozmawiać z nimi szczerze, bez względu na to z jakiego środowiska
się
wywodzą. Gdy widzę, że nie umiem być szczerym wobec przyjaciela, lub on
wobec
mnie, to skreślam go z listy przyjaciół. Przyjaźń z kobietą, zwłaszcza
tą w której
się kochasz, jest moim zdaniem, czymś graniczącym z cudem, bo miłość i przyjaźń
rzadko idą w parze. O wiele łatwiej jest przyjaźnić się z mężczyzną niż z kobietą, zwłaszcza atrakcyjną. W całym moim życiu spotkałem zaledwie
kilka par
kochanków którzy byli zarazem przyjaciółmi.
Najlepszym chyba objawem
normalnego starzenia się jest to, że człowiek
coraz mniej przejmuje się wszystkim. Jedną z głównych różnic pomiędzy
mędrcem a kaznodzieją jest sposób okazywania wesołości. Mędrzec umie śmiać się od
ucha do
ucha, zaś ksiądz, jeśli w ogóle potrafi się śmiać, śmieje się
półgębkiem.
Prawdziwy mędrzec i prawdziwy święty to taki człowiek, który nie
zawraca sobie
głowy kodeksem moralnym. Żyje on bowiem ponad poziomem spraw tego
typu. Innymi
słowy, jest on wolnym duchem. Z biegiem lat moje zasady, do których
nie lubię
się przyznawać, diametralnie zmieniły się. Zasadą moją jest być wolnym
od
zasad, wolnym od ideałów i wszelkich ideologii z kategorii „izmów".
Chcę płynąć
przez ocean życia jak ryba.
W czasach młodości bardzo
martwił mnie stan świata. Dzisiaj też czasami
mnie niepokoi, ale umiem tylko ubolewać nad tym, co się na świecie
dzieje. Może w związku z tym wydam się komuś aspołecznym typem człowieka, ale
zapewniam was,
że w gruncie rzeczy stałem się raczej bardziej pokorny i świadomy tego,
gdzie
kończą się możliwości zarówno moje jak i moich bliźnich. Nie staram się
już
nawracać ludzi na swój światopogląd lub reformować ich. Nie czuję się
też
lepszy od innych z tytułu tego, że przewyższam ich inteligencją. Można
walczyć
ze złem, lecz w obliczu głupoty człowiek staje się bezradny. Wierzę
też, że
rodzajowi ludzkiemu najbardziej potrzebny jest ogólnoświatowy pokój i braterska
miłość, lecz przyznam, że nie mam pojęcia w jaki sposób można by
osiągnąć taki
stan.
Pogodziłem się już z faktem, choć nie było to dla mnie łatwe, że my, istoty
ludzkie, mamy skłonności do zachowań na które zwierzęta wstydziłyby się
patrzeć.
Swoje niecne postępki często usprawiedliwiamy, na ironię, względami
dobra wyższego.
Zwierzę, kiedy zabija swoją ofiarę, nie próbuje usprawiedliwiać się,
zaś
ludzkie zwierzę, mordując swoich bliźnich, śmie jeszcze mówić, że
pomaga
mu w tym ręka Boża. Jakby nie wiedział, że Bóg nie jest jego
sprzymierzeńcem, lecz
świadkiem jego czynów.
Nadal czytam sporo
różnych publikacji, lecz coraz rzadziej sięgam po książki.
Kiedyś szukałem w nich nauk i wskazówek dla siebie. Dzisiaj czytam je
głównie
dla rozrywki. Nie umiem już traktować książek i ich autorów tak
poważnie jak
kiedyś, zwłaszcza dzieł tak zwanych „myślicieli". Tego rodzaju pokarm
wydaje mi
się teraz niestrawny. Jeśli zajmę się analizą jakiegoś poważniejszego
tekstu,
to nie czynię tego z zamiarem nabycia oświecenia. Chcę raczej
utwierdzić się w słuszności moich dotychczasowych przekonań. Sztuka ma być może
działanie
balsamiczne, jak mówił Nietzsche, ale moim zdaniem, tylko w sposób
pośredni.
Wszyscy potrzebujemy źródeł z których moglibyśmy czerpać natchnienie do
działania,
lecz można je znaleźć wieloma sposobami, często takimi które mogłyby
zaszokować
moralistów. Każda droga jaką człowiek obiera jest niczym
ekwilibrystyka, czyli
chodzenie po linie.
1 2 Dalej..
« (Published: 04-04-2004 Last change: 28-06-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3354 |
|